tokaan Napisano 18 Sierpień 2006 Napisano 18 Sierpień 2006 Michalmiazga.Nie ma sprawy :)Wspomnienia pochodzą z książki A. Konieczny J. Pelc-Piastowski Wisła ruszyła o świcie", KAW 1984.Polecam - dużo relacji-wspomnień polskich i niemieckich. Książka traktuje o walkach Armii Kraków na Śląsku i ziemi częstochowskiej. Chętnie przytoczę cały fragment wspomnień plut. Władysława Wyderko - tylko tu na forum czy na priva?Pozdrawiamtokaan
michalmiazga Napisano 18 Sierpień 2006 Autor Napisano 18 Sierpień 2006 Dla mnie wszystko jedno ale lepiej chyba tutaj bo wiele osób może być zainteresowanych.
tokaan Napisano 18 Sierpień 2006 Napisano 18 Sierpień 2006 Nie wiem co się stało, że nie dodało całego postu?! Tyle przepisywania i ...
tokaan Napisano 18 Sierpień 2006 Napisano 18 Sierpień 2006 Ciąg dalszy:„Równocześnie nadleciały i bombardowały całą linię obrony, lecz bez większego skutku, bomby upadały poza nami i tylko fontanny ziemi i głębokie leje świadczyły o rozwijającym się natarciu nieprzyjaciela. Na razie Niemców nie było widać, tylko padały pociski i bomby. Żołnierzy ogarnęło napięcie, bezbłędnie wykonywali swoje czynności. Wreszcie około 7.00 od strony Lubecka ujrzeliśmy tyralierę nieprzyjacielską strzelającą z wszystkich luf, jakimi dysponowały ich kompanie. Rakietami znaczyli kierunki natarcia i osiągniętą rubież. No, wreszcie mieliśmy cel. Rozpoczęły ogień nasze karabiny maszynowe, po chwili włączyły się plutony strzeleckie. Z obydwu stron leciały tysiące pocisków. Wydałem rozkazy i moja sekcja granatników rozpoczęła ogień zaporowy na odległość 500 metrów, albowiem natarcie hitlerowców ciągle zasilane przez nowe kompanie już się do tej linii zbliżało. Ciężkie karabiny maszynowe, umieszczone w bunkrach grzechotały bez przerwy długimi seriami. Nasz celny ogień przygwoździł niemiecką tyralierę do ziemi. Hitlerowcy okopywali się gwałtownie, wynosili rannych. Po chwili wznowili natarcie. Na horyzoncie ukazały się ich samochody pancerne i lekkie czołgi. Ogień skierowany na nasze pozycje był niezwykle gwałtowny. A jednak trwaliśmy, skutecznie się broniąc. Wystrzelaliśmy wszystkie 162 granaty z naszych granatników. Kolejne tyraliery wroga, mocno przerzedzone wracały na pozycje wyjściowe. Ponieważ amunicja była na wyczerpaniu, wysłałem gońca z biedką konną do lasu w Kochanowicach, aby z punktu amunicyjnego batalionu pobrać granaty do naszej broni. Nim jednak goniec wrócił, około godziny 12.00 otrzymaliśmy rozkaz od dowódcy batalionu, żeby się cofać wzdłuż szosy częstochowskiej. Po skutecznej poprzednio obronie, którą uznaliśmy niemal za zwycięstwo, zaczął się trudny dla nas odwrót, do Lisowa, a później dalej (...)”.I to cały cytat. Mam nadzieję, ze nie naruszyłem praw autorskich. Jeżeli mogę jeszcze czymś służyć – to bardzo proszę. We wcześniejszym poście wspomniałem o czym jest książka, więc jeśli ktoś czegoś potrzebuje, a tam to znajdę – służę uprzejmie.Pozdrawiamtokaan
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.