Catadero Napisano 12 Wrzesień 2007 Autor Napisano 12 Wrzesień 2007 Kilka lat temu popełniłem tekst,który teraz,w nawiązaniu do tematu zawiązanego na Forum Głównym przez Sturmgeschutza, postanowiłem zaprezentować na szerszym forum.Kilku moich ulubieńców" będzie miało niezły żer. Ale ponieważ Hyde Park nie takie teksty już oglądał...zaryzykuję. #DUBELT#-Braciak!Braaaaciaaak!!! Kurde,gdzie ty łazisz? W taki upał w najgorsze krzaczory mnie wleczesz?-Dobra,dobra. Ty zawsze musisz narzekać? Inni w tym rejonie zawsze coś ciekawego wygrzebią,a my przez pół dnia tylko anany z kopca", co? Weź rusz się trochę!-A pierdziu! Tu mam fajną polankę. Klapnij koło mnie,tylko nie wleź na tego zdechłego szczura,OK? Zjemy coś. Odkładam na bok wykrywacz i przysiadam na zboczu niewielkiego pagórka. Kanapki.Herbata... Mija trochę czasu. Żarlejący się z nieba i obfite śniadanko zrobiły swoje. Buba zaległ w trawie na pagórku a i mnie powoli coś silnie gięło do gleby naciągając powieki na gały. NAGLE! Szczur! Skąd w środku lasu szczur? I gdzie on,kurde,jest? Omiatam wzrokiem najbliższą okolicę. Z lenistwa jeszcze ciągle na leżąco. Jest szczurzysko! Stary i wielki.Ale z tej pozycji dostrzegam coś jeszcze. Kilka metrów za szczurem, w skołtunionych jeżynach gapi się" na mnie dziura w ziemi. O-B-E-T-O-N-O-W-A-N-A! Omszała,zasłonięta zeschłą trawą i połamanymi konarami drzew.-Yahooo!-Co-co. Co jest?-Buba jest wyraźnie przestraszony i nie bardzo przytomny.-Jak to co? Ziemianka...albo bunkier. Nie wiem. Dziura w ziemi. Jakieś wejście. W ruch idą saperki. Po rozkopaniu ziemi zalegającej u wejścia omiatam latareczką wnętrze. Światło nie łapie końca tunelu.-Buba,pamiętasz jak ten dziadźka z jamnikiem kiedyś nam mówił,że było tu od cholery bunkrów i ziemianek,tylko się pozapadały? Może to wejście do czegoś fajnego? Ponieważ i Buba i ja mamy niezłe gabaryty,musimy wejście jeszcze poszerzyć. Mimo zalewającego oczy potu nie ma mowy o odpuszczeniu sobie. Decyzja może być tylko jedna - wchodzimy. Betonowe,oślizłe ściany i paskudne,kilkucentymetrowe błocko pod nogami. Jakieś komarzyska,ćmy i pająki. Szczypawy. Tylko nietoperzy brakuje. Za to w oddali łypią w świetle latareczki oczy gryzoni. To pewnie stąd ten umarlak" na polanie. Idziemy. Po kilkunastu metrach jest boczna sala. Ja pierdziu! Pod ścianami regały i chyba prycze, zawalone wszelkim dobrem. Hełmy,pasy,amunicja. Skrzynki i skrzyneczki. Kartoniki, puszki,pudełka. A wszystko to pożarte,przeżarte rdzą i upstrzone szczurzymi kupami i pajęczynami.Tylko broni żadnej nie ma. Zasuwamy dalej. Fanty można zabrać w drodze powrotnej. Wychodzimy na rozwidlenie. Pokaźną strzałą zaznaczamy korytarz,którym przyszliśmy.-Dawaj w prawo-mówi Buba-bo w lewo to chyba w stronę morza idzie. Facet ma rację. W lewo do morza,w prawo do lotniska. Idziemy w prawo.-Ty,zobacz. Tu ktoś był. Są ślady butów-mówi Buba.-Ciiichooo byyyć.Ślady nie są stare.Może ten ktoś jeszcze tu jest.Może to szweje z lotniska tu się melinują?Dadzą nam popalić. Idąc dalej powoli i gadając szeptem natrafiamy na jakieś skrzynie w korytarzu.Stajemy.-Ty,Braciak,a pamiętasz tych szkopów,co przesiedzieli tu gdzieś w bunkrach do czterdziestego siódmego.Może nie wszystkich wtedy wyciągnęli? A jeśli to któryś z nich zostawił te ślady?-Co ty pier...-słowo zamarło mi na ustach.Zza winkla gapił się na nas chudy jak igła,zarośnięty staruch a w niknącym już,żółtym światełku mojej latarki lekko połyskiwała na wymiętej czapce...najprawdziwsza gapa! Staruch cofnął się lekko,ja rzuciłem się do przodu.Buba za mną.Jeden,drugi ygrysi" skok(chociaż Ptaszek" twierdzi,że piłka lekarska odbija się lepiej) i już prawie dopadam gościa.Jednak oblepione błotem buciory i nieźle wypchany plecak skracają przebytą drogę.Na domiar złego zahaczam o stojące skrzynie. W ostatnim przebłysku świadomości zarejestrowałem pod palcami szorstkość wilgotnego munduru i zimno metalowego guzika.Potem Buba przywalił mnie swoim ponad stu kilowym ciężarem.Ciemność widzę,widzę ciemność..."-Szczur!Szczuuur!Kazik,zrób coś!-do moich uszu dobiega piskliwy,kobiecy głos.Otwieram oczy.Na lekko wydeptanej ścieżce stoi panienka,w słusznym wieku, i z przerażeniem na pobrużdżonej twarzy celuje wyciągniętym,zakończonym krwistoczerwoną łuską,chudym paluchem w miejsce,gdzie leży truchło aszego" szczura.A Kazik,lat ze trzydzieści(do setki),szeroko otwartymi oczami gapi się na nas przez grubaśne szkła okularów. A jest na co,bo we śnie Buba stoczył się ze swego pagórka i teraz ciasno przylega do mnie.-E!Weź się odkulaj,co!?-szturcham kompana.Nieprzytomne oczy Buby powoli rejestrują krajobraz,mnie i Kazia.Ale Kaziu zabiera swoją laskę i podaje tyły. Buba siada.-Braciak,ale miałem sen...Podziemny. Wiesz, bunkier,gadżety,te rzeczy...-A mnie się śniło...-przerywam spoglądając najpierw na Bubę,a potem na swoją brudną,zaciśniętą pięść.Powoli rozchylam palce.Na dłoni szarzeje kawałek brudnoszarej tkaniny z metalowym,groszkowanym guzikiem.-Kurde,ciekawe co było w tych skrzyniach?-mówi Buba-no w tym korytarzu. Ze zdziwienia głos ugrzązł mi w gardle. A za Niemca" ten teren nazywał się HEXENGRUND-Ziemia Czarownic.* * * * * * * * *
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.