bodziu000000 Napisano 8 Styczeń 2021 Share Napisano 8 Styczeń 2021 https://dziennikbaltycki.pl/nigdy-nie-zostawiamy-swoich-los-trzech-zaginionych-we-wrzesniu-1939-r-polskich-zolnierzy-zostal-wyjasniony/ar/c15-15379478 "Nigdy nie zostawiamy swoich". Los trzech zaginionych we wrześniu 1939 r. polskich żołnierzy został wyjaśniony Kilkadziesiąt lat losy Franciszka Grubby, Stanisława Karbowniczka, Bruno Lubeckiego skrywały słupskie archiwa. Dziś wiemy, co się stało we wrześniu 1939 r. z tymi trzema polskimi żołnierzami, obrońcami polskiego Wybrzeża. Zdaniem historyka, dr. Jarosława Tuliszki, wielu z naszych poległych w walkach m.in. o Gdynię, Oksywie i Półwysep Helski przed ponad 80 laty, wciąż spoczywa w nieznanych, bezimiennych mogiłach. Dziś grobów Franciszka Grubby, Stanisława Karbowniczka i Bruno Lubeckiego na cmentarzu w Słupsku już nie ma. Pozostały jednak zapisy w dawnych dokumentach niemieckich, przechowywanych w Archiwum Państwowym w Słupsku. Dzięki tym adnotacjom, spostrzegawczości pewnego archiwisty, pracy historyka i poniekąd przypadkowi, udało się poznać losy trzech polskich żołnierzy, którzy od zakończenia walk jesienią 1939 r. znajdowali się na liście zaginionych. - Może wyjaśnienie wojennych losów tych trzech żołnierzy będzie ważne dla ich rodzin - mówi dr Jarosław Tuliszka, historyk, który odnalazł naszych poległych. Nikt nie chce zostawiać swoich. W poszukiwaniu grobów poległych żołnierzy Najsłynniejsze jednostki wojskowe, m.in. amerykańskie Navy Seals, polska Formoza budują swój esprit de corps - poczucie braterstwa, lojalności, na bazie hasła „nigdy nie zostawiamy swoich”. Odnosi się ono nie tylko do zachowań w czasie przygotowań do boju, czy już w czasie walki, ale również do kwestii poległych, odnalezienia, zabrania ciał i ich godnego pochówku. To swego rodzaju spłata długu za ich ofiarę. Sytuacja, w jakiej znalazło się państwo polskie jesienią 1939 roku praktycznie uniemożliwiała zastosowanie tej zasady do wielu naszych żołnierzy, którzy zginęli w obronie ojczyzny. - Walki w obronie Gdyni i Kępy Oksywskiej trwały aż 19 dni. Według obliczeń płk. dypl. Mariana Porwita, opublikowanych na łamach jego Komentarzy do historii polskich działań obronnych 1939 r., doszło tu do 110 bojów i potyczek. Przyjmuje się, że w zaciętych walkach, prowadzonych z wielkim poświęceniem i uporem, zginęło ponad dwa tysiące polskich żołnierzy. Nie wszyscy mają swoje mogiły - mówi dr Jarosław Tuliszka. Historycy podkreślają, że o ile mobilizacja polskich wojsk w końcówce sierpnia 1939 r. i już częściowo w czasie wrześniowych walk, odbywała się w sposób urzędowy, uporządkowany, to już pod koniec obrony mogła mieć, z racji nasilenia walk, dynamicznie zmieniającej się sytuacji frontowej, mniej skrupulatny charakter. - Oczywiście, w czasie działań wojennych poszczególne oddziały prowadziły imienny wykaz strat. Jednak po zakończeniu działań bojowych na Kępie Oksywskiej wszelką dokumentację przejęli zwycięzcy, czyli wojska niemieckie. One nie były nią zainteresowane, po wojnie nie wróciła ona do Polski - nie wiadomo, czy w ogóle przetrwała do 1945 r. - dodaje dr Tuliszka. Warto dodać, że oprócz zabitych i rannych w wykazie wojskowych strat, funkcjonuje również kategoria „zaginieni”. Chodzi o tych żołnierzy, których losy nie są znane, po których ślad zaginął. Przyczyny mogą być różne. Zdaniem dr. Tuliszki wynikają najczęściej z faktu, że nikt z kolegów lub dowódców nie widział tego, że np. rozerwała kogoś na strzępy eksplozja pocisku artyleryjskiego lub bomby, ciało żołnierza, który zginął zostało zasypane po eksplozji, dostał się do niewoli itd. To w tej kategorii w dokumentacji strat z września 1939 r. znajdowali się Franciszek Grubba, Stanisław Karbowniczek, Bruno Lubecki. Jednym z elementów wyposażenia żołnierzy są tzw. nieśmiertelniki - umieszczone na trwałym materiale personalia żołnierza i jego numery ewidencyjne (najczęściej w postaci metalowych wisiorów, choć bywały też i skórzane), które wojskowi muszą mieć przy sobie. W przypadku śmierci żołnierza na polu bitwy, jeden z nieśmiertelników był zabierany przez dowódcę zabitego, drugi zostawał przy ciele, dzięki czemu szczątki ukryte nawet w prowizorycznej mogile można było, nawet po latach, zidentyfikować. - We wrześniu 1939 roku wielu polskich żołnierzy, zwłaszcza tych, którzy przyszli do jednostek z mobilizacji, nie miało nieśmiertelników - podkreśla dr Jarosław Tuliszka. - Brakowało przede wszystkim czasu, by w pełni wyekwipować jednostki, a poza tym, w tamtych warunkach mam wątpliwości, biorąc np. pod uwagę to, jak mobilizowany był III Batalion Obrony Narodowej, czy nieśmiertelniki były kwestią najważniejszą, skoro był kłopot z kompletami umundurowania dla żołnierzy. Widać to m.in. na historycznych fotografiach, gdzie część ludzi walczących w czasie LOW, jest ubrana w czarne, marynarskie mundury, swoją drogą nie zapewniające żadnej ochrony w postaci kamuflażu. "Pamięć o trzech obrońcach Wybrzeża może dziś powrócić" Po ponad osiemdziesięciu latach listę poległych w obronie polskiego Wybrzeża trzeba skorygować. Los trzech żołnierzy kryły adnotacje w dawnych niemieckich dokumentach. Franciszek Grubba z 9 kompanii III Gdyńskiego Batalionu Obrony Narodowej, Stanisław Karbowniczek z Morskiego Pułku Strzelców (numer pułku nieznany) oraz Bruno Lubecki - z kompanii karabinów maszynowych 2 Morskiego Pułku Strzelców zmarli w szpitalu w niemieckim Stolp (dziś polskim Słupsku). Dlaczego ich los był nieznany? - Najprawdopodobniej ci żołnierze zostali ranni w czasie walk i zabrani przez żołnierzy niemieckich z pola bitwy i dostali się do niewoli. Udzielono im pomocy medycznej, ale zmarli w szpitalu. Daleko od miejsca, gdzie toczyły się walki (zastanawiające jest, dlaczego przewieziono ich do tak odległego szpitala?). Zostali pochowani na słupskim cmentarzu. Po wojnie groby zostały zlikwidowane. Stąd duże prawdopodobieństwo, że ich rodziny do dziś nic nie wiedziały o losach swoich bliskich - podkreśla dr Jarosław Tuliszka. - Pamięć o tych ludziach może dziś powrócić. Zapisy o losach trzech polskich żołnierzy w niemieckiej dokumentacji Zapisy dotyczące trzech polskich żołnierzy zachowały się w niemieckiej dokumentacji (na stronach Sterbebuch (Zweitbuch), Jahrgang 1939, Standesamt Stolp im Pommern czyli Księgi Aktów Zejścia Urzędu Stanu Cywilnego w Słupsku (wtórnik) na rok 1939, która obecnie znajduje się w słupskim Archiwum Państwowym. Dr Tuliszka natknął się na nie, poniekąd przypadkiem, w czasie wizyty w słupskim archiwum w sprawie śladów rodziny jednego z Westerplatczyków. - Usłyszałem wówczas od jednego z archiwistów „czy pan wie, że w Słupsku też byli pochowani polscy żołnierze z września 1939 r.?” Rzeczywiście, w adnotacjach było o nich niemal wszystko, przydział wojskowy, przyczyna śmierci, kwatera i rząd na cmentarzu, gdzie zostali pochowani - podkreśla dr Tuliszka. Franciszek Grubba Analiza dokumentów pozwoliła odtworzyć ostatnie chwile naszych żołnierzy. Z informacji, jakie posiadała niemiecka administracja szpitala miejskiego w Słupsku wynika, że Franciszek (w księdze odnotowany jako Franz) Grubba, żołnierz 9. kompanii III Gdyńskiego Batalionu Obrony Narodowej, trafił tam 26 września 1939 r. z obrażeniami nóg. Zmarł tego samego dnia o godzinie 17.45, w wyniku ogólnego zatrucia krwi. Podano, że był katolikiem urodzonym 5 marca 1904 r. w w Abbau Lebenow (zapis niemiecki) w Polsce. Nie ustalono imion rodziców, natomiast Niemcy wiedzieli, że był żonaty, tyle, że nie ustalili też personaliów małżonki. Pochowano go na słupskim cmentarzu 2 października 1939 r, w kwaterze 25, rząd P (Polnische?), miejsce 3. Stanisław Karbowniczek Stanisław Karbowniczek z jednego z Morskich Pułków Strzelców urodził się 17 stycznia 1916 r. w „Rinczew” (zapis niemiecki) w Polsce. Do słupskiego szpitala przywieziono go 19 września i tego samego dnia o godzinie 3.30 zmarł w wyniku tężca. Zapis o jego śmierci odnotowano we wspomnianej Księdze Aktów Zejścia, na stronie 597. Bruno Lubecki Najwcześniej, spośród polskich rannych żołnierzy, 13 września 1939 r. do szpitala miejskiego w Słupsku przywieziono Bruno Lubeckiego. Dr Tuliszka wnioskuje, że skoro Niemcy spisywali jego personalia na podstawie ustnego przekazu rannego żołnierza, to jest możliwość, że jego nazwisko mogło być niewłaściwie zapisane. Należy przyjąć, że mogło ono brzmieć nieco inaczej, np. Lubetzki, Lubedzki. Odnotowano, że był katolikiem. Urodził się 29 września 1906 r. w Sikorzin (to zapis niemiecki - zdaniem dr. Tuliszki może chodzić o Sikorzyno w powiecie kartuskim) w Polsce. Zmarł również w dniu przywiezienia, o godzinie 3.00. Miał obrażenia od odłamków granatu, a przyczyną śmierci było ogólne zatrucie krwi oraz niewydolność krążenia. Pochowano go na słupskim cmentarzu 15 września w kwaterze 25, rząd P, miejsce 1. Działania bojowe jednostek Grubby, Karbowniczka i Lubeckiego Dr Tuliszka przeanalizował również działania bojowe jednostek, w których, według adnotacji szpitalnej, służyli Grubba, Karbowniczek i Lubecki. 1 Morski Pułk Strzelców bronił okolic Wejherowa i poprzez kolejne pozycje odwrotowe, gdzie prowadził uporczywe i zacięte walki, wycofał się na Kępę Oksywską przez Redę, Rumię, gdzie walczył do końca walk, czyli do 19 września - podkreśla historyk. 2 Morski Pułk Strzelców bronił Gdyni od południa (Redłowo i Orłowo). Został wycofany 12 września na Kępę Oksywską i tam bił się do końca walk. Z kolei III Batalion Obrony Narodowej (zwany gdyńskim) był tworzony w ramach mobilizacji od 31 sierpnia 1939 r. ze zmobilizowanych żołnierzy z rejonu: Rumia-Zagórze (Zagórze to dziś dzielnica Rumi), Chwaszczyno-Karczemki, Szemud. Walczył tylko w obronie Kępy Oksywskiej. Zatem ci trzej żołnierze musieli zostać ranni podczas walk w rejonie od Wejherowa do Gdyni lub samej Kępy Oksywskiej. Dr Jarosław Tuliszka powiadomił o odkryciu Biuro Poszukiwań Polskiego Czerwonego Krzyża w Warszawie. - Ucieszyłem się, że udało się tych trzech żołnierzy odnaleźć. Ta sprawa wiąże się z moimi osobistymi doświadczeniami. Mój dziadek w 1939 r. został zwolniony z mobilizacji z racji tego, że był jedynym żywicielem rodziny. Patriotyzm kazał mu jednak zgłosić się do wojska na ochotnika. Zaginął w czasie walk. Informację o jego śmierci i grób odnalazłem we wczesnych latach 90 XX w. Wiem, że dla rodzin informacje o losie bliskich zaginionych w czasie wojny są ważne - podkreśla historyk. Misja porucznika Chudego: ustalenie miejsca spoczynku polskich żołnierzy Polscy żołnierze polegli we wrześniu 1939 r. w czasie walk w obronie Wybrzeża spoczywają m.in. na Cmentarzu Wojskowym w Gdyni Redłowie, na Cmentarzu Witomińskim, na Oksywiu i kilku innych miejscach w Gdyni. Ponad 100 grobów żołnierskich jest w Kossakowie. Jak podkreśla dr Tuliszka, wojenne mogiły poległych przed ponad 80 laty znajdowały się nawet w niewielkich, wiejskich nekropoliach. Nie wiadomo, czy dziś jeszcze istnieją. - Sam trafiłem na pięć wojennych grobów na małym cmentarzu w Wielkim Kacku. Żołnierzy tych upamiętnia niewielki pomnik - podkreśla Tuliszka. Warto dodać, że po walkach, np. o Kępę Oksywską, Niemcy bardzo często nie pozwalali na przeniesienie poległych polskich żołnierzy na cmentarze. Wielu pozostało zapomnianych w zniwelowanych mogiłach wojennych lub zasypanych okopach. Czy był to przejaw okrucieństwa żołnierzy niemieckich, braku szacunku dla pokonanego przeciwnika? Dr Tuliszka zaprzecza. - Wojna ze swej natury jest wypełniona różnego rodzaju podłościami. One są właściwie nieuniknione. Uważam jednak, że nie powinniśmy tych działań traktować jako ogół, bo takie zachowania zawsze zależą od człowieka, dowódcy, który wydał rozkaz, żołnierzy... Pamiętajmy np., że Niemcy traktowali polskich żołnierzy, obrońców Westerplatte bardzo honorowo. Warto także dodać, że na Kępie Oksywskiej dochodziło do bardzo zażartych walk, poziom wzajemnej nienawiści narastał. Z drugiej strony są zdjęcia polskich mogił dowodzące, że Niemcy traktowali polskich poległych z należytym szacunkiem. Dlatego sądzę, że każdy tego typu przypadek należałoby rozpatrywać osobno - podkreśla historyk. Ustalenie miejsca spoczynku polskich żołnierzy było m.in. osobistą, społeczną misją porucznika Andrzeja Chudego, uczestnika LOW we wrześniu 1939 r. Dzięki jego uporowi udało się ustalić liczne nazwiska poległych żołnierzy (warto dodać, że Urząd Miejski w Gdyni cały czas uzupełnia listę w ramach programu „Straty Gdyni w czasie II wojny światowej”). - Por. Chudy prowadził swoje badania bardzo rzetelnie i skrupulatnie. Wykonał olbrzymią pracę, ale w latach dość odległych po wojnie. Tuż po jej zakończeniu była szansa na to, by większość naszych poległych fizycznie odnaleźć. Wówczas jednak decydowały względy polityczne, nie przywiązywano do tej sprawy wagi. Sądzę, że jest jeszcze sporo pochówków naszych żołnierzy, w wielu różnych miejscach walk z września 1939 r., których porucznik Chudy nie zdołał odszukać. Dziś potrzebne byłyby szerokie, pracochłonne i kosztowne badania, by bezimienne mogiły polskich żołnierzy walczących w obronie Wybrzeża we wrześniu 1939 r. odnaleźć - mówi Jarosław Tuliszka. Nie ma jednak wątpliwości, że takie badania odbyć się powinny, w myśl zasady „nie zostawiamy swoich”. Odnaleziono po latach poległych Westerplatczyków, część spoczywających w bezimiennej mogile obrońców WST, po badaniach genetycznych, odzyskała już nazwiska. Po zakończeniu badań spoczną na nowym cmentarzu wojskowym na Westerplatte. - Dziś wiele wojennych mogił naszych żołnierzy w Polsce nie jest w takim stanie, w jakim być powinny. Choć bardzo często ludzie zapalają na nich znicze, to są problemy z ich bieżącym utrzymaniem. Mamy do czynienia ze swoistym paradoksem, bo za granicą utrzymujemy piękne cmentarze pod Monte Cassino czy we Lwowie. Zgodzę się, że są to miejsca symbole. Chciałoby się jednak, by wszystkie mogiły wojenne w Polsce były w takim stanie, jak np. na Zachodzie Europy, gdzie dba się o groby poległych w czasie II ale też i I wojnie światowej. Chodzi przecież o pamięć o ludziach, którzy poświęcili życie dla ojczyzny." Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.