Skocz do zawartości

Książka pt. Piekło na froncie wschodnim


herr kurzo

Rekomendowane odpowiedzi

Czytałem, i niestety mam dziwne odczucie, że te niby pamiętniki są powojenną fikcją stworzoną przez autorów opracowania (Christine Alexander, Mason Kunze). Z każdą stroną lektury rosło moje rozczarowanie, zaniepokojenie i krytyczne uwagi. Wszystkie strony pomazałem notatkami czynionymi ołówkiem, co nigdy mi się jeszcze nie zdażyło - taką profanację w stosunku do książek uważam za niedopuszczalną. Ale w tym przypadku nie zdzierżyłem i na gorąco notowałem wszystkie spostrzeżenia. Ciekaw jestem, czy ktoś, kto czytał to dzieło, odniósł podobne wrażenia? W historii mieliśmy już podobny przypadek (Dzienniki Adolfa Hitlera opublikowane przez Sterna), i tu również miałem nieodparte przeczucie, że książka została stworzona przez fascynata (fascynatów?) II WŚ znających realia frontu wschodnie, ale jednak nie potrafiących uniknąć masy wpadek.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fotografie dziennika i jego zawartości (z mapkami) nie tylko nie rozwiewają wątpliwości, ale wręcz utwierdzają mnie niestety w podejrzeniu, że te dzienniki to mistyfikacja.
1. Dlaczego autor (bądź co bądź Niemiec, żyjący w pierwszej połowie lat 40-tych XX wieku) używa formy pisma ręcznego, która jest popularna w USA? Żywy, szanujący się obywatel III Rzeszy odruchowo pisałby wówczas Kurrentschriftem lub Sütterlinschriftem, bo tak go nauczono w szkole, i to potwierdzają oryginalne dokumenty z tego czasu z pismem odręcznym.
2. Kiedy ten człowiek miał czas tak szczegółowo i dokładnie opisywać wszystkie swoje przeżycia? Był żołnierzem frontowym, na pierwszej linii i często wspomina, że nie ma kiedy się wyspać, że brakuje mu czasu etc., ale o dziwo nawet w chwilach totalnego wykończenia wyciąga kajet i skrupulatnie opisuje przeżycia. Na Boga! Byli żołnierze frontowi WH, którzy wbrew wyraźnym zakazom (tak! praktycznie we wszystkich armiach II WŚ był zakaz sporządzania osobistych notatek na froncie) robili notatki na pierwszej linii, ale były to zdawkowe zapiski w kalendarzykach. A tu mamy kilka tomów zeszytowych!
3. W jaki sposób udawało mu się to wszystko zrobić w tajemnicy przed przełożonymi? Spisuje wrażliwie dane i informacje, robi nawet szczegółowe mapki działań operacyjnych, jakby był oficerem sztabowym albo przynajmniej oficerem wywiadu. I mimo oficjalnego zakazu robienia takich rzeczy w WH, nikt nie spostrzegłby, że dźwiga ze sobą kajet z notatkami, który byłby smacznym kąskiem dla służb wywiadowczych Armii Czerwonej? To po co ta cała cholerna cenzura poczty polowej, zakazy sporządzania osobistych notatek, skoro taki sobie frajter Hans Roth dzień po dniu wklepuje do zeszyciku informacje typu:
Hurra! Największa batalia wszech czasów rozpocznie się pojutrze! (19.06.1941)".
Mein Gott... (!)

To tylko wierzchołek góry lodowej - nie zdzierżyłem i prawie każdą kartkę książki zapaskudziłem notatkami. Noszę się z napisaniem uwag do autorów, wydawcy (najlepiej posiadającego prawa autorskie do pierwszego oryginalnego wydania), ale ilość uwag, komentarzy powoduje, że powstałaby druga książka.
Szczerze powiem, że przeczytałem kupę książek w temacie, i coś takiego przytrafiło mi sięe pierwszy raz. Ale już czytając wstęp autorów, miałem dziwne odczucie niepokoju - Amerykanie, zafascynowani II wojną światową i Wehrmachtem, nagle odkrywają, że ich przodek (Niemiec) służył w armii Hitlera i na strychu domu zachowały się jego dzienniki...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aha, nie przeczę - Roth mógł istnieć naprawdę i pewnie istniał. Mógł też być przodkiem autorów książki (i pewnie był), a także mogły sie zachować jego dokumenty (typu zaśwaidczenia, akty nadania odznaczeń, etc.). Ale dzienniki frontowe są szyte grubymi nićmi.
Znam przypadek wydania dzienników frontowych - opublikowane przez L&L dzienniki Willy Peter Reese Obcy samemu sobie
Nieludzka wojna. Rosja 1941-1944", też podobno powstały na froncie. Ale do nich nie mam zastrzeżen - czyta się je zupełnie inaczej, a różnice w odbiorze są diametralne. Tak jak w przypadku dzienników Rotha mam watpliwość, że mógł je napisać (w takiej formie i treści), tak dzienniki Reese mogły powstać w takiej postaci (sorry za szczerość, ale dzienniki Reese, człowieka o duszy poety, są po prostu nudne).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie