
Badylarz
Użytkownik forum-
Zawartość
468 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Zawartość dodana przez Badylarz
-
Witam Dziękuję wszystkim za posty. Bardzo ciekawe, zwłaszcza od J23. Niestety, ja takich informacji nie posiadam, informacje od wystrzeleniu rakiety przez inspektora Szarka były wzięte ze strony internetowej, której adres zresztą podałem. J23, twoje dociekania na temat śmierci inspektorów są bardzo interesujące. MarekA, co to znaczy wysadzić wschodnie przyczółki mostów". Czy możesz to sprecyzować ? Czy ten specjalnie wybudowany schron się zachował ? Emmerling podaje, że Niemcom udało się poszarpać kable elektryczne do ładunków wybuchowych, tak, że dopiero po pewnym czasie (1,5 godz., albo 4 godz.) Polacy mogli po zastosowaniu środków pomocniczych (agregat na rowerze - dynamo ?) i poprowadzeniu nowych przewodów zdołali wysadzić mosty. Pytanie, czy rzeczywiście tak było ? Ponoć była jakaś komisja do zbadania sprawy mostów i być może ona takie wnioski wysnuła. Natomiast według źródeł polskich nic takiego się nie zdarzyło. Jeżeli Stukasy rzeczywiście poszarpały druty, to Niemcy odnieśli rzeczywiście chwilowy sukces, natomiast jeśli to tylko propaganda, to było to całkowite fiasko operacji lądowo-powietrznej. Ciekawe, co pisze na ten temat p. Schindler w publikacji Mosty und Dirschau". Niestety nie jest to pozycja dostępna dla mnie. Może ktoś wie ? Pozdrowienia Badylarz
-
Witam Znalazłem w sieci zupełnie przypadkowo: http://www.kbi.tczew.pl/get_file.php?id=Kazimierz_Ickiewicz_Krzysztof_Zielinski-Wojsko_polskie_w_Tczewie.pdf. Trochę jest informacji dodatkowych. Pozdrowienia Badylarz
-
Witam Jeszcze o Szymankowie: http://www.wolnadroga.pl/druk.php?dzial=archiwum&rok=05&nr=19&art=10 [...] Gdańsk - Zaspa Tu na miejscowym cmentarzu, gdzie pochowane są ofiary mordów w obozie Stuthof oraz obrońcy Poczty Polskiej, leżą również szczątki pomordowanych w Szymankowie kolejarzy i celników polskich, przeniesione tu 12 maja 1947 roku. Warto wspomnieć, że świadkiem przeniesienia zwłok, był jedyny świadek zbrodni Alfons Lessnau, któremu Niemcy zamordowali żonę w Szymankowie. Pod pomnikiem zebrali się kolejarze i celnicy, aby minutą ciszy uczcić ich pamięć, złożyć kwiaty, a także odmówić w ich intencji modlitwę, którą prowadził duszpasterz kolejarzy ksiądz Eugeniusz Zarębiński. Tczew Miejcie się dziś na baczności! Takie właśnie ostrzeżenie przekazał dyżurny ruchu - asystent Alfons Runowski z Szymankowa swojemu koledze w Tczewie Janowi Ernestowi, który pytał, gdzie jest pociąg nr 963 relacji Malbork - Tczew Było to 66 lat temu, 1 września 1939 roku nad ranem. Przypomnę: mimo bardzo napiętej sytuacji, na trasie Malbork - Tczew - Chojnice kursowały dwie pary pociągów towarowych i jedna para pociągów pospiesznych. Dyżurny z Tczewa pytał o pociąg, ponieważ udała się po niego drużyna lokomotywowy z maszynistą Wojczechowskim i pomocnikiem Matuszką, parowozem Ty 521. Ostrzeżenie Runowskiego Ernst niezwłocznie przekazał swoim zwierzchnikom i oficerowi łącznikowemu WP w Tczewie. To spowodowało, że obrona mostów tczewskich postawiona została w stan najwyższej gotowości bojowej. Tymczasem do Szymankowa zbliżał się pociąg nr 963, po który wcześniej parowozem udała się inna polska drużyna, której siłą zabrano mundury, a maszynistę i pomocnika zamknięto, zaś w mundury ubrano Niemców. W pociągu zamiast ładunków znajdowała się oddziały Selbstschutzu i SS, za pociągiem nr 963 jechała drezyna, a za nią pociąg pancerny. W ten sposób Niemcy chcieli zdobyć ważne strategicznie mosty z zaskoczenia. Jednak tuż przed wjazdem pociągu do Szymankowa, inspektor celny Stanisław Szarka w Kałdowie zdążył wystrzelić rakietę, którą dostrzegł zawiadowca stacji w Szymankowie Paweł Szczeciński, i niezwłocznie udał się na nastawnię, aby skierować wjeżdżający pociąg na boczny tor. Dlatego dalsza jazda pociągu mogła być kontynuowana dopiero po 30 minutach. Były to bezcenne minuty dla obrońców mostów. Dokładnie o godzinie 4.45 pociąg został zatrzymany przed mostem, a z wagonów zaczęli wybiegać Niemcy, których żołnierze 2. Batalionu Strzeleckiego przywitali ogniem z broni maszynowej. W ten sposób „Akcjon Zug” spaliła na panewce. Około godziny 5.15 na miejsce przybył dowódca batalionu ppłk Stanisława Janik i po zapoznaniu się z sytuacją na miejscu, wydał rozkaz wysadzenia mostu, wykonał go ppor. Norbert Juchtman. Rano 1 września w Szymankowie grupa członków NSDAP, mszcząc się za skierowanie pociągu na boczny tor, wymordowała polskich kolejarzy, celników i ich rodziny. Ciała wrzucono do przydrożnego rowu i ustawiono tablicę z napisem: „Tu leży polska mniejszość narodowa”. W Szymankowie zostali zamordowani: Paweł Szczeciński - zawiadowca Helena Szczecińska - jego siostra Alfons Runowski - asystent, p.o. dyżurnego ruchu Albert Wilgowski - adiunkt, dyżurny ruchu Mieczysław Olszewski - zawiadowca odcinka drogowego Elżbieta Lessnau - żona Alfonsa Marian Chmielecki - starszy asystent, p.o. kasjera biletowego Alojzy Łukowski - nadzorca przewodów Maksymilian Gołębiewski - nastawniczy Roman Grubba - nastawniczy Izydor Żelewski - torowy Paweł Kraiński - zwrotniczy Paweł Plath - zwrotniczy Artur Okroy - kasjer biletowy Aureoli Antoni Strzempkowski - restaurator dworcowy Stanisław Szarek - dowódca inspektorów celnych Władysław Kamiński - inspektor celny Jan Michalak - inspektor celny Ignacy Wasilewski - inspektor celny Eugeniusz Jarszyński - kierowca Inspektoratu Ceł Nieznany z nazwiska oficer WP o pseudonimie „Konrad”. Tyle rysu historycznego. [...] Ciekawe, skąd się wziął ten oficer ? Ciekawostka do zbadania. Badylarz P.S. Alfons Lessnau był, zdaje się, jedynym, który ocalał z masakry.
-
Witam Dziękuję grek - fantastyczne! Dziękuję coriolan za informacje o Medemie. Trochę z innej beczki - historia alternatywna albo raczej fikcja bardzo prawdopodobna: http://www.portal.tczew.pl/?pid=gos&pgid=str&str=aut Przede wszystkim wiele informacji o mostach. Badylarz
-
Witam Znalezione w sieci: http://www.opcja.pop.pl/numer57/57musz2.html Leszek Muszczyński "Aktion Zug (fragment) Zanim padły pierwsze strzały na Westerplatte 1 września 1939 r. o godz. 4.45, zwiastujące wybuch drugiej wojny światowej, trwały już potyczki zbrojne w kilku miejscach na całej długości polsko-niemieckiej granicy państwowej. Ich pierwszymi ofiarami stali się polscy celnicy i kolejarze, wypełniający wiernie do ostatniej chwili swoją służbę. Stacja PKP Szymankowo (Simonsdorf), znana przed wojną jako Szymanowo, położona kiedyś na terenie Wolnego Miasta Gdańska, a obecnie niewielka żuławska stacja kolejowa na odcinku Tczew–Malbork magistrali Gdynia–Warszawa, była stacją graniczną na głównym szlaku Berlin–Królewiec. Do 1939 r. na stacji tej odbywała się odprawa celna towarów w komunikacji tranzytowej Prusy Wschodnie–Rzesza przez tzw. korytarz pomorski. Punktem zaś odprawy celnej w komunikacji pasażerskiej był przystanek osobowy PKP Kałdowo (Kalthof), obecnie dzielnica Malborka po drugiej stronie rzeki Nogat. Okoliczne miejscowości był terenem wyłącznie rolniczym, zamieszkanym w przeważającej części przez Niemców. Ci nieliczni Polacy, których nie zdołano jeszcze zgermanizować, aby nie pracować u Niemców na roli, wraz z powstaniem Wolnego Miasta Gdańska stali się urzędnikami państwowymi Poczty Polskiej, czy to pracownikami dyrekcji PKP w Gdańsku, celnikami, czy też zwykłymi kolejarzami. Tu kryteria były jasne. Mogli być zatrudnieni wyłącznie obywatele narodowości polskiej. Tak więc celnik i kolejarz byli jedynymi reprezentantami polskiej władzy nie tylko w tej okolicy, lecz na terenie całego Wolnego Miasta Gdańska. Już w kwietniu 1939 r. w okolicy dochodzi do tzw. chuligańskich wybryków wymierzonych przeciwko miejscowym Polakom. A to tłuczenie żarówek na przystanku osobowym PKP w Kałdowie, a to wrzucanie petard do mieszkań pracowników kolei polskich itp. Oczywiście, władze polskie interweniowały u władz Senatu Wolnego Miasta Gdańska, bezskutecznie jednak. Policja gdańska umorzyła śledztwo z powodu niewykrycia sprawców. Precedens już był i na następne wykroczenia przeciwko Polakom nie trzeba było długo czekać. W maju bojówka hitlerowska napadła na mieszkanie zawiadowcy stacji PKP Marynowy (Marienau), Brunona Gregorkiewicza i pobiła go do utraty przytomności. Lekarz wezwany z Kałdowa odmówił poszkodowanemu pomocy. Inny z incydentów zakończył się aresztowaniem przez policję gdańską dróżnika przejazdowego PKP, Pawła Karczewskiego, którego oskarżono o szpiegostwo. Atmosfera w sierpniu 1939 r. była tak napięta, że polscy inspektorzy celni w obawie o swoje życie, wyprowadzili się z budynków stacyjnych. Z pomocą przyszła kolej, która udostępniła im na tymczasowe mieszkanie dwa wagony typu pulmanowskiego, umieszczając je pod osłoną nocy na bocznym torze stacji PKP Kałdowo. Tuż przed wybuchem wojny ruch pociągów pasażerskich na linii Tczew–Gdańsk zamarł niemal całkowicie. Jedynie na trasie tranzytowej Malbork–Tczew–Chojnice kursowały dwie pary pociągów towarowych i jedna para pociągów pospiesznych. Wszystkie posterunki ruchu PKP były pod stałym nadzorem niemieckich celników. Mosty, wiadukty i przejazdy strzeżone były przez SS-manów w cywilu, uzbrojonych w karabiny. Tymczasem na stacji PKP Tczew polskie władze wojskowe przystąpiły do przygotowań obronnych. Zabezpieczono przede wszystkim most kolejowy na Wiśle. Bramy i zapory na moście otwierane były przez wojsko tylko na polecenie dyżurnego ruchu. Wojsko ubezpieczało także przyczółek mostowy na Wiśle. Zarząd kolejowy wezwał pracowników PKP narodowości polskiej, zatrudnionych na terenie WM Gdańska, do wytrwania na stanowiskach. Chodziło bowiem o utrzymanie ciągłości ruchu tranzytowego. Każde uchybienie w tej sytuacji mogłoby stać się pretekstem do agresywnych działań ze strony Niemiec. Wybuch wojny poprzedziło zarządzenie o powszechnej mobilizacji w Polsce, ogłoszone 30 sierpnia 1939 r. Zarządzenie to odwołano tegoż dnia, a następnie ponownie ogłoszono. Wprowadziło to zamieszanie na stacji Tczew, tym bardziej że jednocześnie rozeszła się pogłoska, jak się później okazało fałszywa, że w nocy odbędzie się próbny alarm przeciwlotniczy. Mimo napiętej sytuacji stacja Tczew, zgodnie z normalnym rozkładem jazdy, wysłała do Malborka parowozy po odbiór pociągów tranzytowych, oznaczonych numerami 963 i 965. 1 września 1939 r. o godzinie 3.00 ze stacji Tczew wyruszył do Malborka parowóz TY 685 po odbiór turnusowego pociągu tranzytowego nr 965. Prowadzili go maszyniści: Bazyli Sakowicz i pomocnik Brunon Grenz. Jeździli od lat tym szlakiem i dokładnie znali jego trasę. Tym razem stwierdzili, że "coś wisi w powietrzu. Most na Wiśle był strzeżony. Posterunki wojskowe wzmocnione. Na telefoniczny rozkaz dyżurującego na dworcu tczewskim, por. Antoniego Lebiedzia, polscy żołnierze z 2 Batalionu Strzelców otworzyli bramy i TY 685 wjechał na terytorium WM Gdańska. Minął położone tuż za Wisłą Lisewo, Szymankowo i dotarł do Kałdowa. Na semaforze przed stacją maszynista dostrzegł czerwone światło. Sakowicz zatrzymał parowóz około 100 metrów przed semaforem. Zauważył, że z Malborka wyjechał już w kierunku Tczewa pociąg tranzytowy nr 963, który planowo miał prowadzić, na parowozie TY 521, jego kolega – maszynista Franciszek Wojciechowski i pomocnik Matuszka. Uspokojony obserwował zbliżający się pociąg. Niby wszystko się zgadzało, ale żaden z dwóch ludzi, prowadzących pociąg w polskich mundurach kolejowych, nie był Wojciechowskim ani Matuszką. Obsługę pociągu stanowili bowiem zupełnie nieznani ludzie. Zaskoczony Sakowicz gorączkowo próbował rozwiązać zagadkę. W tej samej chwili otrzymał cios w kark. Odwracając się z podniesionymi rękoma ujrzał przed sobą dwóch uzbrojonych ludzi w niemieckich mundurach, z trupimi czaszkami na czapkach i cywila z pistoletem w ręku. (…) Leszek Muszczyński " Ciekawe nie ? Badylarz
-
Witam Jeśli chodzi O PZ-3, to właściwie temat na nowy wątek np. pod tytułem Chojnice 1939". 1.IX rano pociąg pancerny PZ-3 poprzedzony drezyną pancerną wjechał na stację Chojnicę i opanował ją. Drezyna pancerna pojechała dalej, ale zaalarmowani kolejarze spowodowali jej wjazd na ślepy tor, a polskie działa zniszczyły ją. Natomiast atakowany w Chojnicach PZ-3 był zmuszony opuścić stację i wycofać się, zdaje się zabierając nawet zakładnków. Pozdrowienia Badylarz P.S. Nadal czekam na wszelkie informacje o Tczewie.
-
Witam Informacje na temat 41 Pion.Batl znajdziesz tutaj: http://www.lexikon-der-wehrmacht.de/Gliederungen/PionierBat/PiBat41.htm Z tego co wiem, to najpierw jechał zajęty pociąg z saperami, a za nim dopiero PZ-7. Pozdrowienia Badylarz
-
Witam Polskie tłumaczenie R. Michaelisa wyszło też w serii zeszytów Militaria. Badylarz
-
Witam Dzięki sadyk za zdjęcia i szkic Panzerzüg 7. Czy można trochę powiększyć szkic składu tego pociągu, bo wyszedł jakby był dla krasnoludków. Również byś opisał jego skład, ewentualnie kto nim dowodził. Ciekawe, czy gdyby Niemcy najpierw puścili pociąg pancerny, a potem towarowy z desantem, to nie mogłoby by się im udać. Badylarz
-
Witam Dzięki njorl za przetłumaczenie, ale może przetłumaczysz wszystko co dotyczy 536 s.Art.Abt. we wrzesniu 1939 roku ? Dzięki MarekA. Czyli jest relacja adiutanta 2 BStrz. Wydaje mi się, że była również relacja ppłk Stanisława Janika, publikowana bodajże w WTK ? Ktoś coś wie ? Wersji jest kilka, to fakt, i polskich i niemieckich. Pytanie jest, jaki miał rozkaz dowódca polski, kiedy wysadzić most. Ewakuowanie rannych nie było chyba jedynym powodem zwłoki. Mnie zaskoczyło to, że powołano komisję śledczą do wyjaśnienia sprawy (chyba) wysadzenia mostów. Ciekawy byłby raport tej komisji. Badylarz
-
Jeszcze raz. Znalazłem ciekawe informacje o mostach tczewskich. Są nawet zdjęcia. http://www.forum.dawnygdansk.pl/viewtopic.php?t=1008&postdays=0&postorder=asc&start=0
-
Witam Dzięki njorl, ale to nie wszystko. Z tego co wiem, to część SS-HD podlegała Oblt Medemowi, i atakowała Tczew. Zresztą większość strat tej jednostki miała miejsce pod Dirschau 1.09.1939r. Ponadto w skład tej jednostki wchodziła zdaje się bateria artylerii albo dwie. Jeżeli chodzi o 536 s.Art.Abt. (chyba zmotoryzowany), to czy jego dwie baterie ciężkich haubic 150 mm były w ogóle użyte ? Jeden batalion był Grenzwachtu, ale skąd z Malborka (Marienburga), Elbląga (Elbing) czy też Królewca ? Podobnie z drugim batalionem tzw. Ersatztrupen, czyli batalion zapasowy, ale skąd i którego pułku - najbardziej mi pasuje 45 Inf. Reg., który stacjonował w Malborku i Kwidzyniu (Marienwerder). Oczywiście ciekawe jest również włączenie w skład grupy oddziałów zmotoryzowanych, w tym dosyć tajemniczej jednostki jaką była Auf.ABt. 1. Badylarz
-
Witam Już od jakiegoś czasu szukałem informacji na temat Tczewa, ale dopiero teraz postanowiłem zainicjować ten wątek. Zainspirowała mnie książka M. Emmerlinga „Luftwaffe nad Polską 1939”, a ściśle mówiąc jej trzeci tom poświęcony lotnictwu szturmowemu. Tczew miały zająć wojska niemieckie w kombinowanej operacji lotnictwa i piechoty (ściślej saperów). Wg Emmerlinga 6 Stukasów pod dow. Oberleutnanta (porucznika) Bruno Dilley’a z 3 Staffel (eskadry) dywizjonu I/StG 1 miało zniszczyć przewody elektryczne, lonty i elektrownię (tak wynika z kontekstu), co udało się w 100%. Pozostałe samoloty bombardowały inne cele w Tczewie (jakie ?). Grupa samolotów z 9/KG 3 zniszczyła w tym czasie koszary. Z relacji dowódcy I/StG 1 wynika, że w realizacji przedsięwzięcia przeszkadzała pogoda: niski pułap chmur nad celem i kiepska widoczność (między innymi z tego powodu jeden z 31 Stukasów, które wystartowały z lotniska w Elblągu, rozbił się we mgle). Grupa por. Dilley’a zaatakowała nasyp kolejowy lotem koszącym (lotem niskim), natomiast pozostałe Stukasy wzniosły się na pułap 2000m, aby zaatakować z lotu nurkowego. Start samolotów 4.15, (grupa porucznika Dilley’a dopiero 4.26 - dlaczego ?). atak 6 Stukasów - 4.42, pozostałych 4.43. Według niemieckich dokumentów Polacy dopiero po upływie 1, 5 godz. (gdzie indziej mowa o 4 godz.) zdołali wysadzić most, dzięki środkom pomocniczym – po założeniu dodatkowych przewodów elektrycznych i zapewnieniu zasilania dzięki agregatowi na rowerze. Ponadto znalazła się tam wzmianka, że Niemcy powołali jakąś komisję śledczą , ale do czego – do zbadania przyczyn wysadzenia mostów ? Wracając na ziemię, atak z lądu miał być przeprowadzony z zaskoczenia prze jednostkę saperów (bodajże 41 Pi.Batl., ale nie jestem pewien), przewiezioną pociągiem. Jedna kompania tego batalionu miała się ukryć w przejętym pociągu na terenie WM Gdańska i normalnie awizowanym polskim kolejarzom. Za pociągiem towarowym miał posuwać się pociąg pancerny. Z grupą szturmową miał współdziałać SS-Heimwehr Danzig (tzn. nie cały, tylko jego część) od strony północnej i zachodniej, natomiast stację w Szymankowie miały opanować jednostki gdańskiego SA. Jak wiadomo, nie powiodło to się, Polacy przed wymordowaniem zdołali zawiadomić zawiadowcę w Tczewie, Polacy nie otworzyli bramy wjazdowej, a atak saperów nie udał się. To tak w skrócie, za wszelkie uzupełnienia będę wdzięczny. Ciekawią mnie (mam nadzieję, że nie tylko mnie) następujące zagadnienia: 1. Jaki był rzeczywisty skład Gruppe „Medem” (tak nazwano w literaturze wojsko dowodzone przez płk. Medema) ? Wydaje się, że w jej składzie były również baterie artylerii. 2. Postać dowódcy płk. Medem’a jest nieco tajemnicza, czy coś o nim wiadomo więcej ? 3. W składzie OW „Tczew” wchodził 2 Batalion Strzelców, pluton saperów z bsap. 15 DP oraz prawdopodobnie pluton czołgów na prowadnicach któregoś z pociągów pancernych (2 Renault i 4 Teki ?). Czy istnieją polskie relacje z walki w Tczewie ? 4. 2 BStrz posiadał pluton artylerii piechoty - 2 działa prawosławne" 75mm - jak to się stało, że nie posiadał do nich amunicji, zdaje się, że ściągano ją później ze Starogardu ? 5. Po wschodnie stronie Wisły, na umocnionym przyczółku mostowym bronił się tylko pluton strzelecki z przydzielonym plutonem ckm – w sumie 3 rkm i 3 ckm ? Atak szturmowej piechoty niemieckiej (saperzy) nie udał się dlaczego ? 6. Ponieważ Niemcy posiadali już wtedy jednostki spadochronowe, czy nie byłoby możliwe je zastosować w celu zajęcia mostu ? – rozważania całkowicie alternatywne. 7. Wracając do Luftwaffe, czy rozbity Junkers tuż po starcie z lotniska to nie pierwsza ofiara niemiecka w II Wojnie światowej ? Pozdrowienia dla forumowiczów Badylarz
-
Sprzęt, który nie zdążyliśmy wdrożyć do września 1939
temat odpowiedział Badylarz → na M-i → IIRP - Wojsko Polskie 1918-1939
Witam Niestety, pnz59 ma rację. Jest wiele pozycji na rynku z cyklu pseudonaukowych", które bazują na źródłach" napisanych w okresiekwitnącego socjalizmu". I to bardzo poważni autorzy czasem się na to nabierają. Z innej mańki np. wydana została ostatnio książka p. Kozaczuka Wehrmacht 1933-39", pozycja owszem bardzo poszukiwana, ale zdebko już się zdeaktualizowała. No, a w nowym wydaniu Bellony, żeby była jakaś informacja od wydawcy, była poprzedzona wstępem jakiegoś zeczoznawcy", niestety nic. Z informacji od wydawnictwa dowiedziałem się, że p. Kozaczuk ponoć ją przerabiał, ale jak ją przejrzałem, to nie znalazłem w bibliografii żadnej nowej książki wydanej po 1983 roku. To po cholerę ją kupować ? Bardzo dobrze, że pnz59 jesteś historykiem z prawdziwego zdarzenia, logujesz się tutaj i że możemy korzystać z twoich wiadomości, bo oszczędzamy w ten sposób czas na przeglądanie śmieci" i to zarówno w książkach jak i w internecie. A niestety nie każdy ma możliwość zajrzenia do archiwów. Pozdrowienia Badylarz -
13 Pułk Ułanów Wileńskich
temat odpowiedział Badylarz → na generał w. → IIRP - Wojsko Polskie 1918-1939
Witam Gebhardt, opierałem się na książce, którą przeczytałem jakiś czas temu, nawet porobiłem dla własnego użytku ksero części stron, ale gdzieś mi wsiąkło. Ta książka to: Pabich Jan, Niezapomniane karty : z dziejów 6 Pułku Artylerii Lekkiej Kraków : Wydawnictwo Literackie , 1982 Jeżeli nie czytałeś, polecam Pozdrowienia Badylarz -
13 Pułk Ułanów Wileńskich
temat odpowiedział Badylarz → na generał w. → IIRP - Wojsko Polskie 1918-1939
Witam Ja bym nazwał to nazwą potoczną. W każdym oddziale był chyba jakiś szef i to chyba zdaje się nie tylko w polskich jednostkach. Niezależnie od tego czy był to etatowy czy nie szef (przeważnie w stopniu sierżanta) zajmował się głównie sprawami organizacyjnymi, administracyjnymi oraz zaopatrzeniowymi. Taki mini-kwatermistrz - po prostu prawa ręka dowódcy. Pamiętacie Stąd do wieczności" - Burt Lancaster grał taką rolę. Oficer był od dowodzenia, od spraw taktycznych - w innych to wydawał rozkaz i zajmował się tym sierżant szef. Często bywało tak, że w czasie nieobecności dowódcy (lub jego zastępcy) lub też ich śmierci przejmował dowodzenie. Pamiętacie Kompanię braci" ? Tak więc plutonowy Baran mógł być np. podoficerem sprzętowym i uchodził za szefa plutonu łączności. Zresztą chyba np. w piechocie d-ca plutonu łączności batalionu był podoficerem, kiedy d-ca plutonu łączności pułku był oficerem i jednocześnie dowódcą wszystkich łączniościowców w pułku. W kawalerii był chyba tylko jeden pluton łączności w pułku, a i organizacja na stopie wojennej mogła być różna od pokojowej. Np. w pułku artylerii w czasie pokoju istniała tzw. bateria łączności, którą w czasie mobilizacji rozformowano przydzielając ludzi do dywizjonów i baterii - patrz Jan Pabich, cholera zapomniałem tytułu, dzieje 6 PAL. Pozdrowienia Badylarz