Aż żal zaczynać ten temat, bo jest znacznie gorzej niż Ci się wydaje. Historycy piszą "po linii aktualnej polityki historycznej", czyli uprawiają propagandę, bo chcą mieć co do garnka włożyć. Są oczywiście i tacy pożyteczni idioci/nadgorliwcy, którzy wierzą w to co piszą. Kłopot w tym, że dziś do prowadzenia badań historycznych wystarcza wiara. I co dla mnie przykre widzę, że w PRLu powstawały o niebo lepsze prace, chociaż okropnie "skrzywione w lewo" i też pisane na zamówienie. Ale za to powstały w oparciu o warsztat historyczny i choć zmanipulowane, to łatwe do zweryfikowania (bo są przypisy). A teraz? Dostęp do danych archiwalnych mamy wszyscy bez wychodzenia z domu. Przeraża mnie tylko to, że żeby do nich dotrzeć inwestują swoje pieniądze pasjonaci spoza instytutów historycznych, a dysponujące gigantycznymi budżetami IPNy i inne mają to "w pompie". Bo wystarczy pisać po linii.
A potem bawimy się w bezrefleksyjne śpiewanie powstańczych piosenek w Warszawie. I jeszcze paru meneli w koszulkach "Legia Pany" pokrzyczy "Chwała Bohaterom!". I jest i bohatersko i wzruszająco.
Dobra. Nie ma sensu...