jazlowiak Napisano 28 Październik 2004 Autor Napisano 28 Październik 2004 W związku z tekstem zamieszczonym w Obliczach Historii nr 2 pozwalam sobie zamieśćić tekst mjr Juliusza Tyma, który opublikowany zostanie w nr 10 NPK:W magazynie miłośników historii i tajemnic „Oblicza historii” numer 2/2004 ukazał się obszerny, osiemnastostronicowy artykuł autorstwa znanego historyka, Macieja Szczurowskiego zatytułowany „Kampania wrześniowa 1939 roku. Próba bilansu”.Autor w interesujący sposób scharakteryzował pokrótce przebieg mobilizacji Wojska Polskiego i kampanii wrześniowej oraz dokonał próby bilansu wysiłku wojennego Polski walczącej we wrześniu 1939 roku w osamotnieniu przeciwko dwóm najeźdźcom.Niestety nie ze wszystkimi ocenami autora można się zgodzić. M. Szczurowski w podrozdziale „Działania manewrowe” postawił tezę, że „Wobec braku sprzętu mechanicznego, samochodów, transporterów i czołgów manewrowość naszego wojska we wrześniu 1939 roku zapewnić miały brygady kawalerii. Ten mit trwał przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego, skutecznie podtrzymywany nie tylko przez kawalerzystów, ale znaczną część kadry dowódczej, dla której koń był swoistym symbolem wojska” (s. 33).Ponadto oceniając wartość bojową kawalerii polskiej stwierdził, że „Manewrowość brygad kawalerii była ograniczona wydolnością koni, których hodowlę w dwudziestoleciu międzywojennym ukierunkowano na poszukiwanie zwierząt o pięknej sylwetce, wręcz gracji, szybkich i skocznych, jako że sławę kawalerii przynosiły licznie organizowane zawody hippiczne, pokazy i defilady. Natomiast mniejszą uwagę zwracano na ich predyspozycje do długotrwałych wysiłków, a już w żadnym wypadku nie ćwiczono znoszenia przez zwierzęta niewygód. Moim zdaniem jak najbardziej słusznie surowo karano żołnierzy, szczególnie luzaków, za zaniedbania w opiece i niewłaściwy stosunek do zwierząt. Ale ta opiekuńczość nie wyrabiała u koni odporności. W efekcie polska kawaleria we wrześniu nie była w stanie wyprzedzić piechoty w długotrwałych marszach, a będąc doskonałym celem dla nieprzyjacielskiego lotnictwa, broni pancernej i maszynowej, w wielu przypadkach marsze swoje i innych jeszcze opóźniała, tarasując drogi i ich pobocza” (s. 33).Otóż z powyższymi twierdzeniami M. Szczurowskiego nie można się zgodzić. Teza o manewrowym charakterze przyszłej wojny stanowiła jedno z generalnych założeń doktrynalnych ówczesnej polskiej sztuki wojennej. Szczupłość miejsca nie pozwala na szerokie rozwinięcie tej problematyki, poprzestanę więc na uogólnieniu, że faktycznie kawaleria samodzielna miała stanowić istotny element manewru, lecz „manewrować” miały również wielkie jednostki piechoty oraz związki szybkie, a poza wojskami równie ważne były czynniki manewru takie jak: wykorzystanie terenu, koncentracja, ekonomia sił, zaskoczenie, itd. Tak rozumiane działania manewrowe miały składać się na wojnę manewrową, „w której pojęcie linii nie będzie istniało. Będzie to walka ruchliwych zgrupowań o zmiennym składzie kierowanych przez dowódców pełnych inicjatywy i rozumnego temperamentu” (S. Lityński, Udział Wyższej Szkoły Wojennej przed 1939 r. w kształtowaniu polskiej doktryny wojennej, „Bellona”, (Londyn) 1955, nr 1).Co więcej najwyższe władze wojskowe zdawały sobie doskonale sprawę z ograniczonej użyteczności kawalerii w jej ówczesnej postaci. W II Rzeczypospolitej nie było mitu, o którym pisze M. Szczurowski. Funkcjonowała obok „legendy siódemki Beliny” „legenda niezwyciężonej kawalerii”; byli konserwatywnie nastawieni oficerowie kawalerii, ale w każdym rodzaju broni zawsze byli i będą zarówno konserwatyści, jak i prekursorzy nowoczesnych rozwiązań.Był także, wdrożony do realizacji w drugiej połowie lat trzydziestych, plan modernizacji i rozbudowy sił zbrojnych, którego wariant docelowy zakładał utrzymanie 11 trzypułkowych brygad kawalerii w jej klasycznym, konnym wydaniu oraz zmotoryzowanie 7 pułków kawalerii, które miały stać się podstawą do sformowania 4 brygad zmotoryzowanych. Należy jednak zastrzec, że Departament Kawalerii MSWojsk. proponował poza 4 brygadami zmotoryzowanymi utrzymanie jedynie 8 brygad kawalerii w jej ówczesnej postaci, lecz czteropułkowych. Projekt ten wywołał liczne protesty dowódców brygad i w rezultacie wielu zakulisowych działań, Departament Kawalerii musiał zrezygnować ze swojego zamysłu.Jak słusznie zauważył Lesław Kukawski, wielu autorów opracowań na temat kampanii wrześniowej rozwodzących się nad tym, że zamiast utrzymywać duże ilości koni należało zmotoryzować armię, zupełnie zapomina o ówczesnych realiach. Taka krytyka jest tym łatwiejsza, że trafia do przekonania wielu czytelników, którym po kilkudziesięciu latach od opisywanych wydarzeń zupełnie obca jest problematyka kraju rolniczego z wielką ilością koni, gdyż patrzą na to przez pryzmat współczesnej techniki. II Rzeczypospolita i tak dokonała wielkiego wyczynu, w ciągu dwudziestu lat odbudowując kraj po ogromnych zniszczeniach I wojny światowej, starając się jednocześnie odrobić kolosalne zaległości po rabunkowej gospodarce zaborców w wielu dziedzinach życia. Aby zmotoryzować armię, należało wydać wielkie sumy za granicą. Sam zakup pojazdów to nie wszystko. Trzeba także pamiętać o zapleczu technicznym, wyszkoleniu kierowców i mechaników, o zasobach paliwowych, których Polska nie posiadała. Natomiast kupując konie i paszę, pieniądz zostawiano w kraju, u polskiego rolnika, dla którego wojsko było rynkiem zbytu jego produktów (L. Kukawski, Koń wojskowy, w: Broń i barwa Wojska Polskiego w roku 1939, Lublin 1993).Teza M. Szczurowskiego o rzekomej niskiej wydolności koni kawaleryjskich ograniczającej manewrowość brygad kawalerii świadczy o tym, że autor bardzo słabo orientuje się w tej materii.Kawaleria samodzielna Wojska Polskiego użytkowała konie kwalifikowane przez komisje remontowe jako W - wierzchowe, które musiały charakteryzować się określonymi w przepisach cechami dotyczącymi płci, wieku, pokroju, budowy, zachowań, itd. lecz w żadnych przepisach dotyczących remontów nie było mowy o „pięknej sylwetce, gracji, szybkości i skoczności” jak chce to widzieć M. Szczurowski. Konie zakwalifikowane do służby w kawalerii, określone w drugiej połowie lat trzydziestych jako W 1, wyłącznie klacze i wałachy, miały być szlachetne, mieć powyżej 150 cm w kłębie, być żywego temperamentu lecz łagodnego charakteru. Każda osoba znająca podstawy hipologii czytając wymagania dotyczące budowy koni W 1 zorientuje się, że preferowano konie mające predyspozycje do długotrwałych wysiłków. Wiadomo jednak, że ocena 3 – 4 letniego surowego konia nie dawała pełnej oceny jego wartości użytkowej, a jedynie pokrojową i po części ruchową. Młode konie wcielano do szwadronów zapasowych koni, gdzie przez ponad rok były ujeżdżane – przygotowywane do służby w linii. Ujeżdżony koń wierzchowy miał mieć wyrobione mięśnie i oddech, miał być wytrwały, zahartowany, śmiały, we wszystkich okolicznościach służby wojskowej, idący chętnie naprzód, w każdym chodzie i szybkości zwinnie posuwać się w każdym terenie, łatwo pokonując zwykłe przeszkody.Aby osiągnąć zamierzony cel szczególną uwagę zwracano na racjonalne karmienie, pielęgnację (w tym kucie) oraz łagodność w obchodzeniu się z koniem. W bardzo bogatym programie szkolenia – ujeżdżania obejmującym przygotowanie do pracy pod siodłem, naukę różnych chodów, ćwiczenie zwrotności, naukę pracy w terenie, naukę skoków, naukę pływania, naukę kładzenia, naukę musztry (już wyjechanie z szeregu stanowiło dla ujeżdżanego konia duży problem), wagonowanie, oswajanie koni z pojazdami mechanicznymi, nietypowymi dźwiękami – orkiestrą wojskową czy odgłosami pojedynczych strzałów, ognia broni maszynowej i wybuchami oraz ostatecznie władaniem bronią z siodła, a także szarżowaniem na piechotę i kawalerię ewentualnego przeciwnika, duży nacisk kładziono na równowagę psychiczną konia i jego równomierny rozwój. Do pododdziałów bojowych konie remontowe ujeżdżone w szwadronie zapasowym miały być wcielane po osiągnięciu wieku 5,5 roku i przebyciu w pułku dwóch zim. Wówczas dopiero możliwa była pełna ocena ich wartości użytkowej i pod tym katem przydzielano je pod siodło, pod juki oraz do zaprzęgów taczanek i działek przeciwpancernych. Wcielenie winno odbywać się latem, przed koncentracją letnią. Konie te mogły uczestniczyć w koncentracjach letnich oraz ćwiczeniach pułkowych i brygadowych. Zabronione było użytkowanie ich w trakcie wieńczących koncentracje letnie i manewry ćwiczeniach międzybrygadowych i międzydywizyjnych ze względu na ich forsowność. Konie kawalerii były więc zaprawione do długotrwałych wysiłków, a coroczne letnie koncentracje brygadowe i dywizyjne kończące się manewrami oraz zimowe i wiosenne rajdy kawaleryjskie podczas których konie pokonywały wiele setek kilometrów i znosiły szereg niewygód stanowiły dla nich dostateczną zaprawę. Nakazywana regulaminami i instrukcjami łagodność w obchodzeniu się z końmi, którą M. Szczurowski określa jako „opiekuńczość,” w połączeniu z racjonalnym karmieniem i właściwą pielęgnacją była koniecznym elementem utrzymania zdolności bojowej, a jej wpływ na „odporność” koni był wówczas i jest nadal taki, że koń wojskowy łagodnie traktowany przez swego użytkownika – kawalerzystę ma do niego zaufanie, co w wielkim skrócie, przekłada się na to, że poniesie go tam gdzie jeździec będzie chciał jechać, tak na defiladzie jak i na polu walki. Konie kategorii W miały przesłużyć w kawalerii mniej więcej 12 lat, a następnie były brakowane. Na przestrzeni kilkunastu lat władze wojskowe, czas ich służby, zmieniały kilkukrotnie w zależności od ilości i jakości materiału końskiego. Ze względu na braki do etatu, wiele koni, które pomimo przekroczenia wieku zachowały zdolność do pracy pozostawiano dalej w służbie.Z kolei porównując szybkość marszową kawalerii i piechoty, stanowiącą podstawę ruchliwości operacyjnej oraz szybkość poruszeń na polu walki, stojącą u podstaw ruchliwości taktycznej, należy stwierdzić, że przyjmowano jako normalną szybkość marszową brygady kawalerii wynoszącą około 40 km na dobę, przy częstych wypadkach pokonywania dziennie 70 – 80 km, a niekiedy nawet 100 – 120 km, przy czym należy podkreślić, że w przedwojennych kalkulacjach każdy marsz powyżej 50 km na dobę traktowano jako marsz forsowny. Natomiast dzienny wysiłek marszowy dywizji piechoty wynosił 30 – 40 km. Tak więc wskaźnik przewagi szybkości kawalerii kształtował się w granicach 1,5 – 2,0. Przewaga ta wzrastała w jeszcze większym stopniu na mniejszych przestrzeniach i krótszych odległościach – na polu walki. Przy dobrej organizacji współdziałania koniowodnych ze spieszonymi kawalerzystami walczącymi w pierwszej linii, szybkość poruszeń pododdziałów kawalerii mogła być 3, a nawet 5 razy większa niż szybkość piechoty. Przewaga w szybkości taktycznej dawała kawalerii możliwość ogarnięcia swymi działaniami znacznie szerszych przestrzeni, a tym samym większe możliwości jeśli chodzi o działania manewrowe na skrzydła i tyły przeciwnika.Skąd więc wzięła się teza M. Szczurowskiego jakoby kawaleria polska we wrześniu 1939 roku nie była w stanie wyprzedzić piechoty w długotrwałych marszach? Wystarczy przypomnieć choćby uchwycenie 7 września 1939 roku przepraw na środkowej Bzurze w rejonie Łęczycy i Młogoszyna przez Wielkopolską Brygadę Kawalerii, której oddziały wykonały nocą z 6 na 7 września forsowny marsz z okolic Gorazdowa w rejon Uniejowa, gdzie pod ogniem artylerii i bombardowaniem lotniczym brygada przeprawiła się przez Wartę. Odległość wynoszącą ponad 100 km brygada pokonała w ciągu 19 godzin.Kawaleria rzeczywiście była doskonałym celem dla przeciwnika. Kawalerzysta na koniu był wszakże znacznie większym celem niż piechur, co stanowiło o szczególnej wrażliwości tego rodzaju broni na straty, a także olbrzymich trudnościach w ich uzupełnianiu zwłaszcza w materiale końskim, ze względu na brak pododdziałów zapasowych koni. Podkreślić należy, że szczególnie wrażliwym celem były rejony wyczekiwania koni i koniowodnych oraz kolumny taborowe. Te ostatnie stanowiły przysłowiową kulę u nogi nie tylko kawalerii lecz całego Wojska Polskiego. Jednocześnie kawaleria była jednym z niewielu rodzajów broni, którego oddziały mógły maszerować na przełaj obchodząc rejony zatarasowane.Dlatego też ten krótki komentarz oceny kawalerii polskiej poczynionej przez M. Szczurowskiego kończę apelem do Autora omawianego artykułu, aby podał konkretne przykłady, kiedy to nie mogące wyprzedzić piechoty, obezwładnione przez nieprzyjacielskie lotnictwo, broń pancerną i maszynową, oddziały kawalerii polskiej opóźniały „w wielu przypadkach marsze swoje i innych (...), tarasując drogi i ich pobocza”.Sadzę, że Redakcja „Nowego Przeglądu Kawaleryjskiego” chętnie opublikuje te przykłady bojowe, przede wszystkim jako ilustrację błędów taktycznych popełnionych przez kawalerię polską we wrześniu 1939 roku.
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.