Skocz do zawartości

Dzienniki żołnierskie - ostatnia bitwa KOCK


Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Byłbym wdzięczny za kontynuowanie wątku oraz o zamieszczenie podobnych wypisów z przeżyć żołnierzy walczących w ostatnich dniach bitwy.



ROZDZIAŁ 6 KAMPANIA JESIENNA 1939 ROKU
Zygmunt Kosztyła
WALKI AUGUSTOWSKIEGO PUŁKU KAWALERII W KAMPANII WRZEŚNIOWEJ 1939 R. Dokończenie - ciąg dalszy z TEKI numer 4 - B.J.K.


Jeszcze w tym samym dniu 1 p. uł. uchwycił przeprawę w miejscowości Spiczyn i mimo zdecydowanego natarcia nieprzyjaciela przeprawa była utrzymana. W walkach tych pułk poniósł znaczne straty. Wycofanie pułku nastąpiło na rozkaz gen. Kleeberga, który nakazał osiągnąć w ciągu nocy z 29 na 30 września rejon Zawady-Tarkawica i osłonę brygady od strony rzeki Wieprz.

Ostatnie walki

Ostatnie walki stoczył pułk już poza terenem województwa białostockiego. Od 1 października rozpoczęła się kilkudniowa i ostatnia bitwa, znana pod nazwa bitwy pod Kockiem, w której 1 pułk ułanów brał do ostatniej chwili czynny udział. Już o świcie 1 października osłaniał pułk przeprawę brygady i oddziałów piechoty z SGO Polesie" przez rzekę Tyśmienica. W czasie potyczki na szosie Kock-Łukow w jednym z rozbitych samochodów znaleziono mapę z wyrysowaną sytuacją operacyjną. Ułatwiło to dowództwu polskiemu zorientowanie się w ugrupowaniu i zamiarach nieprzyjaciela. W nocy pułk oderwał się od nieprzyjaciela i przeszedł na postój ubezpieczony w rejon m. Serekomla w celu ubezpieczenia prawego skrzydła zgrupowania. 3 października uczestniczył pułk w śmiałym natarciu na tyły Niemców w rejonie wsi Poznań, zadając nieprzyjacielowi znaczne straty. Mimo przemęczenia i braków w zaopatrzeniu żołnierze pułku walczyli mężnie. Nawet w tak beznadziejnej sytuacji ogólnej oddziały kawalerii potrafiły walczyć z silniejszym o wiele przeciwnikiem, a nawet odnosić lokalne sukcesy.
5 październik był ostatnim dniem walki. W dniu tym żołnierze pułku odnieśli znaczny sukces, niszcząc baterię artylerii niemieckiej. Brak amunicji uniemożliwiał oddziałom SGO Polesie" dalsze prowadzenie walki. Widząc całą beznadziejność położenia, gen. Kleeberg podjął decyzję zaprzestania działań. W pułku przyjęto decyzje kapitulacji z przygnębieniem. Rozpoczęto niszczenie broni osobistej, a broń ciężką zakopano. Zakopany został również przez specjalnie zaprzysiężonych żołnierzy (dwóch oficerów i wachmistrz) sztandar pułku, który towarzyszył żołnierzom na całym szlaku bojowym od pokojowego garnizonu w Augustowie do ostatniej bitwy pod Kockiem. Na zakończenie należy podkreślić, że w ciągu 35 dni i nocy zmagań z przeważającymi siłami wroga ułani 1 pułku wykazali wysoką wartość bojową odznaczyli się wytrwałością i męstwem godnym żołnierza polskiego - obrońcy Ojczyzny.
Koniec - B.J.K.


Zbigniew Rymaszewski
DZIENNIK BOJOWY
PODPORUCZNIKA 1-GO PUŁKU UŁANÓW KRECHOWIECKICH ZBIGNIEWA RYMASZEWSKIEGO OD DN. l WRZEŚNIA DO 6 PAŹDZIERNIKA 1939 ROKU"
Dokończenie - ciąg dalszy z TEKI numer 4 - B.J.K.


2 - X.
O 5-ej rano zbudzili mnie piekarze piechoty, którzy tu przyszli piec chleb. Słychać było już w okolicach Kocka strzały. Ubrałem się i poszedł do Mineyki po wiadomości. Okazało się, ze Grupa Kleeberga i nasza Dywizja napiera pod Kockiem i pod Syrokomlą na Niemców. Nasz pułk jest w odwodzie i ma pozostać w tej wsi. Dostałem od Mineyki 1000 zł. na furaż plutonu, każdy bowiem pluton miał się sam gospodarować. Obiad gotowaliśmy na kwaterach. Po obiedzie przyszedł rozkaz spieszenia się. Kazałem osiodłać konie i zaprowadziłem pluton na skraj wsi. Tu wystawiłem ubezpieczenia i wysłałem na przedpole patrole. Przed nami na horyzoncie płonął Kock. Doszły nas wiadomości o sukcesie naszej piechoty i brygady płk. Plisowskiego (2 p.uł., 5 p.uł., 10 p.uł.) pod Syrokomlą. Dwa pułki Niemców były częściowo rozbite, wzięto 160 jeńców. Do wieczora zostawaliśmy we wsi, o 19-ej zbiórka pułku i marsz w kierunku Józefowa. Mieliśmy tam zająć podstawę wyjściową do natarcia. Jutro bowiem przewidywano dalsze natarcie na Niemców. Szliśmy polami, co mocno utrudniało marsz, szczególnie jeden rów zatrzymał marsz na długo. Po pewnym czasie zatrzymaliśmy się w polu. Mimo zimna, ułani po zejściu z koni pokładli się i zasnuli na ziemi. Staliśmy blisko dwie godziny, poczem ruszyliśmy dalej. Artyleria niemiecka mimo nocy nie dawała nam spokoju i przy przejściu szosy, dwa pociski blisko nas upadły.

3 - X.
O 1-ej dojechaliśmy do Józefowa. Obudziłem gospodarzy - kolonistów niemieckich, by zagrzali mleko dla ułanów. Zeszliśmy z koni, a koniowodnych odesłaliśmy w tył do lasu. Po rozgrzaniu się mlekiem, ułożyliśmy się w stodole, czekając na rozkazy. O 5-ej zajęliśmy podstawę wyjściową trakt idący do Kocka. Artyleria niemiecka zmacała nas i zaczęła kropić po linii. O 6-ej ruszyliśmy naprzód. Piechota nacierała od czoła, nasza Brygada miała zajść Niemcom na boki i tyły. Posuwając się lasami, podeszliśmy pod wieś Poznań. Były to tyły Niemców. Ze skraju lasu, gdzie staliśmy widać było pięć haubic niemieckich strzelających do naszej piechoty. Stały na odległości 700 m. Dca Brygady postanowił zebrać na skraju lasu wszystkie ckm-y i armatki p.panc., które na rozkaz miały rozpocząć ogień. 3 szwoleżerów miar obejść i natrzeć z tyłu na działa. Myśmy leżeli w lesie w odwodzie. Na gwizdek rozległ się grzechot ckmów i huk działek. Mimo zaskoczenia i wybiciu większej części obsługi dział, reszta wykręciła działa na nasz lasek i po chwili poczęły się wokół rozrywać granaty. Nasze ckmy grały dalej. Ujrzeliśmy, że dwa działa przestały strzelać, były zupełnie strzałami naszych armatek rozbite. Za to inna bateria niemieckia skierowała na nas ogień. Zostało kilku rannych, między innymi pchor. Michalik po raz drugi. Musieliśmy się wycofywać. Mimo, ze pełnego wyniku nie było, bo szwoleżerowie nie doszli do dział, odciążyliśmy poważnie naszą piechotę, bo długo artyleria strzelała w nasz lasek. Wycofywaliśmy się na Józefów, gdzie znaleźliśmy nasze konie. Zapadał zmrok. W Józefowie czekaliśmy na przydział kwater. Dopiero o 20-ej przyszedł rozkaz. Ruszyliśmy do odległego o 9 km Grabowa Szlacheckiego, do którego o 22-ej przybyliśmy. Już stały tam jakieś oddziały, otrzymaliśmy więc tylko trzecią część wsi na kwatery. Kazałem co się da gotować, by przed spaniem cos zjeść. Sam usmażyłem sobie placki kartoflane, i w ubraniu rzuciłem się na słomę.

4 - X.
O 7-ej obudził mnie luzak który zrobił dla mnie śniadanie: jajka i mleko. Z roszkoszą to zjadłem. Niedługo potym przyszedł rozkaz od Mineyki, by siodłać konie i konie odesłać do lasu, spieszony szwadron miał się zebrać u niego na kwaterze. Jakiś urzędnik kolejowy zaprosił mnie na obiad na 11-tą. Po przyjściu z plutonem na kwaterę dcy szwadronu, zastałem tam płk. Andersa, który powiedział nam o złej sytuacji. Byliśmy otoczeni przez Niemców, których pierścień się coraz bardziej zacieśniał. Gdy o 11-ej chciałem pójść na obiad rozległy się strzały, to placówki 2-go szwadronu ostrzeliwały czołg niem., który zaatakował wieś. Skoczyłem ze swoim plutonem na pomoc, zresztą już niepotrzebną, bo czołg był już rozbity, a obsługa wybita. Zaraz przyszedł rozkaz do koni", musiałem więc zrezygnować z obiadu. Siedliśmy na koń i przejechaliśmy do lasu pod wsią Lipiny. O kilometr biła się piechota w wiosce Wola Gutowska, która już się paliła. Po godzinnym spokoju przyszedł rozkaz spieszenia pułku. Mieliśmy w drugim rzucie wesprzeć natarcie Brygady, nacierającej na prawym skrzydle piechoty. O 16.30 byliśmy na podstawie wyjściowej we wsi Lipiny. Widać stąd było doskonale walkę w Woli Gutowskiej, słuchać było ciągle okrzyki hurra", to 2-uł. na bagnety wypierał Niemców ze wsi. O 17-ej ruszyliśmy naprzód. Zapadał zmrok. Doszliśmy do pierwszego rzutu, który leżał na stanowiskach. Położyliśmy się również i okopali. Strzały nie ustawały. Ogień we wsi dochodził do kościoła, wokół widać było rakiety Niemców. O 21ej zmieniła nas piechota, cofnęliśmy się do koni, mnie wezwano do Dowództwa Brygady. Zastałem tu moc oficerów. W jednej izbie leżeli ranni, w drugiej wydawano rozkazy. W oczekiwaniu na rozkazy usiedliśmy z Mineyką, który natychmiast zasnął. Gen. Podhorski wydawał rozkazy do jutrzejszego natarcia. Nasza Brygada miała być w odwodzie. Po wydaniu rozkazów gen. Podhorski podzielił się nowinami. Dowiedzieliśmy się o wzięciu Warszawy przez Niemców i o nowym rządzie polskim we Francji. Przydzielono później nam kwatery, by nakarmić ułanów i konie. Poszedłem po nasz szwadron i 3-ci, mieliśmy razem kwaterować w Urszulinie. W godzinę byliśmy na miejscu. Miałem czas do 5-ej rano, miałem przez te 5 godzin nakarmić ludzi i konie, i wypocząć.

5 - X.
Wystawiwszy ubezpieczenia zabrałem się do pracy: czyszczenie koni, rynsztunku, nakarmienie koni i ludzi i jaki taki odpoczynek. O 5-ej rano wymarsz zpowrotem do Lipin. Tu mieliśmy czekać na nowe rozkazy, staliśmy tutaj do godziny 15-ej. W międzyczasie zjedliśmy ugotowany naprętce obiad. O 15-ej przyszedł rozkaz byśmy wsparli natarcie piechoty. Konno udaliśmy się do lasku, służącego za podstawę wyjściowa. Ruszyliśmy spieszeni dopiero o zmroku. Szliśmy długo lasem, lecz po dojściu do skraju, otrzymaliśmy rozkaz powrotu do koni, które z trudnością, z powodu ciemności znaleźliśmy. Z powrotem do Lipin. Po drodze na 200 metrów przed Lipinami zatrzymano nas. Czekaliśmy dwie godziny na polu, drzemiąc na ziemi, na rozkazy. Nareszcie otrzymaliśmy rozkaz, by przejść na chwilowe zakwaterowanie do Lipin. Tam mamy nakarmić ludzi i konie. Mineyko prędko rozdzielił rejon wsi na szwadrony. Dostałem jedno gospodarstwo, tutaj rozdzieliłem pluton; część młuciła owies i karmiła konie; część gotowała, część znów rozkopywała piwnice, w której podejrzewałem, ze gospodarz coś ukrywa. I rzeczywiście znaleźli tam nieprzebrane skarby: worki cukru, mąki, soli i rożnych artykułów spożywczych, zrabowanych z pociągu. Rozdzieliłem to na chłopców, którzy zaczęli się objadać cukrem. Sam ogoliłem się i umyłem.

6 - X.
Spaliśmy do 5-ej. Karmienie koni i śniadanie. O 6-ej przybył rtm. Mineyko. Wyglądał dziwnie roztrzęsiony i zdenerwowany. Wywołał mnie na stronę i oznajmił tragiczna wiadomość. Jesteśmy ze wszystkich stron otoczeni przez Niemców - czołgi, artyleria i dwie dywizje piechoty. Wobec żadnych widoków powodzenia z powodu kompletnego braku amunicji - gen. Kleeberg i gen. Podhorski postanowili kapitulować. Mam przygotować 12 białych chorągwi i wystawić za stodołami w kierunku Niemców. Zaraz mam zebrać pluton, któremu mam o tym oznajmić. Odprawa oficerów o 8-ej. Stałem, jak ogłuszony. Tyle walk z nadzieją, że się przerwiemy, wszystkie plany, które robiłem runęły. Jak mam powiedzieć o kapitulacji ułanom, w których ciągle wpajałem, że nasze sprawy dobrze stoją. Trudny i tragiczny był ten moment. W milczeniu i przygnębieniu przyjęli me słowa. Wypełnili swój obowiązek ułański do końca, pozostało zniszczenie broni, zakopanie sztandaru, ostatni przemarsz pułku przed gen. Podhorskim i długie lata niewoli.
Koniec - B.J.K.
Napisano
Niestety sam poszukuje takich wiadomości .
Znalazłem stronkę w internecie lecz niepamiętam linku do niego ale go znajde.
pozdrawiam serdecznie
Napisano
to chyba ten link:
http://www.lewek.hg.pl/

Pozdrawiam

P.S
Fajne wspomnienia,przedwczoraj skonczylem czytac,polecam wszystkim

Pozdrawiam
  • 5 years later...
Napisano
Chodzi chyba o miejscowość Wola Gułowska nie Wola Gutowska.
Wola Gutowska-jest taka miejscowość ale pod Radomiem.

Pozdro

Abram
  • 5 years later...
Napisano
Witam mam troche informacji po moim dziadku - Antoni Burlingis - dowódca 1 plutonu w 2 szwadronie porucznk odznaczony m.in Virtut Militari, Krzyżem Walecznych ... mam troche wpisów ze 3 wrześniapod Augustowem ze swoim plutonem zniszczcyl posterunek niemcow wybił ich i wrócił bez strat, o Kocku też mam po nim troche informacji, przede wszystkim chciałbym trafic do kogoś kto spisał działania bojowe 2 szwadronu - 1 Pułku Ułanów Krechowieckich,

moj mail to zack19846@wp.pl - proszę o kontakt - interesują mnie wszelkie źródła ja w zamian prześlę dziennik bojowy mojego dziadka

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie