Skocz do zawartości

Wirtualny lot liberatora"


Rekomendowane odpowiedzi

W Życiu Warszawy:
http://www.zw.com.pl/artykul/2,359988_Wirtualny_lot_liberatora.html

Wirtualny lot liberatora

Wsiadasz do liberatora i przenosisz się nad zrujnowaną stolicę z 1945 r. Lecisz nawet 30 metrów nad ziemią! To przeżycie zapewni szykowana przez muzeum i studio Tomasza Bagińskiego filmowa symulacja ruin miasta – dowiedziało się „Życie Warszawy”.

Liberator z Muzeum Powstania Warszawskiego będzie symulatorem. Polecimy nim wzdłuż Wisły, po prawej stronie widząc prawie niezniszczoną Pragę, kolejne zburzone mosty, po lewej – głównie gruzy. Na wysokości katedry św. Jana skręcimy w lewo. Robimy pętelkę nad Starówką, gettem i placem Krasińskich. Zniżamy się nawet na wysokość 30 metrów nad ziemią.

Domy nie mają dachów, to szkielety budynków i kupa gruzów. A zamiast getta czy Zamku Królewskiego – równy plac, jakby ktoś przejechał walcem. Nic.

Ogrom zniszczeń

– Jeśli ktoś tego nie widział na własne oczy, pojedyncze zdjęcia z czasów wojny tego nie pokażą. Dopiero unaocznienie zniszczeń przez film daje wyobrażenie, jak tuż po zakończeniu wojny, systematycznym burzeniu niemieckim i potem niszczeniu sowieckim naprawdę wyglądała Warszawa i z jakich ruin musiała się podnosić – mówi „Życiu Warszawy” Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.

Muzeum, które przyzwyczaiło już nas do oryginalnych pomysłów, szykuje kilkuminutowy film w technice komputerowej, z wykorzystaniem archiwalnych zdjęć z 1945 r. – Odtworzymy w nim autentyczną trasę, którą latały nad Warszawą liberatory dokonujące zrzutów. Oczywiście wówczas latały nocą. Film z oczywistych powodów pokaże miasto za dnia, ale z istotnymi szczegółami widocznymi z powietrza.

Do „zbliżeń” wytypowano już ponad 60 budynków i obiektów infrastruktury miasta (część z nich zaznaczyliśmy na planie).

Apel o zdjęcia!

Nad tym gigantycznym przedsięwzięciem ekipa Muzeum Powstania Warszawskiego w tajemnicy pracuje już od trzech lat. Początkowo planowano stworzenie gry komputerowej, dzięki której uczestnik mógłby poruszać się po ruinach Warszawy. Zdecydowano się najpierw na film. Podstawą będzie mapa złożona ze zdjęć lotniczych.

Ale do filmu potrzeba też jak najwięcej zdjęć budynków. I to ujęć z wielu stron, by dało się je animować i obejrzeć z każdej strony. Muzeum dysponuje już kilkoma tysiącami fotografii, ale to wciąż mało. Stąd apel: – Sięgnijmy jeszcze raz do swoich szaf z archiwaliami. Zobaczmy, czy nie ma tam zdjęć miasta, koniecznie z 1945 roku. Każdy szczegół budynków może być istotny – mówi Jan Ołdakowski. – Mamy nadzieję, że w szafach warszawiaków, ale także tych, którzy po wojnie z Warszawy wyjechali, wciąż są jeszcze zdjęcia, które by się przydały do tego projektu. Czekamy na nie do 1 sierpnia – zapowiada.

Wojenne kolory miasta

Zdjęcia sprzed zakończenia wojny też będą użyteczne, ale tylko kolorowe. Pozwolą odtworzyć barwy poszczególnych budynków. – Wojenna Warszawa młodym pokoleniom kojarzy się czarno-biało, a przecież te budynki miały kolory! Jakie były tynki, dachy, drzwi? To mnóstwo analiz, dyskusje czasem o jednej konkretnej cegiełce – mówi Piotr Śliwowski, szef pionu historycznego w Muzeum PW, odpowiedzialny za ten projekt.

– Warszawa była wtedy piaskowa. Systematycznie niszczona pokrywała się szarym pyłem. Poza Łazienkami prawie nie było drzew. Drewno szło na opał. Brakowało intensywnych kolorów. Tylko Stare Miasto odbijało się gdzieniegdzie polichromią – dodaje Marcin Kobylecki producent z Platige Image.

Ludzie od „Katedry”

To właśnie studio Platige Image, z którego wywodzi się Tomasz Bagiński (autor oskarowej „Katedry”) muzeum wybrało do zrobienia filmu. – To świetny projekt. Wiedzieliśmy to już w chwili, gdy MPW zwróciło się do mnie i Tomka, żebyśmy obejrzeli fotografie zburzonej Warszawy – mówi Marcin Kobylecki. – To ogromne wyzwanie technologiczne i historyczne. Trzeba wprowadzić do systemu ogromną ilość informacji – dodaje. Przyznaje, że największą trudnością będzie złożenie źródłowych materiałów w całość. Za projekt odpowiada Michał Gryń.

– Musimy odtworzyć siatkę ulic, „podciągnąć” budynki do góry. Kluczowe miejsca, jak Prudential, PAST-a, Pałac Saski, zburzone mosty, plac po Zamku Królewskim muszą być rozpoznawalne. Nie zrobimy fotografii jeden do jednego. Chodzi o efekt całości: oddanie grozy zniszczonego, wyludnionego miasta. Przytłoczymy widza realizmem, bynajmniej nie rzeźbiąc gzymsów – stwierdza Kobylecki.

Koszt filmu: około miliona złotych. Premiera fragmentu już w sierpniu, całości – w 2010 r."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie