Skocz do zawartości

Pracownik LOT pożyczał od pasażerów pieniądze na części do Dreamlinera


Rekomendowane odpowiedzi

http://www.newsweek.pl/swiat/spoleczenstwo/pracownik-lot-pozyczal-od-pasazerow-pieniadze-na-czesci-do-dreamlinera-nowe-fakty/82kddsy

Pracownik LOT pożyczał od pasażerów pieniądze na części do Dreamlinera

Tej podróży Polskimi Liniami Lotniczymi LOT pasażerowie linii Pekin-Warszawa długo nie zapomną. Jak relacjonują pasażerowie, nie dosyć, że czekali na start 10 godzin, to dodatkowo poproszono ich o zrzutę na naprawę pompy w samolocie. Przewoźnik początkowo zaprzeczał, ale już w Warszawie członek zarządu LOT oddał pasażerom pieniądze.

Jak udało nam się ustalić – tuż po przylocie do Warszawy grupa pasażerów, która w Pekinie „zrzuciła” się na opłatę za brakującą część do Dreamlinera została poproszona o pozostanie na lotnisku. Spotkał się z nimi Maciej Wilk – członek zarządu LOT ds. operacyjnych.

Udało nam się dotrzeć do zapisu tego spotkania.

– Wiem, że spotkała państwa dzisiaj sytuacja absolutnie nietypowa, wyjątkowa, za którą chciałbym bardzo przeprosić. Proszę mi wierzyć bądź nie, ale faktycznie doszło do takiej sytuacji, że pracownik magazynu w Pekinie odmówił zaakceptowania jakiejkolwiek innej formy płatności, niż gotówka i stąd wynikało całe zamieszanie – mówił Wilk zdumionym pasażerom.

– Pan Krzysztof, nasz przedstawiciel w Pekinie podjął dosyć… [tu nastąpiła długa pauza – przyp. red.] niecodzienną decyzję – kontynuował. – Tym niemniej jestem mu wdzięczny za to, że samolot poleciał, że udało się wypchnąć samolot do Warszawy. To wszystko nie mogło się udać bez państwa, więc bardzo państwu za to przede wszystkim dziękuję, bardzo państwa przepraszam za całą zaistniałą sytuację.

Zaraz potem Wilk zwrócił grupie pasażerów pożyczone kwoty (w sumie było to nieco ponad 1300 zł) oraz wręczył „drobne upominki”, czyli bilety na kolejny przelot. W tej grupie znalazł się pan Daniel, biznesmen ze Śląska, który wcześniej zaalarmował redakcję „Newsweeka”.

Na pytanie jednego z pasażerów, czy w LOT to „sytuacja normalna”, Wilk zdecydowanie odpowiedział, że „ta sytuacja nie jest normalna, nasz przedstawiciel był przygotowany na dokonanie przelewu, na płatność kartą”.

Panu Danielowi i innym pasażerom, którzy mieli na poniedziałek loty do innych miast w Polsce, zapewniono hotel.

LOT początkowo zaprzeczył, by opisana w poniedziałek przez „Newsweeka” sytuacja miała w ogóle miejsce. Rzecznik spółki w rozmowie z mediami sugerował, że pasażerowie „mogli źle zrozumieć zaistniałą sytuację”. Zaś w wydanym komunikacie spółka stwierdziła, że „informacja o zbiórce pieniędzy wśród pasażerów w celu naprawy usterki jest nieprawdziwa”.

„Decyzja pracownika LOT była błędna”

Po północy skontaktował się z nami rzecznik LOT Adrian Kubicki. – Wyjaśniliśmy już to, co miało miejsce w Pekinie – powiedział. Poinformował, że to była kwestia błędu pracownika LOT oraz pracownika Boeinga. – Pracownik firmy Boeing odpowiedzialny za wydanie części oczekiwał zapłaty w gotówce. Nie miał prawa tego zrobić, nasze rozliczenia są bowiem bezgotówkowe – wyjaśnił Kubicki.

Jak się okazało, pracownik LOT nie dysponował odpowiednią kwotą w gotówce. – To także będziemy wyjaśniali, ponieważ powinien był dysponować środkami płatniczymi – mówi rzecznik LOT. – Nasz pracownik chciał maksymalnie przyspieszyć wylot i tak już opóźnionego samolotu do Polski. Z jego relacji wynika, że podjął wówczas decyzję, by poprosić o wsparcie wąskie grono pasażerów, których – jak twierdzi – znał. To była jego wyłączna decyzja, nie konsultował tego z nikim.

Adrian Kubicki tłumaczy, że choć rozumie dobre intencje pana Krzysztofa, z punktu widzenia firmy „decyzja była błędna”. – Nigdy na żadnym etapie nie powinien angażować pasażerów w pozyskiwanie części albo pieniędzy – tłumaczy rzecznik. – Wyciągniemy z tej sytuacji wnioski i konsekwencje.

Co się wydarzyło w Pekinie?

Załoga Dreamlinera zauważyła problem tuż po lądowaniu na lotnisku w Chinach, podczas przeglądu. – Gdy przyszliśmy pod gate, jeden z silników był otwarty. Oni już wtedy, przed 8 rano czasu lokalnego, próbowali zidentyfikować, jaki jest problem – opowiadał pan Daniel, biznesmen ze Śląska, jeden z ponad dwustu pasażerów felernego samolotu Dreamliner 787.
Co zaszwankowało? – Stwierdzono wyciek płynu hydraulicznego. Konieczna była wymiana jednej z pomp hydraulicznych – wyjaśniał później Konrad Majszyk z biura prasowego LOT w rozmowie.

Naprawa trwała około 10 godzin. Trzeba było namierzyć problem, załatwić części, poszukać inżyniera i dopiero wymienić pompę. Choć przewoźnik zapewnił, że pasażerom zorganizowano zakwaterowanie na czas naprawy usterki, to wcale nie czekanie zapamiętają klienci PPL LOT.

Cicha taca

Jak wyjaśniał Majszyk, LOT ma umowy dotyczące obsługi technicznej samolotów na wszystkich lotniskach, gdzie lata. Tak samo jest teoretycznie w Pekinie, gdzie obsługę zapewnia firma chińska. – Te kilka godzin opóźnienia, jakie się pojawiły, wynikają nie z problemów z obsługą techniczną, tylko z tego, że usterkę trzeba było namierzyć, naprawić, a potem samolot sprawdzić i wydać zgodę na ponowny start – wyjaśniał Majszyk w rozmowie z PAP.

W świetle tych zapewnień tym bardziej dziwi zamieszanie, jakie powstało na lotnisku. – Najbardziej kuriozalne było, gdy pan Krzysztof, który jest tu flight menadżerem czy jakimś przedstawicielem, zapytał pasażerów, kto ma gotówkę, juany, bo musi zapłacić mechanikom – opowiadał Daniel. Powód? Według relacji świadka pojawił się problem z przesłaniem pieniędzy z kont LOT-u.

– Jesteśmy na międzynarodowym lotnisku. Nie wierzę w to, że rozlicza się tu gotówką pod stołem, z mechanikiem przy samolocie. Bez jaj! – oburzał się

Jak opowiadał pan Daniel, panu Krzysztofowi udało się zebrać od pasażerów ok. 2500 chińskich juanów, czyli nieco ponad 1300 zł. – Co to była za usługa, co to była za część, co to ma znaczyć?! – denerwował się pasażer już po prawie dziesięciu godzinach czekania wśród awantur, krzyków i zniecierpliwienia dzieci. – Niektórzy stracili zaufanie, nie wiedzieli, czy samolot jest sprawny. Zastanawiali się, czy nie przebukować lotu na inny – dodał.

LOT zaprzecza, jakoby doszło do zbiórki pieniędzy
„Usterka Boeinga 787 Dreamliner o numerze rejestracyjnym SP-LRH została usunięta w Pekinie zgodnie z obowiązującą procedurą. Rejs LO92 jest w drodze do Warszawy. Informacja o zbiórce pieniędzy wśród pasażerów w celu naprawy usterki jest nieprawdziwa” – czytamy w komunikacie PPL LOT wydanym w poniedziałek popołudniu.

„Z wyjaśnień uzyskanych przez nas od przedstawiciela LOT-u na miejscu wynika, że sytuacja przebiegała inaczej. Zapewniamy jednak, że wyjaśniamy wszystkie okoliczności tego zdarzenia. Przepraszamy naszych Pasażerów za opóźnienie i powstałe z tego powodu niedogodności” – napisano w odpowiedzi przesłanej e-mailem do redakcji „Newsweeka”.

Wylot z pompą

Samolot został naprawiony i wyleciał z Pekinu o godz. 13 czasu polskiego. Do Warszawy przyleciał ok. godz. 22. Planowo miał być w poniedziałek około godz. 11.40. Pasażerowie, którzy mają opóźniony lot o co najmniej trzy godziny, mogą starać się o odszkodowanie w wysokości 600 euro."
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie