Skocz do zawartości

najdziwniejsza historia


rob

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Najdziwniejszą historię usłyszałem wczoraj. Oto rodzinka kupiła sobie dom. Na srodku małego podwórka stał krąg betonowy od szamba. Chodził chłop koło tego i nie wiedzial co z tym zrobić. W końcu wymyślił że zakopie tyle że nie miał pomysła gdzie. No i żona wymyśliła ze pojadą z tym do pobliskiego lasku. Pochodzili, ale coś im nie bardzo to szło bo wszędzie były korzenie . W końcu żona stanęła i rozkazała TUtaj". No i chłop zaczął kopać - i tak kopał że wykopał dwie skrzynie pełne przedwojennej porcelany. To ci żona - prawdziwy skarb.

historia druga. Na wiosce sąsiadka mego znajomego miała męża pijaka i psa który tego męza notorycznie gryzł i gonił po zagrodzie. Kobieta chciała zachować dwie flaszki na świeta więc poszła po rozum do głowy i zakopała to w ogrodzie zeby chłop nie wypił. Poszła następnego dnia na mszę a jak wrócila w domu była balanga, na stole flaszki a w ogrodzie dół odkopany szpadlem i psimi łapami. To sie nazywa męska solidarnosć! Azor z takim nosem to prawdziwy skarb.

Kiedyś mój dziadek wywiózł dwie skrzynki bimbru na pole bo dostał cynk że milicja ma robić przeszukania w gospodarstwie. Jak zakopał to przez dwa lata nie można go było w chałupie zatrzymać. Babka się dziwiła skąd on kasę na picie bierze. Dziadek jednak szybko zmarł a pole sprzedano. No i facetjechał traktorem i zahaczył o miedzę i przejechał trochę po drodze i wyciągnął drucianą skrzynkę ze szkliwem. To mu się trafiło. Gorzej będzie jak zacznie kopać u siebie na zagrodzie .he he ... jak jak wyciagnie dwóch sołdatów spod jabłonki to mu pewnie zmieknie rurka. A już na pewno jak mu sąsiad powie że w stodole sowieci zrobili sobie izbę egzekucji.

pozdrawiam
Napisano
Czy Ty nie jesteś czasem inkarnacją Bohumila Hrabala?

Kategorycznie żądam więcej historyjek w tym stylu!!! Są super!
Napisano
no nawet jakbym był to tych historii nie musiałem wymyślać bo są prawdziwe. siedziałem w piątek na budowie i robiłem przeprowadzkę i wiadomo jak to na budowie. piwko, trawka i pan Rysio zaczął opowiadac historie z pracy. Tą pierwszą z betonowym kręgiem opowiedział mi kolega (też z budowy bo to małżeństwo to jego sąsiedzi), ale pan Rysio produkował takie opowieści ze sie za brzuch trzymałem. otóż pan rysio jest spawaczem w firmie żelaziwej" jak nazywa swoj zakład. No i kiedyś mieli dzień wolnego od spawania bo szef kazał pokryć dach papą. Poszedł pan Rysio z kolegami na dach uzbrojeniw zgrzewke browca. Przy okazji mieli uciać wywietrznik na tym dachu. Wycięli i jak im sie śpieszyło do browara że dziurę nakryli tylko papą. Przyszedł szef, a że dobry chłopina to i dał chłopakom odpoczać i sam pokazał dobrą robote". Chwycił taczkę, zaparł sie butami i zaczął wozić rolki papy. Zrzucił w rogu i wracajac z pustą pech chciał że przejechał po wywietrzniku. Oddajmy głos panu Rysiowi. Patrzem, a tu taczka jedzie a chłopa ni mo... Złapali my sie za głowy bo dyrektor przejechał taczką po dziurze i jakos wytrzymło, a jak wlazł to ino kurz w dziurze po nim furgał. Toć to diura taka że słoń by przelecial"
Jak to słuchałem to aż brzuch bolał mnie ze śmiechu

Pan Rysio opowiadał też jak jego znajomy traktorzysta - rolnik miał pole na którym nie wiedzieć czemu ni w pieć ni w dziesieć , ani z boku , ani na środku stała mała kapliczka. Bogobojny traktorzysta stawiał tam kwiatki i świeczki od czasu do czasu. Do momentu kiedy pech przeklęty dotknął jego pojazdu. Otóż kiedyś robił orkę jesienną i cos sie schrzaniło w pługu. Lemiesz sie odkrecił czy co. Tak ze jak przejeżdżał obok kapliczki to zawadził pługiem o miejsce gdzie stawiła kwiatki i świeczki. No i wyorał w ten sposób skrzynię z zawartoscią w postaci porcelany , biżuterii i innych precjozów. Pan Rysio mówi że bogobojny traktorzysta w podzięce chce postawić w tym miejscu małe, prywatne sanktuarium. Módlcie sie bo nie znacie dnia ani godziny" skonstatował Pan Rysio

A już bomba to było opowiadanie o twardzielu". Niezwiazane to prawda z eksploracja, ale warto posłuchać. Otóż firma żelaziwna" stawiała kiedyś halę. Postawiono w środku rusztowania i jeden z pracowników przykręcał coś pod dachem. Jakoś mocniej się wychylił i rusztowanie odjechało mu spod nóg. Złapal sie momentalnie jakiegoś dźwigara i tak wisiał w powietrzu krzyczac atunku". A pod soba miał zwał zawalonych rur z rusztowania. No i przybiegli koledzy, ale zamiast rartować faceta to stanęli i gapiąc się na wiszącego kolegę z siną twarzą mówili krzyczeli do niego. A jakty k...wa tam wlazłeś?!!". I tak patrzyli :Twardziel" skonstatował jeden z obserwatorów.
No po prostu cała budowa leżała ze smiechu jak pan rysio opowiadał jak biegł na dach i wyciągał wisielca.

Echh. historie , historie... Możnaby opowiadać i opowiadać

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie