W każdej bajce jest trochę prawdy.Znam taki las gdzie nigdy nie śpiewają ptaki.Długo po wojnie jakakolwiek próba wjechania konnym wozem do tego lasu kończyła się paniczną ucieczką konia.Otóż w tym lesie Niemcy zakopywali jeńców z pobliskiego obozu pracy.Według naocznego świadka odbywało się to tak: dwóch jeńców niosło na noszach swego zmarłego kolegę, towarzyszyło im z reguły dwóch żołnierzy Wehrmachtu - nie zawsze narodowości niemieckiej.Jeńcy kopali groby - dla kolegi i dla siebie.Na rozkaz żołnierzy rozbierali się i zostali zastrzeleni.Żołnierze mniej lub bardziej starannie zasypywali zwłoki i wracali niosąc nosze i ubrania jeńców.Gdy przychodził transport jeńców,dokonywano selekcji.Podobno czasem nawet 50% transportu trafiało od razu do lasu...