Skocz do zawartości

Afgańska armia w polskich hełmach


AKMS

Rekomendowane odpowiedzi

Fragment tekstu, o którym powyżej pisał bandolero:

Omlet" idzie w pole z baranami

Amerykańskie dowództwo klasyfikuje siły afgańskiej armii trójkolorowym kodem. Czerwony to rekruci, żółty - w trakcie szkolenia, zielony - gotowi do walki. Polacy dostali zielonych. - De facto w Gardez staliśmy się siłami szybkiego reagowania - mówi ppłk Kowalczykiewicz.

Afghan National Army, którą mieli szkolić Polacy z omleta", to zbieranina w różnym wieku. Młodziki i faceci po pięćdziesiątce. Niektórzy byli u mudżahedinów jeszcze w latach 80., inni służyli wtedy w rządowej armii komunistycznej. Jednolite mundury, ale na nogach klapki, bo uty cisną". W rękach rosyjskie i chińskie kałasznikowy. Ich pojazdy to terenowe fordy. Nieopancerzone. Ci starsi nieźle mówią po rosyjsku, tak jak szef afgańskiej kompanii, najbliższy współpracownik Kowalczykiewicza.

Większość to Pasztuni - honorowi, waleczni, okrutni.

- Od razu dali nam do zrozumienia, że jak mają nas szanować, to musimy walczyć. Ramię w ramię - opowiada Kowalczykiewicz. - Na początku baliśmy się, że są kiepsko wyszkoleni i mogą być nielojalni. Co do ich organizacji i logistyki wciąż można mieć wątpliwości. Bo działają po kowbojsku, wskakują na wozy i w bój. Ale indywidualne wyszkolenie jest na wysokim poziomie.

O tym, że potrafią walczyć, Polacy przekonali się bardzo szybko. Jeden z pierwszych wspólnych patroli. Zasadzka. Nasyp, krzaki, talibowie strzelają z góry z kałachów i RPG. Pasztuni ruszają do ataku, nie kryją się za skałami, tylko do przodu. Nie patrząc na ostrzał. Talibowie uciekają w popłochu.

Damian Kaczmarczyk: - Nie widziałem u nich strachu. Nie boją się śmierci. W ogóle.

Ale jest jednak z nimi pewien kłopot. Bywa, że bez zapowiedzi opuszczają bazę. Bo mają coś do załatwienia". Wracają po paru dniach lub tygodniach, nie tłumacząc się, gdzie byli.

Polscy żołnierze opowiadają też, że ich afgańscy sojusznicy nie znają litości dla wroga. Po jednej z potyczek, w której zginęło czterech żołnierzy ANA, Pasztuni pojmali czterech talibów. Życie za życie - orzekli. Bili ich kolbami i kopali, ciągnęli po ziemi. Gdyby nie interwencja Polaków, którzy musieli strzelać w powietrze, byłoby po talibach. Ale to ponoć jeszcze nic w porównaniu z tym, jak afgańska armia załatwiała sprawy z najemnikami: Czeczenami, Kazachami i innymi, którzy walczą za pieniądze dla talibów. - Dla nich szkoda nawet kuli - mówi nam polski oficer. - Wyrzynali ich na miejscu. Maczetą, po kolei odrąbywali im kończyny./.../
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracając do hełmów wz 50, jak ja zakładam na głowę ten nocnik i chce wykonać komendę padnij" to nie tyle daszek hełmu jak ten dziki fasunek wali mi po nosie, ale to już chyba zależy od kinola czy daszek czy fasun przywali nie 8-4 :D xD :P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wino39 a wiesz ze Ci nie wolno? bo ten hełm nie posiada atestu na pojazdy jednośladowe..

Nie zycze Ci kiedykolwiek miec udzialu w wypadku na motorze/skuterze itp. bo to powazne sprawy, nie mniej jednak nie raz dobry kask ratowal zycie, wiec przemyśl to..
pozdro.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie