Jaco30 Napisano 22 Październik 2004 Autor Napisano 22 Październik 2004 W okolicy w/w podczas wypadku w czasach II w.św. (może to było wysadzenie torów przez partyzantów...?) spadł z nasypu parowóz i kilka wagonów. Prawdopodobnie był to niemiecki Kriegslok serii BR52 (na PKP później jako Ty2). Skład znajdował się już w obecnym pasie granicznym i dlatego nikt go podobno ie posprzątał". Trudne pytanie: czy rzeczywiście nie ma po nim ani śladu?Parowozów Ty2 ex BR52 było na PKP aż 1407 sztuk i sporo do dnia dzisiejszego zostało zachowanych jako pomniki. Mimo to wydaje się ciekawą ta historia. Czy ktoś z forumowiczów zna przebieg tych wydarzeń?Pozdrawiam!
Traper7 Napisano 22 Październik 2004 Napisano 22 Październik 2004 Jesienią 1944 roku sowieci wybudowali prowizoryczny tor kolejowy biegnacy górą, ponieważ sam tunel pod przełęczą został wysadzonu przez Niemców. Sowieci spieszyli na pomoc powstaniu na SŁowacji. Na szczyt wagonywciągaly dwie lokomotywy, sklecano na prędce skład który hamując zjeżdżał na dół, na słowacką stronę, którymś z kolei razem skład sie wykoleił i stoczył z góry, zginęło sporo sowieckich bojców, a znieszczeniu uległ sprzęt wojskowy. Całość znajduje się w tej chwili po słowackiej stronie, byłem tam w tym roku, ale nie schodziłem na słowacką stronę,teren mocno zarosnięty, przejście górą przełęczy to przedzieranie sie przez krzaczory sięgające ramion, podobno jakieś resztki tego transportu mozna tam jeszcze znaleźć. Ale było tam już sporo osób na poszukiwaniach.
Jaco30 Napisano 23 Październik 2004 Autor Napisano 23 Październik 2004 Wynika z tego, że wagony z hamulcowym zjeżdżały same... Bardzo niebezpieczna czynność na normalnym torze (1435 mm) - takie rzeczy praktykowało się i czasem praktykuje na kolejach wąskotorowych. Idąc dalej wynika też z tego, iż tylko wagony się wykoleiły i stoczyły w dół i nie powinno być tam żadnych szczątek parowozu/ów.
slw Napisano 23 Październik 2004 Napisano 23 Październik 2004 Były parowozy. Skład zjeżdżający w dół był podobno hamowany przez dwie maszyny kręcące kołami w przeciwnym kierunku", no i za którymś razem się to nie sprawdziło. Zresztą tych udanych przejazdów było niewiele.Zastrzegam jednak że to informacja wyczytana parę lat temu w przewodniku po Bieszczadach, dobrym, ale jednak przewodnik to nie jest super pewne źródło. No i to kręcenie kołami pod prąd".... nie jestem kolejarzem ale coś mi to b. po rusku wygląda.
Jaco30 Napisano 23 Październik 2004 Autor Napisano 23 Październik 2004 Kręcenie kołami w przeciwnym kierunku w parowozach (zakładam, że były to Kriegsloki BR52/TE o 5 kołach napędnych wiązanych) o mocy około 1100 KM podczas jazdy jest technicznie możliwe przez krótki okres, ale praktycznie prowadzi to do natychmiastowej awarii i uszkodzenia silników parowych oraz cylindrów niskiego i wysokiego ciśnienia. Poza tym występuje tu nadmierne zużycie obręczy kół i elementów mechanizmów napędowych. To wszystko jest wynikiem dużej masy tych lokomotyw. Nie wspomnę, że prowizoryczny tor też musiałby bardzo przy tym ucierpieć. Hamowanie parowozem wagonów bez hamulców jest skuteczne na ograniczonym wzniesieniu i na pewno nie poprzez zatrzymanie kół w miejscu lub kręceniu się ich w drugą stronę. Myślę, że rzeczywiście przewodnik trochę podkręcił realia". Myślę również, że sposób prowadzenia ruchu pociągów na omawianej trasie był zupełnie inny tzn. całą drogę skład musiał być prowadzony lokomotywą zarówno podczas jazdy pod górę jak i w dół. Taki skład zapewne ważył ze sprzętem jakieś 800 - 1000 t tak więc zatrzymanie takiego brutta jest bardzo kłopotliwe bez lokomotywy.
slw Napisano 23 Październik 2004 Napisano 23 Październik 2004 Poszukałem i znalazłem ten przewodnik! Moja żona pewnie dostała by szoku :)Przewodnik: Bieszczady" 1995, wyd4, OW Rewasz" i Bosz"Sp.C....tunel o dł. 642m...w czasie IIWŚ dwukrotnie niszczony,w 1939 przez Polaków, w 1944 przez Niemców. Jesienią 1944r. wojska radzieckie, spiesząc na pomoc powstaniu na Słowacji, wybudowały prowizoryczną linię kolejową biegnącą górą przez przełęcz. Pod górę każdy wagon wciągały osobno dwie lokomotywy. Tam formowano skład który zjeżdżał po stromiźnie hamowany również przez dwie lokomotywy z maksymalną prędkością kręcące kołami w przeciwną stronę. Po udanym przeprawieniu kilku pociągów nastąpiła katastrofa w której zginęło wielu żołnierzy, a linia uległa zniszczeniu. Po wojnie tunel odbudowano...." zdaje się że ruszył w 1976r w b. ogr. zakresie, tylko ruch towarowy. Jak teraz nie wiem.Z tego wniosek że na górze musiało to zajmować trochę miejsca skoro formowano składy. Co do tych zjazdów... cóż, ruscy robili różne dziwne rzeczy... może nie wiedzieli że się nie da? :) Jak mówiłem nie znam się na kolejnictwie ale jestem inżynierem (choć od zupełnie innych tematów) i też mi się to wydaje mocno wątpliwe jako i Tobie. Pozostaje szukać dalej informacji. W przewodniku brak jest podanej literatury którą w tej akurat sprawie można by zaatakować.I to tyle. Na marginesie: w samej miejscowości Łupków było więzienie w latach 70-tych, po likwidacji w jednym z baraków urządzono schronisko. W stanie wojennym jeden z bardziej znanych ośrodków internowania.pzdr,slw
Jaco30 Napisano 23 Październik 2004 Autor Napisano 23 Październik 2004 Formowanie składu znaczy też tyle co odczepienie połowy i pojechanie na dół z druga połową. Potem powrót lokomotyw na górę i znów to samo z drugą częścią. Po tych czynnościach mogły wracać po kolejny skład luzem. Wystarczy do tego jeden tor szlakowy.Przewodnik dość lekko podszedł do spraw technicznych, no ale...Przy tunelu łupkowskim byłem w 1991 i dojazd do niego to jeden wielki zjazd w przekopie ze stacji Łupków. Tunel jest nawet chyba w łuku. Poprowadzenie wówczas torów górą nie było chyba wielkim problemem - jedyną przeszkodą była pewnie pospieszna wojenna prowizorka.Od kilku lat znów przez tunel prowadzony jest ruch towarowy i pasażerski (chciałem tamtędy kiedyś pojechać wracając z Kosic, ale wyszło inaczej). W rozkładzie jazdy PKP 2003/2004 widnieją 2 pary pociągów (4 składy) w relacji Łupków - Hummene.
wons Napisano 23 Październik 2004 Napisano 23 Październik 2004 Nie mój temat, ale... Może te hamujące lokomotywy zjeżdzały tyłem do przodu? Wtedy koła obracałyby sie do tyłu, czyli w kierunku przeciwnym do kierunku jazdy. Może to o to chodzi? A może i nie? Może właśnie na wskutek jakiejś awarii niewlaściwie eksploarowanego sprzętu ten skład się wykoleił?Pozdr. wons
Jaco30 Napisano 23 Październik 2004 Autor Napisano 23 Październik 2004 Tak samo musiały by wjeżdżać tyłem do przodu. Rozumiem wons o co Ci chodzi, ale tak się składa, że parowóz może jechać tyłem przy określonej V dość dobrze jak przodem (jak mówią Miłośnicy Kolei kominem do przodu"). Oczywiście parowozy pospieszne i większość towarowych z tendrem nie mogą tyłem jechać równie szybko jak przodem (technicznie jest to możliwe, ale niebezpieczne). Powodem katastrofy mógł tu być także zły stan toru prowizorycznego i dość intensywna jazda.
wons Napisano 23 Październik 2004 Napisano 23 Październik 2004 tak se tylko napisałem...:) Mówiłem, że kolej to nie mój temat, ale pomyślałem, że może coś pomoże. Racja, w tamtym okresie wszystko było robione a sztukę" Życzę powodzenia i pozdrawiam. wons
Traper7 Napisano 23 Październik 2004 Napisano 23 Październik 2004 Dzisiaj pewnie nikt już nie ustali jak było naprawdę, jednak mam bardzo duże zaufanie do tego przewodnika, autorzy zbierali przez wiele lat materiały do niego.Uczą się z niego przewodnicy bieszczadzki, a w zgodnej opinii wielu ludzi jest to najbardziej rzetelny i profesjonalny przewodnik turystyczny. Relacja o prowizorycznym torze przez przełęcz pochodzi zapewne od któregoś z kolejarzy z Łupkowa.
zeton Napisano 24 Październik 2004 Napisano 24 Październik 2004 Łupków odwiedziłem w tym roku. Przejechalem wspomnianym tunelem do Medzilaborce. Dzieki uprzejmosci slowackiego kierpocia jechalem w kabinie szynobusu. Ta trasa nawet dzisiaj nalezy do bardzo stromych a co dopiero kiedy tor szedl gora. Przedzieralem sie gora tej przeleczy. Jest stromo i faktycznie straszne zarosla. Co do samej kwestii koleji. Troszke sie tym interesuje, pradziad przecowal na koleji jeszcze za Franciszka Jozefa. Duza role odgrywaja tu warunki atmosferyczne i masa pociagu. Wystarczy ze w tym feralnym zjezdzie sklad byl nieco ciezszy, a nie daj boze ze bylo troche mokro. Kola parowozu slizgaja sie wtedy jak po masle. A zaloga tez mogla sie troche zagapic i zaraz bylo juz zapozno.
Jaco30 Napisano 24 Październik 2004 Autor Napisano 24 Październik 2004 Tak, technika prowadzenia lokomotywy z konkretnym bruttem na haku to istotna sprawa. Jesli do tego dojdą złe warunki atmosferyczne sprawa się komplikuje. Nie pomagają nawet piasecznice sypiące piasek prosto pod koła...
Jaco30 Napisano 25 Październik 2004 Autor Napisano 25 Październik 2004 A to wypowiedź mojego kolegi: (...) Tam chyba drugi lok jechal na popychu. W kazdym razie ten KDL2 [Kreigslok BR52 lub TE, przyp. Jaco30] nie byl na stanie PKP to jest pewne. Osobiscie nie wierze by cos w lasach bieszczadzkich zostalo. Ja tez chodzilem po gorach szukajac czegos po katastrofie. To bylo juz w wiosna 1990 roku. Kolejny raz latem 1993. Prawde mowiac nie bardzo widac ktoredy ta linia miala przebiegac. Jak, ze transport prowadzilo ZSRR to uwazam, ze wszystko zostalo albo wyciagniete bo tu koszta sie nie licza albo zasypane, aby nikt nie znalazl.(...)".Faktycznie, może Związek... zatarł ślady!?
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.