Skocz do zawartości

Kim był naprawdę Janosik


pomsee

Rekomendowane odpowiedzi

Kim był naprawdę Janosik

Marek Lubaś-Harny
2009-08-21 08:49:32, aktualizacja: 2009-08-21 21:56:27

Na skraju słowackiej wsi Terchowej, nieopodal wejścia do Doliny Wratnej, wznosi się olbrzymi posąg, w słońcu oślepiająco błyszczący. Socjalistyczny artysta zespawał go bowiem z kawałów nierdzewnej stali. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że to pomnik hutnika. Na cokole jest Janosik, syn tej ziemi, najsłynniejszy ze zbójników. Jednak stalowy monument z prawdziwym harnasiem ma równie mało wspólnego, jak jego legenda.

Drugi z kolei syn Martina Janošika z Terchowej przyszedł na świat 25 stycznia 1688 roku, a na chrzcie świętym dostał imię Juraj. Co jednak sprawiło, że mały Jurko, syn zwykłego chłopa, został słynnym zbójem?

Legenda głosi, że jego wrażliwa dusza nie mogła znieść widoku krzywdy chłopskiej. Już jego ojciec, wspomniany Martin, tak miał dość pańskiego ucisku, że uciekł ze wsi w góry i zamieszkał na odludziu, pod wierzchołkiem Pupowego Wierchu, gdzie hajducy, polujący na zbójników i zbiegłych spod pańszczyzny chłopów, woleli się nie zapuszczać.

Janošikowie klepali biedę na jałowych pupowych" zbyrkach, więc wcześnie obudziła się w nich świadomość klasowa i przekonanie, że służba u panów nie jest dla nich. Akurat wybuchło wymierzone przeciwko władzy Habsburgów powstanie kuruców pod wodzą Franciszka Rakoczego. Jurko ochoczo przystał do buntowników.

Jeśli wierzyć legendzie, miał wtedy zaledwie 15 lat. Nie jest to prawda. Według źródeł historycznych, kuruccy werbownicy zawitali do Terchowej w roku 1706, młodszemu z braci Janošików stuknęła więc właśnie osiemnastka. I już lubił sobie wypić. A że kuruce przywieźli cały wóz załadowany beczkami węgrzyna i nie żałowali nikomu, nasz junak spił się i kiedy podsunęli mu siedmioletni kontrakt, złożył podpis, po czym usnął. Werbownicy wrzucili nieprzytomnego Jurka na wóz i zawieźli do Żiliny. Tam mu dali szablę, madziarskie czako i wysłali na front.

Wytrzymał Jurko w kuruckim wojsku niecałe trzy lata, a potem dał nogę i wrócił na Pupowy Wierch. Dla potrzeb legendy należało oczywiście taką plamę wybielić. Śmiech bierze patrzeć, jak wiją się autorzy popularnych czytanek o Janosiku, udając, że przyszły harnaś dotrwał w powstaniu aż do końca, czyli do kapitulacji w roku 1711. Wszystko po to, żeby zatrzeć nie tylko hańbę dezercji, ale i fakt, że nasz bohater przeszedł ochoczo na drugą stronę. Po krótkim odpoczynku zaciągnął się do cesarskiej armii i rozpoczął karierę w hajdukach. I to jako zwykły klawisz! Skierowano go bowiem do służby na zamku w Bytczy, gdzie pilnował uwięzionych zbójników.

Bajarze bają, że kiedy Jurko wrócił to Terchowej, trafił akurat na pogrzeb rodziców. Stary Martin został jakoby zakatowany przy pręgierzu, gdzie wymierzono mu za syna 100 batów, matka zaś zmarła z rozpaczy. Trele morele. Są poważne powody, aby sądzić, że w roku 1711 rodzice wykupili Jurka z cesarskiej służby. Nie tylko więc jeszcze żyli, nie tylko nikt ich nie prześladował, ale i nie byli tacy biedni. Skąd mieli dukaty? A może to już stary Martin chodził na zbój i Jurko odziedziczył pasję po tatusiu?

Wiele kłopotu mieli też mitotwórcy z Janosikową służbą na zamku w Bytczy. Nie mogli tego epizodu przemilczeć, bo właśnie tu zaprzyjaźnił się Jurko z osadzonym w lochu zbójnikiem nazwiskiem Tomasz Uhorcik. Bandyta i klawisz bardzo sobie nawzajem przypadli do gustu. Znajomość ta zadecydowała o dalszych losach młodego hajduka.

We wrześniu 1711 roku Uhorcik uciekł z więzienia i powołał pod broń swą dawną bandę. W parę tygodni później trafił do niej także niedawny strażnik. Zapewne musiał mieć młody Janosik jakieś wrodzone cechy, które sprawiły, że zbójecki harnaś wybrał go na swego kamrata. Można jednak iść o zakład, że to nie złość na feudalne stosunki społeczne pchnęła Jurka w objęcia bandy. Raczej obmierzły mu zarówno harówka na pupowej" roli, jak i wojskowa dyscyplina.

Wszystko wskazuje na to, że Janosik był po prostu jednym z tych młodzieńców, którzy nade wszystko kochają życie nieskrępowane żadną dyscypliną, łatwe pieniądze i chętne panienki.
A jak został harnasiem, czyli mówiąc mniej romantycznie, szefem bandy? Bardzo prosto. Uhorcik był już nie najmłodszy, rozleniwił się, coraz mniej chciało mu się biegać z ciupagą. Postanowił się ustatkować, a na swego następcę namaścił młodego kumpla. Oto jak się rodzą herosi.

W Janosikowej legendzie aż roi się od miłosnych podbojów. Niestety, kościelne i świeckie źródła pisane na ten temat milczą. Jeśli więc chodzi o życie seksualne harnasia, musimy zdać się na bajarzy. A według nich, od kobiet spotkało go w życiu wszystko, co najlepsze, ale także i to najgorsze, czyli śmiertelna zdrada. Zanim jednak ostatnia kochanka wydała go na śmierć, kochały się w nim nie tylko wszystkie panny z okolicy, ale nawet leśne rusałki.

Musiał mieć Janosik nie lada sposób na kobiety, skoro rusałki, zamiast zwieść na manowce, podarowały mu cudowną koszulę, której nie imały się kule i która czyniła niewidzialnym. A kiedy zakochała się w junaku stara wiedźma, nie pogardził i nią, co mu się też nad wyraz opłaciło. Ta z kolei nagrodziła go cudowną ciupagą, co sama powalała wrogów i pasem, w którym zaklęta była nadludzka moc.

Tak hojnie wyposażony zbójnik mógł już śmiało ruszać na podbój serc nie tylko wieśniaczek, ale i najwyżej urodzonych dam, które to podboje skwapliwie opisali liczni skrybowie. Przoduje tu nasz Kazimierz Przerwa-Tetmajer, który kazał Janosikowi tańcować z samą cesarzową i to Marią Teresą, która przyszła na świat w cztery lata po jego śmierci. Ten sam Tetmajer w Balladzie o Janosiku i Szalamonównie Jadwidze" tworzy tragedię iście antyczną. Każe córce grafa zakochać się w zbójniku (od książąt, od grafów Janosika wolę"), co nieszczęsna przypłaci śmiercią z ręki własnego ojca.

Zabawne, jak wiele wysiłku zadali sobie twórcy legendy, by tego chłopskiego bojownika wprowadzić na feudalne salony. W jednym z podań stworzonych po słowackiej stronie, zbójnik uradza" z samym cesarzem w Wiedniu. I tu zresztą nie mogło zabraknąć erotycznego tropu. Ze zdradzieckiej zasadzki uratowała Janosika cesarska córka, wyprowadzając go przez własną alkowę. A co się w tej alkowie zdarzyło po drodze, nietrudno się domyślić.

Janosik z legendy napadał na obronne dwory i kasztele, kładł trupem dwunastu rycerzy na jednym turnieju, zdobył nieprzebrane skarby, które ukrył w górskich kryjówkach. Niestety, wszystko to tylko propaganda.

Prawdziwy Janosik zbójował zaledwie kilkanaście miesięcy. Od jesieni roku 1711 do zimy z 1712 na 1713 rok. Od tego trzeba odjąć miesiące zimowe, kiedy zbójnicy zawieszali swą działalność. Na procesie w Liptowskim Mikulaszu oskarżono najsłynniejszego z harnasi zaledwie o 12 rozbojów na drogach. Nawet łupy były na ogół marne. A to napadł na plebana, przeprawiającego się łodzią na drugi brzeg Wagu. A to pod zamkiem Streczno obrobił do goła jakiegoś Żyda. A to Medzi Važcom a Štrbou ozbijal kupcov o vino" (jak widać, wciąż lubił wypić).

Legenda wyolbrzymiła Janosikowe ofiary. Awansowała szaraczkowych szlachciców na grafów i żupanów. Ze skromnego Żyda, zajmującego się drobnym handelkiem, uczyniła krwiożerczego lichwiarza, któremu Janosik miał odebrać listy dłużne, zwracając okolicznym chłopom pola, lasy i chaty, lekkomyślnie przepite w karczmie. Kazała trząść się przed zbójeckim hersztem generałom i samemu cesarzowi.

Tymczasem zdaje się, że tego drobnego rzezimieszka nawet za bardzo nie ścigano. Kiedy pierwszy raz został schwytany, z łatwością wykpił się łapówką. Pecha przyniosła mu dopiero napaść na bogatą wdowę po cesarskim oficerze nazwiskiem Schardonk, podróżującą do Liptowskiego Mikulasza. Babsko narobiło wrzasku na pół cesarstwa i zmusiło nieruchawe organy ścigania do większego wysiłku.

Według legendy, Janosika wydała narzeczona, niejaka Zośka ze wsi Valaska Dubova koło Rużomberka. Prawda była mniej romantyczna. Harnasia zgubiły brak wyobraźni i pijaństwo. Wpadł nie u narzeczonej, tylko na melinie u starego kumpla Uhorcika, który pod przybranym nazwiskiem Martin Mravec osiadł w Klenowcu, daleko od Valaskiej Dubovej. Tam właśnie ukrywał się często Janosik, dorabiając pasaniem wołów. Nie było też żadnej zdrady. W styczniową noc 1713 roku cesarscy hajducy zajrzeli na melinę w trakcie rutynowej kontroli. Zastali kamratów nieprzytomnych, śpiących po pijatyce. Nawet nie wiedzieliby, że mają do czynienia ze sławnym Janosikiem, gdyby nie pochodzące z rozbojów fanty, walające się po chałupie.
W wyniku zastosowania przewidzianych prawem mąk, wydobyto z podejrzanego niezbędne zeznania. Co ciekawe, nawet na torturach nie przyznał się do najcięższego zarzutu zamordowania plebana z Demanicy, co było główną osią oskarżenia. Może naprawdę nikogo nie zabił, tylko po prostu trzeba było kogoś powiesić dla przykładu?

Proces Juraja Janošika z Terchowej odbył się w Liptowskim Mikulaszu 16 i 17 marca 1713 roku. Zbójnicki kapitan został skazany na zwyczajowe powieszenie na haku za poślednie (czyli ostatnie) żebro lewego boku. Wyrok wykonano bez zwłoki, zapewne 18 marca. Hak można oglądać do dziś w muzeum w Liptowskim Mikulaszu. Czy jest prawdziwy, nie wiadomo. W każdym razie chyba prawdziwszy niż mit zbójnickiego herosa, który świat równał".

http://www.polskatimes.pl/rozmaitosci/154093,kim-byl-naprawde-janosik,id,t.html#material_1


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora pomsee 10:23 25-08-2009
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie