Skocz do zawartości

Ładuj broń czyli jak archeolodzy chcą z nas zrobić k.... wędkarzy:)


VanWorden

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Monti - być może tak jest u Ciebie ale ja się jeszcze nie zetknąłem z sytuacją gdzie konserwator udostepniłby komuś kto przychodzi i mówi że jest poszukiwaczem taką mapę.. Strzegą tego jak oka w głowie i byłoby bez sensu gdyby udzielali takich informacji bo większość właśnie poszłaby dokładnie na wskazane stanowiska:)! Tak jest zresztą we wszystkich krajach Europy i trzeba się nieźle nagłowić żeby takie informacje zdobyć. Obert8 ma więc rację i jedynie konserwator może potwierdzić że nie ma stanowisk na terenie na którym chcesz prowadzić poszukiwania podczas wydawania tfu zezwolenia..

Pozdrawiam

VW
Napisano
do VanVorden - Może faktycznie rejestrowanie czy wydawanie zezwoleń było przegięciem, ale pamiętaj że nieraz Ci co idą szukać wrześniowej łuski znajdują co innego. Przypadki dewastacji, przetapiania, niszczenia itd. przez domorosłych poszukiwaczy są nagminne i często nie do odwrócenia. Nie dalej jak tydzień temu poruszona była na tym forum sprawa pozostawiania rozkopanych dołków.
Sprawa archeologa o którym piszesz jest oczywiście bulwersująca, ale przez to że jest pracownikiem instytutu państwowego łatwiej można go pociągnąć do odpowiedzialności za to co robi. Inna sprawa, że jakoś nikt nie chce powiadomić prokuratury, mimo że ów archeolog jest jak to zasugerowałeś znany (a pewnie i znane są powszechnie jego działania).
Owszem - nikt nie powinien mieć monopolu na historię i dlatego każdy może o niej poczytać. Nie znaczy to jednak, że każdy ma predyspozycje, umiejętności i prawo samowolnego ingerowania pozostałości po tej historii. Jest to bardziej argument za ruchem pamiątek z rąk prywatnych do muzeów, archiwów itd. (nad słusznością takiego postulatu można by dyskutować, ale to odrębny temat)
Co do modelu Brytyjskiego, to doskonale wiadomo, że jest to postulat w naszym kraju nierealny. Inna jest u nas kultura i raczej trudno liczyć na to, że o cennych znaleziskach nagle zaczęto by informować archeologów, skoro dotychczas się tak nie działo. Nie mniej jednak życzył bym sobie tego bardzo, bo było by to z pożytkiem dla nas wszystkich.
Wydaje mi się, że szczególnie istotne jest to co napisał jaca2003. Przedewszystkim należy eliminować zachowania, które wpływały by negatywnie na wizerunek poszukiwaczy. Stowarzyszenie jest też dobrym pomysłem. Podpowiem, że wcale nie trzeba mieć 15 osób i pieniędzy. Można wystartować od 3 osób i pisma. Jeśli się przyjmie to wtedy można iść o krok dalej. Wszystkie informacje znajdują się doskonale opisane na http://www.ngo.org.pl/
Napisano
Mapa ze stanowiskami? Dobre... Ciekawe na jakiej podstawie konserwator ma udostępniać coś co jest wewnętrznym dokumentem urzędu? I komu? Nie jestem pewien czy stanowiska mają mapy czy tylko karty z opracowaniami.

Sytuacja podobna do map geodezyjnych - to o najmniejszej skali - z systemem sieci energetycznych, wodociągów itp - to są materiały do użytku wewnętrznego
Napisano
kolekcj- dokładnie o to chodzi żeby tak zmienić przepisy aby umożliwić ludiom zgłaszanie znalezisk bez pociągania ich do odpowiedzialności. Nie zgadzam się że system brytyjski by nie zadziałał. Wystarczy że znalazca będzie wiedział że nie zostanie przez system wyruchany i już sam chętnie zadzwoni gdzie trzeba.. A negatywne zachowania poszukiwaczy same znikną gdy nowelizujemy tą głupią ustawę, tak jak to się stało w Anglii gdzie tzw. ight hawks" nie są szanowani i tolerowani przez innych poszukiwaczy.. Jednym słowem po zmianie prawa nie mamy co się obawiać przetapiania, niszczenia itd. Ale jeśli tego nie zrobimy to czeka nas tylko eskalacja konfliktu..

Pozdrawiam

VW
Napisano
Teraz powinna się odezwać redakcja bo widać już że zainteresowanie ideą jest niemałe i można by wreszcie ruszyć coś z miejsca by nie rozdziobały nas kruki i wrony:)

Pozdrawiam

VW
Napisano
Do kolekcj to żart z tymi pracami przed robotami ziemnymi
tak jest zapisane w róznych rozporządzeniach.A zaczyna się kopać jak coś się znajdzie.Jeżeli chcesz na priwa podam ci namiary gdzie stawia się bloczek na 27 rodzin jakieś 30 metrów od muru obronnego i co nikogo nie było nawet zeby wykrywką sprawdzić.
To naprawdę są ludzie nie reformowalni a żal .... ściska
że posiadamy lepszy sprzęt,czasami i wiedzę,i nie jesteśmy związani biurokracją robimy to co lubimy. Szkoda mielić wodę róbmy swoje bo zawsze i tak bedziemy źli bo zawsze jesteśmy wcześniej od nich.:-)
Napisano
Problem polega na tym że może Fido ma rację i jak się zamiesza to jeszcze większe gówno będzie? Sam nie wiem bo w tym kraju wszystko może sie zdarzyć.. Ale mam już dość takiej nerwówy i jeśli się nic nie zmieni to emigruję.. Dokąd? Do Brytanii rzecz jasna gdzie szukać można (i znajdować) ile tylko dusza zapragnie..

Smutno pozdrawiam

VW
Napisano
jagoda ja sie dołączam do stowarzyszenia w Łodzi i juz masz jednego członka więcej. jeszcze 6?
wciągnę swoją laskę i mamy 10...
nie jest to problem... zamieść apel na forum i kupa sie sama zejdzie.
Napisano
Cromags - jak na razie nikt nie odzywa się z redakcji Odkrywcy a na to trzeba liczyć jeśli coś chcemy zrobić większego..Poczekajmy jeszcz troszkę a na razie dyskusja toczy sie dalej. Poniżej fragment wypowiedzi liberalnego" archeologa i moja odpowiedź:

Nalezy wspomniec, ze tereny te sa dosc czesto przekopywane przez
poszukiwaczy militariow, ktorzy czesto archefakty starozytne i
sredniowieczne po prostu wyrzucaja" (a sa inni poszukiwacze, niz
militariów?)

- I dlatego potrzebne sa kursy i egzaminy aby miec uprawnienia
poszukiwawcze. Ja tu swojego zdania nie zmienie i z uporem zamierzam stac na
takim stanowisku. Nie odmawiam poszukiwaczom prawa do poszukiwan, oni je
powinni uzyskac ale nie bezwarunkowo jak by tego oczekiwal Van Worden. To
nie przejdzie, a mnie nie zalezy na tym aby poszukiwacze mieli legalne prawo
do poszukiwan, komu jak komu ale to Poszukiwaczom powinno na tym zalezec,
jak nie akceptuja warunków jakie sie im stawia to ich sprawa - beda nadal
przestepcami. A moje poglady naprawde uwazam za dosc przychylne
poszukiwaczom a i tak zapewne naleze do mniejszosci która dopuszcza
legalizacje poszukiwan. Ja sie wcale nie wstydze tego, co napisalem, ze nam
tak latwiej i wygodniej - bo to prawda. Ja nie zamierzam ganiac za
poszukiwaczami i sprawdzac czy w swojej nieswiadomej checi badan
powierzchniowych nie niszcza stanowiska archeologicznego. Jesli w slad za
zgoda na poszukiwania nie pójda uregulowania pozwalajace na kontrole tych
poszukiwan nie liczcie na jakakolwiek zmiane prawa. Wysmiewanie moich
pogladów nic ci nie pomoze a moze zaszkodzic, problem poszukiwan nalezy
uregulowac (bo dla archeologów i konserwatorów poszukiwacze to problem)
warto jednak posluchac co mamy na ten temat dopowiedzenia, zwlaszcza, ze
jakby nie patrzec w duzej mierze to od nas bedzie zalezalo czy i w jaki
sposób nastapi legalizacji poszukiwan. Wiec radze nie byc takim
egocentrykiem bowiem jest takie przyslowie o karawanie. A my archeolodzy i
konserwatorzy jestesmy jak te wielblady, malo przejmujemy sie tym co piszesz
o slusznosci i wyjatkowosci uregulowan brytyjskich. Mówmy o polskich, oraz
polskich realiach uswiadomienia roli zabytków archeologicznych w
ksztaltowaniu kultury a takze braku swiadomosci poszukiwaczy, których pisk
wykrywacza skutecznie oglusza - nie znaja i nie chca znac problematyki badan
oraz ochrony stanowisk archeologicznych, smieja sie z nich, wydaje im sie ze
zjedli wszystkie rozumy i mozna im naskoczyc. I dla tego nie licz na wiecej
niz przedstawilem, a to tylko moje prywatne poglady i osobiscie nie mam
zadnego wplywu na prawo. Zreszta najwiecej zalezy od waszej postawy.
Informowanie o checi poszukiwania zabytków w celach niby ratowniczych to
nienajlepsza droga przekonywania, to bardzo sliskie tlumaczenie - wrecz
podejrzane. To mnie nie przekonuje, i mam do tego duzzzy dystans.

Niestety nie zgodze sie z Toba gdy mowisz ze nie ma uzasadnienia na
wprowadzenie rozwiazan brytyjskich w tym kraju. Zawsze warto
rozwazyc wprowadzenie jakiegos rozwiazania ktore jest juz sprawdzone
i skuteczne a tak jest dokladnie w tym przypadku. Problem lezy w
mentalnosci czesci srodowiska archeologicznego ktore wychowala sie w
czasach realnego socjalizmu i dla ktorego swiadomosc ze
jakis zabytek" moze nie nalezec do panstwa tylko spoczywac w
prywatnej kolekcji jest anatema.. Tym roznimy sie od Brytyjczykow
ktorzy od dziecka wychowywani sa ze swiadomoscia kultury prywatnej
wlasnosci. W Polsce w tym aspekcie dominuje wciaz
moralnosc socjalistyczno-panasamochodzikowata":) Nie mozna miec
monopolu na dziedzictwo historyczne danego kraju. Nie mozna
twierdzic ze robi sie cos zle gdy wykopuje sie drobne fragmenty
przedmiotow czy monety z warstwy niszczonej regularnie przez
ciagniki, pod warunkiem ze znaleziska zostana zglaszane odpowiednim
organom. Ale metody takiego zglaszania i postepowania w przypadku
znaleziska powinni wypracowac wlasnie archeolodzy a nie krzyczec
o hienach i rabusiach".. To nie jest kwestia slusznosci czy
nieslusznosci modelu brytyjskiego lecz sprawa zdrowego rozsadku. Bez
rozwiazan prawnych przynoszacyh korzysci obu stronom i proby
kompromisu grozi nam eskalacja tego konfliktu a na tym straca
wszyscy. Poszukiwacze nie znikna chocby nie wiadomo jakie restrykcje
im wprowadzic (a sa pewne granice na ktore moga sie powolac np. w
Strasburgu), wiec rozsadniej jesli sie wypracuje jakas forme
kompromisu.
Model brytyjski funkcjonuje na prostych zasadach:

- Poszukiwania sa legalne za zgoda wlasciciela gruntu pod warunkiem
ze teren nie jest objety restrykcjami archeologiczno-
konserwatorskimi.
- Znalezienie przedmiotu jest zglaszane do specjalnie powolanej w
tym celu instytucji (gdzie znalazlo prace setki archeologow)
- Panstwo decyduje (na podstawie opinii wydanej przez
archeologa/muzeum) czy zabytek mozna zostawic w rekach prywatnych
czy tez ma go przejac dane muzeum/instytut etc. W tym drugim wypadku
znalazcy wyplacana jest rownowartosc rynkowa znaleziska.

Jak widac zasady proste, opierajace sie na poszanowaniu prawa
wlasnosci ale jednoczesnie dbajace o interes panstwa i jego
dziedzictwa kulturowego. W moim przekonaniu nie ma innej drogi takze
dla Polski. Pozostaje nam tylko czekac na wlasciwe rozwiazania
prawne i liczyc na to ze stanie sie to jak najszybciej bo im predzej
prawo sie zmieni tym mniej zabytkow zostanie bezpowrotnie utraconych
przez nasz kraj a wlasnie na tym powinno zalezec najbardziej
archeologom.

Pozdrawiam

VW
Napisano
Kursy? Egzaminy? A kto niby miałby je przeprowadzać? Czy ty wiesz jakie pojęcie o militariach XXw, o barwie i broni , o falerystyce, numizmatyce mają archeolodzy? Powiem wprost. Żadne, chyba że są miłośnikami tego tematu i sami się w tym kierunku dokształcają.
Egzaminy na takie uprawnienia musiałaby wydawać instytucja państwowa bo w gestii państwa obecnie leży opieka nad zabytkami. I kółko się zamyka. Jeszcze pół biedy z muzealnikami, bo ci mają jakio takie pojęcie o kolekcjonerstwie i zabytkach.
Napisano
Żeby nie było wątpliwości bo się pogmatwało - archeolog zaczyna tekst od ...a są inni poszukiwacze niż militariów?..." a kończy na ...To mnie nie przekonuje i mam do tego duuuży dystans..." Reszta to moja odpowiedź..

Pozdrawiam

VW
Napisano
VanWorden :
Redakcja juz pewnie widziała ten wątek na forum(kolejny zresztą), ale żeby zacząć z kimś współpracę lub zdobyć patronat trzeba mieć jakieś podstawy.
Proponuję wypracować cele i sposoby ich realizacji przez Stowarzyszenie gdyż to jest podstawą działania. A najważniejsze to zebrać te 15 osób co będą chciały działać i coś osiągnąć. Bo narazie to oprócz kolejnego wątku o ogólnopolskim stowarzyszeniu to nie ma nic.
pozdrawiam
Napisano
Coz, jesli ktos wystawia na allegro przedmioty, ktorych znalezienie (szczegolnie miejsce znalezienia) moze miec znaczenie dla archeologow i akcentuje to w nazwie aukcji jako wykopek" - coz, daje tylko pozywke dla archeo (niszcza stanowiska) i dziennikarzy szukajacych tanich sensacji (wyciagaja z tego miesiecznie po 3 tys. zl").
A na kogo pojdzie nagonka? Latwo sie domyslec .... zawsze bedzie na nas... a mozna napisac znaleziony w szopie dziadka"... i zaden paragraf sie nie znajdzie...
http://www.allegro.pl/show_item.php?item=49966999
Napisano
Aby nie być stronniczym, warto przytoczyć dalszy przebieg dyskusji na forum archeologicznym, niestety to dłuższa lektura ale warta chwili uwagi.


VW - poszukiwacz
Ja napisalem w ostanim poscie jakie rozwiazania
prawne wedlug mnie rozwiazalyby taka patologiczna sytuacje i nie
zamierzam sie ciagle powtarzac.. Jeszcze tylko raz powtorze ze
podstawa powinno byc prawo wlasnosci i poszanowanie innych praw
jednostki a nie interwencjonizm panstwowy.. Do kogo nalezy ziemia w
gospodarstwie rolnym? Do panstwa czy do farmera-wlasciciela gruntu?
Jakim wiec prawem to panstwo decyduje kto moze chodzic po JEGO polu
a kto nie? Prawda ze to chory przepis? (poza tym niezgodny z prawem
unijnym!) Teraz zalozmy ze cos znajde to powinienem miec mozliwosc
zgloszenia tego faktu odpowiednim organom ktore powinny podjac
decyzje co zrobic z takim znaleziskiem. Ale jesli wyrazilyby ochote
na jego posiadanie to nie widze problemu zeby np. jakies muzeum je
nabylo powiedzmy po preferencyjnej cenie.. Jesli nie chce to jest to
MOJA I WLASCICIELA gruntu sprawa co z tym zrobimy.. Takie przepisy
obowiazuja w normalnym panstwie prawa. Kto ma uszy ten niech slucha
a kto ma oczy niech przynajmniej jedno z nich przymknie:)

ST - archeolog
Nie w czystej postaci o jakiej mówisz.
Wcale wiele sie nie róznimy w naszych pogladach, mimo ze nieznane mi były szczególy rozwiazan brytujskich. Jednak tak jak nie sposób porównywac prawa polskiego i rytyjskiego, tak samo nie sposób porównywac swiadomosci i zachowan poszukiwaczy. Nie sadze aby na wyspach stanowiska byly niszczone przez poszukiwaczy" w ten sposób jak w Polsce. tego nie da sie od tak przeniesc.

No i nie nalezy mieszac zasad i warunków legalizacji poszukiwan z prawem do
posiadania i obrotu zabytkami.

Obecnie w Polsce obowiazuje poszukiwawcza wolna amerykanka, swiadomych oraz pólswiadomych poszukiwaczy jest bardzo niewielu. Widac to takze w wypowiadanych w tej dyskusji stwierdzeniach i argumentach dotyczacych problematyki badan.Wiecie, ze dzwoni ale nie wiecie dokladnie gdzie... dopuszczacie sie razacych uproszczen, zapewna z wygody - takiej a nie innej interpretacji.

Oczywiscie nie jest to wasza wina, jest to jednak jeden z powodów braku
porozumienia chocby w podstawowych problemach ochrony archeologicznej.

Jesli mialbym tu jednak kogos za to winic to akurat archeologów, bo to oni z
uporem przedstawiaja archeologie poprzez pryzmat znalezisk i teorii naukowych a nie narzedzia ochrony konserwatorskiej. Niestety tu masz racje nadal funkcjonuje PRLowski model archeologii rodem z badan na 1000lecie, autochtonizmu Slowian i wyzszosci ustroju ludowego nad panszczyzna i kapitalizmem. Ale nie o tym...

Znam paru poszukiwaczy, znam takze rózne opinnie archeologów na ten temat. Prawda jest, ze swiadoma wspólpraca konserwatorów z poszukiwaczami to także szansa na wiele dobrego, wystarczy wspomniec mozliwosc informowania o odkrywanych przypadkiem stanowiskach. Oraz zglaszania przypadkiem odnajdywanych zabytków. I nie po to aby je oddac ale aby bylo o nich wiadomo...

Oczywiscie prawo w którym taki zabytek nalezy do Pastwa to pewna przesada -
ma to pewien sens, ale nie w tym ksztalcie w jakim funkcjonuje obecnie.
Praktycznie zamyka mozliwosci tworzenia prywatnych kolekcji i muzeów.

Wiele zabytków archeologicznych zalega w pudlach choc moglyby stanowic
bogactwo takich kolekcji i izb regionalnych.

Mozna by pomyslec o jakiejs formie, moze nie wlasnosci ale stalego
wypozyczenia. To by moglo zalezec od wartosci i znaczenia takiego obiektu.
Niektóre mogly by stanowic wlasnosc a niektóre jedynie depozyty. Panstwo
powinno zachowac sobie prawo konfiskaty za odszkodowaniem, badz pierwokupu.
takze konfiskaty w przypadku niedostatecznej ochrony przed zniszczeniem oraz
w przypadkach udowodnionego pochodzenia z rabunku.

Jest tu jednak pewne ryzyko. Czy taka legalizacja zbiorów nie spowoduje
polowania na zabytki? Ze niby przypadkiem cos sie wykopalo a tak naprawde od
samego poczatku chodzilo o kopanie na stanowisku - (u mnie miga lampka
ograniczonego zaufania). No i dochodza do tego kwestie pewnych obowiazków
konserwatorskich (konserwacja, dokumentacja, ubezpieczenie, dostep
specjalistów, kontrole - czyli koszty). Bo nie wyobrazam sobie przekazania
praw do zabytków bez przekazania takze obowiazków jakie naklada konserwator
w zakresie ich ochrony. Forma ochrony okreslana bylaby przez odpowiednie
sluzby.

Takie zbiory moglyby pochodzic takze z poszukiwan z wykrywaczem, ale pod
pewnymi warunkami tak ja w rozwiazaniach brytyjskich:

1. Przypadkowe znalezisko a nie celowe czesanie stanowiska archeo (dotyczy
takze warstwy ornej) - Tu mala uwaga: nie moze byc tak, ze respektowane sa
jedynie zakazy do wskazanego terenu, jak stanowisko jest archeologoii
nieznane to czy to znaczy, ze mozna je eksporowac do woli?
2. Znane miejsce znalezienia - czyli zgloszenie znaleziska bezposrednio po
odnalezieniu,
3. Stan zachowania nie zagrazajacy zabytkowi, (wykazanie mozliwosci
konserwacji) to dosc wazne zwlaszcza w naszych realich zasobnosci
spoleczenstwa.
4. Nizsza wartosc naukowa - pozwalajaca na zbiór kolekcjonerski (decyzja
administracyjna).

Zabytki nie zgloszone podlegalyby konfiskacie (domniemanie pochodzenia z
rabunku lub nielegalnego handlu - paserstwa).

Zapisy takie pozwalalby na ochrone stanowisk archeologicznych a archeologia
to tylko w malej czesci zabytki ruchome, mozliwosci badan, analiz i
dokumentacji rosna a zasoby archeologiczne sa jak ropa eksploatowane moga
ulec bardzo szybkiemu wyczerpaniu. Dlatego badania archeologiczne winny byc
podejmowane jedynie w sytuacji zagrozenia terenu zniszczeniem, a juz pare
razy widzialem jak wnioski o badanie jakiegos stanowiska byly argumentowane
(zreszta nie bez podstaw) zagrozeniem ze strony poszukiwaczy!

Prezentowane poglady sa moimi prywatnymi i nie znaczy to, ze jest to
oficjalne stanowisko archeologów i konserwatorów (raczej na pewno nie),
jesli mialyby nastapic jakies zmiany w polskim prawie to czeka Was jeszcze
duzo pracy - takze nad soba. I powinniscie sie spodziewac wlasnie czegos w
tym rodzaju. Egzaminy i kursy na licencje poszukiwaczy mogloby prowadzic
takze jakies Stowarzyszenie poszukiwaczy, a uzyskiwane z tego tytulu dochody
moglyby byc przeznaczane na projekty naukowe np. archeologii pól bitewnych?
Nie chodzi mi tu o nakaz wylacznie administracyjny, ale mechanizm przymusu
edukacyjnego i to nie tylko w zakresie ochrony zabytków ale takze ochrony
przyrody oraz bezpieczenstwa poszukiwan, calej metodyki poszukiwan. Nie mam
pojecia jak ze swiadomoscia brytujczyków, wiem tyle ze z polska jest bardzo
slabo. A skoro stac kogos na wykrywacz za 1000 zl to powinno stac i na taki
kurs z egzaminem.

W rekach osoby swiadomej wykrywacz moze stanowic narzedzie badan, w rekach
dyletanta grozna bron zniszczenia i spustoszenia.
A obecnie i jeden i drugi uwaza sie za poszukiwacza, bo ma wykrywacz i
sluchawki.
Tym wlasnie rozni sie poszukiwacz brytyjski od poskiego i ta róznica powina
miec przelozenie na takie a nie inne uregulowania prawne dotyczace
legalizacji poszukiwan.

VW - poszukiwacz
Witam!

Im bardziej wczytuje sie w post Sebastiana tym bardziej jestem
zdumiony skad wczesniej bralo sie tyle animozji? Przeciez prawie we
wszystkim sie ze mna zgadza.. Czyzby bylo to wyniesione ze studiow
przekonanie o wyzszosci swojego zawodu i o tym ze szary" czlowiek
nijak sie nie moze znac na opiece nad zabytkami a poszukiwacz to juz
w ogole tylko taki podludz do odstrzalu:)? Ale z postu widac ze jest
jakies swiatelko w tunelu i na szczescie po obu stronach barykady sa
ludzie ktorzy chca i potrafia ze soba rozmawiac, wiedzac ze taki
dialog jest nieunikniony..
Sa jednak pewne roznice: co do polowania na zabytki" to nie sadze
gdyz osoba zglaszajaca przypadkowe znalezisko musialaby podac
precyzyjna lokalizacje i teraz jesli z tego miejsca zgloszono by juz
kilka ciekawych rzeczy to powinien sie tym miejscem zainteresowac
konserwator i sprawdzic czy przypadkiem nie jest to nowe stanowisko..
To eliminuje czesanie" stanowisk.
Co do handlu i posiadania znalezisk w prywatnych kolekcjach to
moznaby sprzedawac przedmioty ktore uzyskaly numer ewidencyjny w
nazwijmy to roboczo ogólnopolskim rejestrze zabytków ruchomych".
Byloby jasne ze te ktore tego numeru nie maja pochodza z
nielegalnego zrodla. Ustanawiajac taki rejestr moznaby
oglosic amnestie" dla wszystkich poszukiwaczy i drobnych
kolekcjonerow na zasadzie takiej ze to czego Panstwo nie chcialoby
kupic albo wypozyczyc (ale na uczciwych zasadach) od
wlascicieli/znalazcow to, po nadaniu numeru identyfikacyjnego i
sporzadzeniu stosownej dokumentacji, pozostawia w ich rekach.
Wyobrazacie sobie jakie kolejki bylyby do zgloszenia
swoich drobiazgow"? To sa dziesiatki tysiecy ludzi ktorzy trzymaja
fajne i cenne (niekoniecznie materialnie) rzeczy w szufladach i pod
lozkiem:)To bylaby prawdziwa sensacja i przelom w stosunkach
archeolog/konserwator - szary cz³owiek, nie mówi¹c ju¿ o po¿ytku dla
naszej kultury.. Gwarantuje Wam ¿e na tak¹ amnestiê, odpowiednio
dobrze rozpropagowan¹, pozytywnie odpowiedzia³oby 90% kolekcjonerów
i poszukiwaczy. Z reszt¹ szybko byomy sie uporali..
Co do tych licencji" to jednak bede polemizowal bo choc nie jestem
anarchista:) to sadze ze godzi to w wolnosc jednostki i jest
niepotrzebna komplkacja - gdzy bedzie dobre prawo to zniknie
problem zlych" poszukiwaczy..
Tak czy inaczej jest jasne ze cos trzeba robic by sytuacja stala sie
normalna..

ST - archeolog
Tu mamy inne poglady.

nie wydaje mi sie aby licencja lamala jakiekolwiek prawa jednostki.
Mam prawo kupic sobie samochód, aby jednak nim jezdzic musze miec prawo
jazdy czyli licencje na korzystanie z pojazdu.
Czy to lamie prawo wolnosci jednostki? Skoro ja nie mam prawka, moze moim
samochodem jezdzic moja zona, brat, siostra...

Nikt nie mowi, ze prawo jazdy to lamanie praw jednostki, dlatego ze prawo
jazdy chroni mnie przed nieodpowiedzialnym i nieumiejetnym korzystaniem z
samochodu przez osobe która moze stwarzac zagrozenie dla zycia i zdrowia
mojego, moich bliski innych takze wlasnego - kierowcy.

Tak samo z wykrywaczem, licencja ma na celu chronic moje prawo, bowiem ja
jako obywatel mam prawo oczekiwac od Panstwa, ze to zabezpieczy dziedzictwo
kulturowe (Nasze wspólne) przed nieodpowiedzialnym korzystaniem z detektorów
metalu. Tu chodzi nie o Twoje prawo do wolnosci ale o Moje prawo do ochrony
Kultury. Moje, moich dzieci, narodu ... ludzkosci. To ja mam miec gwarancje,
ze dorosles do korzystania z tego urzadzenia i ze robisz to swiadomie.
Zabytki które wykopujesz (swiadomie czy nie) stanowia pewna wspólna
spuscizne kulturowa. I nie roztrzasajac szczególowo praw wlasnosci - nie
stanowia i nie moga stanowic Twojej wylacznej wlasnosci. Licencja czyli
egzamin poprzedzony kursem Jest Gwarancja dla Mnie, ze Ty swiadomie
korzystasz z prawa ekspluatacji zasobów kultury i historii. Licencja to jest
nie ograniczenie praw poszukiwaczy (wolnosci jednostki) ale ochrona Mojego
Prawa (takze jednostki oraz ogulu spoleczenstwa) do dostepu i ochrony tych
zasobów, niszczac je naruszasz moje prawa do tej spuscizny. I na koniec,
licencja pozwala chronic takze ciebie uczac np jak postepowac gdy znajdziesz
niewypal (co jak sie orientuje jest dosc powszechne - stanowi zagrozenie).

Mam nadzieje, ze to co napisalem jest zrozumiale i mam nadzieje, ze
oceniajac kwestie ingerencji prawa w wolnosci jednostki wezmiesz teraz pod
uwage ingerencje poszukiwaczy w moje prawa jednostki a takze ogólu
spoleczenstwa, bowiem jakby nie patrzec poszukiwacze sa tu mniejszoscia i
nie sadze aby ich prawa (wg. ich mniemania) byly waznejsze od moich
niezaleznie od tego czy jestem archeologiem czy nie.
Napisano
PS. Jeszcze jedna mała uwagi, o ile dobrze się orientuję archeolodzy sprzyjający poszukiwaczom to ludzie młodzi, i tu też tkwi pewien problem, bowiem jako tacy maja naprawdę mały wpływ na zawód archeologa nie wspominając o uregulowaniach dotyczących poszukiwaczy.

Polecam także link.
http://www.psrp.org.pl/index.php?sub=artykul&id_aktualnosci=767
oraz: http://www.archeotyszczuk.republika.pl/skarga.doc

Być może pewna droga do normalności jest także wytworzenie społecznej presji na zawód archeologa, skoro są tacy mądrzy niech pokażą jak wyglądają nowoczesne badania archeologiczne, czym różni się metodyka badań XXI w od metodyki wieku XIX. I pomóżmy młodym archeologom w dostępie do zawodu - to w interesie poszukiwaczy. Bo to faktycznie klika zatwardziałych staruchów...
Napisano
Ludzie w tym kraju jest brak pieniędzy na wszystko.
I tu jest mowa o odkupowaniu znalezisk nikt przy zdrowych zmysłach na to nie pójdzie.
Oby nie zakończyło się zgłaszanie swoich zbiorów nacjonalizacją zabytków.
Napisano
Monti, VanWorden i pozostali zainteresowani, czy my tylko potrafimy dywagować? Może wreszcie coś zrobimy. Nie ma co tematu roztrząsać. Obie strony mają swoje racje, zgrajmy się i wtedy wspólnie będziemy się zastanawiać jak nie wchodzić sobie w drogę i jak wypracować kompromis, jeśli tak to można nazwać. Dopóki nic się nie zrobi każdy z nas będzie postrzegany jako złodziej. Spróbujmy przynajmniej bardziej oficjalnie odciąć się od gówniarzy rozkopujących i niszczących co się da.

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie