Skocz do zawartości

Jedyny pancerny bój


Gość 7tp fan

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano


Dwa dni chwały
RAJMUND SZUBAŃSK

W 1939 r. lekki czołg 7-TP był najnowocześniejszym polskim wozem bojowym – swego rodzaju wizytówką naszego przemysłu zbrojeniowego. Do wybuchu wojny wyprodukowano w podwarszawskim Ursusie 134 pojazdy tego typu.
Jednym z wyposażonych weń oddziałów był zmobilizowany 28 sierpnia 1939 r. w Żurawicy pod Przemyślem 2. batalion czołgów lekkich mający na stanie 49 7-TP i prawie sto różnego rodzaju pomocniczych pojazdów mechanicznych, od terenowych ciągników do łącznikowych motocykli. Jednak nad jego wojennymi losami ciążyło od początku jakieś fatum.

Transporty batalionu mającego wzmocnienić jednostki Armii Odwodowej dotarły 1 września do stacji Łowicz i Bednary. Tam – nie badając faktycznej podległości oddziału – podporządkował go sobie dowódca Armii „Łódź” gen. Juliusz Rómmel. Jego szef sztabu płk Aleksander Pagłowski skomentował to niefrasobliwie: „Skoro spadł nam jak z nieba, to trzeba go brać”... Zgodnie z rozkazem kompanię techniczno-gospodarczą koleją przewieziono do Pabianic, a stamtąd do lasów nad Widawką. Tam też pomaszerowała reszta batalionu. Oddział jednak zawrócono, oddając go do dyspozycji dowódcy GO „Piotrków” gen. Wiktora Thommée. W wyniku tego rzut bojowy został na trzy dni pozbawiony bieżącego zaopatrzenia, przede wszystkim w paliwo.

Samowola gen. Rómmla miała także szersze następstwa. Od 2 września zagubiony batalion próbowało mu odebrać Naczelne Dowództwo, starał się o to również – bezskutecznie – dowódca Armii Odwodowej gen. Dąb-Biernacki. Doprowadziło to do napięć między obu generałami i było jedną z przyczyn złej współpracy na tak ważnym styku ich wojsk w rejonie Piotrkowa.

Dwa dni chwały

4 września gen. Thommée skierował batalion przeciw oddziałom 1. DPanc. forsującym rzeczkę Luciążę i jej dopływ Prudkę. Czołgi wyruszyły spod Bełchatowa. 1. kompania kpt. Antoniego Próchniewicza dwukrotnie odrzuciła Niemców koło Jeżowa, niszcząc najpierw dwa samochody pancerne, a następnie sześć czołgów, przy stracie jednego własnego i dwóch uszkodzonych. Rannych zostało sześciu żołnierzy. W tym czasie 2. kompania kpt. Konstantego Hajdenki prowadziła rozpoznanie w kierunku zajętej przez nieprzyjaciela Rozprzy. Gdy doszło do starcia, uszkodzone zostały dwa 7-TP, zginął jeden z czołgistów, a dwóch odniosło rany.

Po zmroku obie kompanie dostały rozkaz udania się do lasu pod Rzgowem na trasie Piotrków–Łódź, gdzie była już kompania techniczno-gospodarcza. Niestety, wyposażono ją w części zamienne, ale do vickersów, więc aby naprawić uszkodzony sprzęt, poświęcono najbardziej zniszczony 7-TP. Ponieważ następnego dnia planowano użycie batalionu do ponownego kontrataku, już przed świtem rzut bojowy wyruszył na podstawy wyjściowe.

Dwie kompanie uderzyły 5 września z zadaniem przecięcia szosy z Jeżowa do Piotrkowa, którą posuwała się jedna z kolumn 1. DPanc. Początkowo Niemcy zostali zaskoczeni pojawieniem się polskich czołgów i w pierwszej fazie walk stracili cztery samochody pancerne. Dalszy atak naszych sił został jednak powstrzymany przez dywizjon przeciwpancerny. Gdy niemieckie czołgi wykonały manewr oskrzydlający, obie kompanie wycofały się na pozycje wyjściowe. Podczas dalszego odwrotu 3. kompania oderwała się od nieprzyjaciela, tracąc kontakt także z resztą batalionu, natomiast „pierwsza” dołączyła do kompanii techniczno-gospodarczej.

Inaczej potoczyły się wypadki na odcinku działającej osobno 2. kompanii. Walka rozgorzała tam jeszcze przed ustalonym terminem natarcia, gdy z przeprawy przez Prudkę wyjechała niespodziewanie licząca ok. 20 pojazdów kolumna pancerno-motorowa. Kpt. Hajdenko postanowił wykorzystać tę okazję i dał rozkaz do ataku. Kolumnę zniszczono niemal doszczętnie. Polacy natknęli się następnie na czołowe elementy wkraczającej do walki 4. DPanc. W starciu z nimi unieszkodliwiono kilka czołgów, ale straty własne również były dotkliwe: dwa czołgi spalone, pięć uszkodzonych tak, że nie można ich było usunąć z pola walki. Zginęło czterech czołgistów, kilkunastu było rannych. Wycofująca się kompania dołączyła wieczorem również do techniczno-gospodarczej. Zebrano 22 czołgi, w tym cztery na holu.
Bój to był ich ostatni...

Dwudniowy pierwszy bój 2. batalionu czołgów lekkich miał się okazać zarazem ostatnim. Jego 3. kompania dotarła w odwrocie pod Łowicz, skąd towarzyszący jej dowódca batalionu wyruszył 7 września na poszukiwanie paliwa. Do swoich żołnierzy już nie powrócił. Pod Milanówkiem wozy kompanii stanęły z powodu braku paliwa. Po wystrzelaniu amunicji w walce z Niemcami załogi musiały pozostawić swój sprzęt.

Gros batalionu wycofało się w kierunku Warszawy, niszcząc po drodze niesprawne wozy. Po przejściu przez stolicę w kolumnie jechało jeszcze 17 czołgów. 10 września podczas ciężkiego nalotu na Garwolin batalion rozproszył się. Większość jego taboru pojechała w kierunku Lublina, podczas gdy rzut bojowy skierował się do Brześcia nad Bugiem. W tamtejszych warsztatach wyremontowano doraźnie 14 czołgów, które utworzyły samodzielną kompanię do osłony przebywającej tam kwatery głównej naczelnego wodza. Kompania ta dostała w Kowlu rozkaz udania się w kierunku granicy rumuńskiej. Ponieważ fatalny stan techniczny czołgów nie dawał nadziei na to, że wytrzymają tak długi przejazd, spalono je, a żołnierze pojechali na Węgry samochodami.

Rajmund Szubański
(Autor, żołnierz AK, jest historykiem WP II RP)

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie