bodziu000000 Napisano 28 Wrzesień 2009 Autor Napisano 28 Wrzesień 2009 http://wyborcza.pl/1,76498,7079925,Rydz_Smigly__drugi_marszalek.html?as=1&ias=4&startsz=xRydz-Śmigły, drugi marszałekBył świetnym dowódcą i dzielnym żołnierzem. Ale u schyłku lat 30. Polska potrzebowała męża stanu. A on mężem stanu nie byłO 5 rano 17 września 1939 r. w szkole na przedmieściach Kołomyi szef sztabu naczelnego wodza gen. Wacław Stachiewicz budzi marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego: sowieckie oddziały przekroczyły granicę, atakują strażnice Korpusu Ochrony Pogranicza. Armia Czerwona rozpoczęła inwazję. To koniec Polski dwóch marszałków, Józefa Piłsudskiego i Rydza-Śmigłego.Urodził się w 1886 r. w miasteczku Brzeżany pod Lwowem. Jego ojciec Tomasz Rydz, plutonowy pionierów pułku ułanów austriackich, pochodził z rodu wiejskich kowali spod Wieliczki; matka, Maria z Babiaków, była córką listonosza, który z czasem został wachmistrzem policji w Brzeżanach. Jej rodzina była prawosławna i dlatego rodzice Edwarda ślub brali w cerkwi.Narodziny i wczesne dzieciństwo Edwarda Rydza owiane są mgiełką niejasności. W II RP stały się wręcz powodem plotek. Insynuowano, że urodził się jako dziecko nieślubne, owoc romansu panny Babiak i stacjonującego w jej mieście plutonowego. Rodzice pobrać się mieli dopiero, gdy poprawi się ich sytuacja materialna. W innej wersji był nieślubnym dzieckiem zarządcy majątku koło Brzeżan, oddanym jako noworodek na wychowanie Babiakom i usynowionym przez przybranego ojca. Sam Rydz w tych sprawach głosu nie zabierał.Artysta Tomasz Rydz zmarł na zapalenie płuc, gdy Edward miał dwa latka. Osiem lat później, też na zapalenie płuc, zmarła Maria. Osieroconego chłopca wzięła na wychowanie rodzina lekarza, dr. Uranowicza, u którego wcześniej pracowała jego matka. Dorastał w zamożnym, inteligenckim domu. W jego charakterze musiało być coś, co zjednywało mu ludzką życzliwość. W Brzeżanach często zapraszano go do domów tamtejszej elity.Ukończył dobre gimnazjum w Brzeżanach, maturę zdał z wyróżnieniem i rozpoczął studia w krakowskiej ASP, gdzie był uczniem Leona Wyczółkowskiego i Teodora Axentowicza (studiował też filozofię i historię sztuki). Kontynuował je w Monachium na wydziale malarstwa. Potem zaliczył w Wiedniu obowiązkowy, roczny staż wojskowy i wrócił na ASP, by u Józefa Pankiewicza studiować rysunek. Mimo zaangażowania i awansów w ruchu strzeleckim Piłsudskiego, znalazł w sobie dość determinacji, by ukończyć Akademię.Uważano go za utalentowanego pejzażystę i portrecistę. Wojna nadała inny bieg jego karierze. Choć w Legionach służyło bez mała dwustu znanych artystów i ludzi kultury, a nad legionowymi szeregami unosił się duch krakowskich kawiarni artystycznych, malarstwo spadło do roli hobby Rydza. Szkicował sceny z okopów, rysował portrety kolegów. W latach 20. i 30. żołnierzy na manewrach nie dziwił widok generała maszerującego ze sztalugami i paletą w ręku w poszukiwaniu interesującego pejzażu. W czasie internowania w Rumunii po kampanii wrześniowej sztalugi były dla marszałka psychicznym wybawieniem.Malarzem był interesującym, miał wyczucie formy, swobodnie, ze smakiem operował kolorem. Świetnie znał się na sztuce, potrafił o niej ze swadą dyskutować. Rozmowy z politykami o podobnych zainteresowaniach, np. podsekretarzem stanu we włoskim MSZ Giuseppe Bastianinim, zamieniał na debaty o malarstwie.To był jego polityczny atut. Wśród części inteligencji cieszył się sympatią jako "jeden z nas, artysta w mundurze, humanista o szerokich horyzontach.Idealista Rozbudzony intelektualnie galicyjski gimnazjalista na początku XX w. musiał należeć do konspiracji. Taki był wtedy duch czasu i fason. W gimnazjum Rydz trafił do tajnych kółek samokształceniowych, potem do niepodległościowej organizacji Odrodzenie, gdzie dziarsko maszerował i doskonale strzelał. Na studiach wraz z kolegami gimnazjalnymi wędrował po wsiach, nakłaniając chłopów do głosowania na ruch ludowy. Skłaniał się ku społecznej lewicy. Z czasem jednak coraz mocniej angażował się w ruch niepodległościowy.W 1908 r. wstąpił do Związku Walki Czynnej, organizacji niepodległościowej, w której alfą i omegą był Piłsudski. W decyzji tej pobrzmiewały też niepokoje czasu dojrzewania młodego Rydza - intensywne marsze wojskowe miały artystę przekuć w wojownika.Przyjął pseudonim "Śmigły. Świetnie organizował ćwiczenia, szybko i trafnie podejmował decyzje. Od razu wpadł w oko Piłsudskiemu. Po powołaniu przez ZWC jawnego Związku Strzeleckiego ukończył w 1912 r. z pierwszą lokatą strzelecką szkołę oficerską. Na rok przed wojną objął komendę okręgu lwowskiego ZS.Legionista Wybuch wojny zastał Rydza we Lwowie. Zmobilizowano go, jako poddanego austriackiego, ale Piłsudski dzięki swym kontaktom w c.k. armii zdołał go wyreklamować. Pierwszą kompanię kadrową Rydz dogania pod Chęcinami i na środku szosy melduje się Komendantowi.Zostaje dowódcą III Batalionu. Dowodzi z polotem i nigdy nie traci głowy. Ma wielki autorytet wśród żołnierzy - do ataku najczęściej idzie w pierwszej linii, w czasie odwrotu cofa się jako ostatni, sprawdzając, czy na placu boju nie został żaden ranny. Demokratyczną tytulaturę w pułku Piłsudskiego - dodawanie do stopnia wojskowego słówka "obywatelu - traktuje serio. Sypia razem z żołnierzami na polepie wiejskich chałup.Za męstwo i wybitne dowodzenie w październiku 1914 r. zostaje awansowany do stopnia majora, rok później jest już podpułkownikiem, a w 1916 r. - pułkownikiem. Ma 30 lat.Piłsudski uważa go za znakomitego oficera. Ale Legiony to także polityka. Latem 1917 r. nawet bardziej polityka niż wojowanie. Autorytet Śmigłego w szeregach legionowych sprawia, że Piłsudski coraz częściej powierza mu zadania polityczne.Jeszcze w 1916 r. komendanci pułków, w tym i Śmigły, utworzyli tzw. Radę Pułkowników, która wysłała do austriackich władz memoriał w sprawie przyszłości Legionów. Domagali się wycofania austriackich oficerów z ich komendy i powołania prowizorycznego polskiego rządu. Latem 1917 r. w czasie kryzysu przysięgowego, spowodowanego odmową Piłsudskiego - a za jego przykładem i większości żołnierzy I i III Brygady Legionów Polskich - przysięgi na wierność cesarzom Niemiec i Austro-Węgier, Śmigły także złożył dymisję, której oczekiwał odeń Piłsudski. Wycofa ją - też na prośbę Piłsudskiego - gdy po ogłoszeniu przez państwa centralne Aktu 5 Listopada, ogłaszającego powstanie podporządkowanego Berlinowi i Wiedniowi państwa polskiego, przez moment wydawać się będzie, że jest szansa na stworzenie polskiego wojska pod narodowym sztandarem.Peowiak Z narodowej armii nic nie wyszło. Piłsudski z Kazimierzem Sosnkowskim trafili do twierdzy w Magdeburgu, a Śmigłego austriackie władze wojskowe zwolniły z Legionów bez prawa noszenia munduru. Powinien był trafić do armii austriackiej, ale zachorował. Nie wiadomo, czy już wtedy symulował - z pewnością posiłkował się fikcyjnymi zaświadczeniami lekarskimi później, gdy uchylał się od powołania do c.k. armii.Przed swym aresztowaniem Piłsudski przekazał Śmigłemu polecenie objęcia komendy tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej mającej przygotowywać kadry przyszłej polskiej armii. Śmigły po raz pierwszy stanął przed zadaniem wymagającym pełnej samodzielności i działania ściśle politycznego.Komendant "był twórcą i realizatorem myśli politycznej. Powstała pustka - pisał Śmigły po latach. Miał ambicję wypełnić te pustkę. Zaczął od radykalnych reform w POW. Komendę Główną przeniósł z Warszawy do Krakowa. Rezydował w podziemiach Wawelu. Podobno bez przewodnika nie sposób było do niego trafić.Działalność POW rozciągnął na Galicję. Wysyłał też emisariuszy do ogarniętej rewolucyjną gorączką Rosji, by nawiązywali kontakty z nowo powstającymi partiami politycznymi. Polskim organizacjom wojskowym w Rosji usiłował narzucić polityczne zwierzchnictwo POW. Zaniepokojony rosnącymi wpływami endecji w polskich formacjach wojskowych na Ukrainie we wrześniu 1918 r. pojechał do Kijowa. Tam prowadził rozmowy z endekami. Przekradł się do Jass, wówczas stolicy Rumunii, by negocjować z francuskimi wojskami interwencyjnymi pożyczkę, którą miał spłacić wywołaniem antyniemieckiego powstania na Ukrainie. Z walizką gotówki wrócił do Kijowa.W Kijowie mieszkał w domu łączniczki POW Marty Thomas-Zalewskiej. Tę piękną panią zna całe miasto - jest bohaterką głośnego skandalu. Wyszła za mąż za młodego ziemianina Zaleskiego. Po wybuchu wojny męża zmobilizowano. Gdy przyjechał na przepustkę z frontu, zastał żonę w niedwuznacznej sytuacji ze znanym kijowskim bon vivantem. Chciał się rozwieść i umożliwić Marcie ślub z kochankiem, ale ten go wyśmiał. Zszokowany Zaleski zastrzelił go. Honorowego zabójcę zdegradowano i wysłano na front.Skompromitowana towarzysko, osamotniona Zaleska rzuciła się w wir pracy konspiracyjnej. Taką poznał ją szef POW. Zakochał się w pięknej łączniczce. Z wzajemnością.W 1921 r. mąż Marty zgodził się na rozwód. W tym samym roku została generałową Rydzową. Rok później za służbę w POW odznaczona zostanie Krzyżem Walecznych.We wrześniu 1939 r., gdy marszałka internowały władze rumuńskie, żona pojechała do Francji. Pisał do niej wiersze, niepokoił się o nią. Latem 1951 r. francuska policja znalazła jej pozbawione głowy i kończyn ciało w worku porzuconym w górskim potoku koło Nicei. Zidentyfikowano je po bieliźnie podarowanej przez amerykańską przyjaciółkę. Z jej mieszkania znikła gotówka i biżuteria. Policja brała pod uwagę mord rabunkowy albo porachunki w półświatku; Marta Rydz podejrzewana była o udział w - dość powszechnym wtedy - procederze przemytu papierosów. Mordercy nigdy nie znaleziono.Minister W październiku 1918 r. nadszedł czas wielkiej polityki. Austria i Niemcy rozsypywały się, władza leżała na ulicy. Jednak Piłsudski nadal siedział w magdeburskiej twierdzy. Wielką politykę mógł robić Śmigły. I robił ją z ochotą.1 listopada zarządził mobilizację POW i przystąpienie do likwidacji okupacji austriackiej. Następnego dnia na tajnym zebraniu przywódców PSL-Wyzwolenie i PPS zaproponował utworzenie tymczasowego - do powrotu Piłsudskiego - demokratycznego rządu z siedzibą w okupowanym przez Austro-Węgry Lublinie. Już nazajutrz tam pojechał, a w nocy z 6 na 7 listopada ściągnięty przezeń Ignacy Daszyński został premierem Rządu Ludowego. Rydz otrzymał w nim tekę ministra wojny. Pod proklamacją rządu po raz pierwszy oficjalnie podpisał się jako Śmigły-Rydz.Nazajutrz jednak zaskoczył wszystkich, ociągając się z wydaniem rozkazu mobilizacyjnego dla powstającego polskiego wojska. Odpytany przez Daszyńskiego, czerwony na twarzy wyjaśnił, że w Lublinie wojskami Rady Regencyjnej, tymczasowej polskiej władzy w Warszawie, dowodzi generał i on, jako pułkownik, nie może wystąpić przeciw wyższemu rangą oficerowi. Daszyński mruknął: "Ach, o to tylko chodzi? Sirko, napiszcie pułkownikowi nominację na generała.I Sirko, czyli znany pisarz Wacław Sieroszewski, mimo podeszłego wieku żołnierz Legionów, nominację napisał.10 listopada Piłsudski wrócił do Warszawy. Na wieść o ministerialnej karierze Rydza nie ukrywał rozdrażnienia. Powtarzał, że jego polityczne ambicje wiążą mu ręce w kluczowym dla kraju momencie. Nazajutrz telefonicznie wezwał go z Lublina. Śmigły i Daszyński jeszcze tej samej nocy zjawili się w warszawskim pensjonacie panien Romanówien, w którym zatrzymał się Komendant. W trakcie rozmowy Piłsudski tytułował Śmigłego pułkownikiem, ostentacyjnie ignorując generalski stopień nadany mu przez Daszyńskiego. Na koniec nie wytrzymał: "Wam to kury szczać prowadzać, a nie politykę robić!.Trzy dni później Rada Regencyjna rozwiązała się i przekazała swe obowiązki Piłsudskiemu. Ten domagał się, by rząd lubelski się rozwiązał i pozostawił mu pełnię władzy. Daszyński i ministrowie nie chcieli się zgodzić. Poważny kryzys zażegnał Śmigły. "Zawsze byłem podwładnym Komendanta i chcę nim pozostać - oświadczył i złożył dymisję. Chcąc nie chcąc, w jego ślady poszła reszta ministrów i sam Daszyński.Generał Tydzień później płk Rydz-Śmigły odebrał z rąk Piłsudskiego nominację generalską. Komendant pokazał Śmigłemu miejsce w szeregu. Przy okazji wprost zabronił mu kiedykolwiek wtrącać się do polityki. Miał pozostać żołnierzem.Piłsudski znał się na ludziach. Gen. Rydz-Śmigły był żołnierzem znakomitym. Zimą 1918-19 z powodzeniem dowodził grupą bojową na froncie polsko-ukraińskim. Szczupłość własnych sił nadrabiał błyskotliwymi manewrami. Na wiosnę Piłsudski oddelegował go do operacji zajęcia Wilna. W ciężkich bojach ulicznych wyparł oddziały sowieckie z miasta. Piłsudski, Śmigły i Władysław Belina-Prażmowski stanęli ramię przy ramieniu w Ostrej Bramie i jak dzieci płakali przed obrazem Matki Boskiej. Ale zaraz potem Śmigły musi bronić Wilna przed bolszewickim kontruderzeniem. Latem odrzuca oddziały Armii Czerwonej pod Mińsk litewski, we wrześniu 1919 r. dociera pod Dyneburg. Zimą obejmuje dowództwo zgrupowania wojsk polskich i łotewskich. Na ich czele zdobywa Dyneburg i Latgalię, które potem przekazuje państwu łotewskiemu. Za tę kampanię Piłsudski osobiście dekoruje go Krzyżem Virtuti Militari. Łotwa honoruje go swoim najwyższym odznaczeniem wojskowym Lacplesa Kara Orden - Pogromcy Niedźwiedzia.W maju 1920 r. naczelny wódz mianuje go generałem dywizji. W wyprawie kijowskiej Śmigły na czele 3. Armii wkracza do Kijowa. Odzyskał zaufanie Komendanta, spaceruje jako zdobywca ulicami miasta, w którym jako konspirator poznał swą ukochaną.Wszystko psuje mu Siemion Budionny. Przerwanie frontu przez jego Konarmię zmusza Śmigłego do opuszczenia Kijowa. Niespełna dwa miesiące później rewanżuje się - w bitwie pod Brodami powstrzymuje kawalerię Budionnego. Zapewne sukces ten ratuje Lwów.W dniach decydującej Bitwy Warszawskiej z siłami Tuchaczewskiego gen. Rydz- -Śmigły dowodzi Frontem Środkowym, od Dęblina aż do Brodów. Jego siły rozbijają XVI armię sowiecką. Potem na czele 2. Armii zdobywa Zambrów, Białystok, Grodno i Lidę.Nadchodzi czas pokoju. Rydz-Śmigły zostaje w Wilnie jako dowódca 2. Armii. Ma strzec Wileńszczyzny przed ewentualną inwazją Litwy.Piłsudski zasiada do pisania tajnych charakterystyk generałów WP. Śmigłego charakteryzuje tak: "Silny charakter żołnierza, mocna wola i spokojny, równy charakter (...) Wszystkie zadania, jakie mu stawiałem (...), wypełniał zawsze energicznie, śmiało, zyskując w pracy zaufanie swoich podwładnych, a rzucałem go zawsze podczas wojny na najtrudniejsze zadania (...) Natomiast co do otoczenia własnego i sztabu - kapryśny i wygodny, szukający ludzi, z którymi by nie potrzebował walczyć lub mieć jakiekolwiek spory. (...) Jeden z moich kandydatów na Naczelnego Wodza.Śmigły zajmuje się teraz szkoleniem wojskowym i organizacją armii. W czasie zamachu majowego wysyła z Wilna Piłsudskiemu na pomoc 1. Dywizję Piechoty Legionów. Po paru miesiącach Marszałek ściąga go do Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych, na stanowisko inspektora armii. Tam Śmigły bezkompromisowo walczy o należyte zaopatrzenie wojska, ale też wytyka braki w wyszkoleniu żołnierza, w organizacji ćwiczeń i gier wojennych, marną pracę sztabów. Biuro Inspekcji GISZ ocenia go jako jednego z najlepszych inspektorów armii. Od 1929 r. jest zastępcą Piłsudskiego ds. nadzorowania prac operacyjnych grupy generałów zajmującej się zagrożeniem ze strony ZSRR.Przy wszystkich dowodach uznania dla kompetencji Śmigłego Marszałek traktuje go z dystansem, wręcz chłodno. Wzywa do siebie rzadko, rozmawia krótko, formalnie. Najwyraźniej nie zapomniał mu Lublina. Ze wszystkich cnót zawsze najwyżej cenił lojalność wobec swej osoby.Polityk Bezpieczny świat legionowych kombatantów, w którym Komendant zawsze wiedział lepiej i rozkazywał, co robić, skończył się wraz z jego śmiercią, 12 maja 1935 r. o 20.45.Piłsudski, który nigdy nie wyzbył się manii konspirowania, nie zostawił pisemnych rozporządzeń co do politycznego dziedzictwa. Coś jednak z jego wcześniejszych decyzji można było wyczytać. Dzięki Piłsudskiemu Mościcki został prezydentem na drugą kadencję, ale miało to być rozwiązanie przejściowe, do czasu przyjęcia nowej konstytucji. Wtedy miał go zastąpić najbardziej zaufany druh Marszałka Walery Sławek.A generalny inspektor sił zbrojnych, który w razie wojny stawał się wodzem naczelnym? W swych charakterystykach generałów Piłsudski typował na to stanowisko Sosnkowskiego i Śmigłego. Do obu miał ciche zastrzeżenia - do Śmigłego za Lublin, do Sosnkowskiego za brak poparcia zamachu majowego i podjętą wtedy próbę samobójczą.W noc po śmierci Komendanta Mościcki i premier Sławek przeforsowali osobę Śmigłego. Obaj mieli wielki apetyt na władzę. Błyskotliwy, obyty w polityce, mający zdecydowane poglądy gen. Sosnkowski byłby dla nich większym zagrożeniem niż Śmigły, którego uważali za zawodowego wojskowego bez politycznych ambicji i talentów. Rydz stał się w praktyce trzecią osobą w państwie, bo armia odgrywała w II RP wielką rolę.W triumwiracie szybko pojawiły się pęknięcia. Nieudolny jako polityk Sławek doprowadził do przegrania przez sanację wyborów i szybko tracił wpływy. W październiku 1935 r. Mościcki zmusił go do ustąpienia. Prezydentowi pomógł w tym Śmigły. A był to dopiero pierwszy z politycznych sukcesów generała, który porozumiał się z Mościckim co do wprowadzenia do następnych rządów swych protegowanych.Zręcznie wykorzystywał w grze politycznej wojsko i legionowych kombatantów. Doroczne zjazdy legionistów stały się dlań trybuną do budowania swego autorytetu. Na zjeździe w Krakowie w 1935 r. grzmiał: "My po cudze rąk nie wyciągamy, ale swego nie damy. Nie tylko nie damy całej sukni, ale nawet guzika od niej. Propagandowe przemówienia adresowane do społeczeństwa wygłaszał przy każdej okazji, a prasa coraz gorliwiej je relacjonowała. Jego wielkim atutem była przyjęta jeszcze przed śmiercią Marszałka nowa konstytucja, kwietniowa. Siły zbrojne zostały w niej uznane za jeden z pięciu naczelnych organów państwa, przed sądownictwem.Po wyeliminowaniu z gry Sławka przyszedł czas na podzielenie się władzą obu głównych aktorów polityki II RP. W maju 1936 r. Mościcki podpisał dekret o sprawowaniu zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi. Najwyższym zwierzchnikiem pozostał prezydent, ale generalny inspektor zyskiwał przewagę nad ministrem spraw wojskowych, którego dotychczas był zastępcą. Swą funkcję miał sprawować przez czas nieograniczony kadencją, otrzymał prawo stawiania rządowi postulatów dotyczących obronności państwa.W maju 1936 r. Śmigły wezwał do siebie gen. Felicjana Sławoja-Składkowskiego i polecił mu zameldować się u prezydenta w charakterze kandydata na premiera. W stylu sprawowania władzy szybko wskoczył w buty Piłsudskiego.W dwa miesiące później premier Składkowski na polecenie Mościckiego zarządził, iż generalny inspektor gen. Rydz-Śmigły jest Pierwszym Obrońcą Ojczyzny i drugą po prezydencie osobą w państwie. Mościcki przytomnie wymigał się od złożenia podpisu pod tym groteskowym, niekonstytucyjnym aktem.Śmigły rozumiał, że w podzielonej przez politykę Brześcia i Berezy Kartuskiej Polsce skutecznie rządzić się nie da. W 1936 r. na zjeździe legionistów wystąpił z postulatem stworzenia jednolicie kierowanej siły mającej umocnić obronność kraju i "dźwignąć Polskę wyżej. Choć współpracownicy perswadowali mu to, uparł się i sam napisał deklarację ideową Obozu Zjednoczenia Narodowego. Jej klerykalizm i społeczny konserwatyzm zaszokował nawet wiernych mu piłsudczyków. Nie zająknął się tam o reformie rolnej. Nic nie zostało z jego lewicowości.W czerwcu 1936 r. jego limuzyna zatrzymała się we wsi Nowosielce przed bramą triumfalną ozdobioną orłami legionowymi i napisem: "Witaj nam Wodzu Naczelny. Dalej pojechał konnym wozem pod kopiec wójta Michała Pyrza, legendarnego obrońcy wsi przed zagonem tatarskim. Zadbał o to, by przed uroczystościami przypominano o jego chłopskim pochodzeniu, by defilada wypadła imponująco, ale gdy oprócz okrzyków: "Niech żyje Śmigły-Rydz! usłyszał: "Niech żyje Witos! Oddajcie nam Witosa! (wówczas uwięzionego), zszedł z trybuny i odjechał.Rok później do strajku generalnego przystąpiły w Polsce 3 mln chłopów.Ale wtedy Śmigły romansował już z radykalną prawicą. W czerwcu 1937 r. ogłosił powołanie Związku Młodej Polski, sam został jego szefem, a na zastępcę desygnował działacza ONR-Falangi. ZMP okazało się klapą, ale Śmigły jak czołg parł do pełni władzy. W końcu 1937 r. zaatakował tzw. grupę zamkową - stronników prezydenta Mościckiego. Wymógł na nim radykalną rekonstrukcję rządu, ale Mościcki, niczym sprytny uczniak, poszedł na zwolnienie lekarskie i narzuconego rządu nie powołał.W tym czasie krążyła pogłoska, że grupa marszałka szykuje z pomocą ONR-Falangi zamach stanu połączony z eksterminacją przeciwników politycznych. Sam Śmigły musiał dementować wieści o planowaniu nocy św. Bartłomieja. Wtedy poczuł się zmuszony iść na kompromis ze starzejącym się prezydentem. Uznał, że może poczekać na jego fotel.Marszałek W Święto Niepodległości 11 listopada 1936 r. prezydent Mościcki na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie wręczył gen. Śmigłemu buławę marszałkowską.Jeśli Śmigły na jakiekolwiek specjalne wyróżnienie zasługiwał, to już najprędzej właśnie na tę buławę. Niezależnie bowiem od bezwzględnej walki o władzę, to armii poświęcał wiele uwagi. Przejął ją z rąk Piłsudskiego w fatalnym stanie: plan mobilizacyjny był nieaktualny, kadra dowódcza - zaśniedziała, struktura armii - przestarzała, a nowoczesnej broni tyle, co kot napłakał.Doprowadził do opracowania świetnie pomyślanego planu mobilizacyjnego. Zdecydował, że modernizacja sił zbrojnych musi objąć zwiększenie liczby dywizji, unowocześnienie uzbrojenia i wyposażenia wojska, w tym zwiększenie ilości artylerii przeciwpancernej i przeciwlotniczej, przekształcanie kawalerii w związki zmotoryzowane i rozbudowę przemysłu zbrojeniowego.Pierwszy etap modernizacji miał być zrealizowany do 1942 r. Na ten czas Hitler planował zakończenie rozbudowy sił zbrojnych III Rzeszy. Tyle że Hitler miał pieniądze na zbrojenia, Polska - nie. Co gorsza, marnotrawiono nawet te szczupłe fundusze, które z wysiłkiem wysupłał budżet państwa - szły na budowę koszar, defilady, sponsorowanie sportów, na czele z przygotowaniem wojskowej ekipy jeździeckiej na olimpiadę w Berlinie. Odpowiedzialność za to w dużej mierze ponosił Śmigły.U schyłku lat 30. Polska potrzebowała męża stanu. Śmigły mężem stanu nie był. Nie zrobił nic, by w czasie kryzysu monachijskiego wesprzeć osaczoną przez Hitlera Czechosłowację, choć musiało być jasne, że po Czechosłowacji przyjdzie kolej na Polskę. Przeciwnie, stworzył grupę operacyjną, która wkroczyła na Zaolzie.Usiłował co prawda odnowić podupadły sojusz polsko-francuski z 1921 r., zabiegał o koordynację planów wojskowych, uzyskał pożyczkę zbrojeniową - 2,6 mld franków. Ale funduszy nie zdołał wyegzekwować, nic też nie ustalił w kwestii wspólnej strategii na wypadek wojny z Niemcami.Jako jeden z niewielu polityków już wczesną wiosną 1939 r. czuł, że wojna z Hitlerem jest nieunikniona. W marcu zarządził tajną mobilizację dwóch Okręgów Korpusu i przyspieszył prace fortyfikacyjne na zachodniej granicy. Jednak Wehrmacht coraz bardziej oskrzydlał Polskę od południa, z terytorium Czechosłowacji, i na nic się zdała gorączkowa modyfikacja planów wojennych; polskie armie ustawione wzdłuż granicy zachodniej niemal za plecami miały niemieckie dywizje pancerne. Polityk Rydz-Śmigły nie miał odwagi zostawić części zachodnich połaci kraju na pastwę Niemców i skupić się na liniach rokujących szansę dłuższej obrony. Co gorsza, do końca nie brał pod uwagę możliwości uderzenia Sowietów i w ogóle się do tego nie przygotowywał.W kampanii wrześniowej usiłował bezpośrednio dowodzić wszystkimi związkami operacyjnymi. To nie mogło się udać. Próby ustabilizowania frontu też spaliły na panewce. Na co dzień zachowywał kamienny spokój, ale w dowodzeniu się pogubił. Gdzieś ulotniła się myśl strategiczna, jego uwagę pochłaniały detale. Rwała się łączność, szwankowała koordynacja. Jego rozkazy, coraz częściej spóźnione, wprowadzały chaos, co najboleśniej odczuli polscy dowódcy w bitwie nad Bzurą.Adam Zawisza Po południu 17 września w Kosowie w pobliżu granicy z Rumunią rząd z prezydentem Mościckim radził nad sytuacją. Marszałek optował, by nie wypowiadać wojny Moskwie i ewakuować jak najwięcej żołnierzy za granicę. Wydał rozkaz: "Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie się na Węgry i do Rumunii najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba że w razie natarcia z ich strony albo prób rozbrojenia oddziałów. Zadania Warszawy i miast, które miały się bronić przed Niemcami, bez zmian.Piękna, spiżowa polszczyzna wystawia dobre świadectwo nauczycielom z gimnazjum w Brzeżanach, ale dla Śmigłego rozkaz ten był epitafium. Została mu tylko walka o honor.Jeszcze w południe poleca przygotować cywilne ubranie; chce incognito jechać do twardo broniącego się przed Niemcami Lwowa. Późnym popołudniem decyduje, że przejdzie do Rumunii. Wieczorem jeszcze jeden zwrot: z kilkoma oficerami ruszy na front. Rzecz jasna po to, by zginąć z honorem. Ale nadchodzi meldunek, że Sowieci są już 40 km od Kosowa i marszałek po północy z 17 na 18 września przejeżdża samochodem most graniczny na Czeremoszu. Bitwę o pamięć przegrywa. Gdyby choć bronił owego granicznego mostu - a miał pod ręką dość oddziałów, by utrzymać się kilka dni. Ale on żyje już w świecie urojeń. Wierzy, że Rumuni przepuszczą go do Francji, gdzie znów stanie na czele polskiego wojska. I że wojsko będzie jego rozkazów słuchać.Rumuni go internują. W grudniu 1940 r. ucieka na Węgry, a rok później przedostaje się do okupowanej Warszawy. Szuka kontaktu z londyńską konspiracją, patronuje własnej - Obozowi Polski Walczącej.Po pięciu tygodniach nagle umiera. Pochowano go na Powązkach jako nauczyciela Adama Zawiszę. Wdowa po gen. Włodzimierzu Maksymowiczu-Raczyńskim, u której mieszkał, do butonierki garnituru, w którym został pochowany, wsunęła zawinięty w ceratkę bilecik z notatką, kim jest naprawdę. Włodzimierz Kalicki"
Widd39 Napisano 28 Wrzesień 2009 Napisano 28 Wrzesień 2009 Czysty i piękny tekst w wykonaniu Wybiórczej, wpisujący się w ich doktrynę. Pełen tendencyjnych uogólnień, tam gdzie im pasuje i bardzo szczegółowy także tam gdzie im pasuje... Najbardziej mnie rozśmieszyło wskazanie jednej tylko wersji wydarzeń w sprawie Magdy Rydz - przemyt papierosów i porachunki kryminalne. Brawo, w końcu sanacja to było przestępcze środowisko. Czechosłowacja i Zaolzie - piękne uogólnienie tendencyjne na pruski nauczyciel... Tak można cały dzień.
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.