suchy ss Napisano 25 Sierpień 2006 Napisano 25 Sierpień 2006 badziowet ja tez sie ciesze ze nasza dyskusja nie skonczyla sie klutnia:)jesli chodzi o te grociki tj. z jakiego okresu itp. itd to ja osobiscie sie na nich nie znam bo mnie to nie inetresuje, dlatego jak cos takiego znajde to oddam zaufanemu poszukiwaczowki ktory zrobi z tego pozytek:) akurat tak sie sklada ze naleze do klubu kolekcjonerow, i czasami sa organizowane wystawy przez ten klub, wiec wiele fantow jakie znajdziemy nie lezy gdzies pochowanych po szafach tylko sa pokazywane na takich wystawach:)A jesli chodzi o ta glebokosc to malo jaki wykrywacz wyciagnie grocik na np. 50cm, raczej plycej. Prawo hmm nie ma sensu dalej o nim dyskutowac bo jest takie jakie jest, ale kiedys gdzies przeczytalem ze w Grecji jak obywatel cos znajdzie to panstwo ma prawo odkupienia tego od niego jezeli jest to ciekawe znalezisko, a w Polsce jest tak ze jezeli wyciagne cos na jakiejsc tam glebokosci(w ustawie jest zapisane od ilu cm) to nalezy to do skarbu panstwa jak sie nie myle. A jesli chodzi o konserwatora to nie wiem jak to z tym jest, hehe musialbym zglaszac kazda luske ktora wyciagne z ziemi:DBardzo mila dyskusja, zadko sie takie na forum zdazaja:)pzdr.Dawid
Grzechotnik Napisano 26 Sierpień 2006 Napisano 26 Sierpień 2006 To się nazywa prawo pierwokupu. Tak jest w Anglii, w niektórych landach Niemiec i wielu normalnych krajach. Stworzono tam system który pozwala szukać ludziom, z pomienięciem stanowisk archeologicznych, znleziony przedmiot musi być opisany gdie i na jakiej głebokości, wałsność do znaleziska należy do znalazcy, a państwo czyli muzea mają prawo pierwokupu po cenach rynkowych.W rezultacie mamy świetny system, muzealnicy organizują szkolenia, tłumaczą jak zabezpieczyć miejsce, na co patrzeć i czego szukać, po czym rozpoznać, że to średniowiecze a po czym że to jeszcze starszy okres. W rezultacie mają na swych usługach armię kilkudzisięciu tysięcy poszukiwaczy, którzy znajdują setki ciekawych rzeczy, oni zaś mają rzecz najcenniejszą a mianowice informację gdzie potencjalnie spoczywa coś wyjatkowo cennego. Tam nikt się nie oszukuje - w przypadku monet np uważa się, że około 95% ich znalezisk następuje przypadkowo, a tylko 5% to efekt pracy naukowej. Odkrycie większości najciekawszych miejsc to efekt przypadku, mało które miejsce wyszło w efekcie poszukiwan od podstaw.
suchy ss Napisano 26 Sierpień 2006 Napisano 26 Sierpień 2006 Takie prawo powinno wejsc do Polski, moe nie byloby tylu przekretow"
bodziowet Napisano 29 Sierpień 2006 Napisano 29 Sierpień 2006 Drogi Dawidzie(Suchy ss), kłótnia byłaby wtedy, gdybyśmy nie przyjmowali do wiadomości, że druga strona może mieć jakąś rację. Nam generalnie chodzi o to samo choć mamy często różny punkt widzenia na pewne elementy tej całej układanki, jaką jest historia i jej świadectwa. Grzechotnik opisał angielskie przepisy dotyczące znalezisk. Napisał że stworzono tam system, który pozwolił ludziom szukać, zaznaczył jednak że z pominięciem stanowisk archeologicznych(!!!). Otóż w Polsce tak było przed wejściem nowej ustawy w 2003 r. Z resztą nowa ustawa też nie zabrania poszukiwań ale nakłada na nie mnóstwo ograniczeń administracyjnych. Pragnę jednak zauważyć że w Grzechotnik również pisze o obowiązkach poszukiwacza: znaleziony przedmiot musi być opisany gdzie i na jakiej głębokości..." Pisze o szkoleniach organizowanych przez muzealników i ogólnie o współpracy z poszukiwaczami albo poszukiwaczy z muzealnikami. Zwracam więc uwagę, że poszukiwania np. w Anglii są osadzone w pewnym systemie, czego nie udało się osiągnąć w Polsce. Około 2000 r. Generalny Konserwator Zabytków podjął próbę nawiązania porozumienia ze środowiskiem poszukiwaczy. Nawet wyszło takie zarządzenie, żeby służby konserwatorskie udostępniały zainteresowanym poszukiwaczom informację gdzie można prowadzić poszukiwania tak żeby nie wchodzić na stanowiska archeologiczne. Czy jest ktoś w stanie ,mi powiedzieć ile było w całej Polsce takich zapytań ze strony poszukiwaczy? przypuszczam że niewiele jeśli w ogóle. A stanowiska archeologiczne nadal były rozkopywane i to nie w warstwie ornej, bo zrobienie metrowej dłębokości wkopów w kurhanach, czy rozkopywanie wałów grodziska na nieco mniejszej głębokości (ale jednak grodziska) trudno uznać za penetrowanie warstwy i tak przewalanej rokrocznie przez pługi. W tym miejscu jeszcze raz przypominam, że w Anglii nie można prowadzić poszukiwań na stanowiskach archeologicznych(!!!). Był też pomysł wprowadzenia koncesji na poszukiwania, czyli na korzystanie z wykrywacza metalu. W ramach takiej koncesji można byłoby prowadzić szkolenia, współpracować no i kontrolować taką eksplorację. Jednak to też się nie przyjęło, bo byłoby to kolejne ograniczanie wolności obywatelskiej.Kolejne stwierdzenie Grzechotnika odnośnie Anglii i innych krajów: am nikt nie oszukuje". A u nas jak to właściwie jest? Poszukiwania podejmowane są wszędzie bez wcześniejszego rozpoznania czy chodzę po stanowisku archeologicznym czy też nie. Z resztą fakt kopania na kuhanach i grodziskach dowodzi tego, że to jest działanie świadome, bo nie trzeba być archeologiem żeby wiedzieć, że to jest stanowisko archeologiczne. Co innego oczywiście jeżeli poszukiwania idą na zaoranym polu i tylko w warstwie ornej, ale i z tym różnie bywa. Tak więc nie jestem pewien, czy gdybyśmy wprowadzili prawo takie jak w Anglii, to byłoby cacy. Zwróćcie uwagę, że tam ograniczenia w poszukiwaniach jednak są, tyle że tam osoba podejmująca takie poszukiwania jest ich świadoma od samego początku i zgadza się na nie. Różnica jest oczywiście jeśli chodzi o własność znalezisk. W Polsce jest to sprawa dość złożona i wynikająca z uwarunkowań historycznych. Ale i to pewnie się zmieni w przyszłości. Dzisiaj można posiadać kolekcje zabytków. Nawet znaleziska archeologiczne takie jak grocik żelazny, czy inne tego typu, mogą się znaleźć w takiej kolekcji jako depozyt. Bo zapis o tym, że właścicielem zabytków jest skarb państwa cały czas obowiązuje. Ale nie znaczy to że zabytki muszą leżeć w muzeum. Następna sprawa to taka, że Anglicy mają kupę kasy, którą chętnie wydają na zabytki, a u nas chyba sami wiecie jak jest. Tak więc musimy się w końcu dopracować precyzyjnego i realistycznego prawa w tej sprawie ale z drugiej strony musimy również chcieć je egzekwować. A najważniejsze w tym wszystkim jest to aby nie były niszczone stanowiska archeologiczne, a pamiątki historyczne nie były sprzedawane cichcem gdzieś za granicę.Tak więc zachęcam wszystkich poszukiwaczy, żeby się upewniali, że w wyniku swojej działalności na pewno nie niszczą stanowisk archeo, niech dokumentują miejsce znalezienia zabytku, najlepiej namierzając je za pomocą GPS, wraz z opisem kontekstu. Jeśli takie znalezisko ma nie być zgłoszone, to przynajmniej niech posiada dokumentację na bliżej nieokreśloną przyszłość. Bo rzeczywiście nie wszystkie znaleziska muszą trafić do muzeum, ale wiedza o nich powinna zostać udostępniona publicznie. No i czekamy na zmianę przepisów:)
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.