rob Napisano 1 Maj 2005 Autor Napisano 1 Maj 2005 Najdziwniejszą historię usłyszałem wczoraj. Oto rodzinka kupiła sobie dom. Na srodku małego podwórka stał krąg betonowy od szamba. Chodził chłop koło tego i nie wiedzial co z tym zrobić. W końcu wymyślił że zakopie tyle że nie miał pomysła gdzie. No i żona wymyśliła ze pojadą z tym do pobliskiego lasku. Pochodzili, ale coś im nie bardzo to szło bo wszędzie były korzenie . W końcu żona stanęła i rozkazała TUtaj". No i chłop zaczął kopać - i tak kopał że wykopał dwie skrzynie pełne przedwojennej porcelany. To ci żona - prawdziwy skarb.historia druga. Na wiosce sąsiadka mego znajomego miała męża pijaka i psa który tego męza notorycznie gryzł i gonił po zagrodzie. Kobieta chciała zachować dwie flaszki na świeta więc poszła po rozum do głowy i zakopała to w ogrodzie zeby chłop nie wypił. Poszła następnego dnia na mszę a jak wrócila w domu była balanga, na stole flaszki a w ogrodzie dół odkopany szpadlem i psimi łapami. To sie nazywa męska solidarnosć! Azor z takim nosem to prawdziwy skarb.Kiedyś mój dziadek wywiózł dwie skrzynki bimbru na pole bo dostał cynk że milicja ma robić przeszukania w gospodarstwie. Jak zakopał to przez dwa lata nie można go było w chałupie zatrzymać. Babka się dziwiła skąd on kasę na picie bierze. Dziadek jednak szybko zmarł a pole sprzedano. No i facetjechał traktorem i zahaczył o miedzę i przejechał trochę po drodze i wyciągnął drucianą skrzynkę ze szkliwem. To mu się trafiło. Gorzej będzie jak zacznie kopać u siebie na zagrodzie .he he ... jak jak wyciagnie dwóch sołdatów spod jabłonki to mu pewnie zmieknie rurka. A już na pewno jak mu sąsiad powie że w stodole sowieci zrobili sobie izbę egzekucji. pozdrawiam
zelig Napisano 1 Maj 2005 Napisano 1 Maj 2005 Czy Ty nie jesteś czasem inkarnacją Bohumila Hrabala?Kategorycznie żądam więcej historyjek w tym stylu!!! Są super!
rob Napisano 2 Maj 2005 Autor Napisano 2 Maj 2005 no nawet jakbym był to tych historii nie musiałem wymyślać bo są prawdziwe. siedziałem w piątek na budowie i robiłem przeprowadzkę i wiadomo jak to na budowie. piwko, trawka i pan Rysio zaczął opowiadac historie z pracy. Tą pierwszą z betonowym kręgiem opowiedział mi kolega (też z budowy bo to małżeństwo to jego sąsiedzi), ale pan Rysio produkował takie opowieści ze sie za brzuch trzymałem. otóż pan rysio jest spawaczem w firmie żelaziwej" jak nazywa swoj zakład. No i kiedyś mieli dzień wolnego od spawania bo szef kazał pokryć dach papą. Poszedł pan Rysio z kolegami na dach uzbrojeniw zgrzewke browca. Przy okazji mieli uciać wywietrznik na tym dachu. Wycięli i jak im sie śpieszyło do browara że dziurę nakryli tylko papą. Przyszedł szef, a że dobry chłopina to i dał chłopakom odpoczać i sam pokazał dobrą robote". Chwycił taczkę, zaparł sie butami i zaczął wozić rolki papy. Zrzucił w rogu i wracajac z pustą pech chciał że przejechał po wywietrzniku. Oddajmy głos panu Rysiowi. Patrzem, a tu taczka jedzie a chłopa ni mo... Złapali my sie za głowy bo dyrektor przejechał taczką po dziurze i jakos wytrzymło, a jak wlazł to ino kurz w dziurze po nim furgał. Toć to diura taka że słoń by przelecial"Jak to słuchałem to aż brzuch bolał mnie ze śmiechuPan Rysio opowiadał też jak jego znajomy traktorzysta - rolnik miał pole na którym nie wiedzieć czemu ni w pieć ni w dziesieć , ani z boku , ani na środku stała mała kapliczka. Bogobojny traktorzysta stawiał tam kwiatki i świeczki od czasu do czasu. Do momentu kiedy pech przeklęty dotknął jego pojazdu. Otóż kiedyś robił orkę jesienną i cos sie schrzaniło w pługu. Lemiesz sie odkrecił czy co. Tak ze jak przejeżdżał obok kapliczki to zawadził pługiem o miejsce gdzie stawiła kwiatki i świeczki. No i wyorał w ten sposób skrzynię z zawartoscią w postaci porcelany , biżuterii i innych precjozów. Pan Rysio mówi że bogobojny traktorzysta w podzięce chce postawić w tym miejscu małe, prywatne sanktuarium. Módlcie sie bo nie znacie dnia ani godziny" skonstatował Pan RysioA już bomba to było opowiadanie o twardzielu". Niezwiazane to prawda z eksploracja, ale warto posłuchać. Otóż firma żelaziwna" stawiała kiedyś halę. Postawiono w środku rusztowania i jeden z pracowników przykręcał coś pod dachem. Jakoś mocniej się wychylił i rusztowanie odjechało mu spod nóg. Złapal sie momentalnie jakiegoś dźwigara i tak wisiał w powietrzu krzyczac atunku". A pod soba miał zwał zawalonych rur z rusztowania. No i przybiegli koledzy, ale zamiast rartować faceta to stanęli i gapiąc się na wiszącego kolegę z siną twarzą mówili krzyczeli do niego. A jakty k...wa tam wlazłeś?!!". I tak patrzyli :Twardziel" skonstatował jeden z obserwatorów. No po prostu cała budowa leżała ze smiechu jak pan rysio opowiadał jak biegł na dach i wyciągał wisielca.Echh. historie , historie... Możnaby opowiadać i opowiadać
Piorek Napisano 2 Maj 2005 Napisano 2 Maj 2005 Hehe, uwielbiam takie historie! Opowiadane przy butelce piwa maja klimat:)PozdrawiamPiorek
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.