Skocz do zawartości

Z dna Wisły trafi do muzeum


Rekomendowane odpowiedzi

Ze stołecznego dodatku GW:

 dna Wisły trafi do muzeum

Powstaje unikatowe muzeum zwalonych mostów. Pierwszy eksponat wydobyty z dna Wisły został pokazany w sobotę. - Niewiele jest takich miast jak Warszawa, gdzie mosty wysadzano przy okazji każdej wojny - przypominają naukowcy.

Potężna ciężarówka z dziesięciotonowym kawałem powyginanej kratownicy wjechała na teren Instytutu Badawczego Dróg i Mostów przy ul. Golędzinowskiej na Pradze Północ. Ta część zakładu, otoczona nasypami kolejowymi, ze względu na podłużny kształt zwana jest "Soczewką. To właśnie tutaj planuje się ekspozycję wyłowionych z rzeki mostowych konstrukcji.

- Będą ją mogli oglądać studenci uczelni technicznych, ale i zwykli warszawiacy zainteresowani historią swojego miasta. W Polsce to nowość, na świecie chyba też, bo niewiele jest takich miast jak Warszawa, gdzie mosty regularnie wysadzano przy okazji każdej wojny - mówi dr Janusz Rymsza z Instytutu Badawczego Dróg i Mostów.

Pierwszy eksponat ma dokładnie sto lat, lecz ostatnie 64 spędził na dnie Wisły. Jest fragmentem kratownicy mostu kolejowego przy Cytadeli. Przeprawa ta, oddana do użytku w 1908 r., stanęła obok starego mostu kolejowego linii obwodowej z 1875 r. Dwukrotnie była wysadzana przez obce wojska: w 1915 r. zniszczyli ją opuszczający Warszawę Rosjanie, a 13 września 1944 r. - wycofujący się z Pragi Niemcy. Po wojnie most kolejowy szybko odbudowano. Otwarty ponownie w kwietniu 1946 r. był pierwszym stałym połączeniem obu brzegów Wisły (dziś jest kolejową częścią mostu Gdańskiego). Wysadzone przez Niemców przęsła pozostały jednak w wodzie. Niektóre ich elementy wydobyto w połowie lat 60. Następne wyłowiła niedawno firma Ratownictwo Wodne, która czyściła nurt rzeki pod mostem Gdańskim.

- Leżały na głębokości około dwóch metrów. Wyciągaliśmy je dźwigiem pływającym i układaliśmy na barkę - mówi szef firmy Grzegorz Radomski.

Wyciągnięte z Wisły przęsła przeznaczono na złom. Wszystko trafiłoby do huty, gdyby o wyłowioną konstrukcję nie upomniał się prof. Andrzej M. Brandt z Instytutu Podstawowych Problemów Techniki PAN. Zaproponował zachowanie najciekawszego fragmentu kratownicy mostu i wyeksponowanie go w którymś z muzeów.

- Muzeum Powstania Warszawskiego i Muzeum Techniki nie były tym zainteresowane. Na szczęście Instytut Badawczy Dróg i Mostów zgodził się wykupić kawałek konstrukcji po kosztach złomu i opłacić jego transport - mówi prof. Brandt.

Specjaliści z Instytutu sami wybrali odpowiedni fragment, który odcięto od reszty. Dla laika jest to zardzewiała masa splątanego żelastwa, z którego odpadają kawałki szyn kolejowych. Dla prof. Andrzeja M. Brandta zaś - pomnik techniki sprzed stu lat. Uczony pokazuje nam naszpikowane masywnymi nitami stalowe elementy: - Tutaj widać dolny pas przęsła, a tu słup i krzyżulec. To była ażurowa kratownica. Dziś już nie buduje się tego typu mostów kratownicowych - tłumaczy profesor.

- Proszę spojrzeć na te nity. To unikat. Obecnie w takich konstrukcjach stosuje się śruby lub spawy. Nitowanie wymagało ogromnej precyzji - dodaje dr Janusz Rymsza. - Ten most był zbudowany bardzo solidnie. Gdyby nie został wysadzony, ta konstrukcja przetrwałaby do dziś.

Na kratownicy można dostrzec miejsca, w których Niemcy założyli kostki trotylu. Widoczne jest też wygięcie dolnego pasa konstrukcji powstałe podczas upadku przęsła na dno Wisły.

Przed wyeksponowaniem cały relikt zostanie oczyszczony z rdzy i zakonserwowany. Instytut Badawczy Dróg i Mostów zamierza pozyskać fragmenty następnych wysadzonych mostów Warszawy, które wciąż leżą na dnie Wisły.

- Myślimy przede wszystkim o moście Kierbedzia - mówi dr Rymsza."
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie