Skocz do zawartości

poszukiwania i prawo -propozycje


proteus

Rekomendowane odpowiedzi

Stysz - kolejny już raz mijasz się z prawdą.. Dla mnie doświadczenie i autorytet profesora Bursche nie stanowi wyroczni, ale jego doświadczenie i obycie sprawia, że jest to człowiek, którego słów uważnie słuchają inni. Piszesz, że profesor to umizmatyk". Każdy archeolog ma swoją specjalizację, ale p.Bursche to przede wszystkim bardzo doświadczony archeolog, który brał udział w kilkudziesięciu misjach archeologicznych w kraju i zagranicą, gdzie zetknął się z pozytywnymi przykładami kooperacji detektorystów i archeologów. Jakie Ty masz doświadczenie i dorobek, żebyśmy na serio potraktowali Twoje słowa?
Piszesz i za wzór stawiasz rozwiązania egipskie czy np. południowo-amerykańskie.. Dam Ci prosty przykład jak bardzo się mylisz. Otóż jeśli wejdziesz na ebay bądź poszukasz po różnych domach aukcyjnych, znajdziesz mnóstwo zabytków pochodzących z nielegalnych wykopalisk z Egiptu, Meksyku czy Peru i bardzo niewiele pochodzących z Wielkiej Brytanii, gdzie jak wiemy prawo bardzo sprzyja współpracy między poszukiwaczami i archeologami.. Tak to wyglada w praktyce, że tam gdzie są restrykcje, tam kwitnie czarny rynek i podziemie. Jeśli chcesz zepchnąć poszukiwaczy do roli paserów i złodziei i sprawić, że większość po prostu zejdzie do podziemia, to lansuj dalej swoje teorie.. Jesli jednak zależy Ci na autentycznym porozumieniu, to jeszcze raz na spokojnie przeczytaj wywiad z profesorem Bursche oraz moje 7 postulatów i przyłącz się do tych, którym obce są kłótnie i którzy chcą coś zrobić wspólnie dla tego kraju:)

Pozdrawiam

VW
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 106
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Nie zamierzam, tu podważać autorytetu profesora. Jest to postać wybitna w swojej dziedzinie.
Sygnalizowałem jedynie, że priorytety archeologa numizmatyka mogą być inne od archeologa tenorowego, a jeszcze inne archeologa „niedestrukcyjnego”. Zwłaszcza poglądy odnośnie sposobów ochrony oraz Zarządzania Dziedzictwem Archeologicznym.

Ponadto tak samo jak różnią się poszukiwacze na wyspach od tych w Polsce tak samo różnią się też archeolodzy brytyjscy od polskich. Prezentujemy całkowicie odmienne szkoły archeologiczne. Kierujemy się odmiennymi priorytetami badań oraz ochrony. Tak po prostu jest. Ani to Dobrze Ani to Źle.

A jeśli już o chęciach mówimy. Ja to bym chciał, aby żywcem z Anglii do Polski adoptowane zostało prawo skarbowe, rozwiązania dotyczące ochrony zdrowia, lewostronny ruch samochodowy, chciałbym także restytucji monarchii w Polsce na wzór brytyjski. Chciałbym, ale wiem, że to jest niemożliwe.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O ile skarbówka brytyjska w Polsce to niebyłoby złe rozwiązanie, to już służba zdrowia, ruch lewostronny czy monarchia to pomysły kompletnie chybione. No, ale przecież Ty w końcu zupełnie nie znasz realiów brytyjskich:) Dowodem jest twierdzenie, że jako poszukiwacze się z wyspiarzami czymś różnimy. Otóż jedyną różnicą jest to, że Anglicy korzystają z przepisów prawnych chroniących prawa obywatela i dziedzictwo archeologiczne, a my musimy chować się po krzakach i ukrywać znaleziska:( Właśnie to trzeba zmienić.

Pozdrawiam

VW
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proteus i wars - ponowię pytanie - skąd przecieki o tych zmianach? Kto pisze nowelizację ustawy? To poselski projekt? I jaka pewność, że jakikolwiek głos poszukiwaczy będzie uwzględniony? A może to kosmetyka i cała ta dyskusja jest czysto akademicka?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie Stysz pisze pan o martwym prawie : ...:” Są wśród was osoby zainteresowane utrzymaniem obecnego stanu prawnego. Martwego prawa które pozwala na wszystko...(Stysz 2006-09-05 11:01:00)” –. To, że prawo jest takie a nie inne to wina autorów ustawy, nie nasza. Od lat następują kolejne MARTWE nowe ustawy o ochronie dóbr kultury. Dlaczego ? Właśnie dlatego , że nie uwzględnia się głosu poszukiwaczy. Państwo nie chce słuchać, a poszukiwaczom istniejący stan prawny jak najbardziej odpowiada.
Zorientowałem się , ze Pan reprezentuje stanowisko aby strzec stanowiska archeologiczne przed poszukiwaczami . Pisze Pan: „...Chcecie być legalni ? To odwalcie się od stanowisk archeologicznych...( Stysz 2006-09-06 10:03:00) ”. Ma Pan racje, ale jak Pan sam pisze „...Nie da się oznakować wszystkich stanowisk archeologicznych jest ich zbyt wiele (ponad 350000) i nie wszystkie są nam znane.. (Stysz 2006-09-05 11:01:00)”. One w większości w ogóle nie są znane, to tylko domniemane stanowiska, w sferze wirtualnej- najczęściej wynik prospekcji lotniczej. Jeżeli stanowiska archeologiczne nie są wam znane, to skąd mają być znane poszukiwaczom ? Są stanowiska to muszą być oznaczone i wpisane do ogólnodostępnych rejestrów. Inaczej każda miarę inteligentna papuga wybroni eksploratora udawadniającą, że sami panowie nie wiedzą gdzie mają stanowiska, czy je mają i gdzie przebiegają ich granice. Sugeruje pan następujące rozwiązanie „....Spis stanowisk na mapach AZP w skali 1:10000 i 1:25000 mógłby być zapewne przekazany stowarzyszeniom poszukiwawczym, w przypadku rejestracji członków. Tylko i wyłącznie....( Stysz 2006-09-05 11:01:00)”.
Niestety Rejestr Stanowisk Archeologicznych, jest elementem ustawy i musi być publicznie dostępny. Nie może tak być aby wiedze taką posiadali jedynie wybrani. Żyjemy w wolnym, demokratycznym kraju, nie każdy może chcieć wstąpić do jakiegoś stowarzyszenia tylko po to by uzyskać informacje niezbędne do respektowania prawa w tym kraju.
Podtrzymuje swoja tezę NALEŻY, OPUBLIKOWAĆ I UDOSTĘPNIĆ REJESTRY STANOWISK ARCH Z ZAZNACZENIEM ICH GRANIC inaczej nie można stawiać poszukiwaczom zarzut naruszania tych stanowisk.
Kolega też w ostatniej cytowanej wypowiedzi potwierdza że jest zwolennikiem zrzeszania i rejestracją poszukiwaczy. Jest za nadawaniem tym zespołom pozwoleń na eksploracje, ale- raczej nie na stanowiskach archeologicznych.
Nie wiedziałem, że w tym kraju potrzebna jest zgoda konserwatora zabytków na eksploracje poza stanowiskami archeologicznymi. Robiąc wykop na mojej działce, będę musiał się zarejestrować jako poszukiwacz i uzyskać zgodę konserwatora zabytków ? Żadna łaska panie kolego. Można kopać wszędzie gdy tylko ma się zgodę właściciela terenu, nie wolno jedynie kopać na stanowiskach archeologicznych. Tych jednak nie są panowie wstanie oznaczyć, ani udostępnić ich rejestry z granicami - bo dotyczy to 350000 miejsc w kraju. Mało tego artefakty zalegające w owych 350000 miejscach mogłyby pozwolić pogłębić wiedzę o naszych przodkach, być ozdobą nie jednego muzeum i zasilić finansowo skromny budżet ministerstwa kultury. Jednak nie.
Nie dla poszukiwaczy, nie dla archeologów, - bo jesteśmy krajem który zakłada, ze miejsce zabytku jest w ziemni i nie należy go ruszać. Totalna bzdura, tłumaczyć ją może tylko brak środków na wykopaliska i konserwacje. Gdyby wszyscy tak myśleli nie wiedzielibyśmy nic o starożytnym Egipcie, Grecji etc. Jeżeli tak dobrze zabytkom w ziemni, to po co archeolodzy. Nie wykopujmy artefaktów, nie badajmy zabytków, niech wszystko zgnije w ziemni. Nie prawdą jest, że zasoby archeologiczne nie są odnawialne. Każde pokolenie produkuje zabytki, które będą w przyszłości obiektem badań archeologicznych. Za 1000 lat , taką samą sensacją będzie wykopany lampowy telewizor jak dziś kamienna siekierka.
Bez inwazyjna archeologia to jak miłość platoniczna, nie ma w tym sexu i spełnienia. Jej owoc to tysiące wirtualnych stanowisk archeologicznych, które najlepiej usankcjonować prawnie i nigdy nie eksplorować
Nie zależnie czy poszukiwacze będą rejestrowani, czy nie. Nie ma obaw, że będą ukrywać znaleziska i je wywozić za granicę. Gdy po pierwsze- nie będą traktowani jak przestępcy, ponieważ tylko wtedy można udać się do muzeum czy konserwatora z wykopaliskiem. Po drugie- muszą poszukiwacze za znalezisko otrzymać godziwe wynagrodzenie, aby nie opłacało się sprzedawanie wykopka po za krajem.
Dalej prawo jest dobre i wymusza konkretne zachowania. Chcąc uzyskać pieniądze za zabytek, znalazca z tytułu prawa jest zobowiązany to udowodnienia, ze ma prawo do swobodnego dysponowania przedmiotem który chce zbyć. W tym wypadku musi wykazać, że zabytek wykopał i gdzie.

Pan VanWorden proponuje model angielski. Też bym tak chciał. Jednak w Polsce tak skutecznie mieszano w prawie, że się nie da. Ustawy bija po kostkach nie tyle poszukiwaczy, co ich autorów. Na przykład obecnie gmina musi płacić za rozminowanie terenu z własnej kasy saperom. Jeżeli jakiś wójt nie będzie miał środków, a będzie przebiegły zgłosi np. bombę lotniczą do konserwatora aby ten zabezpieczył sobie zabytek. W zrozumieniu prawa ta bomba jest zabytkiem, a miejsce stanowiskiem archeologicznym, a więc konserwator winien miejsce jak i znalezisko zabezpieczyć ze swoich środków. Jeżeli nie zabezpieczy, a komuś coś się stanie to on poniesie odpowiedzialność.

Sama rejestracja poszukiwaczy to bzdura, ponieważ nadal większość z nas będzie przestępcami z tytułu ustawy o broni i amunicji. Z wykrywaczami nadal będziemy musieli się kryć po krzakach. I tu mamy kolejną sprzeczność prawodawcy. Ustawa o ochronie zabytków definiuje np. karabin maser jako zabytek bo ma ponad 50 lat. Natomiast ustawa o broni i amunicji, mówi, że aby taki zabytek posiadać trzeba go trwale uszkodzić. W tym wypadku ustawodawca nakłania do przestępstwa, czyli celowego niszczenia zabytku. Czego zabrania ustawa o ochronie zabytków. Takich sprzecznych i krzyżujących się ustaw z ustawą o ochronie jest kilkanaście. Dalsze komplikowanie tej ustawy doprowadzi do jeszcze większych absurdów prawnych czyniąc ją coraz miej skuteczną- MARTWĄ.

Jest i inny problem. W USA i Anglii nie ma czegoś takiego jak rewindykacja dóbr kultury, my mamy taką ustawę. Jeżeli więc znalazca znajdzie klejnoty koronne Habsburgów, czy państwo odkupi od niego zabytek ? Czy zabytek ten jako Śląski powinien zostać na Śląsku czy być przekazany Niemcom, jako niemiecki. Zbiory Biblioteki Pruskiej powinny zostać w Prusach (dziś Warmia i Mazury), czy w Berlinie. Co znaczy zabytek ruchomy i nieruchomy, od jakiej wagi np. fontanna czy rzeźba uznana zostanie jako zabytek ruchomy. Czy czołg jest dobrem kultury narodowej , czy niemieckiej ?
To właśnie wynik grzebania archeologów i konserwatorów w projektach kolejnych ustaw. Nikt nie uważał, że robiąc ustawę należy wysłuchać wszystkie zainteresowane środowiska.
Poprzez totalny burdel około ustawowy nie da się dziś przenieść zdobyczy brytyjskich na polski grunt. USTAWĘ TRZEBA PO PROSTU UPROŚCIĆ, trzy warunki które proponowałem a będzie dobrze.

1 NALEŻY, OPUBLIKOWAĆ I UDOSTĘPNIĆ REJESTRY STANOWISK ARCH Z ZAZNACZENIEM ICH GRANIC
2 TRZEBA PRZESUNĄC GRANICE WIEKU DLA ZABYTKÓW PRZYNAJMNIEJ O 100 LAT
3 ODKUPYWAĆ ZABYTKI OD ZNALAZCÓW ZA GODZIWĄ CENĘ

PS
Dect słuszna uwaga, ja podobne pytanie kierowałem do Warsa. W czyim imieniu robi ten projekt ?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4. wprowadzić zakaz samodzielnych (bez zgody konserwatora zabytków) poszukiwań na obszarze zarejestrowanych stanowisk archeologicznych oraz w ich otulinie (taka otulina dotyczy np grodzisk). Zakaz dotyczy tylko znanych stanowisk archeologicznych znajdujących się w dostępnym rejestrze. Pozostały teren 99,99 % Polski jest ogólnodostępna dla poszukiwaczy. Czyli wyłączeniu z poszukiwań podlega tych 350000 znanych stanowisk archeologicznych. Możliwe są na nich wyłącznie poszukiwania o charakterze badań naukowych prowadzone wyłącznie za zgodą WKZ.

5. obowiązek zgłaszania dokonywanych odkryć, jak w Danii.

Już pisałem, nikt w naszym kraju nie zgodzi się na legalne poszukiwania na stanowiskach archeologicznych. Od prowadzenia badań na stanowiskach archeologicznych jest archeologia. Jeśli to nie jest przez was do przyjęcia to faktycznie nie mamy oczym ze sobą rozmawiać.

A do tego, że prawo dotyczące ochrony zabytków to prawny bubel nie potrzeba mnie przekonywać.

Przykład:
Rozporządzenie Ministra Kultury z 9 czerwca 2004 roku w sprawie prowadzenia prac konserwatorskich, restauratorskich, robót budowlanych, badań konserwatorskich i architektonicznych, a także innych działań przy zabytku wpisanym do rejestru zabytków oraz badań archeologicznych i poszukiwań ukrytych lub porzuconych zabytków ruchomych, w szczególności:

§ 10.
1. Badania archeologiczne mogą być prowadzone przez osoby, które posiadają tytuł zawodowy magistra uzyskany po ukończeniu wyższych studiów na kierunku archeologia oraz odbyły po ukończeniu tych studiów, co najmniej 12-miesiczną praktykę zawodową w zakresie tych badań.
2. Przy ustalaniu czasu trwania praktyki, o której mowa w ust.1, nie uwzględnia się uczestnictwa w badaniach archeologicznych prowadzonych metodą powierzchniową, nadzorów archeologicznych i rozpoznawania obiektów archeologicznych przy pomocy odwiertów oraz udziału w opracowywaniu zabytków ruchomych odkrytych w trakcie badań archeologicznych.

Co to oznacza? A no to, że młody człowiek kończąc studia i uzyskując tytuł magistra archeologii, wcale archeologiem nie jest. Jest sfrustrowanym i bezrobotnym młodym człowiekiem, którego marzenia o Poszukiwaniach idą w gruzy. I co robi ? Kupuje wykrywacz i idzie na stanowiska sijąc najwieksze spustoszenia.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Pytanie retoryczne: Czy ikt się nie zgodzi" oznacza kogoś więcej niż Ty, kolego Stysz? Pytam dlatego, że rozmawiam z wieloma archeologami i od nich słyszę coś zupełnie innego.. Umówmy się, że reprezentujesz tylko część środowiska archeo i to, w moim odczuciu, ani tę największą ani też na szczęście najbardziej decyzyjną:)

Pozdrawiam

VW
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie Stysz mnie to odpowiada Jeżeli będą spełnione moje warunki 1-3 będę szczęśliwy i bogaty. Co do punktu 4, to właściwie on niczego nie zmienia, tak jest obecnie. Jednak w punkcie tym nie wyklucza pan możliwości prowadzenia takich poszukiwań przez eksploratorów po uzyskaniu zgody konserwatora. Mnie tak naprawdę nie interesują typowe stanowiska archeologiczne, interesują mnie sztolnie i inne podziemia. Jeżeli nawet będę miał nieodpartą ochotę wejść na jakieś stanowisko archeologiczne , nie wejdę w barwach poszukiwaczy. Z prostej i prozaicznej zasady, żeby nie nagnoić swoją osobą na eksploracyjnym podwórku. Dla mnie punkt czwarty jest do zaakceptowania. Nie wiem co na to inni koledzy ? Oczywiście, że wolał bym aby poszukiwacze mogli kopać wszędzie jak proponuje Pan VanWorden, ale jestem realistą i nie wydaje mi się aby takie rozwiązanie na dzisiaj zaakceptowała druga strona. Może budzić jedynie niepokój nie precyzyjne sformułowanie mówiące o otulinie grodziska (w domyśle zabytku). Tu nie może być mowy o jakiejś otulinie, strefach przejściowych itd. Po prostu stanowisko archeologiczne musi być określone wyraźnie, jednoznacznie i posiadać określoną granicę. Nie może dochodzić do absurdów, aby poszukiwacz analizował czy znajduje się czy nie w otulinie stanowiska.
Ad. proponowanego punktu 5 , trudno mi się ustosunkować, bo nie wiem jak to wygląda w Danii.
Uważam, że od formy zgłaszania zabytku, ważniejsze są definicje zawarte w ustawie. Ustawa musi jednoznacznie precyzować, co jest zabytkiem archeologicznym. Sam fakt że został wykopany i ma 50-lat to trochę mało. Np. czy znaleziona pięćdziesięcio letnia sztaba miedzi czy uranu, jest zabytkiem archeologicznym czy tylko złomem. Czy mina przeciwczołgowa jest zabytkiem archeologicznym czy niewybuchem. Czy jeżeli 50 letni zabytek nie zostanie wykopany, ale znaleziony na strychu, dachu - naruszyłem stanowisko archeologiczne i czy o fakcie tym należy powiadomić konserwatora. Jeżeli strychów to nie dotyczy, to co z piwnicami ? Kiedy mamy do czynienia z porządkowaniem piwnic np. usuwanie gruzu, a kiedy z pracami archeologicznymi w piwnicy.
Niezbędna jest też ścisła definicja eksploracji. Kiedy penetracja zabytku np. w postaci starej kopalni, podziemni zamku jest zwiedzaniem a kiedy jest eksploracją. Czy kopalnia którą jeszcze nie tak dawno eksploatowano, lub nawet się ją eksploatuje jest zabytkiem, gdy jej historia sięga np. XIX w.? Jeżeli tak, to dlaczego ustawodawca nie traktuje jej jak zabytku, a dyrekcja kopalni nie ma prawa do finansowania z środków konserwatorskich na jej ratowanie ? Czy oczyszczenie parku pałacowego z chaszczy i gruzu, jest eksploracją czy tylko dbałością o to co nie zrobił z swoich obowiązków konserwator. To samo tyczy wielu innych terminów i definicji zawartych w ustawie np. wspomniany już problem zabytków ruchomych, nieruchomych, rewindykacji itd. Aby prawo nie było martwe trzeba pewne terminy zawarte w pierwszej części ustawy bardzo starannie i precyzyjnie ustalić. Może nie będą one tak uniwersalne i ograniczą jurysdykcję konserwatorską jak ma to miejsce dziś, ale pozwolą na ściślejsze respektowanie prawa. Luźne, nieprecyzyjne sformułowania i definicje są wygodne dla obu stron, ale w wypadku konfliktu interesów wygrywa na ogół oskarżony (w tym wypadku poszukiwacz) . Ponieważ wszelkie wątpliwości prawne sąd musi rozpatrywać na korzyść oskarżonego. Nie można nikogo skazać za przestępstwo, gdy wykładnia prawa nie jest jednoznaczna i klarowna. To dowód słabości ustawy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Tomekk - nie bądź takim pesymistą;) Zmiany idą i czas byśmy zabrali głos i zostali wysłuchani.. Nieporozumienie polega na tym, że ja uważam iż my ratujemy zabytki przed zniszczeniem a są tacy, którzy uważają, że lepiej jak te rzeczy przepadną (czytaj ulegną zniszczeniu") niż my mamy je wykopać.. Tu jest ta fundamentalna różnica poglądów.
Asia - jeśli rolnik może orać, bronować, nawozić chemikaliami i cholera wie co jeszcze robić na polu, to ja absolutnie nie widzę żadnego powodu dla którego ja na tym samym polu nie mogę znajdować np. monet na kilkunastu centymetrach.. To się kupy nie trzyma. Poza tym na współpracy z poszukiwaczami archeolodzy wszędzie tylko dobrze wychodzą. W Anglii (w Polsce też tak się robi, ale bez rozgłosu) archeolodzy często proszą o rekonesansowe badania powierzchniowe wiedząc, że zaoszczędzi im to mnóstwo czasu. Jeśli zostanie zlokalizowane stanowisko, do akcji wkraczają archeolodzy, choć poszukiwacze są wykorzystywani także podczas regularnych wykopalisk. Po zakończeniu badań, poszukiwacze przeszukują ziemię z wykopów i wyławiają drobne przedmioty, które umknęły uwadze archeologów. Zwykle jest olbrzymia ilość rzeczy bo archeolodzy ani nie mają zwykle czasu na dokładny przesiew ani doswiadczenia w użwaniu dobrych i precyzyjnych wykrywaczy. Prawda jest bardzo prozaiczna - jesteśmy sobie nawzajem potrzebni i prędzej czy później nastąpi zbliżenie":)

Pozdrawiam

VW
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacytowany, wyżej fragment ograniczeń korporacyjnych w archeologii, wymania przy okazji różne formy badań archeologicznych. Jak widać nie wszystkie formy posiadają charakter wykopaliskowy. Są odwierty, badania zabytków ruchomych, są i POWIERZCHNIOWE BADANIA ARCHEOLOGICZNE – do tej pory prowadzone w ramach programu AZP.
Badania te obecnie – prowadzone nawet przez archeologów i to wcale nie na stanowisku archeologicznym – wymagają każdorazowego pozwolenia od konserwatora zabytków.

Nie widzę nic złego w tym, aby poszukiwacze takie Powierzchniowe Badania Archeologiczne (przy zachowania odpowiedniej metodologii badań) mogli organizować – Za zgodą Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.

Każdy ma prawo do uprawiania nauki, gwarantuje to Konstytucja RP. Ale prawo do nauki a nie pozyskiwania zabytków dla własnej korzyści, pamiętajcie też, że nad poziomem tej nauki czuwa w tym wypadku biuro WKZ.

Jestem za prawem, które pozwoli na łatwe uzyskiwaniem prawo do depozytu zabytku z możliwością uzyskania po pewnym czasie (w przypadku braku zastrzeżeń muzealników) prawa własności. Ale nie za prawem rabowania stanowisk archeologicznych.

Tu nie chodzi o zakazywanie, tylko o skuteczne prawo pozwalające na ochronę stanowisk archeologicznych, nie tylko jego struktur ziemnych, ale także zabytków oraz Informacji naukowej w nich zawartych.

Prawdą, jest, że nie reprezentuje jakiegoś szerszego gremium, i mówię za siebie. Ale też nie wierzę, ze większości poszukiwaczy chodzi tylko i wyłącznie o prawo do legalnego czesania stanowisk archeologicznych. Bo po co nam wtedy archeologia ? Jak ktoś chce aby Państwo pozwalało mu na rabowanie stanowisk archeologicznych, - to proponuję wyjazd do Afganistanu. Tam zabytki można nawet wysadzać w powietrze.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo ze mnie uparty człowiek, o ukształtowanych poglądach.

http://www.naukawpolsce.pap.pl/nauka/index.jsp?place=J10&news_cat_id=91&news_id=12484&layout=0&forum_id=4743&page=text

Oto przykład – Powierzchniowych Badań Archeologicznych we współpracy z Poszukiwaczami. Tyle tylko, że archeolog Mirosław Andrałojć, zanim te poszukiwania rozpoczął musiał uzyskać na nie zgodę WKZ. Dziwnym byłoby, aby na tego typu poszukiwania (zwłaszcza na stanowiskach archeologicznych) archeolog musiałby dostawać zgodę od WKZ a poszukiwacz nie.

To dopiero byłby prawny absurd !!!

Na stanowiskach archeologicznych dopuszczalne mogą być wyłącznie poszukiwania o charakterze badań naukowych.

Jak w powyższym przykładzie.

Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko pięknie i ładnie, ale zapraszanie do współpracy wybranych grup poszukiwawczych" absolutnie nie rozwiąże kwestii niezgłaszania znalezisk przez poszukiwaczy.. Czy na 350 tysiącach stanowisk rozstawimy 350 tysięcy policjantów? Oczywiście, że nie a więc nielegalne poszukiwania i tak będa miały miejsce. Jesli jednak umozliwimy ludziom zgłaszanie znalezisk bez ponoszenia konsekwencji prawnych i godziwą rekompenstaę w przypadku znacznej wartości monetarnej, to automatycznie stanowiska przestaną być przeszukiwane a lewo".. Tutaj nie chodzi o to, że Polacy mają inną mentalność" i system brytyjski się u nas nie przyjmie bo jesteśmy inni", tylko o to, że część środowiska archeo woli by przedmioty uległy powolnemu zniszczeniu niż mają zostać wykopane nie przez nich. Wszystko się właśnie do tego sprowadza i taka jest smutna prawda a reszta to tylko zasłona dymna i wciskanie kitu.

Pozdrawiam

VW
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W miejsce moich uwag dotyczących tego tematu wywiad z Franck'iem Goddio, który w dyplomatycznej formie przekazał to, co bliskie jest również mnie, by przy ewentualnym poprawianiu prawa i propozyji" dotyczących archeologów amatorów, uwzględnić opinię i uwagi wysokiej rangi specjalisty nie archeologa Goddie'go,- odnośnie postępowania i wymądrzania się urzędowych papierkowych (biurkowych) archeologów. Goddio, 58, jest najbardziej na swiecie znanym podwodnym archeologiem. Ten Francuz był przez 15 lat doradcą finansowym UNO i rządu Arabi-Saudyjskiej, nim poświęcił się całkowicie archeologii. Do jego spektakularnych odkryć należą : odkrycie wraku San Diego", Royal Captain, zatopiona flota Napoleona i chinskie Dżonki. Goddio, który nigdy nie studiował archeologii, jest ciągle krytykowany przez fachowców. Publikuje kolorowe albumy, a przede wszystkim zainteresowany jest spektakularnymi inscenizacjami,- a więc tym by udostępnić WSZYSTKIM owoce swojej pracy, w miejsce takich n.p. przypadków, gdzie "renomowany archeolog studiujący na kilku uniwerkach i stojący nad grobami Gotów pochowanych nad Wisłą z bufonadą twierdzi : " znalezione przy nich artefakty i biżuteria tooo..... >rzymski eksport

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

INTERVIEW Z FRANCK' iem GODDIO

Jestem Anty-Indiana Jones"

Franck Goddio jest jednym z prominentnych podwodnych archeologów-zarazem tarczą strzelniczą dla zjadliwej krytyki w świecie fachowców (archeologów,p.m.). W rozmowie z Spiegel-Online" Goddio wyjaśnia, czym jest brawdziwy badacz- i dlaczego akademiccy krytycy są w błędzie.
SPIEGEL ONLINE : Panie Goddio, na pańskiej stronie internetowej określa się Pan jako prawdopodobnie najskuteczniejszy (odnoszący sukces) podwodny archeolog na Swiecie". Niektórzy archeologowie, którzy pańską pracę wielokrotnie krytykowali, widzą to inaczej. Co odróżnia Pana od innych naukowców ?
GODDIO: Człowieka powinna jego praca fascynować. Niektórzy archeologowie prawdopodobnie wierzą w to, że nauka musi być NUDNA (p.m.). Jeśli człowiek nie jest badaniami zafascynowany, jak robi swoją robotę tak jak każdą inną, to jest to ze szkodą dla nauki.. To nie jest ta archeologia, którą mam przed moimi oczyma.
SPIEGEL ONLINE: Co fascynuje Pana, kiedy uda się Panu znaleźć coś ważnego- jak te olbrzymie posągi, które można teraz w Berlinie obejrzyć ?
GODDIO : Jak się takie posągi znajdzie, widzi się najpierw nieokreślony obiekt. Dopiero z czasem jest dla ODKRYWCY (p.m.) jasne, co przed sobą ma. Wartość artefaktu wzrasta wówczas jak przekazuje nową wiedzę ( co dla ortodoksyjnych archeologów często bywa koszmarem, p.m.). Jeśli posągi później zostają całkowicie odrestaurowane i tak zaprezentowane,- jest to rzeczą wspaniałą ( zamiast z bunkrowania w jakiejś przepastnej piwnicy, czy opchnięcie jej na międzynarodowym czarnym antyqwarycznym rynku, p.m.). Ale między chwilą odkrycia, wydobycia i restauracji leżały całe 6 (sześć) lat intensywnej pracy,- a nie... żadnego czekania. To powinni sobie archeologowie zapisać za uszami.
SPIEGEL ONLINE: Czy wierzy Pan w to, że nie każdy archeolog wie co przed wystawą, jak ta, należy robić ?
GODDIO : Właściwa konserwacja i prawidłowe obchodzenie z artefaktami jest naogół przez archeologów zaniedbywana czy pomijana. Jak Pan moją wystawę zwiedza , nie zobaczy Pan żadnego obiektu, który nie został w pełni odrestaurowany. Wątpię, by każdy zadał sobie ten trud. Wiem, że inni tego nie robią, widać to dokładnie jak oglądam sobie składnice pewnych miejsc na których dokonuje się wykopków i które podlegają renomowanym (hahaha, p.m.) archeologom ( ich interesuje głównie to co można opchnąć, stara biżuteria i t.p., p.m.)
SPIEGEL ONLINE: Pan osobiście zaangażowany jest od 20 lat w archeologii podmorskiej- i bezustanie jest Pan pod obstrzałem wściekłej krytyki ze strony akademików,- krytykujących pańską pracę. Niektórzy nazywają Pana pseudo-naukowcem albo po prostu amatorem, któremu nie należy pozwalać dokonywać ważnych archeologicznych odkryć.
GODDIO : Jeśli krytyka jest konstruktywna, akceptuję ją. Jak nie, ignoruję ją. JEST STRATĄ CZASU I ENERGII ( dokładnie panie STYSZ ! p.m. )
SPIEGEL ONLINE: W naukowym magazynie Science" dwóch renomowanych badaczy- Brytyjczyk Jon Adams i Texańczyk George Bass- ostro skrytykowali porozumienie między Panem i Oxford University, które daje Panu kontrolę na wykopaliskami przed Alexandrią. Mówią, - należy oddać archeologię w ręce wykształconych archeologów.
GOODIO : Mają rację. W moim Team'ie znajduje się paru wspaniałych egiptologów i specjalistów od starych garnków, monet, geologii i języków. To jest robota drużynowa, a ja jstem członkiem tej drużyny. Nie jest moim zadaniem każdy wydobyty przedmiot badać samemu, czy być mistrzem we wszystkim. Jestem jak dyrygent orkiestry. Nie oczekuje się od dyrygenta by sam grał na skrzypcach czy pianinie. Ma (dyrygent) za zadanie utrzymać rytm, a nie fałszywe tony grać (piękne ! p.m.). Jak widzę obok siebie tych wspaniałych myślicieli, to dokładnie wiem że nigdy nie dorównam im w wiedzy. Sporo tych ludzi poświęciło swoje życie tylko jednemu aspektowi ich badawczej pracy.
SPIEGEL ONLINE: A więc wierzy Pan, że nie musi Pan dysponować specjalną wiedzą czy nie posiadać dyplomu uczelni uniwersyteckiej, by dokonywać archeologiczne odkrycia ?
GODDIO: Przez 20 lat pracowałem z najlepszymi profesorami na Swiecie, między innymi z renomowanymi archeologami i egiptologami wszystkich czasów. Nie sądzę iż w tych 20 latach nauczyłem się mniej niż inni którzy 6 lat studiowali na Uniwerstetach ( pod okiem zabitych ortodoksów hehehe, p.m.). Proponuję tym ludziom, by nie byli tak pewni że są tak dobrzy, bo byli na uniwesytecie. To nie wystarcza.
SPIEGEL ONLINE: Sporo pańskich projektów zaliczyć można do spektakularnych. Niektórzy pańscy krytycy zwią Pana poszukiwaczem przygód, a nawet Indiana Jones archeologii". Podoba się to Panu ?
GODDIO : Nie. Moim zadaniem jest by to nieprzewidywalne zminimalizować. Zostałem wykształcony, by organizować i się informować zanim cokolwiek podejmę. I dokładnie na ten sposób funkcjonuje archeologia: Najpierw się myśli, nim zacznie się działać i , by w zaplanowanym czasie pozostać. Dlatego jestem raczej Anty- Indiana Jones.

Interview prowadził Markus Becker
_____________
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyjmowanie konstruktywnej krytyki powinno obowiązywać, obie strony. Ja się nie uchylam przed krytyką archeologii, mało sam ją wielokrotnie podejmuję. Zarzucacie mi Państwo nie słuchanie waszych argumentów, ja ich wysłuchuje, ale nie mam w związku z tym obowiązku, zmiany poglądów. „Jeśli krytyka jest konstruktywna, akceptuję ją. Jak nie, ignoruję ją.” Można to nazwać – filtrowaniem głupoty – to cechy myślącego człowieka mocno stojącego na ziemi, którego byle jaki argument nie przekona.

Pamiętajcie, ze celem dyskutowanej tu zmiany prawa, nie będzie ani interes archeologów (którzy to by chcieli prowadzić jak najwięcej inwazyjnych badań archeologicznych – to w końcu grupa zawodowa), ani poszukiwaczy (którzy chcieliby beż żadnych ograniczeń penetrować stanowiska archeologiczne). Celem zmiany prawa będzie najlepsza (w polskich realiach) ochrona stanowisk archeologicznych.

Podmiotem w tym jest proces właściwej ochrony dziedzictwa kulturowego nie zaś poszukiwacze czy archeolodzy (archeologia to tylko jedno z narzędzi ochrony konserwatorskiej).

Chwytanie, się argumentów dotyczących metodologicznego zacofaniu polskiej archeologii nie pomoże poszukiwaczom w osiągnięciu lepszych dla siebie rozwiązań prawnych – bo nie o to w tym chodzi. Oczywiście krytykujcie – zachęcam do tego, stanowicie społeczna grupę nacisku. Bez takiego nacisku ta zatwardziała, ortodoksyjna grupa zawodowa „naukowa” nie będzie się zmieniała.

Ale czy czasem zarzucając mi ten mój „ideowy upór” sami nie wykazujecie daleko posuniętej ignorancji oraz egocentryzmu?

VanWorden sugeruje, że reprezentuje mniejszościowe poglądy środowiska archeologicznego i, że dlatego nie należy mnie słuchać. Może ma i rację. Bo większość jest znacznie bardziej negatywnie nastawiona do waszego ruchu. Nie bałbym się nawet powiedzieć WROGO. I pomimo, że podmiotem ewentualnie tworzonego prawa będzie ochrona dziedzictwa kulturowego, to prawo to tworzyć w 75% będą archeolodzy i to bynajmniej nie koniecznie o poglądach podobnych do moich.

Stara gwardia w archeologii trzyma się bardzo mocno. I wierzcie mi, ale nie tylko poszukiwacze cierpią z tego powodu. Najbardziej cierpi z tego powodu rozwój metodologii badań. Rozwój polskiej archeologii zatrzymał się wraz z rozwojem tej starej gwardii – gdzieś w połowie lat 60 XX wieku. I to właśnie jest obecnie największy problem polskiej archeologii a nie poszukiwacze.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

To ciekawe co piszesz, ale czy możesz podać kto należy do tej starej gwardii"? Jakoć panowie Bursche, Skrok, Andrałojć i inni, nie należą raczej do tych co to mają mleko pod nosem:) Mógłbym wymienić mnóstwo nazwisk archeologów dojrzałych", którzy rozumieja potrzebę dialogu z poszukiwaczami i jakie straty przynosi jego brak.. To raczej młode wilki" i ich chęć bycia mądrzejszymi od Salomona a nie stara gwardia" jest problemem;) Prawda jest taka, że prędzej czy później wprowadzone zostaną konstruktywne rozwiązania prawne umozliwiające nam legalne poszukiwania po prostu dlatego, że nie ma innego wyjścia. Chodzi tylko o to żeby nie zostały wprowadzone za późno, bo z roku na rok niszczeje coraz większa ilość metalowych zabytków.

Pozdrawiam

VW
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jezeli chodzi o wspólprace detektorystów z archologami to nic prostszego jak :
1. Zarejestrowac ludzi chetnych do wspolpracy z archeologami.
2. Zorganizowac kurs z podstaw wiedzy archeo co kolwiek to znaczy dla archeologow w kazdym razie przekazac taak wiedze zeby w razie czego nie mozna było za wiele popsuc na stanowisku i latwo moc okreslić ,że to stanowisko samemu.
3 Zdac egzamin i w droge
4 Zatrudniac pózniej jako pomoc przy wykopliskach w zamian za pozwolenia szukania na terenach nie bedacych stanowiskiem archeo pobojowiskach i np. pomoc słuzbom lesnym raz na dwa trzy miesiace przy pracach lesnych społecznie (w koncu trzeba pomoc lesnikom za te hektary zoranej ściólki ;-) ) itp
4 Ułatwiac dostep do legalnych pozwolen na poszukiwania militarki bo takich detektorystów jest najwiecej.Chyba,ze ktos lubi groty no to zabierac na wykopaliska pod nadzorem archeologow
5. Stworzyc centralna elektroniczna baze danych z dokladnie okreslonymi obszarami stanowisk archeo. Koles jest na danym miejscu wysyła sms jego wspołrzedne są identyfikowane przez nadajniki tel.kom.Dostaje zwrot informacji okej mozesz szukac w obszarze lub spadaj jestes na stanowisku.Jezeli cos znajdzie to zglasza tez przez sms ,przyjezdza archeolog weryfikuje i nanosi nowe dane do bazy.
6.Dac mozliwość sygnowania i wystawiania własnych znalezisk sygnowanych nazwiskiem w muzeach itp
7 Znaleziska wartościowe pod względem finansowym wynagradzac finansowo ale nie na tyle zeby nagle z pasji poszukiwacza zrobic zawod poszukiwacz.
I tu chyba jest największy problem. Bo archeolog grzebie w ziemi i nie ma tej kasy za duzo-budżetowka a poszukiwacz jak cos znajdzie to moze to sprzedac i niezle na tym wyjsc.Konflikt i tyle raczej ciężko to rozwiązać.
Zdaje sobie sprawe,że to rozwiązanie ,które tu podaje ogranicza sie do ludzi pasjonatów II WŚ ,których nie interesuje grot strzaly.Jednak jest to sposob na to zeby zmniejszyc liste tak jak pisze Pan Stysz potencalnych rabusi a przy okazji dać ludziom możliwość uczestniczenia w czyms pasjonującym wspomniane prace wspólnie z archeologami.TO takie moje luzne uwagi z punktu widzenia osoby interesujacej sie II WŚ myłse,żę spokojnie da się rozszerzyc to na wszystkie okresy historii.PZDR
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Pomysły całkowicie nierealne. Odniosę się tylko do trzech:
4. Chcesz szukac na plaży - odbębnij 10h prac na stanowisku archeo! Może wtedy dostaniesz pozwolenie na wypad na plażę. Nie każdy szuka też w lesie - w nawiązaniu do prac społecznych w lesie
5. ?! całkowicie nierealne
7. ?! jestem hobbystą, ale jeśli coś ma określoną wartośc materialną to ma! Jeżeli państwo chce to zakupic to proszę bardzo, ale za realną wartośc! Jeśli nie to przedmiot przechodzi na moją własnośc. W tym przypadku może objawic się jednak inna działalnośc państwa - fiskus. Wszak ten wyciąga łapę gdzie się da. Znalazłeś= wzbogaciłeś się= płac!

pozdrawiam
wilhelm6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kondnek czemu chcesz sobie komplikować życie. Czy ci źle, czy nie wolno ci szukać. Już przestałem dyskutować bo pochłonęły mnie inne tematy.
W Polsce wolno szukać, nawet jest ustawa (kc) która mówi o znalazcach. Nie wolno poszukiwać. Czym to się różni może tylko wyjaśnić autor ustawy o ochronie dóbr kultury.
Mnie to wisi idę do lasu i mówię ja chcę szukać przedmiotów mających 49 i mniej lat. Pije wódkę z nadleśniczym wymieniamy uwagi o detektorach i idziemy do lasu na legalnych kwitach. Do czego mi zgoda konserwatora. Problem pojawia się gdy znajdę zabytek. Wtedy zabezpieczam zabytek i stanowisko zgodnie z ustawą. I wszyscy mogą mi ........
Na marginesie najlepiej wyjdą na tym Ci co się nie zarejestrują. Aby poszukiwacze nie byli przestępcami nie trzeba rejestracji, wystarczy przesunąć definicje zabytku o kilkanaście lat. I tak te 50-cio letnie zabytki nie interesują konserwatorów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje wszystkim, którzy wzięli udział w dyskusji na temat zmiany prawa. Tak jak wcześniej pisałem w najbliższym czasie odbędzie się debata między archeologami a poszukiwaczami na temat wzajemnych oczekiwań i możliwości współpracy (http://www.ooda.pl/prawo_rzeczywistosc.htm). Przy okazji zostaną omówione możliwości zmiany obecnych przepisów prawa dotyczącego zarówno działań archeologów jak i poszukiwaczy.
Nie chce w tym miejscu ponownie roztrząsać wszystkich propozycji i pomysłów. Natomiast chciałbym przedstawić listę propozycji (nie ostateczną) zmian prawa które wydają mi się konieczne dla uzdrowienia sytuacji ( wiele z propozycji jest zgodnych lub identycznych z propozycjami zawartymi na forum). Są to propozycje nie tylko do władz ustawodawczych ale także do szanownego grona poszukiwaczy. Mają one na celu zarówno ochronę dziedzictwa narodowego jak i zapewnienie poszukiwaczom możliwości godziwego rozwijania swojej pasji. Myślę, że powinniśmy czerpać z najlepszych wzorców zagranicznych jednak nasza specyfika jest tak wielka iż przeniesienie rozwiązań np. brytyjskich wprost nie jest sensowne.
Tak wiec poniżej moja lista postulatów(pisząc znalezisko mam na myśli znaleziony zabytek):

1. Samorząd poszukiwaczy - to postulat do środowiska. Poszukiwacze ( i mam tu na myśli zarówno tych z wykrywaczem jak i tych szukających sztolni, bunkrów, wraków czy starych dokumentów lub innych pamiątek przeszłości) muszą stworzyć ogólnokrajową organizacje czy to na zasadach stowarzyszenia czy na zasadach związku stowarzyszeń. Bez takiej reprezentacji nie mamy szans na poważne rozmowy z urzędnikami. Z punktu widzenia administracji państwowej ruch poszukiwawczy w zasadzie jest marginesem bo nie ma swoich przedstawicieli.
Stowarzyszenie powinno być niezależne, dobrowolne i samofinansujące się. Oczywiście pieniądze są istotne lecz ważniejsza jest wola stworzenia takiego organizmu. a takiej woli na razie brak. Do zadań takiego tworu należało by przede wszystkim: rejestracja poszukiwaczy, rejestracja znalezisk, reprezentowanie członków przed organami państwowymi, pomoc prawna, organizowanie szkoleń i wydawanie certyfikatów.

2. Certyfikaty i szkolenia - jestem zwolennikiem samorejestrowania się poszukiwaczy. Warunkiem uzyskania certyfikatu ( wydawanego na określony czas przez samorząd poszukiwaczy a nie przez organy Państwowe) będzie zaliczenie szkolenia. Szkolenie powinno obejmować zagadnienia z dziedziny: archeologii ( rozpoznawanie stanowisk), bezpieczeństwa (niewypały), ochrona przyrody (szkółki leśne, rezerwaty itp.), metody poszukiwań (wykrywacze i inne urządzenia), etyka poszukiwań ( groby, stanowiska itd.), pierwsza pomoc, topografia. Oczywiście to tylko przykładowe tematy. Szkolenie powinno być maksimum dwudniowe i kosztować nie więcej niż 50-100 pln. Szkolenia mogły by być dofinansowane przez producentów różnego rodzaju sprzętu (tak są np. finansowane szkoły rodzenia). Myślę, że w przyszłym roku Odkrywca zorganizuje takie próbne szkolenie (bezpłatne). Certyfikat upoważniałby poszukiwaczy do występowania o zezwolenia na poszukiwania czy to do organów ochrony zabytków czy właścicieli terenów lub obiektów. Osoba łamiąca rażąco prawo traci lub ma zawieszoną licencję.

3. Prawo do poszukiwań - Każda osoba niezależnie od przynależności do jakichkolwiek organizacji miała by prawo do poszukiwań. Zawsze wymagane byłoby zezwolenie właściciela terenu. Zezwolenie konserwatora konieczne byłoby wyłącznie na terenach ochrony archeologicznej, terenie parków kulturowych i innych obszarach szczególnie chronionych ( czyli tereny czy obiekty wymienione w specjalnym rejestrze ), oczywiście są też inne tereny chronione jak rezerwaty, poligony itp. gdzie są wymagane zupełnie inne zezwolenia. Posiadanie certyfikatu poszukiwacza obligowałoby instytucje typu Lasy Państwowe, władze samorządowe i inne organizacje publiczne do wydawania zezwolenia lub uzasadnienia na piśmie odmowy. Taka odmowa mogłaby być zaskarżona. Natomiast w przypadku braku certyfikatu wydanie zgody byłoby uznaniowe. Zezwolenie wydane przez odpowiedniego konserwatora byłoby wydane na odpowiedni długi czas ale przede wszystkim poszukiwacz nie musiał by definiować czego szuka tylko gdzie i kiedy. W ten sposób być może można by ukrócić wyciek informacji z urzędów konserwatorskich.

4. stanowiska archeologiczne - całkowicie chronione byłyby stanowiska ujęte w odpowiednich ogólnie dostępnych rejestrach oraz stanowiska nieznane w stosunku do których poszukiwacz powinien powziąć podejrzenie że jest to stanowisko ( np. znajdując gockie groty, ceramikę). Sprawą poszukiwacza jest wiedzieć gdzie są stanowiska (nieznajomość prawa nie zwalnia od jego stosowania) ale sprawą służb archeologicznych jest podąć do publicznej wiedzy pełną listę chronionych stanowisk. Stanowiska nie ujęte w spisie nie są chronione czyli poszukiwacz nie może być karany za wejście na nie jeśli uzyskał zezwolenie od właściciela terenu. Oczywiście poszukiwacz jak i każdy obywatel miałby obowiązek zgłoszenia znalezienia nowego stanowiska.

5. prawo własności - wszelkie znaleziska jeśli nie mają swojego oczywistego właściciela (jeśli znajdziemy np. skradzione z biblioteki białe kruki to są one własnością tej biblioteki) należą do znalazcy! (oczywiście właściciel terenu może zastrzec że zezwala na szukanie pod warunkiem np. że należy do niego 50 % wartości znalezisk)

6. Rejestracja znalezisk - Każde znalezisko musi być zarejestrowane w odpowiednim rejestrze. Taki rejestr może prowadzić samorząd poszukiwaczy lub administracja państwowa. Rejestracja może nastąpić za pomocą Internetu, emaila, listu. Rejestracja znaleziska powinna zawierać jego opis/zdjecie i lokalizację. Każdy zarejestrowany przedmiot dostaje swoją metrykę. Wpisów będzie można dokonywać w dowolnym czasie czyli ujawniać się będzie można w dowolnym czasie.

7. Muzea i jednostki naukowe - będą miały prawo na określony czas wziąć w depozyt każde znalezisko. Taka instytucja ma też prawo pierwokupu danego przedmiotu po cenach rynkowych. Taka regulacja spowoduje, że aby coś sprzedać będzie to trzeba najpierw zarejestrować. Dzięki temu będzie można stworzyć rejestr zabytków ruchomych znajdujących się w rękach prywatnych. Niestety ujemną strona takiego rozwiązania jest to, że np. ktoś ma kolekcję szabel i aby cokolwiek sprzedać będzie musiał najpierw zarejestrować zabytek i dać możliwość pierwokupu dla muzeów i państwowych i prywatnych

8.Handel – tu, tak jak kolega VanWorden, proponowałbym dopuszczenie do handlu wyłącznie przedmiotów po zarejestrowaniu w odpowiednim rejestrze. Każdy poszukiwacz i kolekcjoner będzie miał odpowiedni czas na zarejestrowanie dotychczasowych zbiorów i pod warunkiem że nie będzie tam znalezisk archeologicznych będzie mógł zarejestrować swoją kolekcję. Proponuje całkowity zakaz obrotu znaleziskami archeologicznymi za wyjątkiem monet.

9. Prywatne muzea - postuluje maksymalne uproszczenie procedury rejestracyjnej ograniczonej właściwie do zawiadomienia o lokalizacji kolekcji, opisu planowanej działalności i sposobu zabezpieczeń. Organy Państwowe nie miałyby prawa nie zarejestrować takiego prywatnego muzeum czy kolekcji. Muzea państwowe, samorządowe i prywatne powinny być w pełni zrównane w prawach i obowiązkach

10. Zabytek - konieczne jest dokładne zdefiniowanie zabytku. Obecna ustawa jest absolutnie nieprecyzyjna co powoduje że wszystko może być lub nie być zabytkiem. Dlatego należy zdefiniować zabytek archeologiczny i pozostałe zabytki. Definicja nie tylko powinna obejmować kryterium wieku ale też jasne przesłanki materialne konieczne do rozpoznania zabytku.

11. Amnestia - osoby które szukały bez zgody właściciela terenu lub konserwatora jeśli zgłoszą swoje znaleziska do odpowiedniego urzędu nie powinni podlegać karze.

Bardzo proszę kolejne osoby o dopisanie swoich postulatów podzielonych na konkretne punkty z krótkim uzasadnieniem. Pamiętajmy, że to forum czytają też ludzie tworzący prawo.
proteus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie