kindzal Napisano 2 Listopad 2012 Autor Napisano 2 Listopad 2012 Marek Gałęzowski, Na wzór Berka Joselewicza. Żołnierze i oficerowie pochodzenia żydowskiego w Legionach Polskich". Z przedmową Richarda Pipesa. Warszawa 2010, 800 s.Książka upamiętnia tych dzielnych ludzi, którzy dokonali niełatwego, wyróżniającego ich jednak ponad ogół mieszkańców ziem dawnej Rzeczypospolitej, wyboru wzięcia udziału w walce o niepodległość Polski. Którzy – jak mówił komendant I Brygady Józef Piłsudski – „porywali się z motyką na słońce, dmuchali przeciw wichurze nieufności, pogardy dla tych, co się ważą na takie szalone czyny”. Których losy stanowią równocześnie przykład tego, że stosunki polsko-żydowskie nie zawsze sprowadzały się do sytuacji konfliktowych. PRZEDMOWA PROF. RICHARDA PIPESA Książkę Marka Gałęzowskiego przeczytałem pełen sprzecznych uczuć – podziwu, podniecenia oraz smutku. Mój podziw wynikał ze świadomości ogromnego wysiłku, jakiego wymagało od Autora zebranie informacji o sześciuset czterdziestu siedmiu polskich Żydach, którzy jako oficerowie i żołnierze służyli w Legionach Polskich walczących o niepodległość Polski w latach 1914–1917. Przedstawione opisy biograficzne cechuje niezmierna dbałość o fakty. Na uwagę zasługują zamieszczone w książce fotografie upamiętniające tych przeważnie zapomnianych, cichych bohaterów niepodległościowych zmagań. Jak zauważa we wstępie Marek Gałęzowski, zarówno przed II wojną światową, jak i po wojnie, pojawiały się opracowania dotyczące tego tematu, uważam jednak, że żadne z nich nie może mierzyć się z niniejszą książką, którą wyróżnia wyjątkowa szczegółowość w odtwarzaniu biografii żołnierzy Legionów. Jestem szczęśliwy, mogąc dowiedzieć się z niej, iż „Żydzi w Legionach stanowili procentowo najliczniejszą, tuż po Polakach, grupę żołnierzy”. Moje podniecenie czerpię z faktu, że w tomie tym pojawia się nazwisko mojego ojca Marka Pipesa (pseudonim Marian Olszewski). Oczywiście, od najmłodszych lat zdawałem sobie sprawę z tego, że ojciec spędził wojnę w Legionach, ale wiedziałem niewiele więcej, ponieważ ojciec, tak jak większość tych, którzy doświadczyli bezpośredniego udziału w walce na śmierć i życie, nigdy na ten temat nie rozmawiał. W latach trzydziestych widywałem go często w towarzystwie byłych legionistów, a jeden z nich pracował z ojcem jako wspólnik w prowadzeniu przedsiębiorstwa założonego w 1937 r. w Gdyni. Kluczową rolę w naszym życiu odegrał ambasador Polski we Włoszech, dawny legionista, generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski, który pomógł nam osiedlić się we Włoszech pół roku po tym, jak w październiku 1939 r. uciekliśmy z okupowanej przez Niemców Polski. Jego również znał ojciec z Legionów. Mój smutek zaś ma dwa źródła. Pierwszym z nich jest fakt, iż w tak wielu szkicach biograficznych zawartych w niniejszej książce – o ile nie w większości – daty śmierci poszczególnych osób oznaczone są znakiem zapytania. Dlaczego? Dlatego, że większość z nich straciła życie w wyniku Holocaustu – są jego niezapamiętanymi, nieopłakanymi w żałobie i niepochowanymi ofiarami. To uwypukla bolesną świadomość tego, co tak naprawdę znaczyło zamordowanie przez Niemców trzech milionów polskich Żydów. Nastrój smutku buduje również świadomość tego, że pomimo ogromnego wkładu, jaki Żydzi wnieśli do polskiej kultury, gospodarki, jak również i do wywalczenia polskiej niepodległości, nie byli w międzywojennej Polsce traktowani jak prawdziwi, stuprocentowi Polacy. Do pewnego stopnia znajduję zrozumienie dla takiej postawy, podyktowanej przecież silnym powiązaniem polskiej tożsamości narodowej z wiarą katolicką, żarliwie kultywowaną i podtrzymywaną przez Kościół, szczególnie w okresie trwających prawie 125 lat rozbiorów. Wciąż jednak dręczy mnie pamięć o tym, że choć uważałem się za Polaka wiary żydowskiej (a dziś określam siebie jako Amerykanina wyznania mojżeszowego) – nigdy nie byłem jako taki postrzegany przez moich katolickich sąsiadów. Kiedy po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego w 1935 r. jego następcy utworzyli Obóz Zjednoczenia Narodowego (nazywany OZON-em), odmówili Żydom prawa należenia do tego ugrupowania. Odnosiło się to także do tych, którzy służyli w Legionach Polskich i Polskiej Organizacji Wojskowej, i ryzykowali życiem w walce o niepodległość Polski. Ale smutek nie powinien zmącić prawdziwej satysfakcji, którą czerpię z lektury książki Marka Gałęzowskiego. Niechaj zyska szerokie grono czytelników. Richard Pipes Cambridge (Massachusetts), 12 maja 2010http://wpolityce.pl/wydarzenia/1657-na-wzor-berka-joselewicza-nowa-pasjonujaca-ksiazka-ipn
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.