Skocz do zawartości

Kościan--w poszukiwaniu podziemnego przejścia


EMPAI

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Myślę , że ciekawy wywiad zwłaszcza dla kolegów z Wielkopolski....

http://koscian.net/W_poszukiwaniu_podziemnego_przejscia,3944.html
http://koscian.net/Groby_pod_posadzka_,3983.html

O przejściach podziemnych w mieście i o tym, co znajduje się pod posadzką kościańskiej fary z dziennikarzem i regionalistą red. Jerzym Zielonką rozmawiają: Teresa Masłowska i Katarzyna Żurek
- Na forum internetowym koscian.net toczą się dyskusje na temat tajemnic miasta Kościana. Wokół niektórych zagadnień narosły legendy. Jedną z nich jest tunel, który miał łączyć w wiekach średnich nieistniejący już kościański zamek, farę, były klasztor dominikański, po którym pozostała dzisiejsza Kaplica Pana Jezusa. Są pod Kościanem podziemne przejścia, czy też ich nie ma?
- Historyk nie może powiedzieć, że wszystko już wie na dany temat; może co najwyżej stwierdzić, jaki jest obecny stan wiedzy. Często okazuje się bowiem, że nowe odkrycia archeologiczne, nieznane dokumenty wywracają do góry nogami niejedną od wieków głoszoną prawdę. A więc na pytanie, czy pod Kościanem są podziemne przejścia mogę odpowiedzieć – nie wiem, ale wyniki dotychczasowych badań wskazują, że nie ma.

- Ale w opinii starych kościaniaków określono nawet wejście. Miało ono rzekomo znajdować się za głównym ołtarzem w kościańskiej farze. Stąd internauci często zwracają uwagę, że wystarczy wejść za ołtarz i dobrze pokopać…
- To nie jest takie proste. O tym, że różne punkty Starego Miasta połączone były tunelami słyszałem od dziecka. Znałem nawet ludzi, którzy przysięgali, że podziemne przejścia sami poznali, tyle tylko, że ani w dokumentach kościelnych, ani w miejskich, wzmianek o takich przejściach nikt do tego czasu nie znalazł.

- Nikt?
- No nikt. W najbliższych nam czasach temat ten fascynował regionalistów: profesora Bolesława Igłowicza, dr. med. Henryka Florkowskiego oraz historyków – prof. dr. hab. Zbigniewa Wielgosza, prof. dr. hab. Bogusława Polaka, dr. Piotra Bauera. Ostatnio przy pisaniu monografii fary zajmował się nim m.in. dr Korneliusz Kaczor. Dostępne nam dokumenty były wielokrotnie analizowane i nikt nie znalazł wzmianki o podziemnych przejściach.

- Dobrze, a co mówią archeolodzy, może jednak trzeba przekopać kościańską farę?
- To już wielokrotnie czyniono. Mieli na to w Kościanie czas dwukrotnie, szukający wszędzie skarbów Szwedzi – w czasie potopu i w wojnie północnej. Znamy też zapisy po remontach fary, kiedy to wchodzono „pod kościół”. Są to solidne informacje, trudno jest uwierzyć, żeby wtedy nie znaleziono podziemnych przejść.

- „Wchodzono pod kościół”, to znaczy kiedy?
- Od najdawniejszych czasów do współczesności. Na przykład wielokrotne remonty prowadzono w XVIII wieku – proboszczem był wtedy ks. Szymon Wosiński, doktor praw, wybitna postać. W 1864 r. – jeszcze przed Kulturkampfem, na generalny remont fary zdecydował się ks. proboszcz Szymon Lewandowski, który spoczywa pod głównym ołtarzem w kościele. Tak na marginesie, w przywrócenie świetności fary wpisał się ostatnio – jako jeden z pięciu w całej historii tego kościoła - obecny proboszcz ks. prałat Czesław Bartoszewski. W latach 90. XIX w., już po Kulturkampfie, remont przeprowadzał ks. proboszcz Piotr Bączkowski. Wszystko to pokazało, że kościół nie posiada podziemi. Chociaż nie ulega wątpliwości, że świątynia skrywa wiele tajemnic, to tunel raczej do nich nie należy. Młody naukowiec, kościaniak dr Korneliusz Kaczor, pracownik Biblioteki Kórnickiej powiedział mi tak: - W swoich badaniach, dokumentach nie natrafiłem na informację o tunelu, co jednak nie oznacza, że należy całkowicie wykluczyć możliwości istnienia podziemnego przejścia. Ostatecznie sprawę mogły by rozstrzygnąć badania archeologiczne, ale ze względu na ogromne koszty nie jest realne ich wykonanie.

- Skoro - jak mówisz - punktem wyjścia do poszukiwań tunelu jest kościańska fara, wypada rozpocząć od tego co jest tam pod ziemią...
- To prawda. Pod ziemią, a raczej pod obecną posadzką, są groby. Dr med. Klemens Koehler, pierwszy regionalista kościański, miał szansę przyglądać się kolejnym remontom fary i bardzo tego pilnował. W artykule „Opis Kościana”, który ukazał się w czasopiśmie „Ognisko” w 1874 r. pisze m.in. tak: „Zamożniejszych obywateli chowano w kościele pod posadzką z cegieł, przy ostatniej reparacyi mnóstwo takich grobów odkryto. Dawniej wiele z tych grobów było oznaczonych kamiennemi płytami wpuszczonemi w posadzkę, a na nich były nazwiska zmarłych”.

- Co z tego wynika ?
- Najogólniej mówiąc tyle, że pierwszy cmentarz katolicki znajdował się wokół obecnej fary, a ludzi wybitniejszych chowano pod - wtedy jeszcze ceglaną - posadzką w samym kościele. Mam nadzieję, że na tym nie skończymy tematu tak zwanego tunelu, bo tak się składa, że dr Kohler wyjaśnił m.in. także problem „zapadania” się kościańskiej fary, również dyskutowany na forum Kościan.net.

- Chcesz powiedzieć, że mało wiemy o farze…
- Może nie tak. Fara w obecnym kształcie jest architektonicznie nudna, ale w swoim wnętrzu kryje tyle tajemnic, że się to w głowie nie mieści. Turyści zagraniczni, którzy do Kościana przyjeżdżają, chylą czoła przed tym, co z dawnych czasów po tylu wojnach i klęskach jeszcze się w kościele zachowało. Mówicie: mało wiemy. My – po prostu – nic nie wiemy. Badania dra Kohlera ponad wiek temu uświadomiły nam wszystkim, że mamy oto do czynienia z obiektem sakralnym o niebywałym znaczeniu; że fara kościańska jest ewenementem zabytkowym na skałę europejską. Na dodatek jego wywody o zapadaniu się kościoła, wiążą się z tym, o czym teraz rozmawiamy, a więc z tym, co mieści się pod farą.

- No to powiedz w końcu, co doktor Klemens Kohler w 1874 roku jeszcze napisał…
- Napisał tak: „Zwykle mówimy o naszej farze, że świątynia ta w ziemię weszła, lecz tak nie jest, bo gdyby się była z czasem w grunt spuściła, mury byłyby musiały popękać. Ta okoliczność, że teraz po kilku schodach na dół się zstępuje do kościoła, nie dowodzi tego, jakoby kościół ten, spuścił się w ziemię, pochodzi to bowiem z wielu innych przyczyn: 1. Dawniej nie było cmentarza za miastem, wszystkich więc zmarłych chowano na około kościoła, przez co ziemia z czasem się wyniosła nad fundamentem kościoła. 2. Kościan dwa razy za Szwedów i raz za konfederacyi Barskiej był zniszczony; gruzów z poniszczonych domów nie wywożono za miasto, lecz pozrzucano je po ulicach, przez co się także wyniosły. 3. Częsta naprawa dachów na kościele również przysporzyła gruzów na około niego”.

GK nr 37/2010


- Ustaliliśmy, że nie ma dowodów na to, że pod Kościanem znajduje się stary tunel, łączący dawny zamek, farę, dalej rynek i obecną kaplicę Pana Jezusa; jednym zdaniem – nic nie wskazuje na to, że można było wyjść podziemnym przejściem poza mury miasta. Ponieważ podania głoszą, że jedno z wejść do podziemi znajdowało się za głównym ołtarzem kościoła farnego, nasuwa się pytanie: co rzeczywiście mieściło się pod posadzką tej świątyni?
- Powtórzę: pod ziemią, pod posadzką fary, chowano zmarłych „zamożniejszych obywateli”. Tak to określił w 1874 roku lekarz i historyk dr med. Klemens Koehler. A wiedział co mówi i pisze, bo dobrze znał tajemnice tego kościoła.

- Czy to znaczy, że pod farą znajdują się krypty?
- Jeśli pod pojęciem krypty rozumieć sklepione pomieszczenia pod kościołem, podziemne kaplice, w których składa się zwłoki - z osobnym wejściem, to pod naszą farą ich nie ma. Po prostu zdejmowano cegły, kopano grób, składano trumnę, zakopywano, układano cegły z powrotem i nakładano na nie tablice z nazwiskami. Tak to przynajmniej tłumaczy wspomniany już dr Koehler, i pewnie tak właśnie było. Wyjątkiem mogły być pochówki proboszczów, bo nie da się wykluczyć, że do pewnego czasu chowano ich pod ołtarzami. Nie sądzę, aby na czas pogrzebu dało się ołtarze przestawić, więc musiał być jakiś sposób na to, aby trumny pod nie włożyć.

- Kościańska fara od XIV wieku miała licznych proboszczów i altarystów, czyżby tyle trumien zmieściło się pod ołtarzami?
- Też tak myślałem, kiedy zacząłem interesować się dziejami tego kościoła. Okazuje się jednak, że do XIX wieku zdecydowana większość proboszczów związana była z Kościanem niejako tytularnie, tutaj nie zmarła i tutaj nie spoczywa. Posługi duszpasterskie wykonywali z reguły tak zwani altaryści, czyli księża przypisani do konkretnych ołtarzy w farze. W dużym uproszczeniu nazwijmy ich wikarymi, często zresztą zmienianymi. Ich pewnie chowano na cmentarzu przykościelnym. Nie da się tego porównać z obecnym funkcjonowaniem parafii farnej. Wyobraźcie sobie, że na pół wieku przed szwedzkim „potopem”, który zrujnował miasto, to jest na początku XVII wieku w Kościanie mieszkało ok. 2 000 ludzi, a parafia liczyła niewiele ponad 3 000 dusz. Obsługiwało ją 30 altarystów. Ówczesny proboszcz ks. Achacy Junosza Grochowski, absolwent uniwersytetów w Krakowie i Padwie, sekretarz królewski, kanonik w Przemyślu, Krakowie i Poznaniu, „kierował parafią” przez sześć lat. Zajmował się jednak głównie teologią, a w Kościanie rzadko bywał. Wreszcie został biskupem przemyskim, później łuckim, zmarł w 1633 roku w Janowie Podlaskim i w tamtych stronach został pochowany.

- Potrafisz powiedzieć ilu proboszczów zostało pochowanych w farze?
- Nie odnaleziono do tego czasu rejestru pochówków w kościańskiej farze; nie są nam znane stare plany kościoła z rozmieszczeniem grobów. Znam dwa udokumentowane nazwiska. Pierwsze to ks. Marcin Poddębski, kanonik poznański i wrocławski, doktor praw, który był proboszczem w Kościanie przez dziesięć lat. Przyszedł do miasta w najtrudniejszym okresie, po ustąpieniu Szwedów tj. w 1659 roku. Ujrzał jedną wielką ruinę, zdewastowane i splądrowane kościoły, spalone domy, zburzony zamek, stosy trupów i niedobitki wymęczonych mieszkańców. To on podnosił farę ze zniszczeń, a ludziom dostarczał nadziei. Tak związał się z parafią, że choć zmarł w Poznaniu - w 1669 roku, to kazał się pochować w farze w Kościanie.

- A drugie nazwisko?
- W 1866 roku zmarł w Kościanie proboszcz Szymon Lewandowski. W farze, na filarze po prawej stronie głównego ołtarza, zachowała się tablica o następującej treści: „Ś.p. ksiądz Szymon Lewandowski, proboszcz i dziekan kostrzyński, następnie proboszcz kościański, którego zwłoki spoczywają pod ołtarzem św. Maryi Magdaleny. Ur. 22 X 1797, zm. 5 VII 1866”. Na dwa lata przed jego śmiercią zakończono wymianę posadzki i zapewne wtedy wybrał sobie pod ołtarzem miejsce własnego pochówku. Istniał wówczas - od jakichś czterdziestu lat – cmentarz katolicki za miastem (obecny Stary Cmentarz), więc wszystko wskazuje na to, że ks. Lewandowski był ostatnim zmarłym pochowanym w farze.

- Do tego czasu w kościele chowano nie tylko księży…
- Oczywiście, że nie. Znaleźli w nim miejsce ostatniego spoczynku na pewno burmistrzowie i wybitni rajcy miejscy, także członkowie cechów rzemieślniczych, bractw kościelnych, znaczniejsi kupcy i niewykluczone, że ziemianie - dobroczyńcy parafii.

- Pozwolisz teraz, że wrócimy do tematu podziemnego przejścia. Po naszej poprzedniej rozmowie Czytelników nadal interesuje ten problem; rzekomo miano natrafić na jego ślady w latach sześćdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku przy budowie kanalizacji w mieście…
- Na żaden tunel nie natrafiono. Dwaj znani regionaliści prof. Bolesław Igłowicz i dr med. Henryk Florkowski za punkt honoru uznali dokładne śledzenie wszelkich „wykopów” w Kościanie m.in. dlatego, że chcieli na tej podstawie zgromadzić materiały, dotyczące dziejów Kościana w wiekach średnich i później. Miałem szczęście ich znać oraz cieszyć się ich przyjaźnią. O podziemnych przejściach dużo się wtedy mówiło; istniało już (od 1961r.) Towarzystwo Miłośników Ziemi Kościańskiej. Wiosną 1966 roku przekopywano ówczesną ulicę Dembowskiego, dawną Strzelecką. Doktor Florkowski odkrył wtedy, że w obrębie tej części Starego Miasta, na głębokości ponad 3 metrów znajdują się jakieś konstrukcje drewniane. W pierwszej chwili myśleliśmy, że może to właśnie tunel. Później okazało, że natrafiono na średniowieczne fragmenty murów obronnych i pozostałości starych drewnianych zabudowań. Wojewódzki Konserwator Zabytków w Poznaniu uznał, że go to nie interesuje i całość szybko zasypano.

- Wykazaliście też czujność na Placu Niezłomnych…
- Dokładnej daty nie pamiętam, ale latem, pod koniec lat sześćdziesiątych, dotarła do nas wiadomość, że „zaczynają kopać” na Placu Niezłomnym, więc jeśli tunel w ogóle istnieje to – gdzie jak gdzie – ale tam na pewno na niego natrafimy. Chodziliśmy z profesorem i doktorem na plac codziennie. Mówię chodziliśmy, bo w akcji uczestniczył dr Piotruś Bauer, pracujący wtedy w miejskiej radzie. Znalezisko było przepiękne: stare gliniane naczynia, jakieś poklasztorne śmietnisko, no i pod ziemią na około trzech metrach – konstrukcja pozioma. Wzdłuż ulicy. Nic, tylko tunel…

- Więc jednak?
- Też tak w pierwszej chwili myśleliśmy. Robotnicy, zachęceni powszechnie znanym środkiem dopingującym, zaczęli delikatnie obkopywać konstrukcję. To był fragment drewnianego wodociągu z przełomu XVI/XVII wieku, którym dostarczano do miasta wodę pitną. Wielkie, grube sosnowe rury, łączone żelaznymi sztabami. Zadzwoniliśmy do konserwatora zabytków do Poznania. Nie miał czasu, pisał sprawozdanie, więc był bardzo zajęty. Odpowiedział jedynie „róbta, co chceta”. Wydobyliśmy dwie kilkumetrowe rury, przewieźliśmy je na podwórze domu przy ulicy Maya, w którym mieszkał dr Florkowski, i zgodnie ze wskazówkami archeologów podlewaliśmy wodą dzień w dzień, aby nie rozpadły się z powodu gwałtownego wysuszenia. Nic to nie dało. Przyszła zima i rozpadły się. Ostatni sygnał, że trafiono na tunel otrzymaliśmy w początku lat osiemdziesiątych, kiedy czyniono „wykopy” na ul. Gen. Świerczewskiego, obecnie Marszałka Piłsudskiego, po przeciwnej stronie kościoła Świętego Ducha…

- … nie za daleko od zamku i fary?
- No właśnie. To nie było podziemne przejście. Tym razem jednak służba konserwatorska z Leszna przybyła na miejsce, a jej ówczesny szef Aleksander Starzyński orzekł, że ceglana podmurówka jest pozostałością po pierwszym skanalizowaniu rowów, którymi ongiś spływały ścieki.

- Skoro dowodów na istnienie podziemnego przejścia w mieście nie ma, wróćmy do kościoła. Widomym znakiem pochówków powinny być tablice nagrobne na ścianach świątyni. Kościańską farę zwiedział znany z podręczników literatury poeta i pisarz Julian Ursyn Niemcewicz. W „Podróżach historycznych” w 1821 roku zapisał: „Zewnątrz widziałem wmurowany grobowy kamień z XII wieku; postać na nim kapłańska, napis z proroka Ezechiela, lecz bez nazwiska. W kościele grób Jana Orzelskiego, starosty kościańskiego, z r. 1595; dwa groby z leżącemi figurami Macieja z Bnina Opalińskiego, marszałka wielkiego koronnego, i matki jego z Lubrańskich, z r. 1541. Jan Orzechowski, 1595; Petrus z Lignicy, faktor kapituły wyobrażony jest na czele dwudziestu czworga dzieci ze trzech żon spłodzonych”. Co ty na to?
- Cóż, przyjdzie spotkać się nam za tydzień.

GK nr 38/2010
  • 2 months later...
Napisano
Widzę że niewielu interesuje się tym tematem. Kolego, jestem także zapalonym poszukiwaczem historii mojego miasta Kościana. Jest jeszcze wiele informacji do sprawdzenia. Brałem udział w wykopaliskach na terenie Kościana w ostatnich paru latach. Dzięki byłemu burmistrzowi p. J. Bartkowiakowi kopaliśmy w jednej z kamienic na rynku, lecz niestety prace zostały wstrzymane przez konserwatora zabytków. Nie dokończyliśmy pracy, choć zapowiadało się bardzo ciekawie. Posiadam fotki z podziemi kościoła p. Jezusa. Bardzo ciekawe zresztą są także opowieści o terenie sądu, gdzie podczas robót fundamentowych pod autoklaw" odsłonięte zostały jakieś stare piwnice czy tunele, lub też o przypadkowym odsłonięciu komnaty z ludzkimi czaszkami. Wszystkie te rzeczy które działy się w latach 70-tych zostały zatuszowane". Dlaczego?... Jeśli chodzi o wejście pod farę czy też tunel po farą, niestety wielokrotne zabiegi moje i kolegi, spełzły na niczym. Przeszkodą zawsze był proboszcz Bartoszewski, który zawsze twierził że tam nic nie ma, nie chciał o tym mówić a nawet ostatnim razem stwierdził że nie jest on geologiem i pod ziemię nie ma zamiaru schodzić a tymbardziej nikogo tam nie wpuści. Dlaczego?? Czyżby miało tam coś ciekawego być?
Niestety nie udało się do dziś tego sprawdzić. Prawdą jest że chowani byli pod posadzką, a groby były na bieżąco kopane i posadzka naprawiana. Wierzę, że podziemia pod farą istnieją. Zresztą pare lat wstecz, będzie już jakieś 10 lat, udało mi się otrzymać mapkę, od księdza (starszego dziadunia) nie wiem czy on jeszcze żyje. Po dobrej znajomości mojej ciotki pracującej w szpitalu niegdyś, otrzymałem od niego ksero na skrawku papieru wyciągniętych planów z archiwum znajdującego się w kościele. Na kserze tym wspomniany ksiądz zaznaczył przebieg prawdopodobnie podziemi, lecz niestety w żaden sposób nie potrafię odczytać tego ani też nie wiem jak to wkomponować w plan miasta. Jest jeszcze wiele innych informacji wartych sprawdzenia, lecz niestety brak jest zainteresowania władzy, jak też chęci pomocy ze strony władzy. jesli będzie cię interesował jeszcze ten temat, zapraszam do siebie na pogawędkę. Jest to temat bardzo rozległy, i wiele by tu pisać. Może uda się wkońcu wyjaśnić zagadkę Kościańskich podziemi.
  • 1 year later...

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie