Jump to content

W międzychodzkim magistracie był planowany atak na Berlin


arci

Recommended Posts

Pierwsze czołgi z czerwonymi gwiazdami na wieżach pojawiły się na rogatkach Międzychodu 26 stycznia 1945 r. Nadjechały od strony wsi Dzięcielin.
– Niemcy zniszczyli jeden z czołgów pociskiem z działa, drugi wyleciał na minie. Większych walk o miasto jednak nie było. Żołnierze Wehrmachtu zaczęli się wycofywać przez Wartę do Puszczy Noteckiej. Zdążyli podpalić kilka budynków – opowiada 81-letni Bolesław Cenkier.

Rosjanie zajęli Wzgórza Pomońskie. W tym czasie od strony Sierakowa nadjechała kolumna niemieckich pojazdów. Kilka lekkich czołgów, transporterów opancerzonych i ciężarówek. Krasnoarmiejscy zaczęli do nich strzelać z armat. Zniszczyli jedną ciężarówkę. Tankietki i czołgi skręciły w zasypane śniegiem boczne uliczki i uciekły na zachód. Od wschodu rozległo się gromkie – Urrra...
W nocy z 26 na 27 stycznia B. Cenkiera obudziło łomotanie do drzwi. Był przekonany, że to niemieccy żołnierze z pobliskiego posterunku. Gołowąsy starsze od niego najwyżej o dwa, trzy lata. Zapytał więc po niemiecku, kto tam? Zza drzwi dobiegło – Odkrywaj!

- Za drzwiami stało dwóch Rosjan. Pierwszy wsadził karabin w szparę między drzwiami i futrynę. Zapytał po rosyjsku, kim jestem. Odpowiedziałem, że Polakiem. Wszedł do środka, sprawdził pomieszczenia. Znalazł kankę z mlekiem. Zebrał łyżką śmietanę. Spróbował i potem zawołał drugiego. Dopiero wtedy zauważył, że stoję na boso na betonie. Powiedział ,,durak'' i kazał założyć mi buty. Zimna jednak nie czułem. Byłem zbyt wystraszony - wspomina międzychodzianin.

W okresie międzywojennym Międzychód był najdalej na zachód wysuniętym polskim miastem. Granica znajdowała się kilka kilometrów dalej. Mieszkało tam wielu Niemców, kolejni osiedlili się już w trakcie wojny. Zajmowali domy i gospodarstwa Polaków, których wysiedlono na wschód. Lub wymordowano w hitlerowskich obozach i więzieniach. Pod koniec stycznia 1945 r. większość wyjechała pociągami w głąb Rzeszy. B. Cenkier miał wtedy 16 lat. Był parobkiem w gospodarstwie Richarda Rychtera z Radgoszczy. Oporządzał bydło, trzodę i drób.

- Nie wiedzieliśmy, że zbliża się front. 19 stycznia przyjechał do nas sołtys i powiedział, że mamy się szykować do ewakuacji. Mieliśmy jechać zwartą grupą – opowiada.
Międzychodzianin przygotował konny wóz. Wymościł go sianem i pierzynami. Właściciel gospodarstwa wojował wtedy z Anglikami i Amerykanami. Jego żona powiedziała parobkowi, że ma pilnować dobytku, bo wróci za dwa tygodnie i będzie darła z niego pasy za każde jajko czy zaginioną kurę.
Rano ze wsi ruszyła kolumna wozów i sań. Niemcy pojechali w kierunku Mokrzca. I nigdy już nie wrócili. Pół roku później wrócił natomiast Czesław, starszy brat Bolesława, którego Rychterowa zabrała ze sobą do pomocy. Trafił aż za Łabę.

Bolek ani myślał czekać na powrót Rychterów. Wziął rower, załadował na niego dwie kany mleka i ruszył do Międzychodu. Przez Wartę przeprawił się po lodzie. W mieście zostało około dwóch tysięcy Polaków.
– W okolicznych wsiach dochodziło do potyczek między Rosjanami i Niemcami. Dziesięciu krasnoarmiejców zginęło w samym Międzychodzie. Zostali pochowani przy obecnej ulicy Piłsudskiego między pomnikiem Poległych za Ojczyznę i magistratem. Potem ich ciała ekshumowano i przewieziono na cmentarz wojenny do Skwierzyny – opowiada 83-letni Łucjan Sobkowski, międzychodzki regionalista i autor wielu publikacji na temat historii miasta.

Razem z B. Cenkierem i Ł. Sobkowskim stoimy na zaśnieżonym parkingu przed siedzibą władz miejskich. Tylko nieliczni wiedzą, że w ostatnich tygodniach drugiej wojny był to jeden z najpilniej strzeżonych budynków na świecie. Od początku lutego do kwietnia 1945 r. stacjonował tam sztab 1. Frontu Białoruskiego z marszałkiem Gieorgijem Żukowem, który był zastępcą wodza naczelnego Armii Czerwonej Józefa Stalina. Moi rozmówcy zaznaczają, że w budynku przedwojennego starostwa znajdował się mózg frontu, gdyż sztab rozlokowany był w całym Lipowcu, czyli południowej dzielnicy miasta.

W Międzychodzie stacjonowała kilka tysięcy żołnierzy. Oprócz sztabowców były też jednostki pomocnicze i załogi kilkudziesięciu armat przeciwlotniczych, które Rosjanie rozstawili wokół miasta. Polską i rosyjską cześć rozdzielał kanał między jeziorem i Wartą. – Rosjanie zajmowali kwatery także w centrum miasta. U nasz mieszkał jeden pułkownik – opowiada Cenkier.

Międzychodzianie zaznaczają z dumą, że właśnie w ich magistracie przygotowano plan operacji berlińskiej, czyli forsowania Odry i ataku na serce III Rzeszy. Skąd ta pewność? – To żadna tajemnica. Nawet w radzieckim serialu ,,Siedemnaście mgnień wiosny'' wymieniono Międzychód jako miejsce, w którym opracowano uderzenie na Berlin – mówi Ł. Sobkowski.
Polacy musieli mieć specjalne przepustki, żeby wejść do wojskowej strefy. Swobodnie się tam poruszał starosta Andrzej Górniak, który mieszkał na Lipowcu. Przez tydzień gościł Żukowa i dwóch generałów w swoim mieszkaniu. Sobkowskiemu opowiadała o tym córka starosty Aleksandra. Mówiła, że Rosjanie wieczorami pili herbatę, jeden z nich pięknie grał na pianinie. – To byli kulturalni ludzie. Nie było żadnych pijatyk, czy grabienia – twierdzi międzychodzki regionalista.

Po przekroczeniu przedwojennej polsko-niemieckiej granicy w okolicach Pszczewa i Przytocznej radzieccy żołnierze zachowywali się jak Hunowie. Rabowali i mordowali niemieckich cywili. Świadkiem takich wydarzeń był 91-letni dziś Stanisław Kaczor z Międzychodu, który pod koniec wojny był robotnikiem przymusowym w Rokitnie. Przeżył tam koszmar. Istną Sodomę i Gomorę. Załamującym się głosem opowiada o pijanych w sztok krasnoarmiejcach, którzy całymi tabunami gwałcili kobiety. Nawet małe dziewczynki. Ofiary wywlekali za włosy z piwnic klasztoru, gdzie Niemki schroniły się przed zwycięską Armią Czerwoną...
Po polskiej stronie granicy Rosjanie zachowywali umiar.http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100112/WOJNA01/947921070
Link to comment
Share on other sites

Archived

This topic is now archived and is closed to further replies.

×
×
  • Create New...

Important Information