Barnaba Napisano 20 Grudzień 2009 Autor Napisano 20 Grudzień 2009 wspomnienia członka Ligi Przyjaciół Żołnierza. Może ktoś zna szczegóły, albo posiada fotki z tych akcji.Inicjatorem przedsięwzięcia, które miało doprowadzić do tego, aby w Poznaniu można było ponurkować, był Ludwik Piosicki, artysta plastyk, scenograf teat "Marcinek.Wiedzę i doświadczenie w tej dziedzinie zdobył w czasie pobytu we Włoszech. Właśnie dzięki jego inicjatywie, uporowi i pasji do nurkowania, pokonując wiele trudności, doprowadził 15 lutego 1956 roku do powstania Komitetu Organizacyjnego Sekcji Płetwonurków przy Zarządzie Miejskim Ligi Przyjaciół Żołnierza w Poznaniu, w składzie:— Ludwik Piosicki,— Tadeusz Rozpendowski,— Bogdan Bednarek,— Bolesław Ciosiański — kierownik Poznańskiego Klubu Morskiego w LPŻ w Kiekrzu.Prace komitetu umożliwiły powstanie 3 marca 1956 sekcji płetwonurków przy Poznańskim Klubie Morskim Ligi Przyjaciół Żołnierza, a od listopada 1962 roku — Ligi Obrony Kraju.Na początku sekcja liczyła dziesięciu członków, spośród których tylko Ludwik Piosicki znał tajniki nurkowania swobodnego. Dlatego też jemu powierzono obowiązki pierwszego przewodniczącego. Na nim również spoczął ciężar teoretyczno-praktycznego wyszkolenia kolegów. Zanim jednak rozpoczął z nimi zajęcia, musiał pokonać niemało trudności związanych ze zdobyciem aparatów tlenowych, skafandrów i innego sprzętu niezbędnego do uprawiania podwodnych treningów. Z niełatwych zadań kierownika, szkoleniowca i zaopatrzeniowca Piosicki wywiązał się bez zarzutu. Już wkrótce o jego kolegach mówiono w samych superlatywach, nie tylko w grodzie Przemysława. O ich wyczynach sportowych pisała prasa. Rozgłos przyniosły im również sprawnie przeprowadzone pierwsze akcje podwodne.Jedna z nich odbyła się w Kole. Polegała na wydobyciu z dna Warty hitlerowskiego czołgu, zatopionego w czasie działań wojennych. Po wieżę tkwił w mule, tarasując środek koryta rzeki. Prace przygotowawcze do jego wydobycia zajęły kilkanaście dni. Płetwonurkowie korzystali ze sprzętu wypożyczonego z Oficerskiej Szkoły Wojsk Pancernych w Poznaniu. Kiedy wreszcie uporali się z podwodną robotą, do akcji przystąpili żołnierze. Wrak czołgu połączono stumetrowej długości grubą stalową liną z dwoma ciągnikami gąsienicowymi, które — ze względu na podmokły teren w pobliżu rzeki - ustawiono na rynku miejskim. Na umówiony sygnał uruchomiono silniki do maksymalnych obrotów. Oba ciągniki jednocześnie ruszyły do przodu. Po chwili z Warty wynurzyło się stalowe cielsko czołgu, który niebawem pojawił się na brzegu. I wtedy zewsząd rozległy się sążniste oklaski. To przyglądający się mieszkańcy Koła brawami nagradzali wysiłek płetwonurków i żołnierzy.W tym samym dniu z dna rzeki wydobyli oni również przyczepę samochodową, która znajdowała się w pobliżu zatopionego czołgu. Była załadowana metalowymi beczkami. Jedenaście lat przeleżały w wodzie i rdza ich nie przeżarła, a znajdująca się w nich benzyna nadawała się do użytku..............W ciągu pięćdziesięcioletniej działalności płetwonurkowie sekcji, a później Poznańskiego Klubu Płetwonurków „Delfin”, wykonali na rzecz wojska i gospodarki narodowej setki operacji podwodnych o różnym stopniu trudności. Z rzek i jezior na terenie byłych województw: poznańskiego i zielonogórskiego wydobywali wraki wozów bojowych zatopionych w czasie wojny"pzdrBarNaba
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.