Skocz do zawartości

W podziemnych korytarzach


pomsee

Rekomendowane odpowiedzi

W podziemnych korytarzach

Krzysztof Błażejewski,
Piątek, 8 Sierpnia 2008

Co kryje pod sobą nawierzchnia Starego Rynku w Bydgoszczy? Czy podziemne przejścia to tylko echo legend, twór wyobraźni, czy może jednak istnieją one naprawdę?

Przeszłość Bydgoszczy kryje w sobie niewyjaśnione do dziś zagadki. I choć mało kto traktuje poważnie legendy o ukrytych średniowiecznych skarbach, sekretnych przejściach i tunelach, nikt nie może z pełnym przekonaniem twierdzić, że są to tylko czcze wymysły.

Gdy około 1830 r. ostatecznie rozebrano ruiny ratusza na środku płyty Starego Rynku, dokopano się do fundamentów i - jak zapisali pruscy kronikarze: „śladów podziemnych przejść do zamku, kościoła Jezuitów, na ul. Długą, a nawet tunelu prowadzącego pod dnem Brdy do klasztoru Karmelitów po drugiej stronie rzeki”. Nawet zakładając, że zapis nie jest skrupulatny, nie da się zanegować istnienia jakichś podziemnych budowli pod centrum rynku.

Niedawno pisaliśmy o podziemiach nieistniejącego już kościoła Jezuitów na bydgoskim Starym Rynku. Jak się okazuje, po zapadnięciu się posadzki przed głównym ołtarzem w 1925 r., przebywała w nich nie tylko grupa złożona z czterech księży, policjanta, murarzy, kustosza Muzeum Miejskiego Kazimierza Boruckiego i kierownika Miejskiego Urzędu Podatkowego Floriana Botha. Sześć lat później dotarł tam również nieżyjący już Jan Wrzesiński, wówczas pracownik bydgoskiego magistratu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Relację Wrzesińskiego, spisaną w prowadzonym przez niego przez dziesiątki lat osobistym pamiętniku, udostępnił nam jego syn, Andrzej. Publikujemy ją dziś jako pierwsi.

Wystraszeni włamywacze

„Zatrudniony od 1931 r. w bydgoskim magistracie, zdążałem codziennie do pracy przez ratuszowe podwórze od strony ul. Farnej do wejścia odległego zaledwie o kilkanaście metrów od prezbiterium kościoła pojezuickiego, którego fronton przylegał do Starego Rynku (...).

W murze prezbiterium znajdował się na wysokości 2 metrów nad ziemią zakratowany, nieoszklony otwór o wymiarach ca 75 na 75 cm. Pewnego dnia, idąc z rana do pracy, zauważyłem, że wyżej wymieniona krata była częściowo usunięta, a do jej obrzeża przywiązana była jakaś gruba lina. (...) poszedłem do ratusza po taboret, który umożliwił mi wyciągnięcie tej liny na zewnątrz otworu. Do końca liny uwiązana była torba z narzędziami, zawierająca młotek, obcęgi i dłuto. Nie ulegało wątpliwości, że narzędzia te miały służyć do sforsowania wejścia do podziemi kościoła, w których, jak to głosiła miejscowa fama, znajdowały się trumny ze zwłokami wybitnych bydgoskich mieszczan, a miedzy innymi szczątki doczesne rodziny Kościeleckich, a więc ludzi zamożnych, którzy na pewno zachowali przy sobie jakieś kosztowności”.

Po wezwaniu policji, wejść do krypty nie odważyli się jednak ani przodownik, ani też magistracki woźny. W tej sytuacji Wrzesiński, wyposażony w latarkę i pistolet, w towarzystwie woźnego Nowickiego, opuścił się na linie w głąb otworu. Pisze o tym: „Znaleźliśmy się w ponurej, sczerniałej krypcie o wymiarach ca 6x8 m. W świetle latarki ujrzeliśmy na prawo od wylotu szybu wypróchniałą trupią czaszkę, stojącą na wieku dużej posmołowanej skrzyni o wymiarach ca 0,7 x 0,7 x 2m. (...) Po prawej i lewej stronie krypty stały po cztery warstwy ustawione skromne, sosnowe trumny, w których spoczywały doczesne szczątki zakonników. Na wezgłowiach trumien wybita była wypukłymi gwoździami data urodzenia i data zgonu poszczególnych jezuitów. (...) Przejście z krypty do wschodniej części podziemi było zamurowane nieotynkowaną cegłą (...).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrzesiński stwierdził, iż włamywacze otworzyli pierwszą z brzegu trumnę i... wystraszyli się na tyle, że opuścili podziemia. Kościotrup bowiem sprawiał wrażenie, jakby walczył o życie, zapewne pochowany do trumny za życia. Jak się później okazało, policji udało się ustalić personalia sprawców włamania. Byli nimi dwaj młodzi bydgoszczanie. Czy była to jedyna próba obrabowania podziemi? Nie można wykluczyć kolejnych, zwłaszcza że w swym pamiętniku Wrzesiński odnotował częste relacje ratuszowych nocnych stróżów z lat późniejszych o... duchach krążących po budynku. Mogły to być odgłosy wydobywające się z kościelnej krypty.

Fakty czy mity?

Pamiętnik Jana Wrzesińskiego potwierdza relację z wcześniejszej penetracji katakumb pod kościołem. W obydwu przypadkach jest mowa o widocznych śladach murowania otworu prowadzącego w kierunku wschodnim. Po tej właśnie stronie świątyni znajdował się niegdyś ratusz. Czy zatem istniało przejście łączące obie budowle, czy to tylko jeszcze jedna krypta pod kościołem? Jak na razie, nikt nie pokusił się o zbadanie, jak jest rzeczywiście. „Prześwietlenie” choćby części płyty Starego Rynku georadarem sporo mogłoby wyjaśnić - przekonać niedowiarków, że jednak „coś” tam jest albo sprowadzić wszystkie opowieści wyłącznie do legend.

http://www.express.bydgoski.pl/look/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=2&NrIssue=975&NrSection=80&NrArticle=110192&IdTag=2014


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora pomsee 10:40 08-11-2008
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie