Skocz do zawartości

DDAY HEL 2011


Rekomendowane odpowiedzi

Taaak dokładnie Radek krytyka niemile widziana...

@ Kamil


[quo te=KamilM] Kolega v"zarzuca mi impertynencję, jednak szczerze nie widzę związku. Kolega sam pisze jedno potem pisze drugie a na koniec wychodzi na to że ktoś jest impertynentem. [/quo te]
Polecam zapoznać się ze znaczeniem słowa impertynencja.
Tu nie ma mowy o pisaniu jednego potem drugiego.

[quo te=KamilM] Ciekawa forma manipulowania dialogiem. [/quo te]
Kto tu manipuluje ten manipuluje już kolego pokazałeś jak dalekie porównania potrafisz robić.
Za chwilę porównasz złapanie za zamek flaka do wtargnięcia do Fort Knox.

[quo te=KamilM] Chciałbym zwrócić uwagę że kolega używa słów dzięki uprzejmości" co niedwuznacznie traktuję jako przyzwolenie właścicieli do bliższego zapoznania się z ich zabawkami".[/quo te]

Tak, użyłem takiego zwrotu w celu uzmysłowienia tego, że jak ktoś rozumie w jakim celu się tam pokazał to nie stwarza problemów i sam (np. w moim przypadku zostało mi zaproponowane wejście na 0,50 cal) zachęca do zapoznania się ze sprzętem, a nie zachowuje jak paw a raczej paź którego trzeba na kolanach o cokolwiek prosić.

[quo te=KamilM] Osobiście nie posiadam żadnej zabawki" jednak uważam że niezbywalne prawo do decydowania posiada właściciel, nie zaś tłum. Biorąc pod uwagę sceny jakich byłem świadkiem, rozpasanych ludzi łażących w butach po siedzeniach, wyginających anteny i tłukących lusterka widzów" ani przez sekundę nie wątpię że nadymanie się jak paw po przejściu niewielkiej grupy łuszczy" jest i tak szczytem spokoju i opanowania. Przeciętny muzealnik dostałby palpitacji widząc takie zachowanie zwiedzających" w swoim muzeum. [/quo te]
Odnosisz się do czegoś o czym nie pisałem, a wygłaszasz opinie o tym co widziałem ja.
Czy ja robię takie wywody? I kto tu manipuluje ?
Jeżeli nie rozumiesz pewnych rzeczy, na które się trzeba przygotować na takich imprezach, to ja Ci tego nie wytłumaczę.

[quo te=KamilM] Sugeruje głębsze przemyślenie tematu bo dla mnie jest on oczywisty a pewne utopijne wizje poparte hasłami o małpach i cyrku zamiast konkretów finansowych na wyrównanie strat lub choćby zabezpieczenie mienia to puste frazesy nie mające rzeczywistej mocy. [/quo te]

Nieznajomość branży w której siedzę plus jak zwykle impertynencja z Twojej strony są po prostu żenujące.
Na moje zabawki nikt kasy nie wykładał, a kosztują niemało.
I nie robiłem nigdy nikomu wymówek jak w trakcie np. strzelań z ostrej prezentowałem nieodpłatnie kilka replik KM szerokiej gawiedzii coś tam spadło czy się urwało.
Po prostu liczę się z tym.
Dlaczego ja mam dokładać do Twoich zabawek?
Może ty dołożysz do moich?
[quo te=KamilM] Wyrzuć najpierw w błoto grube tysiące, niech ci to ludzie zdepczą i połamią a potem pogadamy spokojnie przy piwie i wspólnie się z tego pośmiejemy. Zapewniam że nie będzie w tym nic z płytkiej wyobraźni, zobaczymy jak potrafisz się wtedy uśmiechać. [/quo te]

Już to zrobiłem i praktycznie za każdym razem trzeba coś pospawać czy zanitować na nowo.


[quo te=KamilM] Co do lansowania to może kolega jeździ się lansować, ja przyjeżdżam zap..lać. Ci co byli wiedzą co robiłem, jak robiłem i ile. Kolega chce wiedzieć to kolega popyta, a nie wyjeżdża z bajkami. Dodam że nie jestem odosobnionym przypadkiem, spora grupa osób będąc na miejscu prawie dwa tygodnie widziała morze w nocy z piątku na sobotę, a kąpała się w nim po raz pierwszy wyskakując z amfibii podczas inscenizacji. [/quo te]

Kolego jakimi bajkami? Piszę o tym co widziałem, nie słyszałem.
Ja też zap…lam na imprezach których jestem współorganizatorem i nie są to imprezy 45 minutowe.
Czasami trwa to nieprzerwanie przez 72 h .
Z tym że ja za to nie chce medalu ani uwielbienia ogółu, a czekam na krytykę bo na tym to polega.
Dzięki temu można pracować nad lepszym efektem.


[quo te=KamilM] Również na tej imprezie były repliki zasilane propanem, w stosunku do zeszłego roku chyba ze dwa razy więcej. Niestety jak to w życiu bywa sprzęt zawodzi, a i czynnik ludzki nie jest stały. Oczywiście kolega zna się na organizacji dużych imprez, ogarnia takie tematy w pięć minut a jak coś nie gra jak w zegarku to po prostu zawiesza imprezę na kołku. [/quo te]

Oczywiście kolega się zna. I to na imprezach o liczbie uczestników powyżej 100.
I jakoś żyję, nie płaczę jak ktoś mnie opie…li za niekompetencję.
A teraz pytanie z innej beczki ile imprez Ty kolego zorganizowałeś skoro tak dopytujesz się o moją wiedzę w tym temacie?
Pozdrawiam i więcej pokory na przyszłość.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 118
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Czytam, czytam i czasem trudno mi uwierzyć w te wszystkie komentarze. Warto jednak komentować to co się na własne oczy widziało, a nie powtarzać, a nawet przeinaczać zasłyszane już wcześniej plotki, nagle mamy tutaj samych znawców tematu, jak zawsze zresztą. Zamiast konstruktywnej krytyki, lub też po prostu wyrażania własnych opinii same sprzeczki i udowadnianie sobie wzajemnie kto jest lepszy i wie więcej. Tak nie można. Tego posta napisałam pod wpływem odczucia niesmaku czytając to wszystko (co zapewne jest dopiero początkiem), jak i dochodzącymi do mnie głosami: a widziałaś/czytałaś co tam pisali? po co i dlaczego to się dzieje?"

Pisane też było zatruciu, że nastąpiło jednego dnia po spożyciu obiadu - bzdura! Byłam jedną z pierwszych chorych i wirus krążył już wcześniej po całym Helu, chorzy byli nie tylko rekonstruktorzy, ale także ludzie w mieście".

Pozdrawiam, MC.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja ma pytanie co ma wspólnego D-Day z Helem, i po co ta zgraja przebierańców właśnie w Polsce hołduje obcej tradycji i historii, która nic nie ma wspólnego z Bałtykiem, Helem i polskim wojskiem. Po co nam oglądać harce tych przebierańców i ich pseudo inscenizacje??
Szczerze, to już mnie denerwuje co krok tylko te inscenizacje, grupy rekonstrukcyjne, rodzice przebierający swoje małe pociechy za SS-manów.
To samo wałkują co roku i jakoś powoli zaczynam mieć uzasadnione obawy czemu to służy?? Jak widać jest na to popyt i kto siedzi w tym interesie zapewne nie za darmo czołga się po plaży i kreuje się na wartownika łotewskiego SS z obozu albo ukraińskiego SS-mana.
Obwieszanie się trupimi czaszkami i innymi symbolami morderców, którzy mordowali Polaków podczas II w.ś. pachnie mi już pewnego rodzaju kultem, o czym też świadczą ceny i popyt jaki jest na szmatławe hitlerowskie odznaki czy inne gadżety.

Ale skoro lubicie bawić się w przebierańców proszę bardzo, bawcie się i róbcie z siebie strachy na..... dopowiedźcie sobie sami. Mam nadzieję, że już niebawem większości osób znudzą się te zabawy rodem chłopców z placu broni.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widze ze nastepny obsrywacz oblatany w temacie jak swinia po korycie.
Nikt ci nie zmusza - jest wiele ciekawych innych imprez rekonstrukcyjnych. Nie bede tez podejmowal polemiki ze wzgledu na poziom abstrakcji Twoich wypowiedzi. Dam natomiast rade:
Wachasz od rana klej? To daj sobie spokoj z pisaniem, wczuj sie lepiej w tan wspanialy odlot. nie pozdrawiam!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,
zanim odniosę się do powyższych komentarzy chciałabym bardzo gorąco podziękować wszystkim którzy tworzyli tegoroczny DDay Hel...
Bez wątpienia jest to nie lada przedsięwzięcie wymagające zaangażowania kilkudziesięciu czy nawet kilkuset osób których nie sposób wymienić z osobna...
Zatem uczynię to pokrótce....jeśli kogoś pominę to proszę o wyrozumiałość-jest tylu którzy zasługują na podziękowania a to nie wręczanie Oskarów :)
Bez Miasta Hel i jego władz -zgody, pomocy i zaangażowania Burmistrza i jego świty nie byłoby DDay Hel- to właśnie tam są idealne warunki na odtworzenia Normandii...o czym doskonale wiecie...
Gdyby nie wszyscy sponsorzy i Ci którzy dołożyli się do transportu sprzętów i Ci którzy postanowili podarować rybę, pieczywo na wyżywienie dla uczestników, skromne czy większe fundusze na opłacenie np. kucharek- bez nich nie byłoby DDay Hel
Gdyby nie poświęcenie i praca w pocie czoła grup rekonstrukcyjnych którzy tworzą klimat , scenografię i atmosferę , dbają o wasze bezpieczeństwo , zajmują się nagłośnieniem , wydają obiady. Nie byłoby DDay Hel gdyby nie Reenacting Zone South; gdyby nie zaangażowanie pomysłowość przywódcy „rezysera” Króla Juliana i jego grupy 82 nd Paraglite; niesamowite przeżywanie i odtwarzanie roli 2nd Rengers- bezinteresowne!!!;pomoc i stwarzanie atmosfery MP Łódź z Dodge; stworzenie klimatu przez Willysa Grzesia z jego ekipą, z pięknie prezentującymi się jego dzieciakami i dwoma „matkami” z epoki , Dodge Kucharza, Dodge Krzysia,motocyklem „Indianem” Piotra, Willysem Charliego-Nie byłoby DDay Hel...Gdyby nie przyjazd pomimo braku funduszy, złych warunków bytowych grup Jack of Diamonds, Five -O- Deuce,Willysa z Warszawy, Airborne Troops, „Dziadków” z Willysa, Rado i Normandia 44...Bez wsparcia Szary Team i bez Krzysztofa Mroczkowskiego naszego konferansjera ,który w ujmujący sposób opowiada o wydarzeniach tamtych lat-tez nie byłoby DDay Hel...

Nie byłoby DDayHel gdyby nie ta druga strona, strona Niemiecka- i niesamowicie wyważony, konkretny , poukładany i szalenie kulturalny Willi , który dobrał sobie grupy tak aby być w pełni zadowolonym...Odpowiadał za nich na Baterii jak i na Żandarmerii... Dbał o Pomeranię, Bluszcze, SRH AA7, Barbarosse, Germanie, Waffennn SS i o Panów Szczepaników z Kattenkrada, o Elue 1945, jak również o Heinrici...i wielu innych...I pewnie gdyby nie Okejos tez ze strony Niemieckiej- dołożył cegiełkę do Mardera...

A przede wszystkim nie byłoby DDayHelu gdyby nie taki człowiek jak Rafał Bier- on angażuje swój umysł i umiejętności tak aby stworzyć i dla nas dobrą zabawę i dla widzów atrakcyjne widowisko...on rozmawia z kolekcjonerami w sprawie sprzętów , broni , pirotechniki i wszystkich technicznych spraw o których czasami nie mamy pojęcia...
Ale sam Rafał Bier potrzebuje też wsparcia tych wszystkich którzy angażują się w to przedsięwzięcie bo bez nich nie byłoby Dday Hel a na pewno nie byłoby Dday Hel bez Przema...Tego który po powrocie do domu nie chce słyszeć o DDay Helu w przyszłym roku!!!

Jeszcze raz pragnę wszystkim podziękować bo bez Was wszystkich nie byłoby DDay hel 2011
tymczasem odpowiadam na postawione zarzuty:
Też widziałem fragment live" w TVN24 ... no babeczka organizator z którą rozmawiali poleciała po całości :) A teraz widzimy jak na amerykanów nacierają niemcy. Właśnie wysiadają z barki amerykanie, a to jest działko PAK". Masakra, co ona tam wygadywała ... normalnie ciężko powtórzyć ;)
Babeczka organizatorka czytała scenariusz przedstawiony przez reżysera Janusza Bociana; z redaktorami TVN 24 rozmawiała 30 minut i nie było to program na żywo więc widocznie zostały wyrwane z kontekstu jest zdania i poskładane podczas relacji z DDay Hel.
Kilka godzin wcześniej podczas wejścia na żywo prowadzący był tak podekscytowany trzymaniem broni w dłoni , ze pomylił moje imię i przedstawił mnie jako Ola a co znaczy ,że w Tv dzieją się różne cuda...
pozdrawiam Pana „misiek 71”

Po obejrzeniu zdjęc nikt mi nie wmówi że to rekonstrukcja.To piknik .Ubieramy dzieci (albo i nie ) w szmaty z epoki" i jadziem.Jest piknie.Gawiedź się czochra(bo już nawet nie cieszy) 

Panie „kicereb” mogę tylko powiedziec , że jest Pan żałosny. Opisy do fotografii nie Pana autorstwa nota bene nie ma się nijak do rzeczywistości. Myślę ,że przemawia przez pana zazdrość z braku możliwości uczestniczenia w tym przedsięwzięciu.
Tegorocznej imprezie D-Day Hel można by sporo zarzucić. Zgadzam się z krytyką poprzedników. Byłem jednym z uczestników , jako członek grupy rekonstrukcyjnej. 

Niestety do wielu negatywów tej imprezy dołozyć należy zatrucie pokarmowe jakiemu uległo wielu członków wszystkich chyba obecnych na Helu grup. Zatrucie nastąpiło w sobotę 21.08 po spożyciu obiadu wydanego na identyfikatory członkom grup rekonstrukcyjnych o godzinie 14.00 Osobiście wiem o 23 przypadkach zachorowań. Zatrucie miało bardzo ostry charakter, wiem że kilka osób włącznie ze mną trafiło do szpitala w Pucku. 

Apeluję do wszystkich poszkodowanych kolegów o zgłaszanie zatrucia do SANEPID-u w Pucku tel: 58 673 03 41. Ten incydent nie powinen ujść na sucho.

wszystkim zatrutym tegorocznym D-Day Hell-em życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Dziękuję Panu Bardzo Panie Kloss 1975. Nie wiem jak się Panu będę mogła odwdzięczyć bo Pan rozwiązał mi jeden problem przyszłorocznej edycji D Day Hel. Mianowicie- do tej pory borykaliśmy się z funduszami na obiady, z ustaleniem kogo refundować i jak stworzyć sprawiedliwie regulamin- Pan jest genialny- nie będzie w 2012 obiadów dla rekonstruktorów aby nikt się więcej nie struł obiadami wydawanymi przez organizatorów...
A propos – dziękuję Paniom kucharkom szkoły w Helu- pomidorowa , którą jadłam w dniu inscenizacji w porcie( po ozdrowieniu, bo ja też byłam ofiarą wirusa grypy żołądkowej panującej w Helu i bynajmniej nie było to zatrucie tatarem z Kuttra – bo głównie tam się stołowałam) była MEGA smaczna!!!

byłem i w tym roku oceniam mocny spadek. Brak kasy na cokolwiek włącznie z paliwem do pojazdów dla rekonstruktorów, którzy swój sprzęt przywieźli ZA DARMO. Szczytem było dwóch pajaców na motorach - policjantów, którzy wlepiali mandaty za byle gówno. a to brak kasku z atestem na motorze, a to brak świateł itd. nieudolność miasta w tej sprawie jest porażająca. Niewystarczająca ilość broni na pierwszych inscenizacjach. Na ulicy Kuracyjnej rekonstruktorzy przywieźli swoje prywatne gazówki, za swoje pieniądze. Impreza zrobiona po najmniejszej linii oporu po to żeby ktoś na tym mógł dobrze zarobić.

Drogi Panie Otto- odwołuję Pana do regulaminu D Day Hel w którym nie ma mowy o paliwie, gdyby Pan umiejętnie czytał to pewnie nie traciłby Pan czasu na przyjazd na taką gównianą imprezę.
Co do Policji- również odwołuje do regulaminu. Gdyby Pan pojawił się na odprawie to zapewne usłyszałby Pan o tym , że REKONTRUKTORZY to nie są święte krowy tylko tacy sami użytkownicy dróg publicznych jak inni , których obowiązują te same przepisy drogowe.

Pan Poldi-
Na D-Day Hel w tym roku byłem pierwszy raz z 11 letnim synem , który jest pasjonatem z krwi i kości , tak zresztą jak ja.
Co do organizacji nie bedę się wypowiadał bo nie wiem jak było w latach ubiegłych.Ale może kilka uwag które rzuciły mi się w oczy. Bardzo podobało mi się zachowanie grup rekonstrukcyjnych w lesie na Cyplu , zarówno amerykańskich jak i niemieckich . O co by się młody nie zapytał - wszystko miał wytłumaczone jak pan Bóg przykazał i nie było w tym żadnej nadętości.Równe chłopaki i tyle. I za to dziekuje. Bo wiadomo że trudno jest wytłumaczyć przystępnie niektóre rzeczy 11sto latkowi.Dziekuje też Piotrowi (temu który zamoczył" Willisa ;) ) z którym siedzieliśmy przy stole za cierpliwośc w odpowiadaniu na pytania (szwagier też zadowolony bo wreszcie wiedział o co chodzi). Zraziła mnie tylko jedna rzecz przy organicacji w Sobotę. Szanowni Organizatorzy : NAJPIERW wyznacza się sektor dla Vipów,wszelkiej maści Discoverów, ich ciotków i pociotków a dopiero pózniej wyznacza się miejsce dla PUBLIKI (która de facto przyjechała tam DLA WAS) a nie wpuszcza się publicznosci a pózniej każe im spieprzać do tyłu bo tu będę przed publiką stali OFICIELE. Dopiero po kilku skutecznych " proźbach dwóch panów w czerwono biało jakichś tam kórtkach raczyło przyklęknać żeby coś w ogóle ci z tyłu mogli widzieć. To samo zresztą dotyczyło tych ludzi z sektora dla (podobno) Discovery. Tylko pojęcia nie mam co w tym sektorze robiła grupa małolatów.To samo się dotyczy łysego starszego jegomościa z bejzbolówką na głowie ze sprzęrzonymi aparatami w sektorze dla PRASY. Za takie odzywki do dziecka można po prostu dostać po gebie. Odzywki panów którzy rozwieszali taśmy odgradzające Discovery od plebsu były co najmniej" nie na miejscu i szczerze mówiąc mam głeboko w d...... ze jeden z tych Panów jak to powiedział : ie ma ze mną podpisanej umowy " na to zebym tu stał. PANOWIE , TO MY dla WAS przejechalismy 1100 km w obie strony żeby zobaczyć to reko i naprawdę mamy to gdzieś że nagle się nas przegania do tyłu na chama bo TU muszą stać ludzie z Discovery. Ja rozumiem że to jest poteżna impreza i nie raz trudno ogarnąć Wszystko ale można to było załatwić inaczej i nie po chamsku. A gadki ze Discovery wywaliło ileś tam kasy na to żeby się ta impreza odbyła mnie nie interesują bo to są wasze wewnętrzne sprawy i g... publicznośc to obchodzi ile i kto dał. I to chyba na tyle jesli chodzi o przypierdzielanie " się.Wielkie wyrazy uznania dla Waszego kolegi który wisiał na Ratuszu tyle czasu w uprzęży(wiem jak to jest bo sam się wspinam i to nic fajnego jak się tasmy w D... wpijają:) ;).Generalnie było ok - patrząc od strony Pasjonata. 
Panie Poldi- z pokorą przyjmuje słowa krytyki dotyczące sektorów- ma Pan w 100% rację. Ja również byłam w sektorze widzów i po ludzku wkurzyłam się ,że sprawa została nie dograna. Sektor powstał dla Vipów Discovery bo rzeczywiście mieli tego dnia jako sponsor główny – media( reklama naszej imprezy była emitowana w 2 stacjach przez 2 tygodnie przed imprezą) możliwość „uczestniczenia” w D Day Helu. Nie była to też wina tylko sektora Vipów- w trakcie ustawiania sektorów dla widzów w tym i dla Pana , pirotechnik zażądał przesunięcia linii taśmy – przesunięcia jej od Paka ze względu na bezpieczeństwo właśnie widzów. Ściśle mówiąc mówimy o 6m sektora w 100 metrowej dla widzów .
Proszę wybaczyć uniesienie i „odzywki” i ma Pan rację ,że można było załatwić sprawe normalnie nie po chamsku i nie tłumaczy nikogo fakt , że o mały włos sztorm i wiatr 8 w Skala Beauforta pokrzyżowałby plany i inscenizacja nie odbyłaby się...
Co pewnie znowu zostałoby poddane ostrej krytyce...


a jeszcze jedno do forumowiczów Odkrywcy, myślę ,że tak łatwo się Wam pisze te negatywne opinie bo jesteście ANONIMOWI...zapraszam do dyskusji ma Facebooku i ciekawe czy pan Kloss 1975 się wówczas ujawni

http://www.facebook.com/pages/D-Day-Hel-14-21082011/217611001588641

A na koniec dla zainteresowanych:
„Tu mówi Londyn, tu mówi Londyn Francuska sekcja radia BBC...”
ODDAM DDAY HEL W DOBRE RĘCE. CHĘTNIE PRZYJADĘ DO PANSTWA NA IMPREZĘ I WEZMĘ UDZIAŁ JAKO GRUPA REKONSTRUKCYJNA . POSIADAM ODPOWIEDNIE UMUNDUROWANIE DO POJAZDU.OFERUJĘ PRZYJAZD HALF TRACKIEM I WILLYSEM , może SDKFZ – W ZALEŻNOŚCI OD PAŃSTWA PRZEDSTWIONEJ OFERTY
PRZEWIDYWANA ILOSC OSÓB – JA, RAFAŁ BIER, PRZEMYSŁAW WOJTAK , OSIEK

W ZAMIAN OCZEKUJĘ:
ZWROTU KOSZTU TRANSPORTU POJAZDÓW, PALIWA DO BAKÓW NASZYCH POJAZDÓW,NOCLEG- co najmniej 4* SHERATON( mam nadzieję ,że do przyszłego roku w Helu powstanie) , WYŻYWIENIA W KUTTRZE – 3 posiłki + deser , gloryfikacji na każdym kroku ,


Pozdrawiam,
Patrycja Pączko
gościnnie skorzystałam z konta Przema
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szanowna Pani. Skoro wszystkich obowiązują takie same przepisy to dlaczego nie zapewniliście nam transportu np ciężarówki, mardera i paka na miejsce inscenizacji? Zdaje sobie Pani sprawę że ten sprzęt nie jest zarejestrowany ani ubezpieczony i jakie były by skutki ewentualnej kolizji drogowej? Umylibyście łapki jako organizatorzy od tego? Skoro nie jest Pani zorientowana w temacie proszę nie zabierać głosu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myslę koleżanko Patrycjo że z tym PANEM to przesada:)
na Pana trzeba mieć kasę ,aparycję i byc przystojnym:)Brakuje mi tych pierwszych dwóch ;) Dzięki za odpowiedź Przyjałem do wiadomości i za rok i tak przyjadę bo syn już mnie męczy czy pojedziemy:)
Pozdrawiam serdecznie :

Poldi @Mały Poldi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ZAMIAN OCZEKUJĘ:
ZWROTU KOSZTU TRANSPORTU POJAZDÓW, PALIWA DO BAKÓW NASZYCH POJAZDÓW,NOCLEG- co najmniej 4* SHERATON( mam nadzieję ,że do przyszłego roku w Helu powstanie) , WYŻYWIENIA W KUTTRZE – 3 posiłki + deser , gloryfikacji na każdym kroku ,

------------------------------------------------------
Głos patrzącego z boku, bo nie uczestniczącego w imprezie:

Z całym szacunkiem, szanowna Pani, na każdej imprezie jaką organizujemy jest zwrot kosztów transportu pojazdów, czy opłata za wykorzystanie sprzętu jest dostatecznie duża , żeby starczyło na paliwo, albo jest samo paliwo do wykorzystania, zapewniamy nocleg i wyżywienie. I obojętnie czy to jest produkcja filmowa czy rekonstrukcja historyczna.
Po prostu jak się nie ma na to kasy to się nie robi imprezy. Innymi słowy jak nie mamy kasy na to by zapewnić to uczestnikom to nie organizujemy imprezy.

Ja rozumiem chęć odgryzienia się krytykom imprezy, stąd szyderstwo zawarte w ostatnich zdaniach Pani postu. Ale naprawdę, to świadczy jedynie o piszącym, a nie wyjaśnia istoty sporu.

Mnie samego wielokrotnie chęć brała by po krytyce Bzury odgryźć się w internecie krytykom, ale nie uchodzi, nie uchodzi....

z poważaniem
Jacek Haber - Fundacja Wojskowości Polskiej
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pani Patrycjo. Zgadzam się że Babka Organizatorka" została wycięta i zmanipulowana przez TV , a Pani słowa zostały potraktowane dość luźnie" przez obecne na wydarzeniu media ( w końcu nie liczy się solidność wypowiedzi, a jej sensacyjność), ale... Przy imprezach tego pokroju niedopuszczalna jest jakakolwiek prowizorka ( i nie są tu wytłumaczeniem pogoda, ani bezwład organizacyjny)Nie mam złotej recepty na wszystko i nie chcę się lansować", ani wymądrzać". Niewątpliwie jest to koszmar logistyczny, lecz czy yle jakość" takiej imprezy warto przedkładać nad jakość" ? . Na baterii poszło Wam super. A co się sknociło na plaży?. Wyglądało to tak jakby Wam (organizatorom) zabrakło pary ( nie G.R.H.) . Wiadomo że pirotechnik to guru imprezy, ale powinien przynajmniej dzień wcześniej zapowiedzieć, że od działa potrzebuje 6 m odległości do taśmy. No chyba że ustalenia robiliście na bieżąco, co jest jednoznaczne z prowizorką i radosną twórczością organizatorów, którą to próbował wprowadzić w życie wielki jegomość z pałką z tyłu i z opaską M.P. na rękawie.

Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ta zmiana pozycji ludzi przy paku to także moja wina"
jak dotarłęm i zobaczyłem sektory i gdzie zostało postawione działo to oznajmiłem ze nie strzelam.
pak 40 ma specyficzny układ wylotów w łumiku płomienia"
który powoduje ze na boki gazy i resztki petardy wychodzą dośc daleko.(do 15 m w bewietrzny dzień) wiała 6-7 w porywach. NIE PRZEWIDZI SIE NIGDY koncowego efektu strzału. zrobilismy próbe z ładunkiem b. małym - wyszło zenująco. wiec bylem zmuszony poprosic o przesuniecie sektorów, bo paka juz nie dalismy rady ruszyć.Pirotechnik poparł mnie po obejrzeniu miejsca I tak strzelalismy z ładunku o zmniejszonej mocy. pomógł wiatr i znosił podmuch na wydmy.
na plazy z powodu pogody i innych czynników odpalono tylko 1/3 pirotechniki.ale to juz inna bajka.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasem nie rozumiem jak takie imprezy można nazywać rekonstrukcjami ... przecież to nawet komedia nie jest :) Raczej jakiś piknik rozrywkowo-historyczny w konwencji mundurowo-sprzętowej luźno nawiązujacej do epoki. Przy okazji kupa mediów, fotografów i kamer ... można pobrylować. Nie wiem czy chciałoby mi się jechać to zobaczyć nawet jako widzowi. Słabizna, sorry.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wstępie chciałbym wyjaśnić kwestię impertynencji którą mi się zarzuca. Prosiłbym zatem o jasne przedstawienie w ramach jakiego fragmentu wypowiedzi ucham impertynencją na wszystkie strony".

Kolejna kwestia dotyczy subtelnej manipulacji.

Najpierw kolega pisze

Niektórzy rekonstruktorzy nadymali się jak pawie szczególnie siwy łeb z działkiem flak który wyzywał jakiś kolesi bo złapali za zamek w jego zabawce."
Co wyraźnie wskazuje na bezprawne /bez zezwolenia/ postępowanie z mieniem /działkiem/.

Potem kolega pisze
Jakośna paradzie dzięki uprzejmości kolegów którzy nie dymali jak pawie zasiadałem za 50 cal jak i kettenkradach i innych zabawkach i jakoś nikt nie miał pretensji."

i późniejszy komentarz kolegi
Tak, użyłem takiego zwrotu w celu uzmysłowienia tego, że jak ktoś rozumie w jakim celu się tam pokazał to nie stwarza problemów i sam (np. w moim przypadku zostało mi zaproponowane wejście na 0,50 cal) zachęca do zapoznania się ze sprzętem, a nie zachowuje jak paw a raczej paź którego trzeba na kolanach o cokolwiek prosić."

Sedno w tym że kolega przedstawił dwie różne sytuacje których elementem łączącym jest /uogólnijmy dla wygody/ sprzęt X. Różnica chyba widoczna na pierwszy rzut oka. Z jednej strony nachalne podejście turysty postępującego w myśl zasady o wszystko dla mnie i mi wszystko wolno" z drugiej uprzejme przyzwolenie, wręcz zaproszenie do zaznajomienia się ze sprzętem /domniemuję że po części wynikające ze znajomości z właścicielem/. Ciekaw jestem jak by właściciel tego pojazdu zareagował na włażących mu wszędzie bez pozwolenia ludzi. Na D-Day Hel widziałem sporo sytuacji gdy właściciele w mniej lub bardziej bezpośredni sposób wyrażali swoje oburzenie i wypraszali ludzi którzy nie potrafili zrozumieć podstawowych zasad i sprostać podstawowej formie grzecznościowej.

Ciekaw jestem na jakiego impertynenta wyjdę wyrażając zdziwienie że kolega jeszcze nie widzi znaczącej różnicy pomiędzy podawanymi przezeń przykładami. Nadmienię że stawianie pomiędzy nimi znaku równości jest albo próbą manipulacji /o czym pisałem/ albo kompletnym brakiem świadomości zaistniałych tu istotnych różnic.

Zwróciłem uwagę że kolega ma chyba problemy z czytaniem ze zrozumieniem.
Owszem odnoszę się do kolegi wypowiedzi jednak kolega wyrywa moje wypowiedzi z kontekstu. Całość mojej wypowiedzi brzmiała:
Biorąc pod uwagę sceny jakich byłem świadkiem, rozpasanych ludzi łażących w butach po siedzeniach, wyginających anteny i tłukących lusterka "widzów ani przez sekundę nie wątpię że nadymanie się jak paw po przejściu niewielkiej grupy "tłuszczy jest i tak szczytem spokoju i opanowania. Przeciętny muzealnik dostałby palpitacji widząc takie zachowanie "zwiedzających w swoim muzeum. Dlaczego zatem przeciętny właściciel ma epatować na każdym kroku spokojem, tym bardziej że kasa na sprzęt idzie z jego portfela nie od państwa"
Wypowiedź miała za zadanie uzmysłowić koledze że takie zachowania również miały miejsce i niechętny stosunek właściciela działka nie wynika z jego bezpodstawnej niechęci do ogółu przemieszczających się ludzi. Dodam że w przeciwieństwie do kolegi właściciel borykał się z turystycznym problemem od kilku dni i tym bardziej nie dziwię się jego niechęci wobec powiedzmy zbyt obcesowej postawy niektórych turystów.

Jak czytam, kolega v" ma zupełnie inne pojęcie mienia oraz własności niż ogólnie przyjęte zasady. Cóż nic mi do tego jeżeli zasady te dotyczą własności kolegi, ale skoro dotyczą osób trzecich chyba nie specjalnie prezentowana przez kolegę postawa pasuje. Ja rozumiem, kolega pisze że też inwestuje grubą kasę, liczyłem na zrozumienie powiązane z tym faktem, jednak ostatecznie pozostaje mi jedynie stwierdzić że sytuacja każdego z właścicieli jest sytuacją odrębną i osobistą zarazem a inwestycja inwestycji nie równa. Zatem jeżeli kolega uważa to za naturalne że sprzęt za grubą kasę jest bez jego zezwolenia traktowany jak się komu żywnie podoba jest to kolegi wolny wybór i należy go uszanować. Tak samo należy uszanować wybór innego właściciela pojazdu, który nie życzy sobie by bez jego zezwolenia ktoś deptał, przełączał czy ruszał coś przy jego własności.

Owszem nie samym Helem człowiek żył i żyje, swego czasu były to weekendowe imprezy/scenariusze na których pojawiało się do 100 osób, bywają też zamknięte imprezy dla zaprzyjaźnionych grup.Jednak wracając do tematu na Helu dla niektórych organizacja trwała prawie dwa tygodnie roboty na miejscu nie licząc przygotowań przed wyjazdem. Dla mnie to był bity tydzień niemalże 24h na dobę z przerwami na sen po 4-5 godzin. To ciut więcej niż 72godziny, ale nie o licytację tu chodzi. Raczej o zrozumienie. Dziwi mnie że kolega podobno zorientowany nie rozumie że impreza musi trwać. Nie ważne czy sztorm zniszczył inscenizację, nie ważne że pirotechnik się zarąbał, w ciężarówce nawaliło sprzęgło a dwie gazowe MG-ty wzięły sobie dziś wolne". SHOW MUST GO ON - i jeżeli kolega v" który podobno wie i podobno też organizuje nie rozumie tej podstawowej kwestii to raczej nie mamy o czym ze sobą rozmawiać.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze słów kilka
- w kwestii mandatów.
Pisałem już wcześniej, ale dla pewności powtarzam. Organizator wyraźnie informował na odprawach że wszelkie uwagi co do pracy Policji i Straży Miejskiej mają być zgłaszane. Może się źle orientuje ale takowe uwagi się nie pojawiły w trakcie imprezy, zamiast tego jak widać po imprezie rozżalonych osób jest sporo.
- w kwestii pirotechniki na plaży i ogólnie samej plaży.
Jak już pisałem sztorm w nocy z piątku na sobotę zniszczył większość scenografii którą wykonaliśmy. Sobotni poranek przyniósł nam dodatkowy onus" w postaci wody zalewającej teren inscenizacji /chodzi o jeziorko które pojawiło się na większości terenu inscenizacji/. Czynniki te zmusił nas do wprowadzenia szeregu zmian w ostatniej chwili. Zmiany te dotyczyły wyznaczenia nowych stref dla publiczności i vipów, rozmieszczenia z dużymi oporami pirotechniki w oparciu o nowe niekorzystne warunki, podjęcia decyzji o wykorzystaniu dużo większego planu co rozproszyło rekonstruktorów. Szczęście w nieszczęściu pogoda nadała widowisku klimatu którego ze świecą szukać podczas innych inscenizacji lądowania.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szanowni Państwo,

D-Day od dawna budził, budzi nadal i pewnie budzić będzie, szereg emocji. Czy będą one miały tzw. zdrowe podłoże czy krytyczne, to już inna sprawa, kluczowe jest jednak to, aby oceniając imprezę starać się być w miarę obiektywnym i bazować nie tyle na jednej czy dwóch opinii, ale swój pogląd wykształtować na podstawie nieco szerszej perspektywy.
Tymczasem odnoszę wrażenie, że nie każdy, kto był łaskaw zabrać tutaj głos, o tą szerszą perspektywę się pokusił, że o samej obecności na imprezie nie wspomnę. Dlatego nim zasiądzie się za wygodną i anonimową gardą klawiatury, warto nieco odczekać, poczytać szereg innych komentarzy, a dopiero wówczas zabierać głos w dyskusji.
Warto przy tym pamiętać o jednym, co powinno charakteryzować ludzi potrafiących prowadzić rzeczową dyskusję: kto nie brał w czymś udziału, a zabiera na ten temat głos, nie powinien posuwać się do skrajnych komentarzy, bo o ile (choćby na podstawie zdjęć) można zwrócić uwagę na to i owo, o tyle to autentyczni uczestnicy i widzowie mogą i mają w pełni moralne prawo do tego, aby oceniać, weryfikować czy stawiać zarzuty.
Ja sam mam bardzo wiele przemyśleń na temat minionego
D-Day, ale nim się nimi podzielę to odniosę się w kilku zdaniach do tego, co tu zdążyłem przeczytać:

- nie sądzę, aby organizację całej imprezy można było określić jednym słowem: bałagan. Powiedziałbym, że wręcz przeciwnie, bo pomimo tego, że w tak złożonym i rozbudowanym zespole ludzi pracowaliśmy po raz pierwszy i pewne rzeczy wychodziły w tzw. praniu, to każda z inscenizacji zaczynała się na czas, każda z defilad była planowo, każda z prelekcji czy prezentacji również była na czas (z jednym małym kilkuminutowym wyjątkiem). Wszyscy, bez wyjątku włożyli w to sporo serca i wysiłku, a kto był na Helu ten wie, że logistyczne przygotowanie choćby jednej inscenizacji (ze scenografią, dostawą i ustawieniem sprzętu, wydaniem broni itd.itd.) szczególnie tam, gdzie miejsca jest mało, a droga dojazdowa jedna i wąska, do łatwych nie należy. Gdyby miał miejsce ogólny bezwład organizacyjny, nic, kompletnie nic by z tego nie wyszło. Tymczasem pół godziny przed niemal każdą z inscenizacji wszystko było gotowe, a widzowie nie musieli na nic czekać.

- jeśli chodzi o widzów, to istotnie, Hel nie może się pochwalić takim polem bitwy jak w Mławie czy Gostyniu (Duża Arena). A to będzie powodowało, iż zawsze dla kogoś zabraknie miejsca. Niestety, każdemu w tej kwestii się nie dogodzi, ale chciałbym zwrócić uwagę na to, że planując inscenizacje w tym roku, pierwszym i kluczowym ich elementem, było zapewnienie w miarę dobrego wglądu w pole walki jak największej ilości widzów. Tak był na „skrzyżowaniu”, tak było na „baterii” czy w porcie. Pole inscenizacji zostało tak rozciągnięte, aby jak najwięcej osób było bezpośrednio przy taśmie, choć każdy z nas ma świadomość tego, że i tak nie dla każdego tego miejsca starczyło. Dość mocno jest podnoszona kwesta plaży. Owszem, sam byłem za tym, aby odsunąć nieco widzów do tyłu, bowiem ładunki pirotechniczne to nie konfetti i jeśli ktoś będzie za blisko, być może to odczuje, nie do końca tak, jakby tego chciał. To naprawdę nie była kwestia czyjegoś widzimisię czy chęci pokazania swojej siły, ale jak najbardziej autentyczna troska o to, aby wrażenia z bitwy były tylko wizualnymi, a nie fizycznymi. A w kontekście plaży mogę dodać jeszcze jedno – to, że pomimo skrajanie trudnych warunków atmosferycznych ta inscenizacja się odbyła, to zasługa wszystkich, którzy zagryźli wargi i postanowili się nie poddawać. Mając także na uwadze tłumy widzów, które od rana pytały, czy inscenizacja się odbędzie (a były osoby, które tylko na tą jedną bitwę przyjechały z całkiem daleka), oraz media, tego tematu nie można było odpuścić. I pomimo tego, że (co napisał wyżej Kamil) duża część scenografii (o ile się nie mylę około 70%) została w nocy zniszczona, okopy zasypane a pirotechnika z uwagi na porwisty wiatr i zagrożenie kamieniami (które przyniosło morze) także musiała zostać radykalnie zmniejszona, to lądowanie miało miejsce. Ciekawy jestem, czy wielu spośród brylujących tu adwersarzy byłoby w stanie widząc co się dzieje, zakasać rękawy i mimo wszystko się nie poddać. Jak widać jedni potrafią pokazać charakter zakasając rękawy, inni zasiadając przed komputerem.

- dolegliwości żołądkowe dotknęły i mnie. Myślałem, że jakoś się temu oparłem, ale ostatnie dwa dni, a właściwe trzy dni po powrocie dały mi nieźle w kość. Dodam tylko, że z objawami żołądkowymi stykałem się od niedzieli 14.08.2011, tzn. słyszałem o pierwszych przypadkach, nie tylko wśród rekonstruktorów. Później niemal każdego dnia kilku było chorych, przy czym jedni zdrowieli, chorowali inni. Biorąc pod uwagę fakt, że na podobne dolegliwości skarżyli się także widzowie (w tym moi znajomi z Warszawy, których spotkałem w czwartek przed inscenizacją w mieście), daleki jestem od sądzenia, że za całe zło odpowiada sobotni obiad czy każdy inny z innego dnia. Nie biorę w obronę firmy, która dostarczała jedzenie, ale nie tylko korzystający z jej usług mieli problemy. Stawianie sprawy w ten sposób, bez rozwikłania jej do końca i zbadanie wszystkich okoliczności, jest szukaniem winnego na siłę.
To na razie tyle. Wniosków mam jeszcze dużo i pewnie o nich będę pisał (tak jak finalne podsumowanie z ramienia naszego stowarzyszenia), bo nie ukrywam, obok szeregu pozytywów są i takie obszary, nad którymi dobrze byłoby się pochylić a nad szeregiem rzeczy raz jeszcze się zastanowić. Jednak akurat te sugestie (o tym co można lub co warto zmodyfikować) zostawiam sobie na rozmowę w gronie osób pracujących nad tegoroczną edycją.

Pozdrawiam
Krzysztof „Willi” Zawiliński
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie