Pamiętam, było to dawno. Stałem na mostku kolejowym, jak to dzieciarnia mając dużo czasu obserwowałem z niego okolicę z kumplami. Bawiliśmy się w wojnę. Wiadomo w komunie żadnych rozrywek nie było w tv, a może dobrze chociaż każdy musiał się czymś zająć. Kto pamięta teraz z dzieciarni: grę w kapsle – wyścig pokoju. Ale do rzeczy. Było jakoś pod wieczór, kiedy podjechała jakaś bryka do starego niemieckiego cmentarza, który był usytuowany na porośniętej drzewami wzniesieniu. Na początku nikt się z dzieciarni tym faktem nie interesował. Dopiero później coś nas tchnęło. Z wysokości mostu zauważyliśmy, że jacyś gostkowie przy cmentarzu coś kopią w pośpiechu. Nim zdołaliśmy zejść z nasypu kolejowego, oni już to coś wykopali w kształcie skrzyni. Jak nas zauważyli ich ruchy jeszcze szybciej się podkręciły. Z tego co pamiętam, wykopano dół gdzieś około: 1 metr na 1 metr. Byli to Niemcy, jajowate białe rejestracje i podłużny mercedes. To coś musiało być dość ciężke. Nie mam pojęcia co w środku było, nasza wyobraźnia widziała skrzynię wypełnioną złotem. Faceci wiekowo wyglądali po 50. Tak więc wszędzie można natrafić na wyjątkową zdobycz, trzeba mieć po prostu szczęście. Ktoś wyżej miał chyba rację, że twierdził jakoby Niemcy przewozili ciekawości w trumnach.