Lorus Napisano 25 Listopad 2008 Share Napisano 25 Listopad 2008 Witam, ja też maiłem jedna przygodę której raczej długo nie zapomnę. Było to tak:Rano dzwonie do kumpla czy jedzie ze mną przeszperać miejsce po starym pałacyku nad samym jeziorem. Nie miał czasu wiec ruszyłem sam. Na samym początku dobrze się zapowiadało, brukowana droga prowadząca od asfaltu urywała się w polu. Obok stała chałupa z czerwonej cegły z której wyszła kobieta, a wiec pytam się: Nie wie Pani gdzie tu była pałacyk" a ona na to Nie wiem, ale to chyba nie tu". Zachęcony możliwością zdobycia nowych fantów ruszyłem przez pole, po przejściu strumyka wszedłem do ewidentnie pałacowego parku, stare drzewa układały się w alejkę. Jedyne trafienie to stary łańcuch :/, po pałacyku nawet nie ma śladu, mimo ze był murowany, w poszukiwaniu ewentualnie śladów zabudowań ruszyłem wzdłuż brzegu, ścieżka robiła się coraz ciaśniejsza po lewej stronie pojawił się płot (po prawej było jezioro), zacząłem przedzierać się dalej przez krzaki gdy dróżka zakończyła swój bieg na zdezelowanym mostku wędkarskim. W końcu siatka się skończyła i wyszedłem w sadzie. Patrzę nad bagienkiem (w środku sadu) siedzi jakiś autochton bestialsko zmniejszający populację ryb za pomocą wędki. Pytam się Wie Pan gdzie tu był pałacyk" a on na to Tu nie ze 3 km stad w kierunku wsi" To więc pytam Jak stąd można wyjść" odp: Trzeba obejść bagienko (pokazuje kierunek) i będzie tam furtka" A nie mogą tam ?(ja pokazuje)" Nie bo tam są psy". Ok wiec idę a tam jeszcze gorsze krzaki, wracam a tam nikogo nie ma i to co najgorsze słyszę dzwięk zamykanych drzwi i odjazd samochodu. Podjąłem decyzję: idę wzdłuż płotu i jakby podbiegły psy to przeskoczę. Wracać przez te chaszcze nie chciałem. Niestety nie jestem taki sprawny jak rosyjska reprezentacja gimnastyków, więc znalazłem dogodne miejsce do przejścia (róg ogrodzenia). Przeszedłem", po przebyciu około 5 metrów do ogrodzenia po stronie sadu podbiegły dwa owczarki. W ciężkim szoku doszedłem do bramy a tam ze 4 tabliczki Uwaga Złe Psy....". Sam nie mogę w to uwierzyć. Naprawdę miałem wielke szczęście że nie podbiegły prędzej, bo co ja bym 1 saperką na 2 psy zdziałał. Czułem się jak w kiepskim horrorze :) Po tym doświadczeniu doszedłem do wniosku ze już sam z wykrywką w nieznane miejsce nie pójdę.Sory za tak długi post, ale po łepkach to by nie wiadomo było za bardzo o co chodzi. Pozdrawia Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
huk 100 Napisano 26 Listopad 2008 Share Napisano 26 Listopad 2008 nigdy nie zbierałem kompasu -ale zaczynam sie zastanawiać czy dobrze robiłem ,raz umówiłem sie na chodzenie po Biesach ale po Słowackiej stronie -zazwyczaj koduje moją drogę w podświadomości jakoś tak automatycznie -tym razem odpuściłem bo byłem ze znajomym Słowakiem -pomyślałem gość na swojej ziemi -łaziliśmy pare godzin -w pewnym momencie coś mi sie zaczęło zdawać że gość często zaczyna chodzić w kółko mówi że tu zaraz będzie droga itd. a drogi jak nie było tak nie ma aż w końcu sie przyznał że nie wie gdzie jesteśmy -trochę sie w nerwiłem ale co miałem zrobić -usiadłem zebrałem myśli popatrzyłem na słoneczko określiłem strony hehehe -ale ładnych parę kilosów musieliśmy walnąć Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.