Skocz do zawartości

Funkcjonariusze wypędzonych


Rekomendowane odpowiedzi

W najnowszym numerze Polityki" jest wywiad z Jens-Jurgenem Ventzkim synem Wernera Ventzkiego urodzonego 19 lipca 1906 roku w mieście Stolp obecnie Słupsk, zmarłego 10 sierpnia 2004 w Detmold (łajdacy są długowieczni).

Werner Wentzki był SS-Unterscharführerem; od 8 kwietnia 1941 roku był nadprezydentem okupowanej Łodzi (Oberbürgermeister von Litzmannstadt), w 1943 na własne rządanie urlopowany ze stanowiska bowiem przeniósł się do Waffen-SS, jego następcą komisarycznym został Otto Bradfisch SS-Obersturmbannführer, który doświadczenia w zarządzaniu uczył się będąc dowódcą Einsatzkommandos 8 der Einsatzgruppe B der Sicherheitspolizei und des SD". Ventzki do końca maja 1945 otrzymywał pensję nadburmistrza Litzmannstadt"... Swojego syna przekonywał, że nigdy nie był w łódzkim getcie, co oczywiście okazało się kłamstwem.

Najciekawsze jednak jest co Ventzki robił po wojnie. Otóż bez najmniejszych wyrzutów sumienia, odrobiny refleksji stał się funkcjonariuszem wiązku Wypędzonych".

Ten wypędzony" od 1953 był przedstawicielem Związkowego Ministerstwa ds. Wypędzonych, Uchodźców i Ofiar Wojny w Berlinie. Potem załapał się na rządową fuchę i został starszym radcą bońskiego rządu.

Ciągnął się za nim smród, ale koledzy pomogli... Od 1960 r., kiedy zawieszono postępowanie prokuratorskie w sprawie jego przeszłości, spokojnie spał, jadł, trawił i wydalał.

Wentzki syn wspomina:

„Jako młody chłopak rozklejałem dla nich (Związku Wypędzonych i BHE czyli Związeku Pozbawionych Ojczyzny i Wyjętych spod Prawa) plakaty wyborcze, za co dostawałem nieco grosza. W swoich poglądach politycznych rodzice byli bardzo autorytarni. Matka umarła w latach 90. Natomiast ojciec - w 2004 roku. Pamiętam, że kiedyś po śmierci matki powiedział mojej żonie, z którą łatwiej było mu się porozumieć niż ze mną, że nadal jest antydemokratą, antykomunistą i antysemitą (...) Rodzice byli bardzo oburzeni na Brandta, za to jego uklęknięcie.

„Czułem, że mamy trupy w piwnicy. Ale nie miałem odwagi pytać. Gdy się dowie­działem, że ojciec był prezydentem miasta Litzmannstadt, to nawet odetchnąłem, bo to brzmiało nader cywilnie. Zresztą ojciec był świadkiem na procesie dwóch eses­manów z Oświęcimia - Hunschego i Krumeya - co mnie najpierw uspokoiło. Skoro był świadkiem, to nie był winny. Dochodzenie do prawdy było żmudne. Zaglądałem do spisu nazwisk w książkach o II wojnie i znajdowałem Wernera Ventzkiego. Ale miałem blokadę psychiczną. Wstrząs przeżyłem dopiero w 1990 roku - gdy miałem już 46 lat - i w muzeum żydowskim we Frankfurcie nad Menem zobaczyłem wystawę o getcie łódzkim. Po raz pierwszy zobaczyłem tam dokumenty odręcznie podpisane przez mego ojca. Chodziło o zużytkowanie ubrań Żydów pomordowanych w Chełmnie (Kulmhof). Od tego momentu było dla mnie jasne, że mój ojciec nie tylko wiedział, co się działo, ale także sam był w to włączony".

Facet był szczerym członkiem BHE... Der Bund der Heimatvertriebenen und Entrechteten - związku pozbawionych ojczyzny i wyjętych spod prawa...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może wypędzeni" przed upomnieniem się o swoje" zapłacą podatek od nieruchomości pozostawionych " w Polsce 64 lata temu a obecnym właścicielom zwrócą koszty utrzymania tych że nieruchomości także za 64 lata. Ciekawe ilu by było chętnych.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie