Byłem kilka lat temu ze szwagrem na Suwalszczyźnie - okolice Gib na samej granicy z Litwą. Pewnego razu weszliśmy do lasu i rozdzieliliśmy się; szwagier z żoną poszli w jednym kierunku ja w drugim. Las liściasty, cisza absolutna ( ciepły słoneczny wrześniowy dzień, ale słońce z trudem przebijało się przez koronę liści ). Kilkaset metrów od wejścia do lasu idąc wąwozem wszedłem na wzgórze ( dołem płynie rzeka Marycha )włączyłem wykrywacz i wykopałem kilkanaście stalowych łusek od mausera. W pewnym momencie zdjął mnie nieuzasadniony strach, zostawiłem kopanie i po prostu uciekłem z tego miejsca do skraju lasu, gdzie czekał szwagier z żoną. Kiedy ich spytałem czemu tak szybko wyszli, odpowiedzieli, że doznali uczucia lęku. Nigdy wcześniej ani później czegoś takiego nie miałem, nie wiem również czy w tym miejscu doszło do jakichś tragicznych wydarzeń podczas wojny..