Skocz do zawartości

artykul o zwyciestwie polsko - radzieckim pod Lenino gwoli relaksu:)


alex_2013

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Żołnierze mieli nacierać przez błotniste brzegi rzeczki Mierei. Nie byli zaskoczeni, gdy z początku nic się nie działo – sądzili, że radziecka artyleria uciszyła Niemców. Ale potem zaczęły gwizdać pociski.

„Nagle coś bzyknęło mi koło ucha, raz, drugi, później trzeci i czwarty. Nie zdawałem sobie nawet sprawy z tego, że mogą to być niemieckie kule” – wspominał jeden z szeregowców 1. Dywizji Piechoty. Potem pojawiły się samoloty i czołgi. Atak utknął, a na domiar złego polskie jednostki zostały same na czele natarcia. Odsłonięte skrzydła narażały Polaków na kontratak, ale i tak kazano przeć do przodu za wszelką cenę.

Polscy piechurzy nacierali nawet nie na Lenino, lecz w kierunku na pobliskie wsie: Połzuchy i Trygubową. Wobec ciężkich strat zluzowano ich następnego dnia po pierwszym ataku. Jednak Stalin i polscy komuniści w Moskwie o tym nie wspominali, za odtrąbili „wielkie zwycięstwo pod Lenino”. Przez kolejne pół wieku ten rzekomy triumf miał być symbolem polsko-radzieckiego braterstwa broni.

Czy ta bitwa była ważna z innego punktu widzenia niż propagandowy?

Dowódca czyli agent

Dla większości żołnierzy polskiej 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki bitwa miała być chrztem bojowym. Wysłano ich jednak do walki przedwcześnie, z powodów bardziej politycznych niż wojskowych.

Po tym, jak Hitler napadł w 1941 r. na ZSRR, sytuacja przymusiła Stalina do zawarcia porozumienia z aliantami zachodnimi. Układ z rządem Sikorskiego Kreml dostał niejako w pakiecie. Zaczęto tworzyć Polskie Siły Zbrojne w ZSRR, ale im skuteczniej Sowieci opierali się Hitlerowi, tym mniej Stalin był skłonny do kompromisów. Nie zamierzał wspierać sił zbrojnych, które de facto podlegały polskiemu rządowi w Londynie, więc Polaków z Armii Andersa traktował jak zło konieczne.

Udało się w końcu uzyskać radziecką zgodę na ich wyjście do Iranu, a wiosną 1943 r. Niemcy odkryli groby polskich oficerów w Katyniu. Stalin zyskał idealną okazję do przejęcia inicjatywy: zerwał relacje z rządem Sikorskiego, stawiając na komunistów ze Związku Patriotów Polskich. Pod ich auspicjami miało być teraz sformowane wojsko popierane przez Kreml. Był to oczywiście element długofalowego planu, obliczonego na podporządkowanie sobie powojennej Polski.

„Asem w rękawie” dla Moskwy był pułkownik Zygmunt Berling. Stalinowi zależało na pozorach: chciał, by dowódcą jednostki był przedwojenny polski oficer. Przeszkodą nie było nawet to, że Berling nie wziął udziału w wojnie 1939 r. (parę miesięcy wcześniej usunięto go z wojska po skandalu związanym z wyłudzeniem majątku żony przy okazji rozwodu). Już w radzieckiej niewoli uniknął tragicznego losu tysięcy innych oficerów, bo zgodził się na współpracę z NKWD.

Berling trafił do Armii Andersa właściwie na zlecenie radzieckich służb i z podobnego powodu z niej potem zdezerterował. Sowieci dosłownie kilkanaście dni po tym, jak zerwali stosunki z rządem Sikorskiego, ogłosili powstanie 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Awansowany na generała Berling miał być jej dowódcą.

Między kuricą a „Pierwszą Dywizją”

O ile Berling był gorliwym współpracownikiem Moskwy, o tyle żołnierze, którzy mieli dołączyć do 1. DP, nie mieli żadnego wyboru. Na ogół mieli po prostu mniej szczęścia niż ci, którzy zdołali wyjść do Iranu razem z Andersem. Dopiero teraz władze sowieckie bez zwłoki zwalniały Polaków z łagrów, kopalni czy więzień. Przyjmowały też ochotników, niekiedy deportowanych z Kresów – wszyscy oni zyskiwali w ten sposób niepowtarzalną być może szansę walki z Niemcami i powrotu do ojczyzny.

Stalin demonstracyjnie zezwalał na pewne pozory „uznania dla polskiej tradycji”. Jednostkę formowano w Sielcach nad Oką, bo ta nazwa pobrzmiewała po polsku. Żołnierze szeptali między sobą o niezadowoleniu z noszenia mundurów radzieckiego typu, więc zwierzchnicy zdecydowali się wrócić do kroju „przedwrześniowego”. Poranek w 1. DP zaczynał się od śpiewania „Roty”, sprowadzono nawet kapelana. Z okien dowództwa dywizji odgrywano hejnał mariacki.

Z drugiej zaś strony trzy czwarte kadry oficerskiej stanowili Sowieci, słabo mówiący po polsku. Na czapkach pojawił się niby-piastowski orzełek bez korony, którego ironicznie zwano kuricą. Żołnierze oprócz szkolenia wojskowego przechodzili też „wychowanie oświatowe”, czyli ideologiczną tresurę. Szybko się nauczyli, by uważnie słuchać, a samemu zbyt wiele nie mówić – jednostka była przeniknięta przez radziecki kontrwywiad i zbyt łatwo można się było narazić na zarzut bycia politycznie niepewnym.

Symbolem tego „rozdwojenia” była „Pierwsza Dywizja” – śpiewana na melodię „Pierwszej Brygady”. Żołnierze uwielbiali pieśń legionową, więc naprędce dopisano jej nowy, „ideowo słuszny” tekst: „My, Pierwsza Dywizja / Wolność i Ojczyzna…”.

Symboli miało być więcej. Przysięgę żołnierze Dywizji Kościuszkowskiej składali 15 lipca – w rocznicę bitwy pod Grunwaldem. Na front jednostka wyruszyła 1 września – w czwartą rocznicę wybuchu wojny. Szybkiego włączenia 1. DP do walk domagała się zwłaszcza Wanda Wasilewska, stojąca na czele Związku Patriotów Polskich. Stalin chciał pokazać Zachodowi, że podczas gdy żołnierze Andersa „uciekli” do Iranu, a Armia Krajowa „stoi z bronią u nogi”, „prawdziwi polscy patrioci” przelewają krew u boku radzieckich żołnierzy.

Takiej kanonady w życiu nie słyszeli

We wrześniu 1943 r. front wschodni przebiegał od Leningradu na północy, poprzez okolice Smoleńska na środkowym odcinku, aż do Kijowa na południu. Dywizję Kościuszkowską przydzielono na odcinek centralny, do radzieckiej 33. Armii. Jej zadaniem na początku października miała być likwidacja niemieckiego oporu po zachodniej stronie Dniepru, w okolicach wsi Lenino (dziś leżącej na Białorusi, tuż przy granicy z Rosją).

Umocnione pozycje Niemców górowały nad bagnistym brzegiem Mierei. Żołnierze polscy i sowieccy musieli nacierać najpierw na dolinę rzeczki, a potem atakować pod górę. Naprzeciw słabo wyszkolonych żołnierzy stały tymczasem doświadczone w boju jednostki niemieckiej Grupy Armii „Środek”.

Nocą przed atakiem z 1. DP zdezerterowało ponad 20 żołnierzy. Przedostali się do niemieckich linii i zdradzili plany natarcia. Hitlerowcy wzywali więc przez megafony Polaków, by ci przechodzili na ich stronę – i rzeczywiście następnego dnia wielu żołnierzy przy pierwszej okazji poddało się Niemcom. Jeden z wziętych potem do niewoli żołnierzy Wehrmachtu zeznał, że było ich ok. 300. Co jednak najważniejsze: Polacy i czerwonoarmiści stracili przewagę zaskoczenia.

Zaczęło się 12 października rankiem. Najpierw była artilierskaja podgotowka – zwyczajowa nawała artyleryjska poprzedzająca atak piechoty. Polscy żołnierze wspominali, że „zadrżała ziemia” i że „takiej kanonady jeszcze w życiu nie słyszeli”.

Byli przekonani, że Niemcy zostali rozbici w pył – ale była to bardziej miara braku doświadczenia bojowego niż rzeczywistych skutków ostrzału. Ten miał on zresztą trwać ponad półtorej godziny, a z braku amunicji skończyło się na 40 minutach.

Krew, niewola i deszcz żelastwa

Polacy mieli z początku wrażenie, że wszystko idzie jak najlepiej. Pierwszą linię okopów zdobyto szybko, a niemiecki ogień był jeszcze niecelny. Generał Gordow, radziecki dowódca, gratulował Berlingowi – ale druga linia umocnień wroga była niemal nietknięta. W dwóch wsiach, do których Polacy wkroczyli w południe, walki były już zacięte.

„Niemcy się odgryzali, ale najwięcej szkody zrobiły nam samoloty” – wspominał jeden z polskich artylerzystów. Pojawiły się na niebie koło południa, bo poprawiła się pogoda. Przebijały się przez ogień artylerii przeciwlotniczej, zrzucały bomby, ostrzeliwały polskie stanowiska z karabinów.

„Kto jeszcze żył, wciskał się w jakiekolwiek zagłębienie terenu” – opisywał polski piechur. Gdzieś w głębi linii fruwał w powietrzu makaron i puszki konserw mięsnych, bo bomba trafiła w kuchnię polową. Wielu uczestników bitwy najbardziej żałowało koni – zwierzętom zbudowano specjalne schrony, ale i tam dosięgły je kule i odłamki. Ktoś widział siedzące w okopie ciała w mundurach – właściwie nienaruszone, tyle że bez głów.

„Na moich oczach niemiecki pocisk trafił w nasz strzelający cekaem, z którego tylko strzępy poleciały” – opowiadał jeden z żołnierzy 1. DP. Ruszyły do kontrnatarcia niemieckie czołgi i piechota. Wielu spośród tych, którzy zginęli, trzeba było zostawić podczas odwrotu, a kilkuset Polaków błyskawicznie dostało się do niewoli. Uciekł na tyły jeden z pułkowników, pozostawiając swoje oddziały na polu walki.

Na domiar złego Polacy mieli na flankach dwie mocno przetrzebione w poprzednich walkach radzieckie dywizje. Kiedy nadszedł niemiecki kontratak, nie były one w stanie stawić mu czoła i wycofywały się w pośpiechu. Polacy byli za to wysunięci parę kilometrów do przodu i teraz to ich skrzydła były narażone. Czołgi polskiej dywizji miały zostać przeprawione przez rzekę dopiero następnego dnia. Żołnierze musieli niekiedy walczyli wręcz. Niektórzy ucierpieli od niecelnego ostrzału radzieckiej artylerii… Szwankowały za to dostawy amunicji i transport rannych.

Przetrzebieni i wycofani

Wieczorem Berling dostał rozkaz ponowienia natarcia rankiem 13 października. Polacy, atakując samotnie, ponieśli jednak olbrzymie straty – nieoczekiwanie Berling nakazał się okopać i nacierać tylko wówczas, kiedy ruszą także na skrzydłach Sowieci.

Zanim jednak doszło do jakiegokolwiek przełomu, 1. Dywizja Piechoty już kolejnej nocy została wycofana z pierwszej linii.

Niewykluczone, że Stalina prosiła o to Wasilewska. Polscy komuniści czekali w Moskwie na wieści z frontu z niepokojem. Wasilewska przesiedziała ponoć przy telefonie dwa dni, odbierając dramatyczne dane o wielkich stratach Polaków. Po kilku dniach odtrąbiono jednak „wielki triumf”, oczywiście nie informując, że Dywizję Kościuszkowską wycofano.

Sama nazwa całego starcia: „bitwa pod Lenino”, miała wymiar najściślej propagandowy i w ten sposób się utrwaliła. Warto pamiętać, że w walkach nad Miereją, jak na ironię, Polacy odnieśli największe straty nie pod samym Lenino (ta wieś leżała na lewym skrzydle natarcia – tam nacierała Armia Czerwona), lecz na swojej prawej flance. Ale to Lenino miało być symbolem polsko-radzieckiego braterstwa broni.

Polakom przyznawano Ordery Lenina oraz tytuły Bohaterów Związku Radzieckiego. Na bohaterkę bitwy wykreowano ledwie 18-letnią fizylierkę, Anielę Krzywoń (co interesujące, poległa ponoć jeszcze przed , próbując ratować dokumenty dywizyjne z płonącego samochodu). Innego uhonorowanego – jak sądzono – pośmiertnie, odnaleziono później w jednym z wojskowych szpitali.

Stracili co czwartego

W roku 1950, kiedy władza komunistów w Polsce była już utrwalona, dywizyjne dotąd święto przemianowano na Dzień Wojska Polskiego. Pamięć o „zwycięstwie pod Lenino” została oficjalnie upaństwowiona. Zmieniło się to dopiero w 1992 r. Jeszcze w ostatnich latach komunistycznej władzy w Polsce pojawił się w galerii wojskowych odznaczeń Krzyż Bitwy pod Lenino.

Warto odnotować, że Niemcy swoje pozycje nad Miereją szybko odzyskali. Utrzymali je aż do czerwca 1944 r., kiedy to ruszyła kolejna wielka radziecka ofensywa. W skali całego frontu wschodniego chrzest bojowy Dywizji Kościuszkowskiej okazał się wydarzeniem zgoła małej wagi.

Stalinowi i polskim komunistom z czysto politycznych względów opłacało się kreować polityczny mit. Wycofanie Polaków z frontu po starciu nad Miereją nie było bynajmniej podyktowane troską o życie żołnierzy. Los polskiej dywizji interesował Stalina i ZPP tylko o tyle, o ile można było jej dalszy udział w walkach zdyskontować politycznie. A byłoby o to znacznie trudniej, gdyby w bitwie „pod Lenino” polska jednostka po prostu się wykrwawiła.

I tak straciła mniej więcej jedną czwartą stanu: ponad 3 tys. żołnierzy. Ponad pięciuset poległych zostało pochowanych nad brzegami Mierei. Zapewne mniej ich interesowało „polsko-radzieckie braterstwo broni”, na ołtarzu którego ich śmierć potem złożono – na ogół chcieli po prostu wrócić do ojczyzny.
Materiał powstał dzięki współpracy Onet z partnerem - Narodowym Archiwum Cyfrowym, które gromadzi, przechowuje i udostępnia zdjęcia, nagrania radiowe oraz filmy. Posiada m.in. ok. 15 milionów fotografii. Ponad 150 tysięcy można już przeglądać online. Wciąż digitalizowane są kolejne.


pobrane z :

http://wiadomosci.onet.pl/prasa/ani-zwyciestwo-ani-pod-lenino/86qb6

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie