To drugi taki wypadek w Rakszawie, poprzedni miał miejsce na początku lat 70-tych, wtedy delikwent przeżył, choć został bez nogi...
W sąsiednim lesie Niemcy mieli skład amunicji; po ich odwrocie saperzy zebrali to do kupy i wysadzili (widoczne do dzisiaj leje, w jednym całą chałupę można schować), no ale jak wiadomo, nie wszystko rozerwało, wiele całych pocisków - z zapalnikami, samych zapalników, granatów nasadkowych itp. porozrzucało po lesie i wyłazi to cholerstwo do dzisiaj.
1. tak, jestem z okolic, znam las, wiem co, gdzie i jak, wielokrotnie zgłaszałem niewybuchy napotkane podczas grzybobrania;
2. nie, nie robię wykopków, nie mam i nie łażę z wykrywaczem, parę razy przeganiałem małolatów szukających wykrywaczem nieszczęścia
3. po prostu trochę interesuję się historią i związanymi z tym tematami no i mam swoje lata...