Wracając do tematu poniemieckich skrytek. Zgadzam się, że Niemcy chowali swoje kosztowności, uciekając przed Krasną Armią. Ale nie wszyscy. Ponieważ: 1. Decyzję o ewakuacji dla ludności cywilnej odwlekano do ostatniej chwili, nie było za bardzo czasu, by chować srebra, kosztowności itd. Znam historie, kiedy żołnierze sowieccy wchodząc do niemieckich miejscowości zastawali puste domy, a w kuchniach gotowała się strawa na piecu! Wszystko było do wzięcia - niczego nie trzeba byo szukać. 2. Była zima - styczeń 1945 roku był jednym z mroźniejszych, temperatura spadła do poniżej 20 stopni. Kto w takich warunkach, (zmrarźnieta ziemia) kopałby skrytki w ogodzie? Czym - kilofem? Nawet jeśli to takie miejsce było widoczne na śniegu. Być może w innych regionach: Pomorze, Śląsk łatwiej było schować - zakopać w ogrodach swoje majątki. W Prusach Wschodnich większości prawdopodobnie takie schowki były przygotowane wcześniej. Często też drogocenne przedmioty chowano w samym domu - pod podłogą, na strychu, w piwnicy itd. Mój brat znalazł kiedyś pod podłogą na strychu jednego domu srebrne łacuszki, papierośnicę, monety. Całości nie mógł spenetrować, bo budynek był zamieszkały. Jeżeli, ktoś decyduje się na takie poszukiwania to poleciłbym opuszczone dawne siedziby dworskie i pałacowe oraz przylegające do nich parki i ogrody. Poza tym, są takie miejsca (wioski), gdzie ludzie mieszkali tylko do 1945 roku. Później nikt w nich nie zamieszkał. Nikt tam nie przeszkadza w poszukiwaniach. Pozdrawiam Gustaw P.S. Do Osterode" napraw wykrywkę - to skoczymy tam na jesieni.