dziko78 Napisano 21 Kwiecień 2010 Napisano 21 Kwiecień 2010 Witam!Do kolegi Hebda posiadam informacje dotyczące twojej zagadki i chętnie się nimi podzielę.Moje gg 8896515
senectus Napisano 21 Kwiecień 2010 Napisano 21 Kwiecień 2010 http://kepno.socjum.pl/ogloszenia/193takie cosik wygooglowałem, w Tygodniku kępińskim ze stycznia tego roku została opisana historia tego pilota.
senectus Napisano 21 Kwiecień 2010 Napisano 21 Kwiecień 2010 link do tego artykułu:http://tygodnikkepinski.pl/nius/fullnews.php?id=2767
dziko78 Napisano 21 Kwiecień 2010 Napisano 21 Kwiecień 2010 I zagadka rozwiązana:cytat z artykułu kolegi senectusa Pierwszą z nich była katastrofa samolotu Mig–21 z 1. pułku lotnictwa myśliwskiego w Mińsku Mazowieckim. Miała ona miejsce 30 czerwca 1966 roku. Rok ma tu znaczenie, ponieważ wtedy te naddźwiękowe, na ówczesne czasy bardzo nowoczesne myśliwce, dopiero od pięciu lat były na wyposażeniu polskiego lotnictwa. Wielu pilotów dopiero zapoznawało się z tym samolotem o całkowicie innej niż dotychczas znana im, charakterystyce aerodynamicznej (skrzydła w kształcie delta) oraz dysponującym zwiększonymi możliwościami pilotażowymi i bojowymi, co czasem prowadziło do dużych problemów w pilotowaniu tego typu samolotu.Pilotem Mig–a 21, który uległ katastrofie, był porucznik Władysław Betka, syn Stanisława, urodzony 21 stycznia 1939 roku w podkępińskim Feliksowie. Był absolwentem Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Radomiu (1962 r.). W 1966 roku zajmował stanowisko starszego pilota eskadry lotnictwa pościgowego w 1. pułku lotnictwa myśliwskiego.Był już pilotem pierwszej klasy, ale większość swego nalotu wykonał na starszych typach samolotów odrzutowych. Feralnego dnia wystartował w składzie pary, jako „prowadzony” z lotniska w Mińsku Mazowieckim. Lot odbywał się w tzw. DTWA (Dzień — Trudne Warunki Atmosferyczne). Po starcie musiał więc, zgodnie z zadaniem, przebić chmury w górę, utrzymując kontakt wzrokowy z samolotem swojego „prowadzącego”. Podczas przebijania chmur zgubił samolot „prowadzącego” z oczu, dlatego zgodnie z procedurą odszedł w prawo, aby nie dopuścić do kolizji w powietrzu. Niestety, podczas tego manewru prawdopodobnie utracił orientację przestrzenną (niebezpieczna sytuacja w locie z ograniczoną widocznością, w chmurach lub w nocy, kiedy pilot nie wie, w jakim położeniu względem ziemi znajduje się statek powietrzny) i samolot runął niesterowany w dół. Pilot próbował się jeszcze ratować, używając fotela katapultowego, ale zrobił to zbyt nisko i nie zdążyły zadziałać wszystkie mechanizmy otwierające spadochron. Samolot zderzył się z ziemią w rejonie miejscowości Olszyna, a pilot poniósł śmierć na miejscu. Porucznik W. Betka pochowany został na cmentarzu parafialnym w Baranowie."Znam człowieka naocznego świadka tej katastrofy, i dokładne miejsce upadku samolotu o którym mowa. Świadek ten widział miejsce zdarzenia,zwłoki pilota i dziurę w która wsiąkł samolot który leży tam do tej pory na głębokości około 11 metrów. Próby wydobycia samolotu się nie powiodły i wojskowi zaprzestali starań. Świadek pokazał mi również taką ulotkę z informacjami o tym zdarzeniu którą otrzymał od prokuratora wojskowego po przesłuchaniach(było ich kilka z wizja lokalna włącznie)zawierała zdjęcie tego zdarzenia i informacje o pilocie.Samolot spadł na polach niedaleko miejscowości Olszynka i Żabieniec powiat garwoliński.
woytas Napisano 21 Kwiecień 2010 Napisano 21 Kwiecień 2010 Czyli pilot nie jest we wraku a spoczywa na cmentarzu.
dziko78 Napisano 21 Kwiecień 2010 Napisano 21 Kwiecień 2010 Z relacji świadka: pilot po zdarzeniu leżał 14 metrów od miejsca dziury" po samolocie, więc naprawdę na bardzo niewielkiej wysokości się katapultował. Świadek ten opowiadał o przyczynach katastrofy o których dowiedział się od wojskowego z prokuratury w czasie przesłuchań. Podobno zgasł mu silnik więc skierował samolot w stronę ziemi by nabrać prędkości i spróbować odpalić jego silnik,co mu się jak wiemy nie udało.Słyszałem już o tym wcześniej że piloci nie chcąc stracić maszyny podejmowali się tej próby,mieli zapas prądu na jedno odpalenie ale potrzebowali konkretnej prędkości. Wiadomo jak tracili maszyny to jednak ich uziemiali. Informacje tą zaczerpnąłem od znajomego który służył na lotnisku w Sochaczewie. Więc w tą relacje wierze. Może ktoś napisze coś więcej na ten temat.
Hebda Napisano 21 Kwiecień 2010 Autor Napisano 21 Kwiecień 2010 Kurczę,przypomniałem że kiedyś,parę lat temu dziadek opowiadał też o swoim woju,było tam też o pilocie który się katapultował ale zbyt nisko,i razem z fotelem runął z 30metrów,nie obniósł większych obrażeń zewnętrznych tylko wewnętrzne i złamania,bo zginął na miejscu..Myslę że można to by powiązać a winę zwalić na luki w pamięci..Czyli historia niemal wyjaśniona,choć opcja że pilot dostał kwadratowych oczu" i stracił orientacje trochę nadmuchana-miał przyrządy,słaba widoczność i awaria silnika-mozliwe,bo wiedział że zabraknie wysokości i zdecydował się aktem ostatniej nadzieji na katapulte..
41pp Napisano 22 Kwiecień 2010 Napisano 22 Kwiecień 2010 dziko78 , ja tam się nie znam, samo ozkręcenie sprężarki i turbinki", nawet w jednowałowcu, bo w dwuwałowym, to szanse, są słabe, to troszkę za mało!!! /nie wspominam o dwuprzepływowym, bo to inna broszka/Potrza; jeszcze włączyć Swieczki zapłonowe.Ale pewno jak zwykle się mylę.PS. jak wiecie, to skończyłem, tylko cztery klasy podstawówki", zresztą zaocznie. z wybitnym poparciem PZPR.Pozdrawiam Serdeczniegmv
41pp Napisano 22 Kwiecień 2010 Napisano 22 Kwiecień 2010 Tak słyszałem, będąc w przedszkolu, że angolska firma R&R, zrobiła trójwałowca, z międzystopniową regeneracją ciepełka.Fakt osiągi były doskonałe, tylko w przypadku, zgaśnięcia w powietrzu" , to tylko wysiadać.!!!!!! Rozumiecie tam tylko więź gazowa" trzymała to w kupie"!!Czyli kanał aerodynamiczny, motorka.Ale powtarzam, ja tam na tych sprawach się nie znam!Pozdrawiam!gmv
41pp Napisano 22 Kwiecień 2010 Napisano 22 Kwiecień 2010 A wracając do katapultowania, u nas w przedszkolu stał od wielu lat IŁ28, kierownik przedszkola, wymyślił, aby zrobić ćwiczenia, w gaszeniu pożarów latawców", wysłał tam szefa ppoż. Ten wlazł do kabiny i się katapultował, przy parametrach 0-0 i złamał sobie tylko rękę. Całe przedszkole było zdumione jak on to uczynił!!!Pozdrawiam.gmv
41pp Napisano 22 Kwiecień 2010 Napisano 22 Kwiecień 2010 Ponoć katapultowanie było strasznie trudne do uruchomienia, a jemu się udało!!!!!
woytas Napisano 22 Kwiecień 2010 Napisano 22 Kwiecień 2010 Jakis czas temu staralem sie czytac wszystko na temat foteli katapultowych i roznych kwatkow" zwiazanych z nimi. Dotarlem do opisu (chyba tez ktos na forum wspominal o tym) wypadku technika ktory wystrzelil sie z fotelem w schronohangarze z wiadomym dla wszystkich skutkiem (nie jestem przekonany o mozliwosci czegos takiego - ale w lotnictwie to cuda na kiju...), o gilotynie" w su-24 czyli kawalku blachy oddzielajacej pilota od nawigatora w momencie katapultowania, o lamaczu rak" w ktorejs z amerykanskich setek"-chyba w f-105 - wystrzelenie powodowalo lamanie lewej reki na wskutek blednie skonstruowanej kabiny, w ktorej reka zachaczalo o cos i lamala sie.
41pp Napisano 22 Kwiecień 2010 Napisano 22 Kwiecień 2010 Ten pacjent" o którym wspomniałem, to zawalczył" na moich oczach, akurat stałem w oknie budynku S-1, tak z 60-80 metrów.gmv
41pp Napisano 22 Kwiecień 2010 Napisano 22 Kwiecień 2010 Tak na oko, to poszybował", 8-10 meterków do góry /może ładunki były ciut zwietrzałe/, walnął z fotelikem na krzaki i to go uratowało!?Oczywiście o spadochronach nie było mowy.gmv
woytas Napisano 22 Kwiecień 2010 Napisano 22 Kwiecień 2010 Moj kuzyn na przelomie lat 80/90 odbywal zsw w 6plmb w Pile jako operator reflektora umieszczonego na Zile, a umozliwiajacego ladowanie samolotom podczas nocnych lotow (oswitlal pas startowy) - byl swiadkiem katastrofy szparki" (Su-22UM3K n/b 104) - na jego oczach katapultowalo sie 2 pilotow (szczesliwie) - niestety nocne katapultowanie i nie widzial nic szczegolnego poza blyskiem silnikow rakietowych foteli. (byl zreszta znalazca jednego z nich za co dostal kilka dni urlopu) - wspominal o porozrzucanej amunicji do dzialek 30mm. Pilot samolotu (chyba zastpca dowdcy pulku) za szybko rozpoczol znizanie i nie dolecial do pasa- potarmosil sie na drzewach, udalo mu sie wzniesc na kilkadziesiat metrow w gore i dzieki temu katapultowac.Dowodca 6plmb byl dzisiejszy general Smutniak (byly komendant Szkoly Orlat) - jego ladowania nocne wygladaly calkowicie inaczej niz pozostalych pilotow - robil to czego zabranial innym - kazal gasic ow reflektor do ladowania i siadal" wykorzystujac jedynie oswietlenie pasa i reflektory na samolocie.
DRAGON2010 Napisano 23 Kwiecień 2010 Napisano 23 Kwiecień 2010 z tego co wiem to w tych migach był jakiś system automatycznego katapultowania wyrzuciło go tuz nad ziemią jak pikował prosto w ziemie z Pilota(kawaler jedynak) odnaleziono ze dwa kg pozostałości z samolotu niewiele więcej
Hebda Napisano 23 Kwiecień 2010 Autor Napisano 23 Kwiecień 2010 Chcąc zamknąć wątek jako że sprawa się wyjaśniła na tyle ile oczekiwałem zamieszczam skan na temat wydarzenia z jednego z wydawnictw.Jednocześnie wielkie podziękowania dla kol.dziko78 za pomoc w rozwiązaniu zagadki,kontakt i udostępnione ww materiału:)Pozdro wielkie:)
41pp Napisano 23 Kwiecień 2010 Napisano 23 Kwiecień 2010 Czegoś tu nie rozumiem.Silnik nie zgasł, to co wszystkie przyrządy nagle wysiadły"- od wysokościomierza, po sztuczny horyzont????gmv
Hebda Napisano 23 Kwiecień 2010 Autor Napisano 23 Kwiecień 2010 własnie dlatego mówię że dziadek twierdzi że nie jest to wyjaśnione...kontakt radiowy musiał utrzymywac gdy zgubił formacje.musiał dać meldunek że odchodzi w bok.I jeśli miał dalej łączność to musiał ew sygnalizować problemy itp..pilot w stresie mówi na głos,choćby sam do siebie..wieża musiała by słyszeć o problemach z silnikiem
Hebda Napisano 23 Kwiecień 2010 Autor Napisano 23 Kwiecień 2010 Nad poligonem prawidłowo poderwał maszyną w górę dla nabrania wysokości przed atakiem,potwierdził gotowość,uzyskał zezwolenie na atak.Zanurkował.Kontakt sie przerwał,a do wieży dotarła informacja że się rozbił."tak mówi Dziadek..może przeciążenie spowodowała utratę świadomości?albo zagapił się w cel"(-Skalski też wyciągał krzaki z kół podczas ataku-tak nisko wyprowadził.)oczywiście mówiąc tu o ćwiczeniach nakieł"tj atak baterii plot fotokarabinami.wersje dwie albo i więcej.katastrofa wciąż nieywjaśniona:)
41pp Napisano 23 Kwiecień 2010 Napisano 23 Kwiecień 2010 to poco takie stwierdzenie;\"\"Chcąc zamknąć wątek jako że sprawa się wyjaśniła na tyle ile oczekiwałem zamieszczam skan na temat wydarzenia z jednego z wydawnictw.\"\"\"Wydaje mi się, że kompletnie nic się nie wyjaśniło!!!!!!!Ale może się mylę????gmv
Hebda Napisano 23 Kwiecień 2010 Autor Napisano 23 Kwiecień 2010 nooo,przecież nie oczekiwałem że dostanę zapis z czarnej skrzynki tego miga:)potwierdziłem że było takie zdarzenie i przyczyn nieustalono,a pilot spoczął na cmentarzu.o to mi chodziło.co do przyczyn,mozna dyskutowac:)pzdr
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.