Skocz do zawartości

Bursztynowa komnata - sprawa wyjaśniona


bodep

Rekomendowane odpowiedzi

Czytam ostatnio książkę Mikołaja Zatiejewa pt SOS z głebin - wspomnienia dowódcy okretu podwodnego. Jest w nim fragment dot bursztynowej komnaty. Co wy na to?
Oto fragment (przebywał tam w latach 50 - tuz po II wojnie -:

Podczas pobytu w Leningradzie zwiedziliśmy pałac Katarzyny II w Carskim Siole, gdzie mieściła się niegdyś słynna Bursztynowa Komnata. Usłyszeliśmy tam dziwną i zastanawiającą historię. Komnaty tej wszyscy szukają po całym świecie, wydano już na ten cel ogromne sumy, stracono mnóstwo czasu, było wiele dyskusji, audycji radiowych i telewizyjnych, pojawiały się coraz to nowe wersje wydarzeo. A Bursztynowej Komnaty wciąż nie ma. Kooczyliśmy właśnie naukę na kursie. Po raz pierwszy po wojnie otwarto dla zwiedzających pałac Katarzyny i Liceum w Carskim Siole. Odbudowa i rekonstrukcja pałacu dopiero się zaczęła i - jak ogłoszono w radiu - potrzebne były na ten cel pieniądze. Dlatego dyrekcja pałacu postanowiła udostępnid dla wycieczek odrestaurowane pomieszczenia w prawym skrzydle pałacu i budynek Liceum. W pewną czerwcową niedzielę 1954 roku wybraliśmy się ze starym przyjacielem z okrętu „L-5” - który razem ze mną uczył się w grupie oficerów Floty Czarnomorskiej - wraz z rodzinami do Puszkina, jak wówczas nazywało się Carskie Sioło. Poprzednim razem byłem tam w 1948 roku, jako kursant. Pałac był wówczas zamknięty, o jego odbudowie mało kto mówił.
Pospacerowaliśmy po parku, obejrzeliśmy piękne stawy, obejrzeliśmy słynny posąg „Dziewczyny z dzbanem”, rzeźby w Kameronowej Galerii, i wreszcie, wraz z niewielką grupą zwiedzających, poszliśmy obejrzed pałac i Liceum. Nasza przewodniczka, młoda sympatyczna dziewczyna, poprowadziła nas głównym wejściem do pałacu. Rozpoczęła opowieśd o wojennych losach pałacu. Paradne schody i główna klatka schodowa były jeszcze w rusztowaniach, trwał remont. Przewodniczka opowiada, że jesienią 1941 roku niemiecka bomba trafiła prosto w klatkę schodową, rozbiła dach, sufit i wybuchła na paradnych schodach. Teraz są one restaurowane. Idziemy na pierwsze piętro, na prawo amfiladą odrestaurowanych komnat. W niektórych stoją rzeźby, wiszą obrazy, w gablotach możemy obejrzed różne eksponaty. Dochodzimy do sali, gdzie była Bursztynowa Komnata. Sali pilnuje starsza kobieta. W lewym rogu pomieszczenia, naprzeciwko okna, stoi kilka dużych paneli ściennych z bursztynu (nie pamiętam już, co na nich było wyrzeźbione), dookoła stoją oparte o ściany fragmenty obrazów (dośd duże kawałki bursztynu), w oszklonych gablotach leżą wyrzeźbione w bursztynie różne figurki zwierząt, ptaków, aniołków i inne przedmioty.
Przewodniczka zaczęła opowiadad historię komnaty. Koocząc swe opowiadanie, podkreśliła niezwykłe barbarzyostwo Niemców, którzy w 1941 roku zajęli Carskie Sioło i ograbili pałac, a wycofując się, podpalili go. Zniszczyli również Bursztynową Komnatę. „Wszystko, co z niej zostało, co udało się odnaleźd i zgromadzid po odejściu Niemców, widzicie paostwo w tej sali” - powiedziała nazakooczenie. Obejrzeliśmy eksponaty, pokiwaliśmy głowami, wspólnie pożałowaliśmy utraconego skarbu. Przewodniczka poprowadziła całą grupę dalej.
Już wówczas krążyły opowieści i słuchy, że Niemcy wywieźli Bursztynową Komnatę. Oboje z żoną uważaliśmy, że przewodniczka nie powiedziała nam całej prawdy. Wróciliśmy do komnaty, gdzie uprzejmie zagadnąłem starszą strażniczkę: „Jak udało się odnaleźd i zgromadzid te wszystkie eksponaty? Przecież dośd dużo fragmentów Bursztynowej Komnaty ocalało. Czy to możliwe, że Niemcy nie wywieźli wszystkiego, co było w komnacie?”. Strażniczka zaczęła swą opowieśd od słów: „Jeśli Paostwo się nie spieszycie, to posłuchajcie. Przeżyłam tu okupację, przed wojną też byłam strażniczką w muzeum. Gdy front zbliżał się do Carskiego Sioła, otrzymaliśmy rozkaz wyniesienia z pałacu i zakopania w parku co cenniejszych eksponatów. Pomagałam przy zakopywaniu rzeźb z Kameronowych schodów. Potem układaliśmy eksponaty w długich drewnianych skrzyniach. Pomagali nam czerwonoarmiści. Później ewakuowaliśmy się z pałacu, a żołnierze zostali, czekając na Niemców. Walki toczyły się w okolicach miasta. Niemcy wkroczyli drugiego lub trzeciego dnia po ustąpieniu naszych. W tym czasie do pałacu i Liceum przychodziły setki, jeśli nie tysiące, okolicznych mieszkaoców. Przychodzili też chłopi z pobliskich wsi. Wynosili z pałacu wszystko, co tylko zdołali unieśd. Możecie to nazwad, jak chcecie: barbarzyostwem, wandalizmem, grabieżą. Po prostu miejscowi grabili wszystko, co zostało w pałacu”.
„Gdy będziecie zwiedzad pomieszczenia Liceum - ciągnęła dalej strażniczka - zobaczycie walające się wszędzie resztki drewnianych kolumn z pozłacanymi kapitelami. Leżą w sali, gdzie Puszkin deklamował Dzierżawinowi swoje Wspomnienia z Carskiego Sioła. Kolumny stały w tej komnacie. Gdy ludzie grabili pałac, porąbali je na kawałki i wynosili - skusiły ich złocenia na kapitelach i ozdobach. Złoto można zdrapad... Wtedy rozgrabiono też Bursztynową Komnatę. Tutaj widzicie wszystko, co ocalało. A zachowało tylko się dzięki niemieckiemu komendantowi. Następnego dnia po wkroczeniu Niemców wydał rozkaz, aby mieszkaocy w ciągu trzech dni zwrócili do muzeum cały rozgrabiony majątek. Kto nie wykona rozkazu, ma byd rozstrzelany. Tak właśnie ocalały fragmenty Bursztynowej Komnaty. Zapytacie, co stało się z resztą? Odpowiedź jest bardzo prosta: bursztyn doskonale się pali, nie pozostawiając śladów. Miejscowi wiedzą o tym i żeby nie było śladów - a Niemcy za przestępstwo nie głaskali po głowie, można było trafid na szubienicę albo przed pluton egzekucyjny - spalili bursztyn w piecach, a czego nie dało się spalid, wyrzucili w okolicznych wąwozach”.
Taką historię opowiedziała nam starsza strażniczka. Podziękowaliśmy i poszliśmy dalej, chcąc dogonid naszą grupę. W sali cerkiewnej Liceum rzeczywiście walały się kawałki kolumn, noszące wyraźne ślady siekiery -pamiętam jasnoniebieskie, porąbane na kawałki kapitele, kawałki mebli i ozdób. Wiedziałem oczywiście, że Niemcy wywieźli mnóstwo skarbów z naszych muzeów i pałaców. Ale wiedziałem też, że cały zagrabiony majątek z niemiecką pedanterią pakowali w skrzynie, uprzednio starannie numerując wszystkie eksponaty i układając je w kolejności, aby później można było je łatwo zmontowad. Nie zostawiali też żadnych kawałków większych eksponatów. Można tu przytoczyd historie, zagrabienia i wywiezienia pomnika „Tysiąclecie Rusi”: jest to znakomity przykład niemieckiej systematyczności i skrupulatności przy wywożeniu zagrabionego mienia (notabene, dobrze się stało, że grabieżcy nie zdążyli rozebrad całego pomnika i we wzorowym porządku wywieźd go do Vaterlandu).
Ani ja, ani żona nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że strażniczka mówiła prawdę o okolicznościach zaginięcia Bursztynowej Komnaty. Również teraz, w 1994 roku, jestem pewny, że tak właśnie było.
Niemcy nie zostawiliby części skarbu - om byli dokładni i skrupułami. A to, co widzieliśmy w pałacu Katarzyny II w Carskim Siole w 1948 roku, nie było halucynacją. Oboje możemy przysiąc, że widzieliśmy pozostałości po Bursztynowej Komnacie. Dokładnie zapamiętaliśmy słowa strażniczki: „Miejscowi spalili bursztyn w swoich piecach”. Czego zatem ludzie szukają?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie