Gandalf de Grey Napisano 16 Październik 2003 Autor Napisano 16 Październik 2003 Salve,Wlasnie przegladalem lokalna prase i znalazlem cos takiego.W sumie smieszne ale pomyslec, ze po wojnie to bylo normalne...PozdrawiamGandalf de GreyW Urzędzie Gminy w Sypniewie w piecu centralnego ogrzewania znaleziono przedmiot przypominający bombę. Ewakuowano urzędników i wezwano saperów W ostatnich tygodniach stażyści z Sypniewa mają szczęście do bombowych znalezisk. Pierwszy z prawej stoi Piotr Zduniak, który znalazł ombę" w piecu c.o., obok niego Łukasz Olkowski Fot: M. Bubrzycki W poniedziałek 6 października z rana termometry wskazywały poniżej 10 stopni C i meteorolodzy nie zapowiadali ocieplenia. Pięciu stażystów Urzędu Gminy w Sypniewie dostało polecenie, żeby przed nowym sezonem grzewczym posprzątać kotłownię. Piotr Zduniak łopatą usuwał popiół z pieca c.o. - Po raz któryś włożyłem łopatę do popielnika, ale okazało się, że nie mogę jej wsunąć głęboko, bo coś mi przeszkadza - opowiada młody mężczyzna. - Zajrzałem do środka i zobaczyłem coś jakby kawał grubej rury. Wyjąłem to. Nie bardzo wiedziałem co to może być. Na podwórku, przy okienku wychodzącym z kotłowni, stał inny stażysta, Łukasz Olkowski. To on odbierał od kolegów niepotrzebne rzeczy, znalezione w kotłowni. Piotr podał mu ów dziwny przedmiot znaleziony w piecu. Łukasz wziął go w ręce i zaczął żartować, że to pewnie bomba. Przedmiot miał kształt walca. Był ciężki - ważył kilka kilogramów - i nie był pusty w środku, jak stara łuska po pocisku artyleryjskim. Do Łukasza Olkowskiego dołączyło kilku kolegów-stażystów. Przedmiot położyli na ziemi i dyskutowali, co to może być. - Byłem wtedy w pokoju pani sekretarz gminy - opowiada wójt Jarosław Napiórkowski. - Stażyści stali tuż za oknem, widziałem ich i słyszałem, że mówili coś o bombie. Kazałem im nie ruszać znaleziska. Zadzwoniliśmy na policję. Na jej polecenie zarządziliśmy ewakuację pracowników. Zostaliśmy tylko we dwoje: ja i pani sekretarz. Zarówno miejscowy dzielnicowy, jak i policjanci z sekcji kryminalnej komendy w Makowie, mieli podejrzenie, że może to być niewypał z czasów II wojny światowej. Zawiadomiono saperów z Nowego Dworu Mazowieckiego. Przyjechali po kilku godzinach. Wcześniej policjanci przesłuchiwali świadków zdarzenia. Saperzy tylko rzucili okiem na znalezisko i wydali werdykt: To nie wybuchnie". Zabrali jednak żelastwo ze sobą. Następnego dnia nie ustalono, co to naprawdę było. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, był to - rozbrojony już - fragment pocisku, albo bomby, z czasów II wojny światowej. Wątpliwości rozwiał palacz c.o., który pracował do końca poprzedniego sezonu grzewczego w gminnej kotłowni. Twierdzi, że to on przyniósł do kotłowni ten kawał żelastwa, który byłfragmentem jakiejś maszyny rolniczej. Służył mu m.in. do klepania kosy. Ostrożność była wskazana - Ktoś może pomyśleć, że nasze działania były przesadne - mówi wójt Napiórkowski. - Ewakuacja ludzi z budynku była jednak w takim przypadku konieczna, bo naprawdę nie było wiadomo, czym jest znaleziony przedmiot. Pamiętaliśmy też to, co wydarzyło się przed tygodniem. Tydzień wcześniej, 29 września, stażyści sprzątali teren wokół stadionu i tam, podczas zbierania gałęzi, natknęli się na przedmiot wyglądający bardzo podobnie, jak ten znaleziony tydzień później. Wezwano saperów, którzy stwierdzili, że to niewypał. Zabrali go ze sobą, żeby zdetonować na poligonie.
miq Napisano 16 Październik 2003 Napisano 16 Październik 2003 WitamU mojego dziadka do dzisiaj korpus pustej bomby sluzy do klepania kosy tak samo jak u innych sasiadów te wsi.Pozdro miq
janek_toruń Napisano 16 Październik 2003 Napisano 16 Październik 2003 u mojego teścia hełm niemiecki z uchwytem do nabierania żarcia swiniomhe
Gość Napisano 16 Październik 2003 Napisano 16 Październik 2003 W warszawie u mojego znajomego mozna na codzień ogladać bombę w kominowym przewodzie wentylacyjnym, wystarczy uchylic wietrznik w kuchni. Sporych rozmiarów bomba tam tkwi od ponad 60 lat. Wpadła przez komin podczas bombardowania stolicy w 1939 i nie wybuchająć utkneła w świetle komina gdzyż jej zapalnik nigdy nie trafił celu. Juz podczas okupacji noszono się z zamysłem jej usunięcia, jednak żaden kominiarz nie chciał się podjąć wyciągnięcia bomby. Mieszkańcy z obawy o własny dach nad głową, a i z czasem przywykli do grożnego żelaza za ściana i zrezygnowali z prób jego usunięcia . W latach 50 , był tam patrol saperski , ale także obawiał się o losy zabytkowej kamienicy, tym bardziej że bomba ma prawdopodobnie odsłoniety zapalnik. Tak więc bomba tam tkwi do dziś, od trzech pokoleń, dostarczając od czasu do czasu nowym mieszkańcom emocji. Ostatnio podczas budowy metra zsuneła się półpiętra niżej.
Gość Napisano 17 Październik 2003 Napisano 17 Październik 2003 No i jak do tego podchodzi prokurator, czy jest to element nielegalnego posiadania broni przez lokatorów ????
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.