Chrzesnej meza i syna wygarneli z kosciola w kamasze...przecie to niedziela byla! A to juz pod koniec stanu bylo (jak oni opowiadali),na patrolu z sierzantem MO wypatoczyl sie pijany gosciu z knajpy na nich-A dacie mi ze trzy gumki??? -Dokumenty!!!-sierzant spisal-Pan zyczy ile trzy???Obywatel podpisze,ze zyczy sobie!gosciu podpisal,rozciagnol sie na masce jakiejs syrenki sierzant pociagnol raz,spodnie sie wilgotne zrobily...wytrzezwial szybko zerwal sie i uciekla...-Ale panie jeszcze dwie zostaly!!!- No i opowiesci,ze na poczatku to kielbasa w zupie za talez wystawala ,na koniec plasterek nosem po kromce chleba przesuwali,wspomnienia pelnych magazynow mundurowych,i zal ze nie bylo kogo znajomego aby wyniesc i podac,bo nie pilnowali...