Skocz do zawartości

Miny na wiazke swiatla?


Gość famo

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Moje pytanie dotyczy min z1944r wybuchajace po przerwaniu wiazki swiatla.Zadaje to pytanie poniewaz nie slyszalem o takich w II WS a przeczytalem w ksiazce o dniu D gdzie autor pisze iz zostaly zamowione przez Rommla miny ,ktore wybuchaja po przerwaniu wjazki swiatla".Mialy byc uzyte do obroy walu zachodniego.Moze to wymysl autora?Pozdrawiam i jeazeli napisalem troszke niedokladnie postaram sie dopisac dokladny cytat.
Napisano
Istniała możliwość budowy takich zapalników, ale niosło to z sobą kilka mankamentów. Sam o takich minach nie słyszałem. Jednak znane byłu juz od dawna fotokomórki, tyle że lampowe. Technicznie istniała nawet możliwość zbudowania lampy (fotokomórki) subminiaturowej. Niemcy już przed wojna budowali subminiaturowe pentody, lampy o wiele bardziej złożonej budowie jak fotokomórka. Jednak lampy te wymagały stosowania dość wysokiego napięcia anodowego, co wymuszałoby zastosowania dla zasilania układu kilka akmulatorków. Wydaje się że najbardziej nadawały by się do tego małe akmulatorki stosowane w łączności do użądzeń przenośnych (np. telefonów polowych). Jednak trzeba by minimum zastosować 2-3 szt połączone szeregowo lub budować przetwornice, co znowu wymuszało by zastosowanie układu prostowniczego. Co prawda nie musiał by to byc układ lampowy, bo już wtedy Niemcy opracowali dość sprawne stosy selenowe. Jednak sam zapalnik w tym wypadku byłby dość spory (waga około 1 kg), no i po wyczerpaniu baterii był by zupełnie niegroźny. Istniała też możliwość zasilania prądem bezpośrednio takich półapek, ale właśnie tylko w wypadku fortyfikacji, skąd można by pociagnąć kablem odpowiednie zasilanie na przedpole i min. Wówczas rozmiary zapalnika były by o około 60% mniejsze.
Nie jasne jest też stwierdzenie, zapalniki sterowane światłem. W wypadku takim zwykły wschód słońca mógłby je aktywować, lub reflex lusterka. Stąt sprawa staje się jeszcze bardziej skomplikowana, trzeba by zbudować jakiś układ progowy elektroniczny czy optyczny, pozwalający na zidentyfikowanie konkretnej wiązki światła.
Napisano
Nie koniecznie ze wzmacniaczem lampowym. Zjawisko fotoelektryczne występuje również w Selenie. Płytki selenowe były stosowane do prostowników chyba od początku XX wieku. Wystarczy podłączyć prosty miliamperomierz .... itd.
Napisano
Sorki nie doczytałem poprzedniego. Oczywiście zasilanie na stałe nie jest potrzebne bo ........ . Sam widziałem, działa przez ok 10 lat.
Napisano
Panie Piotrze zapomina Pan, że aby detonować materiał wybuchowy trzeba iskry elektrycznej min. 1000V (z reguły stosuje się dla większej skuteczności kilku krotne większe napięcie , zależnie od rodzaju spłonek i oporu właściwego materiału inicjującego ). Aby się o tym przekonać proponuję uchwycenie końcówek iskrownika typowej zapalarki saperskiej. Żeby otrzymać stosowną iskrę elektryczną i spowodować wybuch nie wystarczy 4,5V bateryjka. Zapalarka to rodzaj magneta z cewką wysokiego napięcia. W wypadku konstrukcji zapalnika elektronicznego (lata 40) trzeba mieć źródło prądu stałego (akumulator) i cewkę wysokiego napięcia, lub zbudować powielacz napięcia w oparciu o kondensatory elektrolityczne i seleny. Jednak z selenami był taki problem, że nie wytrzymywały wysokich napięć (U). Najlepsze selenowe ogniwa wytrzymywały napięcia kilkudziesięciu V (to był sukces 56V). Tak że minimalnie: akumulatorki to około 200-500 g, cewka wysokiego napięcia (lub transformator ) tyle samo, przekaźnik 100g, kondensator 100 g. Pojedynczy mały akumulator (lżejszy układ), stawia przed konstruktorem konieczność budowy większej cewki wysokiego napięcia co powoduje wzrost jej ciężaru. W wypadku układu z powielaczem, trzeba: kilku (5-6 szt) dużych kondensatorów i kaloryfera (baterii) selenów (kilkadziesiąt sztuk), przekaźnik i akumulatorka lub akumulatorów.
Napisano
Czytałem o stosowaniu przez Niemców pulapek w minach magnetycznych- morskich ,opartych na zasadzie fotokomórki .Ciągnąc dalej sposób zapłonu ,to wcale nie musi być to iskra elektryczna ,wystarczy żarnik.Co prawda jest to sposób wolniejszy ale skuteczny.
Napisano
Żarnikiem to możesz detonowac proch strzelniczy, ale to nie wystarczy aby detonować trotyl. Wybuch trotylu może zaincjowac spłonka z tetrylem lub pentrytem. Nie chcę tu pisać szczegółów bo zaraz naskoczy na mnie jakiś strażnik texasu. Więc powiem krótko miny magnetyczne działały inaczej, tylko i wyłącznie w oparciu o pole magnetyczne stąd metody ich unieszkodliwiania polem magnetycznym.
Napisano
Jakieś zabezpiecenia były wstawiane do bomb lotniczych zrzucanych na Londyn, z zapalnikami czasowymi. Zabezpieczenia te miały uniemozliwić rozbrojenie bomby przed jej wybuchem. (kiedyś było o ty chyba na Discovery). Czy mogły to być działające na światło? (po odkręceniu zapalnika wybuch)
Napisano
Były to układy czasowe do samodestrukcji pocisków V, aby elementy w wypadku niewybuchu, nie dostały się w ręce aliantów. Czas zwłoki ok. 30 minut.
Napisano
Chyba nie przeczytałeś dokładnie ,napisałem ze fotoelement zabezpieczał minę magnetyczną przed rozbrojeniem .
Napisano
Szanowny TNT, już 25 lat temu, na laborkach z mat/sap odpalałem detonatorki baterią R6 (jeszcze się tak nie nazywała) a więc ok. 1,5V. Prąd był owszem ok. 200mA. Oświetlone kombinowane ogniwo selenowe (cztery płytki50/50mm) może naładować kądziół 50uF do napięcia 1,5 - 2 V przez ok 2 min. Sam to trawiłem bo nie wierzyłem.
Bocian, jej Bohu, nie bij.
Napisano
Proponuję uporządkować, pojawiły się tu na wiązkę światła"
-miny
-zabezpieczenie bomb lotniczych
-V1
Czyli które z nich były, a kóre nie detonowane przy użyciu takich, czy innych procesów wymagających światła?
Napisano
Piotrze, już wiesz............

Jadą po Ciebie , panowie w czerni.........

Kurde, a jak sie widzimy to nie opowiadasz takich ciekawych rzeczy:)
Napisano
Aka, kurde, ci Panowie to chyba pomylili ulice, bo jakoś nie dotarli a w lodówce wódka się zamroziła na kamień. Co do opowiadań, to elektronika wojskowa nie jest tematem szczególnie w tym miejscu popularnym. Szkoda, bo osiągnięcia szczególnie niemieckie są na prawdę imponujące. Może kiedyś coś na ten temat skrobnę. Na razie niestety to .... ciężka praca za chlebem Panie za chlebem. Z ostatnich ciekawostek to znalezisko na jednym z poniemieckich poligonów (obecnie wojskowych) nad którym od kilku miesięcy łamie sobie głowę kilku fachowców (elektronika?).
Napisano
Panie Piotrze czy pan pisze swoje RE z czystej przekory czy niewiedzy. Jakie zapalniki saperskie (symbol ?) detonował Pan baterią R6 (1,5 V). Jeżeli pisze Pan o prądzie 0,2 A i U=1,5V, to zakładam, że podtrzymuje pan swoją tezę o zapalnikach zbudowanych z żarników od żarówek. Nie mógł Pan takich zapalników detonować na zajęciach saperskich w wojsku, bo takowych się nie stosuje. Pisałem o tym już w poprzednim poście. Żarnik wolframowy (taki jak znajduje się w żarówce) może dać temp. od 1800 do 2500 stopni, podczas spalania wolframu w powietrzu. Było by to temperaturą wystarczającą do pobudzenia wielu mat. wybuchowych. Jednak żarnik wolframowy jest bardzo kruchy, i po dłuższym czasie utlenia się podczas styku z powietrzem. Stąd nie nadaje się do detonacji ładunków wybuchowych. Jest i drugi problem, aby otrzymać tak wysoką trzeba wolfram spalić w powietrzu, stąd żarnik mógłby być zastosowany tylko do sypkich materiałów wybuchowych takich jak proch , czy materiały saletrzane. Jednak wielkość ziarna i ilość powietrza znajdująca się między ziarnami musi być wystarczająca aby wolfram się zapalił. Natomiast luźne ziarna materiału inicjującego wokół włókna żarnika, zagrażają jego całości. Co czyni taki zapalnik bezużyteczny dla celów wojskowych. Zapalnik do ładunku wybuchowego musi być w 100% pewny. Prawdopodobnie staranie zrobiony zapalnik żarnikowy , bezpośrednio użyty (zanim się utleni samoistnie), nie narażony na wstrząsy i podsypany prochem strzelniczym detonowałby co drugi. Ale to jeszcze nie znaczy że byłby on wstanie detonować trotyl, bez ładunku pośredniego. Przy dostępie powietrza i rozżarzeniu żarnika wpierw trotyl się zapali niż wybuchnie. Niestety trotyl nie wybucha od ognia, istnieje pewne ryzyko że wybuchnie, ale to bardzo założony problem. np., przy słabym bilansie tlenowym dla TNT, ale wystarczającym do zapalenia wolframu, szybkości oddawania energii cieplnej w stosunkowo mały punkt, czystości trotylu i jego izomerów. Taki wybuch to praktycznie przypadek jak detonacja trotylu na skutek upuszczenia na niego 2kg ciężarka z wysokości 7 cm. Chociaż ten proces można zaprojektować z dużą skutecznością i powtarzalnością to jednak nie ma on żadnego zastosowania praktycznego, a nikomu TNT nie wybuchło na skutek walnięcia go młotkiem, a nawet skakania po nim, rzucaniem po ścianach itd
Co do ogniwa selenowego. Famo pisze o detonacji poprzez, przerwanie wiązki światła, stad wynika że fotoelement jest elementem sterującym, a nie wykonawczym. Nawet gdyby przyjąć że oświetlenie selenowego ogniwa miało by zainicjować detonacje, to po wschodzie słońca całe pole minowe było by rozminowane samoistnie na drodze autodestrukcji. W nocy takie ogniwo selenowe nie było by wstanie wysadzić pojazd który swym światłem oświetlił ten nieszczęśliwy zapalnik. Samo naładowanie kondensatora trwało by jak sam piszesz kilka minut, tak więc pojazd zdążył by przejechać obok miny i odjechać w sina dal zanim ta by zadziałała.
Mietek -w V1 nie było zabezpieczenia typu fotozapalnik. Pociski te niezależnie od typu zastosowanej głowicy miały trzy zapalniki, dwa kontaktowe : bezwładnościowy i elektryczny stykowy. Praktycznie bomba musiała wybuchnąć po zetknięciu z ziemią, jednak na wszelki wypadek( np. oderwanie akumulatora i zerwanie przewodów zasilających przy uderzeniu o ziemie na skutek bezwładności), przewidziano trzeci zapalnik czasowy ze zwłoka 30 min. mający za zadanie zniszczenie pocisku. Pocisk ulegał zniszczeniu nie zależnie czy był otwierany, czy oświetlony, po prostu po 30 minutach musiał zadziałać ten trzeci zapalnik. Był to zapalnik chemiczny, najprostszy i najbardziej pewny. Jego wada to, że nie było możliwości regulacji zwłoki np. 18 minut czy 21, ale i duża niezawodność wynikająca z niezależności od zasilania, które to mogło nie działać po uderzeniu w cel i nie istotnej wrażliwości na wstrząsy będących problemem dla mechanicznych mechanizmów zegarowych.
Tom -morskich min magnetycznych nie zabezpieczano fotoelektrycznie przed rozbrojeniem, były prostsze sposoby np., uniemożliwiające wyjęcie miny z wody. Natomiast rozbrojenie pływającej miny i wykręcenie wszystkich zapalników graniczyło z cudem. Dlatego tych min w ogóle nie rozbrajano tylko detonowano na otwartym morzu, była to prosta i skuteczna metoda. Nie było potrzeby rozbrajania takich dryfujących zabawek.
Napisano
Mietek-
Żadne nie były detonowane za pomocą wiązki światła. Famo wyczytał że Niemcy zamierzali takie zainstalować w rejonie fortyfikacji i pytał, czy to wtedy technicznie możliwe było. Odpisałem że tak, szczególnie gdy chodzi o fortyfikacje, gdy możliwe było zasilanie tych pułapek na przedpolu z bunkrów. Co do innych zastosowań nie, ze względu na koszty, skuteczność i gabarytu, po prostu można było zabezpieczyć ładunki, miny na wiele prostszych, tańszych i mniej zawodnych sposobów.
Napisano
Hłe hłe, ostatnio grałem w Diuka3d, to tam są takie fajne pułapki.
Pozdrawiam
Napisano
No cóż, chętnie bym odpowiedział na post TM i wyjasnił w szczegółach jak się budowało detonatory niskonapięciowe ale niestety ta dyskusja przybiera powoli kształt instruktażu. Samoograniczenia jake sobie nakładamy na tym forum mają b. konkretne uzasadnienie i chyba nie warto go tu cytować.
Co do konkretów to znam conajmniej dwa zastosowania tego typu rozwiązań. Jedno to mina morska a raczej wodna, swobodnie pływająca, zastosowana w próbach zniszczenia mostu zdobytego przez Amerykanów na Renie. Zastosowano tam zapalnik który miał zdetonować minę w CIENIU mostu. Drugie znane mi zastosowanie i chyba ciekawsze, to mina dla Werwolfu lokowana w pociągach która wybuchała w tunelu, zadaszonym dworcu lub po zapadnięciu zmierzchu. Dane z literatury.
Napisano
Nie jestem elektronikiem...ale chcialbym podzielic sie jedna informacja, takie miny detonowane wiazka swiatla istnialy faktycznie, zastosowano je w paru miejscach miedzyinnymi na Wale Pomorskim, nie znam dokladnego sposobu ich dzialania, ale one faktycznie istnialy. Obiekt zabezpieczony takimi minami mial tez inne niespodzianki, miny szklane, zapalnik w otoczce z cienkiego szkla jak od menzurki w ktorym bylo wytworzone podcisnienie, po zbiciu kopolki nastepowala eksplozja, a zapalniki dzialaly prawdopodobnie na zasadzie reakcji chemicznej. Z gory zaznaczam ze nie jestem ekspertem w tej dzidzinie, ani tez saperem :), to co wiem to z przekazow osob trzecich oraz wlasnych doswiadczen......, na dzien dzisiejszy problemu nie stanowia te pierwsze poniewaz po tylu latach kurz i brud zrobil swoje natomiast te drugie dobrze maskowane sa wciaz niebezpieczne i niestety ale dzialaja.....pozdrawiam
Napisano
czyżbysmy zaraz mieli usłyszeć historię legendarnego bunkra-szpitala-magazynu niedaleko rzeki w rejonie poligonu Borne? ;)
Napisano
A w bunkrze Świstak siedzi i w przerwach między dysputami z SS-manami wyciera ten wieloletni kurz i brud aby wszystko działało jak należy.

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie