Skocz do zawartości

Bestie w spódnicach.


kindzal

Rekomendowane odpowiedzi

Bestie w spódnicach.

Nazistowska machina śmierci bez dwóch zdań obsługiwana była głównie przez mężczyzn. Z nowych badań wynika jednak, że udział niemieckich kobiet w ludobójstwie – jako sprawczyń, wspólniczek bądź biernych świadków – był dużo większy, niż dotychczas sądzono.


Spośród wszystkich okrutnych zbrodni Holokaustu szczególną uwagę zwracamy na te popełnione przez nieliczną grupę kobiet, uznając je za przejaw wyjątkowego zwyrodnienia i degeneracji.

Nie sposób nie wspomnieć tu o osławionych strażniczkach obozowych, takich jak Ilse Koch czy Irma Grese. Ale w historii zapisały się też mniej znane morderczynie, chociażby Erna Petri, żona oficera SS i młoda matka, skazana za zastrzelenie sześciorga żydowskich dzieci w okupowanej przez nazistów Polsce, czy Johanna Altvater Zelle, niemiecka sekretarka oskarżona o dzieciobójstwo w getcie na terenie obecnej Ukrainy.


Wendy Lower, mieszkająca obecnie w Monachium amerykańska historyk, wskazuje, że ogromna liczba zwyczajnych z pozoru Niemek pojechała dobrowolnie w ramach akcji wspomagania wojsk na okupowane przez nazistów wschodnie terytoria, gdzie dochodziło do jawnego ludobójstwa. „Były ich tysiące, a to i tak dość ostrożne szacunki” – powiedziała Lower w niedawnym wywiadzie w Jerozolimie.


Większość z nich nie mordowała ludzi, ale zbrodnie, jakich dopuściły się niektóre z kobiet, wydają się szczególnie bestialskie, tym bardziej, że działały one poza systemem obozów koncentracyjnych, z własnej inicjatywy.

Według ekspertów ustalenia Lower rzucają nowe światło na kwestię udziału kobiet w Holokauście i potwierdzają, że osoby z niższych szczebli odgrywały ważną rolę w nazistowskim aparacie zagłady.

– W literaturze poświęconej zbrodniarzom nie ma wzmianek o kobietach – mówi Dan Michman, główny historyk w Yad Vashem, Instytucie Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu w Jerozolimie.

45-letnia Lower po raz pierwszy zaprezentowała wyniki swoich badań na niedawnej konferencji w Międzynarodowym Instytucie Badań nad Holokaustem Yad Vashem. Próbowała ona dociec, co motywowało owe kobiety do popełniania zbrodni. - Ich czyny całkowicie przeczą naszemu wyobrażeniu o tym, czym jest normalne kobiece zachowanie – stwierdziła. – Ale system nazistowski – dodała – wszystko postawił na głowie.


Lower pracowała przez wiele lat w Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie, a obecnie wykłada i prowadzi badania na monachijskim Ludwig-Maximilians-Universitat.

Na Ukrainę pojechała po raz pierwszy na początku lat 90., kiedy otwarto sowieckie archiwa. Badania rozpoczęła w Żytomierzu, leżącym około 120 kilometrów na zachód od Kijowa mieście, które było siedzibą przywódcy SS Heinricha Himmlera. W miejscowym archiwum znalazła oryginalne, częściowo nadpalone niemieckie akta. Zauważyła, że w raportach z miejsc ludobójstwa bardzo często pojawiały się nazwiska kobiet. Kobiety regularnie też wzywane były na świadków w powojennych procesach we wschodnich i zachodnich Niemczech.


Badania Lower można uznać za zaskakujące uzupełnienie przełomowej książki Christophera R. Browninga „Zwykli ludzie” z 1992 roku. Tysiące Niemek pojechały na wschód głównie po to, by pomóc w germanizacji tych terenów i świadczyć usługi etnicznie niemieckiej miejscowej ludności.

Były wśród nich pielęgniarki, nauczycielki i pracownice opieki społecznej. Kobiety zarządzały też składami przedmiotów skonfiskowanych Żydom. Mieszkające na tych terenach Niemki pełniły także rolę tłumaczek. Na miejscu znajdowały się również żony nazistowskich urzędników i ich sekretarki, które często przyjeżdżały wraz z nimi z Niemiec.

Jak wskazuje Lower, dla kobiet z niemieckich rodzin robotniczych oraz chłopskich wyjazd do okupowanych stref był atrakcyjną perspektywą i szansą na społeczny awans.

W obozach koncentracyjnych służbę pełniło około 5 tysięcy strażniczek, co stanowiło 10 procent personelu. Grese została powieszona w wieku 22 lat za zbrodnie wojenne, które popełniła w Auschwitz i Bergen-Belsen. Koch skazano za współudział w morderstwach w Buchenwaldzie.

Browning opisał w swej książce działania niemieckiego 101. Policyjnego Batalionu Rezerwy, którego członkowie w ciągu roku dokonali eksterminacji ogromnej liczby polskich Żydów. Wspomina on o jednej kobiecie, młodej, ciężarnej żonie jednego z kapitanów policyjnego batalionu. Przyjechała ona do Polski na nietypowy miesiąc miodowy i razem z mężem obserwowała likwidację getta.

Według Lower kobiety stanowiły zaledwie od 1 do 2 procent sprawców morderstw. Ale Niemki w wielu przypadkach były obecne przy zbrodniach ludobójstwa. Kilku świadków opisało huczne bankiety odbywające się niedaleko miejsca masowych egzekucji w ukraińskich lasach; niemieckie kobiety donosiły napoje i przysmaki członkom plutonów egzekucyjnych, którzy nieraz rozstrzeliwali ludzi przez kilka dni bez przerwy.

Petri wyszła za mąż za oficera SS, który przejął majątek ziemski wraz z rezydencją w polskiej Galicji, zmuszając miejscowych chłopów do niewolniczej pracy. Po wojnie przyznała się do zamordowania sześciorga żydowskich dzieci w wieku od 6 do 12 lat. Natknęła się na nie przypadkiem, jadąc powozem. Sama miała wówczas 25 lat i była matką dwojga małych dzieci. Półnagie żydowskie dzieci najprawdopodobniej uciekły z pociągu jadącego do obozu w Sobiborze. Petri zabrała je do domu, nakarmiła, po czym zaprowadziła do lasu i zastrzeliła jedno po drugim.


Przesłuchującym ją po wojnie we wschodnich Niemczech śledczym powiedziała, że zrobiła to głównie po to, by dowieść swej wartości i zaimponować mężczyznom. Petri została skazana na dożywotnie więzienie.

Altvater Zelle była 22-letnią panną, gdy przyjechała na Ukrainę, gdzie dostała posadę sekretarki komisarza dystryktu, Wilhelma Westerheide. Osoby, które przeżyły wojnę, zapamiętały ją jako osławioną „Fraulein Hanna” i zeznały między innymi, że roztrzaskała głowę niemowlaka o mur getta oraz zabijała dzieci, wyrzucając je z okien szpitala.

Świadkowie opisywali ją jako kobietę o krótkich blond włosach i męskich rysach, która nosiła spodnie i lubiła jeździć konno. Po powrocie do Niemiec Altvater Zelle wyszła za mąż i zaczęła pracować w instytucji pomocy społecznej dla młodzieży w jej rodzinnym mieście Minden. Adoptowała też syna.

W dystrykcie Westerheide zgładzono około 20 tysięcy Żydów. On sam i jego oddana sekretarka byli sądzeni dwukrotnie w zachodnich Niemczech na przełomie lat 70. i 80. Lower dowiedziała się od głównego prokuratora w tych procesach, że w obu przypadkach zostali uniewinnieni z uwagi na sprzeczności w zeznaniach świadków składanych na przestrzeni 20 lat.

Jeden z ocalonych Żydów, Moses Messer, wspominał, że widział, jak kobieta zwana Fraulein Hanną zakatowała malutkie dziecko, rozbijając jego głowę o mur. Na początku lat 60. powiedział prawnikom w Hajfie w Izraelu: „Nie wiedziałem, że kobieta może posunąć się do takiego okrucieństwa. Nigdy nie zapomnę tamtego widoku”.

http://portalwiedzy.onet.pl/4868,11123,1620821,1,czasopisma.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie