Sobiepan Napisano 24 Sierpień 2010 Autor Share Napisano 24 Sierpień 2010 Ot humoreska o działkowiczu-trepie, zakopanych zapalnikami do góry pociskach, wodociągu i przerażonych działkowiczachBomba na działkach przy osiedlu Antoniuk. To znaczy - może być bomba. Podobno ktoś w latach 70. miał ją tam zakopać. Strach jest prawdziwy W zeszłym tygodniu na terenie ogrodów działkowych Sady Antoniukowskie w Białymstoku doszło do awarii wodociągu. Poważna sprawa, bo woda doprowadzona jest do 600 działek. Miejsce usterki zlokalizowano szybko. Chciano już wzywać koparkę, żeby odkopać rurę, kiedy jeden ze starszych działkowców przypomniał sobie, że w miejscu uszkodzonej rury kiedyś zakopano duże pociski artyleryjskie.Ile? Kilka. Jakie? Ponoć jeden duży i kilka małych. Gdzie? Na działce, gdzie pękła rura, na alejce obok i na sąsiedniej działce. Czy na pewno? Nie wiadomo, ale nikt już nie chce ryzykować.Problem w ziemiKonsternacja. Bo kiedy wyznaczano działki kilkadziesiąt lat temu, nikt o bombach w ziemi nie słyszał. W piątek działkowcy zawiadomili policję i saperów.- Policja przyjechała, a saperzy nie. Powiedzieli, że przyjadą dopiero, jak wykopiemy niewybuchy, bo dopóki one tkwią w ziemi, to nie ma dla nich roboty - mówi Wiesław Sawicki, prezes Podlaskiego Związku Działkowców.Jak dodaje Sawicki, saperzy poradzili tylko, żeby teren działkowcy sprawdzili na własną rękę lub prośbę o jego sprawdzenie przez saperów wysłali do Ministerstwa Obrony Narodowej.Zadzwoniliśmy do ministerstwa. Od razu odesłano nas do Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, bo to ponoć jego kompetencje. Z przedstawicielem sztabu nie udało się nam skontaktować, a odpowiedzi na wysłanego e-maila nie dostaliśmy. Udało się nam skontaktować z majorem Stanisławem Wandałowiczem, rzecznikiem Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Białymstoku. Okazuje się, że patrole saperskie działają tylko wtedy, kiedy jest realne zagrożenie, a nie tylko jego przypuszczenie. Wzięło się to z tego, że był okres, kiedy saperzy byli wzywani przez każdego, kto chciał sprawdzić swoją nieruchomość i nie chciał za to płacić, przez co byli angażowani bez potrzeby. Dlatego działkowcom pozostaje słanie pism do ministerstwa lub do lokalnych dowódców wojska, wynajęcie komercyjnej firmy zajmującej się rozminowaniem, albo samodzielne wykopanie pocisków.Dwa metry strachuJako że nikt nie chciał pomóc działkowcom, ci w sobotę sami wzięli się do roboty i naprawili wodociąg. A w zasadzie prezes i jeden z właścicieli zagrożonych działek. - Nie chciałem ryzykować zdrowia innych osób, bo nie wiadomo, co jest w tej ziemi - mówi prezes.Obaj wzięli szpadle i powoli odkopali miejsce uszkodzonej rury. Jak wczoraj opowiadał nam pan Sawicki, to od głębokości metra do poziomu drugiego metra, na którym leży wodociąg, szpadlami operowali bardzo ostrożnie. Uważali na wszelkie kamienie i przeszkody, bo bali się, że zaczepiają o niewybuch. Udało się im prowizorycznie naprawić rurę i woda popłynęła do działkowców. Problem pocisków jednak pozostał.- Ze 20 lat temu, może więcej, tamtą działkę miał jeden wojskowy. On ściągał na nią różne barachło ze swojej roboty. Tam leżały jakieś koce czy mundury, ale nie sądziłam, że przywoził tu pociski. Ponoć zakopał je, jak sprzedał swoją działkę - opowiadała nam wczoraj starsza pani, która ma działkę nieopodal tej podejrzanej".Od innych działkowców dowiedzieliśmy się, że część pocisków zakopana jest zapalnikami do góry, a część zapalnikami do dołu. Nikt jednak nie potrafił powiedzieć, ile w tym jest prawdy, a ile plotek.Prezes Sawicki obiecał, że o sprawie napisze do Ministerstwa Obrony Narodowej.Źródło: Gazeta Wyborcza Białystokhttp://bialystok.gazeta.pl/bialystok/1,35235,8286162,Niewypal__I_to_pod_kazdym_wzgledem.html Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.