Skocz do zawartości

Kto z was rzucał granatem?


skumin

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.Kiedy to było? 13 lat temu na poligonie w Biedrusku.Nie powiem bo trochę strachu to za pierwszym razem było,ale następne rzuty to już spoko.Z-cą dowódcy plutonu był taki gamoń co nie czekał na zielone światło tylko wybiegł z bunkra na czerwonym dobrze,że odłamkiem w łeb nie dostał.A z szeregu na apelu to prawą girą występował.Taki to był plutonowy kontraktowy.Pośmiewisko całej jednostki.Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to było kupe lat temu cała kompania musiała zucić chociaż raz-nie będe opisywał procedury -bo juz kazdy wie -natomiast u mnie dwóch trepów nadzorujących osbnika zucającego -miało pełne portki zeby któremu nie wypadł do okopu z ręki -do ostatniej chwili trzymali za ręke zucającego wiecej przeszkadzali ja pomagali takim postępowaniem-aż dziw ze nic sie nie stało-potem było słychac jakby klaśniecie-nie wiem czy to słychac łyzke czy zaadzaiłanie detonator-i po chwili takie sobie bum nawet nie bylo głośno -myslałem ze będzie głośniej-rg42-pozdro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Darek419,w ktorym roku byleś w TSWL? Ja wiosna91 a rzucałem na Mokrym.Szopka z odbiorem granatu i zapalnika była prawie tak jak opisywał skumin,tylko te granaty [RG42]robiły bum co drugiemu lub co trzeciemu rzucającemu.Zresztą w Zamościu wszystko do strzelania było stare,kałach z 57r.lufę miał wyciorem tak zdartą,że wyglądała jak flinta Rumcajsa,ammo na strzelnicy było po rocznej służbie na wartowni,niektóre wykopki lepiej wyglądają.Ale po mojej kompanii,granatem rzucała podchorążówka,oni rzucali RPG i to dopiero było BUMMMM.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odchodzę od tematu ale kalachy z 57 nie były takie złe
po pierwsze mają komorę zamkową frezowaną a nie jakieś
tam wytłoczki z blachy na puszki. Po drugie jeżeli lufa
była prawidłowo czyszczona tz. jeżeli czyszczącym chciało
się(lub musieli pod okiem kaprala) zakładać na wycior a co za tym idzie nasadkę(tą z dziurą od przybornika) na końcowkę lufy to wylot
po latach używania dalej trzymał pocisk. Wycior jak tarł to po iluś tam

czyszczeniach robił się garłacz. Stan gwintu (w pewnych granicach) nie rzutuje tak tak na celnosć jak stan krawędzi wylotu lufy.W mojej kompanii były bardzo celne.
Poza tym te w nowszych wersjach osłabiacze odrzutu podrzutu itp.jakoś psuły
całość (plus poobijane kości szczęk strzelców fabrycznych
w Radomiu tzw. pogrom opisany w m. Colt). Przepraszam że trochę nie w temacie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście rzucałem granatami (F1 i RG42) kilkakrotnie na rzutni w Trzebiatowie. Przeżycie było niesamowite, tyle adrenaliny co przy pierwszym rzucie, to mój organizm nie wydzielił w życiu. Mieliśmy jednak naprawdę dobrych instruktorów (por. Waryszak i chor. Ruta), pełen profesjonalizm i spokój, a nie jakieś dzikie wrzaski niedouczonych i sfrustrowanych podoficerów. Sam rzut pamiętam do dziś, szczególnie te chwile gdy granat już szybował w powietrzu i następował suchy trzask, granat spadał i następowała eksplozja, której towarzyszył (przy rzucie F1)gwizd lecących odłamków...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
Jednostka -lotnislo Strachowice (Wroclaw) 1983 . rzuty granatami z 2 razy , ale inna ciekawostka strzelalismy z granatnika jakies 2-3 razy . pamietam ze istotne bylo wstrzymanie oddechu podczas samego odpalenia" bo potem jesli sie tego nie zgralo to caly dzien strasznie szumialo w ani".(lub otwarte usta- wydech -pamiec !)a z granatami bylo tak-- okop ,biegus rep" dawal granat dalej 2 rep" zapalnik ,nastepnie w obecnosci dow. komp. uzbrajanie ,prostowanie wasow , i pierdu" miedzy 3 figurki wysokosci ok. 1,5m znajdujace sie ok 20-25 metrow. jak jebutlo" to strzaly z kalacha.(3) i koniec .jak uzbrajalem granat to pamietam nogi jakos stracily lekkostabilnosc" .mialem wiec pietra.
pozdro. amsel44
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PŚB Inowrocław. Wydawanie podobnie (zgodnie z regulaminem rzutni, szef, d-ca plutonu itd), ale z przed wojska miałem nawyk: zapalnik w prawej ręce, granat w lewej. Trzymając zapalnik nieruchomo kręciłem granatem - szybki ruch ręką , puszczenie i sam się wkręcał". Pasowanie jest takie że się wszystko rylocze, dopiero na samym końcu po dokręceniu jest sztywno. Same rzuty były fajne ale bum było kiepskie za każdym razem. No i bez tego ratata po wybuchu. Na tej rzutni nie można było pruć z kałacha.
Na szkółce na sucho to były rzuty ze wszystkich pozycji i ostrzelanie po wybuchu. Tam się naprawdę ubawiłem.

Jeszcze przypomniało mi się że jak kompania się okopywała to ja akurat świgałem petardy i CGŁ i jeszcze RDG. To naprawdę był huk i bardziej się bałem żeby komuś do dołka petardy nie walnąć.
To były fajne zabawy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie