Skocz do zawartości

Czego to Polak nie wymyśłi.


IRONRAT

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Czego to Polak (szczególnie młody) nie wymyśli
Długie, ale daje do myślenia.

http://tc.ciechanow.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=2733

Grupa nastolatków zamierzała wysadzić w powietrze komin w Iłowie. Przy pomocy pocisku artyleryjskiego. Na szczęście chłopcy zrezygnowali z wykonania tego planu. W zamian jednak ustawili ładunek na płycie miejscowego stadionu - tuż przed imprezą masową.

Saperzy rozbroili pocisk, ale problem pozostał. Podiłowskie lasy naszpikowane są bowiem niebezpiecznym żelastwem. Kto ma je wreszcie unieszkodliwić? Wójt poprosił o pomoc wojewodę warmińsko-mazurskiego, a on – Sztab Generalny Wojska Polskiego. Od 1 do 3 maja br. w Iłowie odbywała się I Europejska Majówka. Na rocznicę uchwalenia słynnej Konstytucji zaplanowano na miejscowym stadionie – jak co roku – mszę, a po niej zawody sportowe. Przed rozpoczęciem tych uroczystości zauważono, że na płycie boiska – w miejscu, w którym piłkarze rozpoczynają mecz – znajduje się znacznych rozmiarów... pocisk. Ktoś go musiał podrzucić. Kto i dlaczego? W obliczu, nagłośnionego przez media, zagrożenia terrorystycznego to nie były przelewki.
Strażacy-ochotnicy natychmiast zabezpieczyli teren. Marek Wiśniewski, zastępca wójta gminy, z kolei poinformował o sprawie policję i jednostkę wojskową w Morągu.

Oczywiście odwołano wszystkie imprezy masowe w Iłowie.

Policja działdowska na ustalenie sprawców potrzebowała dwóch godzin. Najpierw zatrzymała trzy osoby, a potem jeszcze dwie. Wszystkie są nieletnimi, uczniami miejscowych szkół, dotąd niekaranymi.

W toku przesłuchań chłopcy wyśpiewali nie tylko okoliczności tej sprawy, ale i swoje plany. Pocisk mieli znaleźć w lesie, przynieśli go na stadion w torbie wyłożonej gąbką. „Dla kawału” - zeznali. Bo chcieli podłożyć pocisk artyleryjski pod kominem w Iłowie, rozpalić pod nim ognisko, by tę dość wysoką budowlę wysadzić w powietrze. Dlaczego? Liczyli, że w kominie są cenne metale, które można by sprzedać w punkcie skupu złomu.

Piromania iłowsko-narzymska
Incydent na stadionie nie był jednorazowym wybrykiem – wpisuje się w długą tradycję młodzieżowych wygłupów. W gminie Iłowo mamy do czynienia z czymś, co można by nazwać piromanią. To specyficzne hobby rozwija się tu już od 60 lat. Jego źródła?

Otóż podczas II wojny światowej Niemcy zbudowali w okolicznych lasach duże magazyny amunicji. Uciekając w 1945 roku, nie zabrali ze sobą wszystkich materiałów. W dodatku nacierająca Armia Czerwona ostrzelała z dział czołgowych i - chyba – zbombardowała te składy. W każdym razie amunicja strzelecka, pociski artyleryjskie, bomby i miny zostały wymieszane z ziemią. To, co leżało na powierzchni, zabrały wojska wewnętrzne. Nie oczyściły dokładnie terenu. Część poniemieckiego żelastwa pozostało w krzakach i w glebie. Jak dużo? Tego nikt nie wie.

Tak czy owak, te lasy stały się rajem dla amatorów-pirotechników z Iłowa, Narzymia, pobliskich wiosek. Skutki? Niejeden stracił życie, niejeden oko, niejeden rękę, niejeden do dzisiaj odczuwa skutki młodzieńczej brawury.

Według Urzędu Gminy w latach 1945-1964 na skutek tej zabawy trzy osoby zostały zabite, a 20 odniosło rany. A są to tylko potwierdzone przypadki.
- Kiedy byłem chłopcem – opowiada 70-letni mężczyzna – przerzucałem z kolegami tony amunicji. Rozcinaliśmy ją brzeszczotami, żeby wydobyć proch i inne „atrakcyjne” rzeczy. Mnie najbardziej interesowały lonty. Podpalało się toto, ogień syczał i leciał wężykiem, czasem się zatrzymał, by zaraz potem na nowo rozbłysnąć. No, fascynujący widok... Pewnego razu wracałem ze szkoły. Na jałowcu leżał dobrze mi znany sznureczek. Wyciągnąłem zapałki i po chwili rozległo się to psssttt-psssttt. Odskoczyłem na bok, jakby coś przeczuwając. Nie wiem, co się dalej działo, w każdym razie wylądowałem w szpitalu w Mławie z rozharataną nogą. Lekarze opatrzyli rany , wróciłem do zdrowia. Nie, ta noga nigdy nie była w pełni sprawna. Dziś, gdy jestem już starym człowiekiem, boli po każdym większym wysiłku. Byłem głupi i tyle. Jak słyszę, co młodzież wyprawia z tym poniemieckim paskudztwem, ciarki przechodzą mi po plecach.

Nauka idzie w las?
Statystyka iłowskiego Urzędu Gminy nie obejmuje danych za okres po 1964 roku, ale nie jest tajemnicą, że zabawa trwała nadal i zbierała krwawe żniwo.
- To się stało 15 lub 16 lat temu, na pewno 1 maja. Akurat wróciłam z Mławy. W domu rozpacz... Okazało się, że mój kuzyn, uczeń szkoły podstawowej, razem z kolegami na boisku zawodówki w Iłowie rozbrajał niewypał. Nie wiem, co to było. Może pocisk. W każdym razie wybuchł. Cała trójka znalazła się w szpitalu. Kuzyn, niestety, zmarł – wspomina Jolanta Kuszkowska z Iłowa.

Nie ukrywa, że przeżyła bardziej osobisty dramat:
- Mój syn, dziś trzydziestoletni mężczyzna, chodził wtedy do pierwszej klasy szkoły podstawowej. 9 maja (tej daty nigdy nie zapomnę), krzątając się w kuchni, usłyszałam huk. Weszłam do sąsiedniego pokoju. Pierwsze, co zauważyłam – i tę scenę mam ciągle przed oczami – to krew na firankach. Oniemiałam. Oniemiałam jeszcze bardziej, gdy zobaczyłam zakrwawionego syna. Jak później ustaliłam, manipulował przy naboju, prawdopodobnie uderzył czymś w spłonkę, co spowodowało eksplozję. Takimi rzeczami musiał trudnić się już wcześniej, bo w jego biurku znalazłam pudełka z prochem. W pokoju, w którym nastąpił wybuch, znajdował się również drugi mój syn, miał trzy lata. Na szczęście nic złego mu się nie stało. Starszy z chłopców, opatrzony w szpitalu, też zwycięsko wyszedł z opresji. Tyle że musi chronić ręce przed mrozem. A wykonuje taki zawód, który wymaga sprawnych palców.

Oto jak potężna, „dziedziczna” jest piromania: zaraz po wojnie ten proceder uprawiali ówcześni chłopcy, potem zajęli się nim ich synowie, teraz tradycje kontynuują ich wnuki. Ciekawość, chęć przeżycia przygody są silniejsze od groźby utraty życia? Powszechnie znane wypadki nie odstraszają? Nauka idzie w las?

Rok 1994: czarna seria
W 1994 roku, pełniąc dyżur w redakcji „Tygodnika”, dostałem wiadomość: „W Szkole Podstawowej w Narzymiu podłożono ładunek wybuchowy”. Nie była to odosobniona i warta szczególnego zainteresowania informacja. Wtedy wśród młodzieży panowała moda na „bombowe” wygłupy. Ot, telefonował uczeń do szkoły i ostrzegał przed rzekomym wybuchem. Tylko w jednym tygodniu kilkanaście szkół w województwie ciechanowskim otrzymało takie fałszywe alarmy.

Przeczucie kazało mi jednak pojechać do Narzymia. Na miejscu przekonałem się, że żartów nie ma. Ci, którzy znają ten teren, wiedzą, że nie wolno lekceważyć nawet najmniejszych „bombowych” sygnałów.

Alarm (telefoniczny) był fałszywy. Działdowska policja nie dała jednak za wygraną. Zaangażowała niemałe siły i ustaliła autora tego dowcipu. Był nim uczeń liceum, zamieszkały w Narzymiu. Do swej byłej szkoły dzwonił z dworca kolejowego, żeby postraszyć nauczycieli i kolegów.

Inna zdarzenia, do jakich wówczas doszło, wyglądały na znacznie groźniejsze. Więcej: układały się we wręcz czarną serię.
...tuż przy torach kolejowych w Iłowie ktoś ułożył niewypały.
– Przy rozjazdach znaleźliśmy pięć niemieckich pocisków artyleryjskich. Każdy miał ok. 40 cm długości. W jednym z nich świeżo wydrążono ładunek wybuchowy. Naszym zdaniem był to trotyl. Nie chcemy nawet myśleć o tym, co by się stało, gdyby te „cacka” dostały się pod koła pociągu – mówili mi wtedy działdowscy policjanci.
...na samych torach kolejowych zaś pięciu uczniów z Iłowa usypało barykadę z kamieni. Na szczęście maszynista w porę zauważył przeszkodę i zatrzymał pociąg.
...jakby tego było mało, grupki małolatów kilkakrotnie obrzuciły kamieniami pociągi osobowe między Iłowem a Narzymiem. Brukowce wylądowały w przedziałach pasażerskich. To cud, że podróżni nie ucierpieli.

Efektem moich tamtych wędrówek po gminie Iłowo był artykuł „Granat w tornistrze”. Już sam tytuł sugeruje, jak bardzo miejscowa młodzież oswojona jest z niewypałami. Oto jedna z uczennic przytargała do szkoły granat. Jako eksponat do izby tradycji.

Wówczas, w 1994 roku, pod wpływem tej czarnej serii w gminie Iłowo rozgorzała dyskusja. Wypowiadali się nauczyciele, policjanci, radni wójt. Wszyscy nie mieli wątpliwości, że wreszcie coś trzeba zrobić z tymi poniemieckim „dobrodziejstwem” Na apelach się skończyło.

Wojsko załatwi sprawę?
Dyskusje odżyły po incydencie na stadionie i ujawnieniu szokujących innych planów sprawców. Za bezpieczeństwo publiczne w gminie odpowiada oczywiście wójt, ale on nie jest w stanie uporać się z kłopotem.

Trzeba bowiem – szacuje Urząd Gminy – przebadać od 150 do 200 hektarów lasów. W pierwszej kolejności należałoby zająć tak zwanym oddziałem osiemnastym, gdzie miały być usytuowane główne magazyny amunicji. Ma on ok. 200 m szerokości i ok. 2 km długości. Olbrzymia i trudna robota, mogą ja wykonać tylko specjalistyczne służby.

O tym, jak bardzo podiłowskie lasy naszpikowane są wojennym żelastwem, świadczy m.in. gminna ewidencja. Od 1973 r. dotąd ekipy saperskie interweniowały tu 80 razy. Od 1994 wywiozły stąd 296 niewypałów.

Jeden z ostatnich przykładów: przy drodze polnej znaleziono 18 pocisków artyleryjskich. Leżały tak, jakby były przygotowane do transportu. A może zostały podrzucone przez kogoś, kto chciał się ich pozbyć?

15 maja 2004 roku wójt Jan Przyborski zwrócił się z prośbą do wojewody warmińsko- mazurskiego Stanisława Szatkowskiego. Uzasadniał: ”W związku z tymi zdarzeniami (na stadionie – red.) odżyły wśród mieszkańców Gminy Iłowo-Osada wspomnienia o licznych wypadkach w przeszłości. Nacisk społeczny oraz zainteresowanie mediów tą sprawą zmuszają mnie do podjęcia rozwiązania tego problemu, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie są to moje kompetencje”. I jeszcze: „Mieszkańcy Gminy są bardzo zainteresowani rozwiązaniem tego problemu, zwłaszcza że zagrożenie międzynarodowym terroryzmem oraz nieprzewidywalne zachowania młodych ludzi w dniu 3 maja wzmagają poczucie niebezpieczeństwa”.

Wójt liczy, że teren oczyszczą żołnierze. Zapewniłby im zakwaterowanie i wszelką pomoc organizacyjną. Już nawet wskazał miejsca, gdzie można byłoby neutralizować niewypały. Teren, który wymaga spenetrowania, należy do Nadleśnictwa Dwukoły. Jego szef Andrzej Wójcicki deklaruje tylko pomoc organizacyjną. Wojewoda poparł prośbę i przesłał ją do Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Decyzja jeszcze nie zapadła.

A co będzie, jeżeli armia odmówi wykonania zadania?
- Już zgłaszają się do nas specjalistyczne firmy prywatne. Chcą podjąć się przebadania terenu. Oczywiście trzeba byłoby im za to zapłacić. Oferty opiewają na kilkaset tysięcy złotych. W budżecie gminy niełatwo jest znaleźć taką kwotę – zaznacza wicewójt Marek Wiśniewski.
- W naszym powiecie niewypały znajdowane są sporadycznie, przeważnie raz w roku. Z wyjątkiem gminy Iłowo. Tam jest to olbrzymi problem. Znamy go od dawna. Jeśli wójt zwróci się do nas z wnioskiem o dofinansowanie oczyszczenia terenu, to starosta skieruje go do rady – mówi Zdzisław Majder inspektor ds. zarządzania kryzysowego w działdowskim starostwie. I daje do zrozumienia, że wójt nie może oczekiwać większych pieniędzy, bo powiat jest biedny.

Logicznie rzecz biorąc, za skutki wojny odpowiada państwo, ale w myśl polskiego prawa nie jest to oczywiste. Jedno nie ulega wątpliwości: znalezione niewypały ma rozbroić jednostka saperska w ciągu 48 godzin. Czyim obowiązkiem jest usunąć zagrożenie w podiłowskich lasach, nie bardzo wiadomo.

Kilka lat temu, podczas budowy magazynu w jednostce Państwowej Straży Pożarnej w Mławie, natrafiono na butle gazowe z okresu międzywojennego. Ponad miesiąc trwały targi, kto ma je stamtąd wywieźć. A w tym czasie butle sobie leżały w świeżo wykopanym dole. W samym śródmieściu, obok dworca autobusowego.

Nie prowokować losu
Tymczasem wójt Przyborski wydał odezwę: „Apeluję do mieszkańców Gminy, aby ustrzec nasze dzieci od nieszczęścia i tragedii rodzinnej. Niewybuchy i niewypały znajdujące się w ziemi (...) niosą duże zagrożenie i proszę: nie prowokujmy losu. Podjąłem działania, które umożliwiają neutralizacje tego zagrożenia. (...) W imię bezpieczeństwa dzieci i młodzieży będę skutecznie działał w tej sprawie”.

Jak konkretnie można ustrzec młodych? Jolanta Kuszkowska daje prostą radę:
- Trzeba interesować się tym, co robią nasze dzieci w domu i poza nim, a ponadto systematycznie kontrolować ich pokoje, szuflady, tornistry.

Ironrat
Napisano
Nic nowego,wszystko już było,na głupotę nie ma lekarstwa.
p.s tak wogóle to teren Mławy,Ciechanowa,Nasielska, niestety nabity jest tym jak kasza skwarkami.poz darek.
Napisano
tak to jest w tym naszym panstwie. pytanie gdzie byli rodzice? zamiast zajac sie jakim konstruktywnym zajeciem (chocby pisaniem na forum ;) to włóczą sie tacy gdzie sie da. a z drugej strony to rozumiem bezsilność wladz gminy, bo sam wiem ze w kasie to zazwyczaj sie nie przelewa. a tym bardziej kogo dzis stac na wynajecie prywatnej firmy ktora by wyczyscila teren ...
Napisano
Głupich nie sieją. Tylko dlaczego żądny wrażeń i adrenaliny małolat dla rozrywki nie skoczy na główkę z 2 piętra? Przynajmniej niewinni by nie ucierpieli przy tej selekcji naturalnej".
Napisano
dobrze ze w mojej okolicy nie ma taich mozliwosci na takie zabawy małolatów:/, sam chodze z wkrwaczem,i naszczescie nie znalazlem zadnego pocisku itp. nawet mi do glowy nie wpadlo zeby zabrac znaleziony pocisk i sobie jaja robic z nudów:/.....jak są tacy modrzy to niech sobie tymi pociskami w lesie w pilke zagrają, zobaczmy czy im do smiechu bedzie.....ehhhh szkoda gadac

pozdro:)
Napisano
eeeee tamm.... Ja słyszałem o gościu (świec panie nad jego duszą) co to zatargał pocisk moździerzowy do piwnicy i tam obrabiał go flexem. to dopiero był chojrak.

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie