Swiety82 Napisano 6 Luty 2009 Autor Napisano 6 Luty 2009 Tajemnice młyna. Robotnicy montowali drzwi. Po kilku uderzeniach kilofami spadł na nich deszcz monetZegarki z najszczerszego złota, monety wysypujące się ze ściany i srebrne przedmioty poukrywane w zakamarkach: tym przez długi czas żyli mieszkańcy Pomianowa Dolnego - sennej wioski położonej na krańcu Dolnego Śląska, niedaleko jeziora Otmuchowskiego.Jednym z najważniejszych budynków wsi jest młyn. Dziś już zniszczony. Ale przed wojną właśnie w nim znajdowało się centrum biznesu. Josef Peltz, jego właściciel, miał powody do zadowolenia: był nie tylko młynarzem, ale także jednym z najbogatszych gospodarzy w Nieder Pomsdorf.Z dumą patrzył na nowoczesny młyn wodny, do którego przyjeżdżali rolnicy z całej okolicy. I tylko jedna rzecz niepokoiła Peltza - wieści o dzikich hordach" nadciągających ze Wschodu. Młynarz wierzył jednak zapewnieniom hitlerowskiej propagandy i dlatego w ostatniej chwili, najprawdopodobniej w kwietniu 1945 roku, zaczął ukrywać swoje skarby.Parę lat później rozpaliły one wyobraźnię wszystkich mieszkańców wioski.- Miałem wówczas dziesięć, a może jedenaście lat - wspomina Zdzisław, który mieszkał koło młyna.- Często bawiłem się na jego obszernym podwórzu. Kiedyś wbiegłem tam akurat w chwili, gdy robotnicy pracujący w jednym z budynków gospodarczych znaleźli jakieś zawiniątko.Było ukryte w wywietrzniku. Znalezisko wyniesiono na plac przed młynem i błyskawicznie rozpakowano. Błysnęło złoto. Była to głównie biżuteria, jakieś krzyżyki, broszki. Zbiegli się ludzie. Później zawiadomiono milicjantów. Przyjechał jeden z posterunku w Lubnowie i zabrał skarb. Co się z nim dalej stało - niestety, nie wiem - dodaje.Ale losy skarbu udało się ustalić. Został on odkryty w budynku gospodarczym należącym do młyna 10 marca 1950 roku. Znalezisko zabezpieczył kierownik młyna i to właśnie on zawiadomił władze. Dziesięć dni później skarby zostały przejęte przez inspektora Przedsiębiorstwa Poszukiwań Terenowych Kazimierza Teslara. Według zachowanych protokołów było to ponad pięćdziesiąt przedmiotów, w tym: zegarek, monety, biżuteria ze złota i srebrne sztućce. Wszystko trafiło do Skarbu Państwa i było warte ponad dwieście czterdzieści tysięcy złotych.Ale, jak się później okazało, nie był to jedyny skarb ukryty w młynie. Josef Peltz przez lata gromadził srebrne monety. Te ukrył wcześniej w tym samym budynku gospodarczym. Zamurował je w podwójnej ścianie. W latach siedemdziesiątych postanowiono przerobić budynek na warsztat. Robotnicy montowali akurat większe drzwi. Po kilku uderzeniach kilofami spadł na nich deszcz srebrnych monet. Uzbierało się całe wiadro. Wprawdzie były to same hindenburgi", ale w tamtych czasach miały wartość. Tym razem pracownicy nie obawiali się tak władz i monety czym prędzej rozdzielili po równo.W Pomianowie Dolnym był podobno ukryty jeszcze jeden skarb. Miał on być w kaplicy rodziny von Zedlitz und Trützschler, usytuowanej w pałacowym parku. Kaplica była cała wyłożona białym marmurem, trumny stały wzdłuż ścian. Pochowano tam jedynie dwie osoby - kobietę i mężczyznę.Jeden z mieszkańców opowiadał, że gdy zjawił się w kaplicy po dłuższej nieobecności, zauważył okrągły otwór na środku posadzki. Marmurowe płytki były usunięte, a pod spodem pozostał wyraźny ślad po jakimś pojemniku. Co się w nim znajdowało? Tego jeszcze nikt nie ustalił. Kaplica pod koniec lat pięćdziesiątych została zamieniona na magazyn paliw i środków chemicznych miejscowego Państwowego Gospodarstwa Rolnego i wówczas pochowano obok niej resztki zabalsamowanych zwłok.Pełen tajemnic jest też barokowy pałac, będący letnią siedzibą znanego śląskiego rodu hrabiów von Zedlitz und Trützschler. Po wojnie znajdowano w nim interesujące i wartościowe przedmioty.
VanWorden Napisano 6 Luty 2009 Napisano 6 Luty 2009 Witam.W swoim czasie (a było to baaardzo dawno temu;)) zajmowałem się z kolegami poszukiwaniami depozytów właśnie na Dolnym Śląsku. Trafiliśmy kilka takich młynarskich" skarbków, ale były to zwykle naprawdę skromne oszczędności, rodzinne pamiątki etc. Warto pamiętać, że sporo osób w tym rejonie oddawała jakieś poważniejsze kosztowności do depozytów wrocławskich" bo akcja ta była szeroko propagowana przez niemieckie władze jako najlepsze zabezpieczenie prywatnych oszczędności. Dolny Śląsk jest za to bezsprzecznie stolicą skarbowego mito-twórstwa, gdzie niemal w każdym miasteczku i osadzie pojawiały się nocą tajemnicze, wojskowe transporty i ukrywano potajemnie ogromne bogactwa;) Ludzie byli i są tak nakręceni, że niemal wszędzie widzą ukryte kosztowności a każda wizyta dawnych właścicieli kojarzy im się z próbą odzyskania zakopanych skarbów. Faktem jest, że niemal przy każdym domu można było coś tam znaleźć, ale opowieści o deszczu monet" w młynach trzeba traktować z lekkim przymrużeniem oka:)PozdrawiamVW
zbyniek Napisano 6 Luty 2009 Napisano 6 Luty 2009 Może nie za bardzo na temat, ale jednak:)Warszawiak – Młynarza mi kazali przywieść, żeby młyn dla gminy uruchomił, a oni mi dali weterynarza, a co jest to jest nie, jak wytrzeźwieje też się przyda.Pawlak – Weteryniarz? Oj, człowiecze, toż ty mi z nieba zleciał, toż ja od świtu szukam mądrej ręki, żeby w rodzeniu pomogła, kobieta mi zległa. Ot, bierz bańkę z bimbrem, dostaniesz za to od wojennych konia, znaj Zaburzaków, no A teraz, prrry, a teraz przyprząż moje dorożkę , no musimy sobie pomagać, nie, no?...........................................................
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.