Gazeta Poznańska z 23 lutego 1951 roku (czyli w rocznicę wyzwolenia), w iście propagandowym stylu, donosi (cytuję tylko fragment artykułu): (...) Poznań był już od dawna uwolniony i nawet zabliźniały się juz częściowo rany na murach domów śródmieścia, gdy na skrzyżowaniu ulic Zwierzynieckij i Roosevelta, wciąż jeszcze stał wypalony radziecki czołg. Bym osmolony i czarny, przebite ściany wskazywały na niezliczone razy, otrzymane od pocisków hitlerowskich i tylko nietknięta ogniem wieża wciąż jeszcze zwycięsko zwrócona była ku srudmieściu. Był to czołg nr 32 z dywizji pancernej armii generała pułkownika Czujkowa. Gdy wojska generałów Czujkowa i Kołpaczy otoczyły Poznań od strony Łodzi i Gniezna - pierwsze boje na ulicach Poznania stoczyły czołgi. Przedmieścia Górczyn i Dębiec były już wzięte i przez wyłomy w obronnych liniach hitlerowców, radzieckie czołgi wdarły się do miasta. Na czele szedł czołg 32, którego dowódcą był starszyna Grisza Małych. Torując sobie drogę naprzód, czołg wdzierał się na coraz nowe ulice, aż dotarł do mostu. Ale tutaj czołgi natknęły się na silną fortyfikację wroga. (...) Ogień hitlerowców przybierał na sile. Czołg Griszy zaczął się palić i stanął w miejscu. Fizylierzy padli zabici, Grisza był ranny. Obejrzał się na następny czołg i zobaczył, że ten zarył gąsienicami w ziemię. I tam czołgista był zabity. Grisza zeskoczył z palącego sie czołgu, pod koszącym ogniem nierzyjaciela przebiegł do następnej maszyny, zajął miejsce zabitego dowódcy i znów poprowadził oddział do ataku. Tego dnia czołgiści dotarli do Zamku... A czołg 32 pozostał sam jeden na placu boju. W Poznaniu długo jeszcze opowiadano sobie o nim i o jego dowódcy (...)." Ta wspomniana silna foryfikacja wroga" to był bodajże jeden tygrys :) Jakby ktoś chciał skan całego artykułu to mogę przesłać (1.6 MB). Pozdrawiam!