Skocz do zawartości

Poszukiwacze zaginionych mogił


pomsee

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
News" z toruńskich Nowości" co prawda z lutego tego roku ale myślę, że interesujący. Ze względu na to, że treść jest dostępna dla zalogowanych użytkowników serwisu Nowości" wklejam cały tekst artykułu:

Nowości
Maciej Kosobucki, Piątek, 15 Lutego 2008

Poszukiwacze zaginionych mogił

Od zakończenia wojny minęło już ponad pół wieku, ale wiele rodzin nadal nie zna miejsca pochówku bliskich. Grób swojego ojca, wcielonego do Wehrmachtu, Danuta Ferstke odnalazła dopiero w zeszłym roku dzięki pomocy niemieckiej organizacji Neumark.

- Mój ojciec Antoni Kościecha był rodowitym Polakiem. Matka Kristin Frauber miała pochodzenie niemieckie - wspomina Danuta Ferstke, Polka, która w 1930 roku urodziła się w małej kaszubskiej miejscowości Wierzchucino, a obecnie mieszka w Niemczech. - Mieliśmy niewielkie gospodarstwo rybackie. Tata zajmował się hodowlą i sprzedażą ryb. Mama wychowywała dzieci. W domu podtrzymywaliśmy polskie tradycje i obyczaje. Język niemiecki znałam słabo, ponieważ na co dzień mówiliśmy po polsku.

Bali się, więc podpisali

Podobnie wyglądała sytuacja wielu polsko-niemieckich rodzin z Pomorza Gdańskiego. Ojciec Danuty Ferstke był wręcz wzorowym obywatelem Rzeczypospolitej. Chwalili go sąsiedzi oraz przełożeni. W latach 1936-1938 służył w Wojsku Polskim na Wileńszczyźnie. Tam dorobił się stopnia kaprala rezerwy.

Zaraz po wybuchu wojny z Niemcami w 1939 roku zgłosił się do wojska. Jednak nie zdążył włożyć polskiego munduru. Udaremniło mu to błyskawiczne zwycięstwo Wehrmachtu.

Po klęsce wrześniowej całe Pomorze zostało przyłączone do III Rzeszy. Stworzono nową administrację. Wszystkie ważniejsze urzędy obsadzono Niemcami. Polaków postanowiono zlikwidować bądź wysiedlić.

- Nasza sytuacja była bardzo trudna. Ze względu na niemieckie pochodzenie matki, zaproponowano nam podpisanie niemieckiej listy narodowej, co było równoznaczne ze zrzeczeniem się obywatelstwa polskiego - dodaje Danuta Ferstke. - Stanęliśmy przed wielką próbą. Rodzice nie bardzo wiedzieli, co robić. Ojciec nie czuł się Niemcem. Matka obawiała się o los całej rodziny. Oboje doskonale zdawali sobie sprawę, co ich czeka, jeśli nie podpiszą volkslisty.

Antoniemu Kościesze groziła niewolnicza praca w niemieckim gospodarstwie. Jego żonę Kristin wraz z córkami zapewne zesłano by do Generalnej Gubernii, gdzie raczej nie spotkałoby je nic dobrego. Zdesperowani i zastraszeni małżonkowie ulegli naciskom władz okupacyjnych i stali się obywatelami III Rzeszy.

- Dla mojego ojca oznaczało to służbę w Wehrmachcie. W 1941 roku, po agresji Niemiec na ZSRR, powołano go do wojska i trafił na front wschodni - mówi Danuta Ferstke. - Ojciec podzielił los większości Polaków z Pomorza, Wielkopolski i Śląska. Walczył na pierwszej linii frontu. Przez dwa lata stacjonował w Estonii. Pod koniec 1944 roku przebywał w Prusach Wschodnich. W 1945 roku, podczas styczniowej ofensywy wojsk radzieckich, walczył w Borach Tucholskich. Potem wszelki ślad po nim zaginął. Najprawdopodobniej poległ.

Wczesną wiosną na Kaszuby wkroczyli Rosjanie. Dla osób, które podpisały volkslistę, rozpoczął się horror. Wszystkich Niemców wyrzucono z domów. Przetrzymywano ich w aresztach miejscowych komend Milicji Obywatelskiej. Część skierowano do pracy w polskich gospodarstwach. Pozostałych zesłano do obozów.

- W 1946 roku wysiedlono nas do Niemiec wschodnich. Rodzina była załamana - relacjonuje córka Antoniego Kościechy. - Cały czas myśleliśmy o ojcu. Nie mogliśmy spokojnie spać. Matka żyła nadzieją, że dostał się do niewoli, choć oficjalnie jego los był nieznany. W 1956 roku rozpoczęliśmy intensywne poszukiwania. Najpierw zwróciłam się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Nie dostałam żadnej konkretnej informacji. Próbowałam również dotrzeć do kolegów, z którymi walczył, ale nie udało się. Najprawdopodobniej wszyscy zginęli na froncie.

Polska Ludowa nie pozwalała na prowadzenie jakichkolwiek poszukiwań niemieckich żołnierzy, którzy kojarzyli się z wszystkim, co złe. Każdy obywatel, który miał rodzinę w RFN, był postrzegany jako potencjalny wróg władzy ludowej. Rodzina Danuty Ferstke straciła nadzieję na to, że kiedyś odnajdzie się grób Antoniego Kościechy. Po upadku PRL coś jednak zaczęło się zmieniać.

Tajemnica mogiły koło Osia

- W 1990 roku dowiedziałam się o istnieniu niemieckiej organizacji Neumark - mówi Danuta Ferstke. - Zajmowała się ona poszukiwaniem grobów żołnierzy zaginionych na wojnach. Ekshumacje prowadziła na całym świecie. Na podstawie znalezionych nieśmiertelników zidentyfikowano ciała wielu poległych. Ich rodziny po latach odnalazły groby swoich bliskich.

W Polsce prace ekshumacyjne prowadzi Wolfgang Dietrich. W 2007 roku w okolicach Osia odnaleziono ciała kilkunastu niemieckich żołnierzy poległych w tym rejonie na początku 1945 roku. Zbiorowa mogiła zawierała nieśmiertelniki, hełmy, guziki oraz elementy uzbrojenia. Identyfikatory żołnierzy przesłano do archiwum wojskowego w Niemczech. W ten sposób Danuta Ferstke odnalazła grób ojca. Jego szczątki wkrótce zostaną pochowane na niemieckim cmentarzu w Starym Czarnowie koło Szczecina.



Post został zmieniony ostatnio przez moderatora pomsee 09:51 12-09-2008
Napisano

Ekshumacja szczątków żołnierzy Wehrmachtu w Borach Tucholskich pod kierunkiem Wolfganga Dietricha z Niemieckiego Związku Ludowego /Zdjęcia: Zbiory Towarzystwa Mniejszości Niemieckiej w Bydgoszczy

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie