Skocz do zawartości

Gustaw

Użytkownik forum
  • Zawartość

    59
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Gustaw's Achievements

0

Reputacja

  1. Do vonjeroth: Wedle życzenia. Z ukłonami Gustaw
  2. Mieszkałem przez 8 lat w Gdańsku Wrzeszczu, przy ul. Staszica 2. Słyszałem o takich cudach, cudeńkach. Kolega z pracy był potomkiem dawnych gdańszczan. Co ciekawsze jego matka urodziła się o 1 km od Osterode, w Buchwalde. Jego krewny (chyba szwagier) z Sobieszewa przenocował kiedyś turystów z Niemiec. Byli małomówni i nic nie chcieli tylko nocleg. Rano ich już nie zastał a w piwnicy brakowało kilku cegieł w ścianie. Okazło się, że była tam skrytka. Nie mógł sobie chłopina darować. Wrzeszcz ma swoje tajemnice - Małachowskiego, Kołłątaja, Jesionowa, Batorego - kto wie co kryją te ulice, te miejsca? Pozdrowienia dla Gdańska!
  3. Wracając do tematu poniemieckich skrytek. Zgadzam się, że Niemcy chowali swoje kosztowności, uciekając przed Krasną Armią. Ale nie wszyscy. Ponieważ: 1. Decyzję o ewakuacji dla ludności cywilnej odwlekano do ostatniej chwili, nie było za bardzo czasu, by chować srebra, kosztowności itd. Znam historie, kiedy żołnierze sowieccy wchodząc do niemieckich miejscowości zastawali puste domy, a w kuchniach gotowała się strawa na piecu! Wszystko było do wzięcia - niczego nie trzeba byo szukać. 2. Była zima - styczeń 1945 roku był jednym z mroźniejszych, temperatura spadła do poniżej 20 stopni. Kto w takich warunkach, (zmrarźnieta ziemia) kopałby skrytki w ogodzie? Czym - kilofem? Nawet jeśli to takie miejsce było widoczne na śniegu. Być może w innych regionach: Pomorze, Śląsk łatwiej było schować - zakopać w ogrodach swoje majątki. W Prusach Wschodnich większości prawdopodobnie takie schowki były przygotowane wcześniej. Często też drogocenne przedmioty chowano w samym domu - pod podłogą, na strychu, w piwnicy itd. Mój brat znalazł kiedyś pod podłogą na strychu jednego domu srebrne łacuszki, papierośnicę, monety. Całości nie mógł spenetrować, bo budynek był zamieszkały. Jeżeli, ktoś decyduje się na takie poszukiwania to poleciłbym opuszczone dawne siedziby dworskie i pałacowe oraz przylegające do nich parki i ogrody. Poza tym, są takie miejsca (wioski), gdzie ludzie mieszkali tylko do 1945 roku. Później nikt w nich nie zamieszkał. Nikt tam nie przeszkadza w poszukiwaniach. Pozdrawiam Gustaw P.S. Do Osterode" napraw wykrywkę - to skoczymy tam na jesieni.
  4. Do U96. Napisałeś: Wiadomo cmentarz przetrwa zawieruche frontowa a przez szacunek do zmarlych nie beda rozbierane nagrobki (moge sie mylic)i tym samym jest bardzo dobrym miejscem na roznego rodzju skrytki." Naturalnie mylisz się. Mieszkam w dawnych Prusach Wschodnich - Kreis Osterode Ostpreussen. Poniemieckie nagrobki były rozbierane - wielokrotnie, najpierw w poszukiwaniu drogocennych rzeczy, później zabierano marmurowe tablice dla kamieniarzy, później metalowe ogodzenia i krzyże na złom. Spośród blisko 300 cmentarzy w moim powiecie nie znam takiego, na którym nie byłoby cmentarnych hien. W ten sposób przestało istnieć wiele zabytkowych nekropolii. W czasach PRL-u działo się to za przyzwoleniem władz - w ten sposób znikały ślady po dawnych mieszkańcach tych ziem. Nie tylko Niemcach, także po Żydach, Hugenotach, Holendrach itd. Wczoraj, w sobotę, odwiedziłem z aparatem kilka starych cmentarzy w powiecie ostródzkim. To zdjęcie jest z Samborowa. Cmentarz w środku wioski, tuż przy sklepie, jest dla amatorów wyskokowych trunków miejscem do spotkań.
  5. Zgadzam się z woytą: akich historii można mnożyć". Opowiadanie sobie takich historii, zoastrza tylko apetyt na poszukiwania, jednakże nic nie wnosi. Chyba nikt nie liczy na to,że ktoś napisze ja wiem gdzie jest taka skrytka, są tam srebra i porcelana i rożne takie, to jest w miejscowości Parzęczew Mały, 10 metrów od trzech buczków". Żeby nie uchodzic za malkontenta od siebie dodam jeszcze: przez 10 lat mieszkałem w Gdańsku. W 1945 roku tysiące mieszkańców Pomorza, Prus Wschodnich a i samego Gdańska, zgromadzili się na Wyspie Sobieszewskiej, w oczekiwaniu na statki, kutry i wszystko co pływa i co mogło ich uratować przed Sowietami. Na jednostki pływające dostali się wybrani. Prawie wszyscy zakopywali na plażach lub w pobliżu, swoje majątki, zabrane ze sobą. Choc teren ten jest eksploatowany przez odkrywcow, ciągle zaskauje jakimś znaleziskiem. Pozdrawiam Gustaw
  6. Mieszkam w Ostródzie, przed 1945 rokiem miasto nazywało się Osterode Ostpreussen (Prusy Wschodnie). Słyszałem o takich skrytkach. To oczywiste, że Niemcy chowali swoje drogocenne rzeczy w pobliżu domów - wierzyli bowiem, że prędzej czy później tu wrócą. Od 6 lat mieszkam w domu, który należał do jednej rodziny, przylega do niego spory ogród. Sowieci spalili Ostródę - blisko 70% miasta spłonęło. Dom, którym mieszkam legł w gruzach. Ale ... zachowały się jego piwnice. Do 1958 roku, pozostawał on ruiną. W 1958 roku moi dziadkowie rozpoczęli odbudowę budynku, od jego odgruzowania. Zatrudnili do tego grupę parcowników. Jak miało sie okazać bardzo tego pożałowali. W piwnicach pod schodami ukryty był kufer ze srebrami rodowymi, porcelaną i przedmiotami, które mogły przeszkadzać w ewakuacji przed Armia Czerwoną. Tylko część tych przedmiotów udało się odzykać lub nawet odkupić od robotników. Wiele z nich mam teraz w swoim domu. Chodziłem z wykrywaczem po ogrodzie ale pełno w nim zwykłego żelastwa. Poza tym jako kajtek nasłuchałem się opowieści moich braci i nawet pamietam jak przynosili do domu znajdywane przedmioty a to pod schodami, to na strychu kamienicy przy dawnej Banhofstrasse, jeszcze do teraz w starych komórkach na podwórkach mozna znaleźć cuda, cudeńka po Niemcach. Pozdrawiam wszystkich odkrywców.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie