Skocz do zawartości

J. Piłsudski i okres sanacji


piotrk1

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Jager, zgadzam się z Tobą. Na kwestię tą staram się spojrzeć także z innej perspektywy. Unia polsko - litewska połączyła oba kraje. Rzeczpospolita Obojga Narodów. Miało to swoja wymowę. Litwini i Polacy mieli te same prawa i obowiązki. Przez stulecia ludność się wymieszała, przy czym nie można tego było nazwać kolonizacją. Było to jedno państwo i wolno było się przemieszczać (nie chłopstwu). Faktem jednak jest, że Wilno leży na rdzennych ziemiach litewskich.
  • Odpowiedzi 112
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Napisano
Piotrk1 Marszałek Piłsudski nie chciał przyłączenia Wileńszczyzny do RP. Po jej zajęciu przez gen. Żeligowskiego stworzył Litwę Środkową. Miał nadzieję, że uda sie ją sfederować z Litwą Kowieńską i RP. Decyzje o chęci przyłączenia Wileńszczyzny do Polski podjął Sejm Wileński, do którego wybory odbyły się na Litwie Środkowej 8 stycznia 1922 r. W wyborach udział wzielo 64,4% uprawnionych do głosowania. Federaliści Piłsudskiego w wyborach ponieśli sromotną kleskę. W dniu 20 lutego 1922 r. odbyło sie historyczne głosowanie. Za zjednoczeniem Wileńszczyny z Polską opowiedziało sie 96 posłow a 6 wstrzymało sie od głosu. Po przbyciu w marcu do Warszawy 20 osobowa delegacja Sejmu Wilenskiego w celu przedłożenia władzom RP powziętych przez Sejm Wilenski uchwał spotkała sie z niezadowoleniem ze strony Marszałka Piłsudskiego, który nawet początkowo nie chciał przyjąć delegacji. Dziłający z jego polecenia Jedrzej Moraczewski zaproponował wprowadzenie do aktu połączenia Ziemi Wileńskiej z RP poprawki która akcentowałaby odrębność Ziemi Wileńskiej. Brzmieć ona miała tak: Sejm RP ustali Statut Ziemi Wileńskiej". Zdomionowany przez prawice Sejm odrzucił ta propzycję co skutkowało dymisją rzadu. Sejm stosowna uchwałę o przyłaczeniu Wileńszczyzny do RP podjął 22 marca 1922 r. Sa to powszechnie znane fakty. jeszcze raz apeluję dyskutujmy w opraciu o fakty, a nie fikcyjne mity. przeciez prawica zawsze wypominała Piłsudskiemu to, że nie chciał włączyć Wileńszczyznę do RP a my tu wypisujemy jakieś bajki.
Napisano
Poniżej tekst dot. generała Rozwadowskiego. Myślę, że jest w nim dużo prawdy, a Piłsudski.... cóż, jego kontakty z wywiadem austriackim i niemieckim przed I wojną, jego uparte stanie przy państwach osi, nawet wbrew logice historycznej i interesowi Polski.

Gen. Rozwadowski, którz dziś o nim pamięta? Wymazany z histori - jego jedyną winą było to, że zagrażał jedynemu samozwańczemu bohaterowi". Przypominamy fakty z życia generała.
Gen. Rozwadowski - zapomniany bohater
Przeciętny Polak, nawet jeśli jest mu znane nazwisko generała Tadeusza Rozwadowskiego, nie zna szczegółów biograficznych tego wybitnego wojskowego. Z pewnością nie wie, iż był on jednym z ważniejszych architektów odrodzenia państwa polskiego po czasach rozbiorów i bodaj najważniejszym konstruktorem zwycięstwa w wojnie polsko-bolszewickiej. Należy generał Rozwadowski do postaci celowo zapomnianych, wymazanych ze zbiorowej pamięci. Wymazywanie rozpoczęto już w czasach II RP. W PRL nikomu z władz nie zależało na przywracaniu należnego wymiaru tej postaci, a w czasach obecnych niewiele się w tym względzie zmieniło. Urodził się Tadeusz Jordan Rozwadowski 19 maja 1866 roku w galicyjskiej miejscowości Babin. Po skończeniu szkół elementarnych niezwykle uzdolniony młodzian wybrał karierę wojskową - studiował na Politechnice Wojskowej w Mdling. Ukończył ją w 1886 roku jako podporucznik - prymus, miał więc prawo wyboru jednostki wojskowej, w której będzie służył. Wybrał 1 Pułk Artylerii Lekkiej w Krakowie, pogłębiał wiedzę wojskową w Wyższej Szkole Wojskowej, awansował. Będąc kapitanem został szefem sztabu dywizji wojsk austriackich stacjonującej w Budapeszcie - już wtedy ujawniał się w nim talent sztabowca-stratega. Przez 10 lat był atach wojskowym przy ambasadzie Austro-Węgier w Rumunii. Po zakończeniu misji dowodził 31 Pułkiem Artylerii Lekkiej w Stanisławowie, zaś w 1913 roku objął dowództwo artyleryjskiej brygady, stacjonującej w Krakowie. Po wybuchu I wojny światowej Tadeusz Rozwadowski, już jako generał porucznik dowodził dywizją w walkach z Rosjanami - na Lubelszczyźnie a potem na Podkarpaciu i pod Lwowem. W słynnej bitwie pod Gorlicami zastosował taktyczny wynalazek" - tzw. kroczący ogień artyleryjski, morderczy i niezwykle skuteczny przeciwko siłom piechoty. Cesarz Niemiec Wilhelm II odznaczył go za to Krzyżem Żelaznym I klasy. Był gen. Rozwadowski przede wszystkim polskim patriotą, toteż w chwilach odradzania się naszej państwowości przystąpił do organizowania polskiego wojska - mianowany 23 października 1918 roku przez Radę Regencyjną szefem Sztabu Generalnego. Gdy Rada Regencyjna kilka tygodni potem mianowała Józefa Piłsudskiego wodzem naczelnym wojsk polskich - Rozwadowski zrezygnował z dotychczasowego stanowiska i jako dowódca frontu wschodniego wyjechał bronić Lwowa. Po pomyślnym zakończeniu powstania wielkopolskiego na odsiecz Lwowa przybywają z Wielkopolski oddziały gen. Dowbór-Muśnickiego, który jednak - będąc w przeszłości generałem armii rosyjskiej - nie chce się podporządkować swemu dawnemu przeciwnikowi. Rozwadowski dla dobra sprawy ustępuje z funkcji dowódcy frontu; w maju 1919 roku zostaje szefem polskich misji wojskowych w stolicach zachodnich aliantów. Gdy w wojnie polsko-bolszewickiej szala przechyla się groźnie na stronę przeciwnika, zbliżającego się do Warszawy, rząd polski rozpoczyna akcję dyplomatyczną, szukając pomocy krajów zachodnioeuropejskich. Sprawy te omawiane są na konferencji w Spa w lipcu 1920 roku. Na konferencję zaproszono również gen. Rozwadowskiego, miał możliwość kontaktowania się z francuskim marszałkiem Ferdynandem Foschem. Rozwadowski przekazał mu własną analizę sytuacji militarnej, z której wynikało, że Polska nie stoi na straconej pozycji w wojnie - sytuacja wymaga jedynie pełnego wykorzystania sił, koncentracji wojsk i przejścia do kontrnatarcia. To z pewnością zdecydowało, iż francuski rząd postulował powierzenie Rozwadowskiemu stanowiska szefa Sztabu Generalnego wojsk polskich - jako doradcę przydano" mu francuskiego generała Maxima Weyganda. Rola Weyganda różnie przedstawiana jest przez historiografię i publicystykę historyczną. Dołóżmy więc jeszcze jedną wersję: jego zadaniem było pilnowanie, czy Rozwadowski jest rzeczywistym szefem sztabu i planistą wojennym, czy jego dyrektywy - jako arzuconego" przez Francję - nie są torpedowane przez dowództwo. Francuska prośba" o mianowanie szefem Sztabu Generalnego kandydata Foscha była z pewnością pierwszym punktem zapalnym konfliktu między Józefem Piłsudskim a gen. Rozwadowskim. Niemniej specjaliści od historii wojskowości - chociażby gen. Marian Kukiel - dowodzą bezspornie, że gdy Rozwadowski zastąpił Stanisława Hallera na stanowisku naczelnego sztabowca i planisty obrony stolicy - w wojnie nastąpił punkt zwrotny. Widmo ostatecznej klęski przerodziło się w ostateczne błyskotliwe zwycięstwo - a to już miało wielu ojców. Rozwadowskiego spośród nich wykreślono - z pewnością dlatego, że wszelkie splendory zwycięzcy chciał zagarnąć Marszałek Piłsudski. Dlatego trzeba było wyrugować Rozwadowskiego również z historiografii. Niżej podpisany przyznaje: z popularnych, dostępnych opisów bitwy warszawskiej z sierpnia 1920 roku nie sposób poznać przebieg tych zmagań. Na ogół wiadomo z nich tyle: boleszwicy atakowali stolicę, toczyły się boje pod Radzyminem i Ossowem (gdzie poległ bohaterski ksiądz Skorupka), potem - w zależności od proweniencji historiografów - albo następował cud nad Wisłą", czyli interwencja sił nadprzyrodzonych, albo kontrnatarcie pod dowództwem samego Piłsudskiego - 16 sierpnia znad Wieprza na tyły wroga, które rozbija jego zgrupowanie. W międzyczasie V Armia pod dowództwem gen. Sikorskiego wykonuje jakieś działania dywersyjne nad Wkrą. Tak na marginesie: w opracowaniach przeznaczonych do nauki historii w szkołach, np. w Historii Polski 1914 - 1990" autorstwa Wojciecha Roszkowskiego czy w książce Wojna polsko-bolszewicka 1918 - 1920" Andrzeja Szcześniaka, wydanej już w 1991 roku, nie wymieniono nawet nazwiska Rozwadowskiego. Dopiero lektura dzieła Działania militarne na Mazowszu Północnym i w korytarzu pomorskim - 1920 rok" autorstwa Ryszarda Juszkiewicza pozwalają na właściwy pogląd na przebieg batalii. Juszkiewicz może nieśmiało - bo właściwie jako pionier - stara się udowodnić, że losy bitwy warszawskiej rozgrywały się nie pod Ossowem, lecz pod Nasielskiem, Płońskiem, Ciechanowem, Płockiem. Wystarczy popatrzeć na układ sił: Warszawę atakowała bezpośrednio 16 Armia bolszewicka, zaś tzw. Grupa Mozyrska operowała w kierunku Dęblina i Puław. Natomiast przez Północne Mazowsze przedzierały się aż trzy armie napastnicze: 3, 5 i 15 i samodzielny Korpus Kawaleryjski - chcąc przejść Wisłę i szlakiem paskiewiczowskim zaatakować Warszawę od zachodu. Przeciwko nim operowała jedynie V Armia polska dowodzona przez gen. Władysława Sikorskiego, która sprawiła, że Rosjanie Wisły nie przeszli, pomieszali się i musieli się cofnąć. Resztę zrobiła ofensywa znad Wieprza. A więc kluczem do ocalenia Warszawy był Sikorski. Tylko że Sikorskiego wysyłał nad Wkrę i podstawowe zadania określał, jak podaje Juszkiewicz, rozkaz operacyjny specjalny szefa Sztabu Generalnego gen. Rozwadowskiego nr 10000 z 9 sierpnia 1920 roku. Zaraz po wojnie decyzja ta była krytycznie oceniana przez wojskowych, zafanych Józefa Piłsudskiego. Negatywnie oceniał ją m.in. gen. Lucjan Żeligowski. Sam Piłsudski w swej książce o 1920 roku ten epizod" pominął. A przecież Rozwadowski był przez pewien etap warszawskiej bitwy formalnym dowódcą całości wojsk polskich. Pisał w liście do Żeligowskiego: Jak ogólnie wiadomo, pan marszałek w chwili zupełnej depresji i bezradności został w roku 1920 tylko przeze mnie należycie podtrzymywany(...)" Wiadomo dziś, że Piłsudski złożył na ręce premiera Wincentego Witosa pisemną rezygnację ze wszystkich funkcji - Witos tego nie ujawnił, zaś pismo zwrócił... po zwycięstwie. Wiadomo też, iż Piłsudski wyjeżdżając 12 sierpnia do koncentrujących się nad Wieprzem oddziałów przeciwuderzeniowych - wyskoczył" do małżonki i córek przebywających wówczas w Bobowej koło Nowego Sącza - przez ponad dobę nie miał nawet kontaktu z wojskiem. Piłsudski nigdy nie wybaczył Rozwadowskiemu jego zasług w wojnie polsko-bolszewickiej. Po wojnie generał został odstawiony na boczny tor w wojsku - został inspektorem II Armii. Nie powstrzymało to jego pracy nad rozwojem wojska: zajmował się szkoleniem i reorganizacją kawalerii. Kierował m.in. wielkimi manewrami kawaleryjskimi w okolicy Równego w 1925 roku. Przyszedł rok 1926 i majowy przewrót, dokonany przez Piłsudskiego. Rozwadowski stał na czele wojsk wiernych rządowi, wiernych przysiędze. Po przewrocie został, wraz z gen. Włodzimierzm Zagórskim, aresztowany i uwięziony w Wilnie. Piłsudczykowska propaganda rozpętała przeciwko niemu oszczerczą kampanię. Wytaczano ciężkie zarzuty: defraudacji państwowych pieniędzy, przeznaczanych dla wojska. Wojskowy wymiar sprawiedliwości nic jednak nie znalazł". Po roku Rozwadowski został zwolniony z więzienia (miał trochę więcej szczęścia niż Zagórski, po którym ślad zaginął", a który - według niektórych historyków - został zamordowany przez janczarów Piłsudskiego). Czekała go jeszcze rozmowa z Marszałkiem: ostatni spór o autorstwo zwycięstwa w bitwie warszawskiej. Generał Rozwadowski nie miał już czego szukać w wojsku. A nawet - jak się okazało - w opracowaniach historycznych. Zmarł znakomity wojskowy we Lwowie 18 maja 1928 roku, jak donosiła Polska Zbrojna": a zakażenie krwi, wywołane owrzodzeniem miejscowym" (wojskowi tego czasu umierali na... dziwne choroby). Na pogrzebie generała nie było ani jednego przedstawiciela władz państwowych. Przemawiający nad trumną Aleksander Skrzyński, dawny jego adiutant, ograniczył się do wspomnień o udziale Tadeusza Rozwadowskiego w I wojnie - ani słowa nie powiedział o bitwie warszawskiej (i tak nie otrzymał spodziewanej teki ministra spraw zagranicznych). Generała wykreślono z kart historii. I tak jest właściwie do dziś - jeśli nie liczyć wyjątków. Próżno szukać choćby ulicy jego imienia. Casus Rozwadowskiego jest najlepszym przykładem na to, że... nie ma złego czasu dla fałszowania i wypaczania historii.
STEFAN ŻAGIEL

Źródło: Tekst zaczerpnięty z Tygodnika Ciechanowskiego
Napisano
kol. Wilniuk może uprośćmy na pewno Marszałek nie chciał, żeby Wilno było częścią państwa Litewskiego- to jest chyba prawdziwa teza ;)?
Napisano
Macieklee - dzięki że mogłem się z tym zapoznać. Potwierdza on ukrtywana tezę, że Rozwadowskiemu coś zabrano a przypisano innemu.
Napisano
faktycznie, Tygodnik Ciechanowski to bardzo poważny periodyk historyczny, a autor artykułu to najwybitniejszy znawca problemów XX-lecia międzywojennego - nie pozostaje nic innego jak zmienić wszystkie nazwy ulic i placów Piłsudzkiego, ale tam nic już nie mówie...
Napisano
A teraz kol a. korbaczewski pomówny chwilę o przygotowaniu przez sanacje kraju do wojny. Otóż w latach 1933 - 39 wydaliśmy na cele wojskowe ok. 6,5 mld złotych. Stanowiło to ok. 40% wydatków budżetowych, a więc ogromny wysiłek biednego i niedoinwestowanego państwa. W tym czasie Niemcy wydali ok. 90 mld RM czyli ok. 180 mld złotych a więc 27 razy wiecej niz Polska. Oczywiście moglibyśmy wydać te pieniądze lepiej co niestety nie zmieniłoby ogromnej dyspropocji sił. Zróbmy taka symulacje. Założmy, że do momentu wybuchu wojny ukończylibysmy realizacje 6 letniego planu modernizacji i rozbudowy Sił Zbrojnych (miał być zakończony do 1942 r. - koszt ok. 4,7 mld złotych) wtedy stosunek sił wygłądałby następujaco:

Polska

40 DP,
11 BK
4 bryg zmot
1300 czołgów
700 samolotów

Niemcy

100 DP
1 BK
5 DPanc, 4 DL, 4 Dzmot
5500 czołgów
4000 samolotów,

a więc wynik finalny byłby taki sam jak we wrzesniu 1939 r. Może tylko bronilibyśmy się dłużej. Jednak siła oddziaływania propagandy komunistycznej, która twierdziła, że to sanacja nie przygotowała Polski do wojny jest olbrzymia. Jednak jak sie popatrzy na liczby to ich wymowa jest jednoznaczna.
Napisano
kol. Jeager jasne, że Marszałek nie chciał by Wilno należało do Litwy Kowieńskiej. Możemy go zakwalifikować do tzw. Krajowców ale nie wiem czy wielu z dyskutantów wie kto to taki. Na pewno nie był nacjonalistą w wydaniu endeckim.
Napisano
Lokomotywa - poczytaj wspomnienia Weyganda, który od autorstwa planuy bitwy warszawskiej się odcina. Jego koncepcjha była diametralnie sprzeczna z tym co wykonano. Nie przypisujmy innym tego co zrobilismy własnymi siłami.

piotrk1 -jeśli uważasz, że Marszałek Piłsudskiego nie obchodziły sprawy Śląska i Wielkopolski to poczytaj co nieco o Polskiej Organizacji Wojskowej w tych dzielnicach, w ich udziale w przygotowaniu powstań i o pomocyu, której nieoficjalnie udzialno na polecenie Marszałka powstaniom śląskim.
Napisano
Konstytucja kwietniowa z 1935r dawała Piłsudskiemu duże uprawnienia. Nie skorzystał z nich jednak, gdyż 12.05.1935r zmarł. Nie miał więc większego wpływu na dozbrojenie armii.
Jager, nikt nie chce zmieniać nazw ulic, dosyć juz tego było.
Napisano
piotrk1 tu mówimy nie tylko o Piłsudskim ale i o okresie sanacji. Natomiast jeśli chodzi o samego Piłsudskiego to tylko przypomne, że w latach 1933-35 a więc w okresie w którym żył mielismy jedno z najnowoczesniejszych lotnictw myśliwskich w Europie
Napisano
Co do planu modernizacji, oczywistym jest, że napewno byłoby lepiej (z punktu widzenia), gdyby się udało wszystko zrealizować. Jednak z Niemcami w 'pojedynkę' nikt wygrać wtedy nie mógł.

Pozdro
Napisano
a.korbaczewski wracając jeszcze na chwilę do gospodarki to po pierwsze to co państwowe to wcale nie musi być gorsze. We Francji np. sektor państwowy jest mocno rozwinięty a kraj jakoś nieźle stoi. Ale wracając do lat trzydziestych to pamiętajmy, że w tym okresie bardzo popularna była teoria ekonomiczna Keynsa o intewrwecjoniźmie państwowym jako sposobie przezwyciężenia wielkiego kryzysu. Wiele państw ją zastosowało i to z dobrym skutkiem. W Polsce do tego dochodziła pewna specyfika. Kapitał rodzimy był stosunkowo słaby a kapitał zagraniczny traktował Polskę jako kraj sezonowy i był nastawiony na szybki zysk a nie długotrwałe oczekiwanie na zwrot z inwestycji. Takie osiągnięcia Polski Niepodległej jak Gdynia, COP, linia kolejowa Śląsk - Gdynia to właśnie inwestycje państwowe. Zreszta bez inwestycji państwowych COP byłby niemozliwy. Przecież COP to nie tylko fabryki ale też elektrownie, w tym planowana kaskada na Sanie, gazociąg budowany przez państwowy Polmin, infrastruktura drogowa i kolejowa. Do tego w fabryki COP potrzebowały wykwalifikowanej siły roboczej, której brakowało. Tak więc Panstwo budowało nie tylko fabryki ale równiez szkoły oraz osiedla robotnicze. Dbano też o rozwój duchowy tej ludności a wiec inwestowano w kina stadiony sportowe i kościoły i niedbywało sie to kosztem zwiekszania deficytu budżetowego i nakręcania inflacji.
Napisano
i na tym polega róznica w moich pogladach na gospodarkę. i nie jestem odosobniony w pogladach. dla mnie co panstwoe to gorsze droższe mniej wydajne. ale to na inne forum raczej.
COP kosztował 2- 3 mld czy więcej?
Napisano
wydano ok. 1 mld złotych. Przy okazji a.korbaczewski jeszcze jedno małe pytanie. Jeśli to co państwowe jest gorsze to jak wytłumaczyć fakt, że w Polsce Niepodległej w konkurencji międzybankowej banki państwowe (PKO, BGK i PBR) wręcz znokautowały banki prywatne, czego może ostatnim spektakularnym przykładem było przejęcie w końcu lat 30 tych przez państwo stojącego na skraju bankructwa słynnego Banku Handlowego (dziejszy Citi - Handlowy). I jeszcze jedno pytanie może podasz jakąś znacząca inwestycję kapitału prywatnego w Polsce Niepodległej. Zreszta i dziś też nie łatwo taki przykład znaleźć.
Napisano
Polecam poszukanie jakiegoś forum ekonomiczno gospodarczego, tam mozna się wdac w polemikę na temat tego czy firmy państwowe są lepsze.

A czy nie pomyslałes że aby zbudować fabrykę panstwo musi najpierw zabrać pieniade prywatne albo wziąść kredyt, który i tak spłaci z prywatnych pieniędzy. jesli mogło wziąść prywatne pieniądze to znaczy że prywatny kapitał istniał. Majątek państwa pochodzi właśnie od ludzi. Dla mnie inwestycje państwowe to marnowanie kasy i możliwośc przekrętów. Lepiej było kupić jakies zabawki za granica, tylko nie wiem czy było to możliwe wtedy gdy wszyscy się zbroili. A czy te wszystkie fabryki to tak wiele tej broni naprodukowały (np 300tys VISów dla szkopów), może w latach 40 przy dobrych układach jeśliby się pieniądze z podatków nie skończyły, by coś z tego było.

Na FOM czyli Fundusz Obrony Morskiej zebrano ponad 9mln w 1938- 39, czyli jakieś oszczędności były (ciekaw jestem co za to kupiono, może ORP Orzeł). Czy ktos zna jakieś ceny broni w tamtym czasie?

Ciekaw jestem ile kosztowało wystawienie brygady pancernej. Bo tak ktoś tu podał liczbę dywizji po naszej i szwabskiej stronie. Jesli byłyby nasze jednostki lepiej uzbrojone przeciwpancernie, i byłoby ich z troche więcej i do tego jakies umocnienia beadziej z sensem to w połaczeniu z duchem bojowym i patriotyzmem byśmy troche przetrzepali szwabów, przynajmniej az do 17 wrzesnia. A nie 7 wrzesnia i szkopy sa pod stolicą a straty szkopów takie jak w Powstaniu Warszawskim.

Pytanie może powinno być takie czy sie dało coś więcej zdziałać, czyli czy wogóle była kasa na zakup broni i reorganizację armii czy nie? Czy nastroje były bojowe czy pacyfistyczne? Czy ofcerowie potrafili przyjąć nowe doktrywy walki czy też nie? Czy ustrój pozwalał na jakieś reformy czy raczej z powodu głupoty urzedników, korupcji nic się bie dało zrobić bo i tak 30% zgromadzonych środków gdzies znikało. Demokracja nie sprzyja reformowaniu państwa, silna postać J.P. powinna zapewnić realizację wizji i zbudowanie silnej Polski. Nie bardzo to chyba wyszło. No to czyja to wina?
Napisano
Wrzesień pokazał, że bez bazy gospodarczej na zapleczu frontu, nie da się wygrać/prowadzić wojny. Przed 39 bardziej obawialiśmy się rosjan - jaki skutek wiadomo. Zresztą Rosjanie stwierdzili, że jak Śląsk zajęli Niemcy, to wojna się skończyła. Państwowe nie jest złe, tylko, że w Polsce kto im wyżej siedzi, tym więcej gotówki wyciąga z kasyna pensję, natomiast nie ponosi żadnej odpowiedzialności za swoje decyzje - ŻADNEJ.
Pozdrawiam
Napisano
Z zapleczem to prawda, być powinno, ale jak wojna ma szanse potrwać więcej niż miesiąc, a tu w tydzień już szwaby dobierały się do stolicy. No i trochę odległość tego zaplecza od frontu była mała tak z 300km albo nawet mniej.

Ja wiem że idea jest słuszna tylko ludzie źli i dlatego Kuba ma przejściowe kłopoty z prądem :).

Ten wątek na historykach nie bardzo jakiś tak rozwinięty jest. No i ktoś mógłby stwierdzic raz a dobrze czy Korwin pindoli jak potłuczony na ten temat czy też trochę tacji ma.

A żeby ocenić sancję to chyba by trzeba założyć oddzielne forum do tego. Za rok jak przeczytam z 10 książek to się wypowiem dokładniej.
Napisano
I słuszne to wreszcie podejście do tematu (o tych książkach mówię) :-)

A co do cen uzbrojenia - polecam post Widdowmakera:
http://www.odkrywca.pl/pokaz_watek.php?id=222867#295736
Napisano
a.korbaczewski, ale warto podzielić się swoimi spostrzeżeniami z innymi. Nikt i nigdy nie pozna wszystkiego, a odmienne zdanie innych jest przyczynkiem do dalszej dyskusji.
Napisano
dolar stoi mniej więcej jak przed wojną. Przed wojną pocisk karabinowy kosztował 26 groszy- teraz 3-3,5 za szt. tak dla rozluźnienia.
Dodam jeszcze że Francja miała większą armię od Niemców w 1940. Większy odsetek sprzętu nowoczesnego w jednostkach (czołgi , samoloty) a bronili się o trzy dni dłużej. Nie w ilości jednostek czy sprzętu problem a w użytej taktyce. w 1939 żadne państwo w Europie nie oparło by się Niemcom.

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie