Skocz do zawartości

Wolnoć, Tomku, w swoim domku


EMPAI

Rekomendowane odpowiedzi

Stałam w przedpokoju, gdy usłyszałam huk – Stanisława Pieniaszek jest zadziwiająco spokojna jak na kogoś, komu zwaliło się do ogrodu pół własnego domu i jeszcze kawał budynku sąsiada. Huk był taki, jakby wybuchła cała ulica, przy której mieszkają Pieniaszkowie. A mieszkają w Bydgoszczy przy Kąkolowej. Wybuch ich ogłuszył, więc nie słyszeli już, jak wypadają szyby i gruz wali się na ich 13-letnią wnuczkę Julcię, która akurat siedziała na piętrze. Z połamanymi kośćmi czaszki i krwią zalewającą uszy dziewczynka – o dziwo – sama zeszła do karetki. W szoku nie takie rzeczy człowiek robi. Na przykład wielu sąsiadów wybiegło na ulicę bez płaszczy, butów. A wiało chłodem jak diabli, bo był to listopad zeszłego roku.

Stali, gapili się i debatowali: „Spadła bomba czy samolot?”. Trzy domy w ruinie. A siła rażenia taka, że wyniosła betonowe bryły na dachy budynków o wiele ulic dalej. W pobliskim bloku podmuch zrolował tapety ze ścian. Szczęście w nieszczęściu oprócz Julki eksplozja raniła jeszcze tylko pięć osób, zginęła jedna. To Dariusz Rz., 38-letni bezrobotny. Jego dom podskoczył i zapadł się jako pierwszy. Dlaczego? Co miał w swoim domu, że wybuchło i narobiło aż tyle szkód?

Rusznica pod łóżkiem
Ruiny przy Kąkolowej rutynowo badali pirotechnicy. W zeszłym roku w Polsce dokonano 45 przestępstw z wykorzystaniem materiałów wybuchowych. W zasadzie mogłoby ich być dużo więcej, jeśli się zważy, ile osób produkuje bomby. W lutym do szpitala trafił 22-latek z Żor – miał poszarpane palce, zmasakrowaną żuchwę, wybite zęby. Mieszał siarkę, saletrę, chlorek potasu, magnez, perhydrol. Każdego składnika miał po kilogramie. Wszystko trzeba było wynieść, ewakuować sąsiadów. Wcześniej wpadł konstruktor bomb z Prudnika. Ma 20 lat, a za sobą już wiele detonacji. Odpalał swe produkty na odludziu, więc sąsiadom z bloku nawet do głowy nie przyszło, że mają bombowego chłopaka za ścianą. – Najniebezpieczniejsze substancje leżały w pięciolitrowych pojemnikach pod jego łóżkiem – mówi nadkomisarz Maciej Milewski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.

Łóżko to częsta kryjówka. Czasami też przypadkowy wybór. W domu w Kaczkach pod Ostrołęką nikt nie wpadł na pomysł, żeby naprawić wersalkę. Gdy urwały się drewniane nogi łóżka, zamiast nich jako podpórkę wstawiono dwie bomby z czasów II wojny światowej. Oczywiście kiedy policja zapytała, skąd się wzięły, nikt nie mógł sobie przypomnieć.
O swoich znaleziskach nic też już nie powie 19-latek z Przerośli pod Suwałkami. Zginął rażony niewybuchem. Po jego śmierci saperzy w domowych zakamarkach znaleźli ponad dwa tysiące pocisków oraz granatów ręcznych i moździerzowych.

Z kolei 37-letni kolekcjoner z podkarpackiej wioski, zanim wpadł w ręce policji, upychał pociski w piekarniku i kaflowym piecu. Czasem dawał je dzieciom do zabawy. Swoim hobby zaraził sąsiada – u niego po kątach leżało 36 bomb lotniczych, dwa pociski przeciwlotnicze i jeden artyleryjski.

We wsiach pod Lublinem i Lubaczowem grupa hobbystów zamieniła się w gang handlarzy bronią. I nie była to banda młokosów. – Najstarsi mają ponad 70 i 80 lat, nie można wykluczyć, że zebraną broń odsprzedawali grupom przestępczym – mówi prokurator Jaromir Rybczak z Wydziału do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie. Ma 21 podejrzanych, a do zamknięcia sprawy daleko. Minie z pięć miesięcy, zanim akt oskarżenia trafi do sądu – tyle jest roboty z hurtową ilością broni i amunicji, którą dotąd udało się wygrzebać z domowych skrytek. W jednym tylko miejscu leżało 14 tysięcy sztuk. – Zaczęło się od kolekcjonerskiego zbierania pozostałości po I i II wojnie światowej – wyjaśnia prokurator Rybczak. Później doszły nowsze modele i samodziały.

A to naprawdę nie są wyżyny polskiej pomysłowości. Polak nie w ciemię bity, potrafi zmontować w domu rakietę ziemia-powietrze albo maszynę do produkcji amunicji. W ręce policji wpadają nie tylko zatwardziali przestępcy. Wpadnie też a to właściciel galerii, a to instruktor strzelectwa. A to chłop, który założył, że może kiedyś mu się przyda moździerz, granat lub wyrzutnia pocisków przeciwpancernych, więc zbiera broń, krążąc po poligonach.

Wpadają wzorowi uczniowie, którzy na lekcjach chemii zbierają szóstki, a po szkole w domu upychają po szufladach i tapczanach czarny proch, pentryt albo TATP, czyli nadtlenek triacetonu, niebezpieczną substancję, którą terroryści wykorzystują jako materiał wybuchowy. Przeciętnie co roku policja wyciąga z domowych schowków i laboratoriów ponad trzy tony materiałów wybuchowych. Tak więc gdy na Kąkolowej w Bydgoszczy w pył obróciło się tyle domostw, wielu było ciekawych, co aż tak mocno walnęło? Co też ten Dariusz Rz. trzymał w swoim domu? Wszystkich zdziwiło na przykład, że trzymał pieniądze.

– To zagadkowa sprawa – mówi „Przekrojowi” jeden ze strażaków, który pracował przy odgruzowywaniu bydgoskiej Kąkolowej. Jak na bezrobotnego Dariusz Rz. miał dużo pieniędzy. Leżały w piwnicy zwinięte w rulony. Ile? Wystarczająco dużo, by zapełnić po brzegi torbę do zabezpieczania dowodów. Sąsiedzi mówią o kilkudziesięciu tysiącach złotych, prokuratorzy milczą. Przekazali gotówkę siostrze Rz., bo prawdopodobnie latami mężczyzna zbierał to, czym wspomagała go rodzina.(...)


Nas dotyczy właściwie chyba tylko to co wkleiłem ( mam przynajmniej taką nadzieję he , he ) ale resztę artykułu też warto przeczytać.
Tutaj całośc :

http://www.przekroj.pl/wydarzenia_kraj_artykul,6394,0.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie