Skocz do zawartości

Powrót unikalnych zabytków militarnych z września 1939 roku


EMPAI

Rekomendowane odpowiedzi

Dzięki wysiłkowi entuzjastów polskiej przedwojennej techniki wojskowej, do Polski powróciły w ostatniej dekadzie, oryginalne eksponaty naszej broni pancernej i pojazdów. A wydawało się to niemożliwe, wobec upływu tylu lat od 1939 r.

Państwowe muzea wojskowe

Do czasu przemian ustrojowych, nieomal wszystkie istniejące w Polsce muzea wojskowe podlegały armii, ze wszelkimi ograniczeniami z tego wynikającymi (zastrzegam, że w artykule nie odnoszę się do Muzeum Lotnictwa w Krakowie , którego geneza, historia i problematyka wykracza poza poruszany zakres). Skostniałe struktury organizacyjne i procedury, złe zarządzanie, kiepskie kierownictwo oraz nagminny brak środków finansowych, skutecznie hamowały jakiekolwiek ciekawe inicjatywy. Na to wszystko nakładała się wielka polityka i układ sojuszów wojskowych. W efekcie, eksponaty muzealne dzieliły się na poprawne i niepoprawne politycznie, co doprowadziło w muzealnej historii do bardzo drastycznych posunięć.

Celowało w nich warszawskie Muzeum Wojska Polskiego, gdzie w końcu lat 40. XX wieku zezłomowano dwa słynne myśliwce Spitfire, pochodzące z polskich dywizjonów 302 i 317, a przekazane do MWP zaraz po wojnie w formie daru od RAF. Władzom politycznym nie podobała się zbytnia atencja , którą zwiedzający otaczali oba eksponaty. Podobny los spotkał powstańcze działo samobieżne Chwat, zdobyte na Niemcach, które po wyzwoleniu stolicy wydobyto z gruzów i przez kilka lat eksponowano. Być może dobrze więc się stało, że odzyskiwane w ostatnich latach unikaty, cały powojenny okres spędziły poza granicami kraju. W przeciwnym razie mogłyby wylądować w hutniczych piecach. Najbardziej widocznym efektem określonej ideologii i polityki muzealniczej jest istniejąca w państwowych muzeach zbytnia dominacja pancernego sprzętu produkcji radzieckiej, tak jakby nie istniała polska przedwojenna technika w tym zakresie oraz Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie, korzystające głównie ze sprzętu produkcji amerykańskiej, brytyjskiej i kanadyjskiej.

W czasie zimnej wojny, ze względów ideologicznych sprzęt ten objęty był embargiem i nie czyniono absolutnie żadnych starań, by go do muzeów pozyskać, nawet w zakresie pojazdów samochodowych przekazanych Polsce w ramach powojennej pomocy UNRRA i znajdujących się już na terenie kraju. Dopiero w połowie lat 80-tych XX wieku, pojawiła się jaskółka zmian i do MWP, dzięki państwowemu sponsorowi, trafiły 3 cenne pojazdy używane w walkach na Zachodzie. Był to samochód pancerny Humber, kanadyjskie działo samobieżne Sexton oraz czołg Gizzly, czyli kanadyjska wersja czołgu Sherman, która to wersja nigdy nie była używana przez polskich żołnierzy, ale jest unikalna. Następny ważny krok w MWP nastąpił dopiero w 2003 roku, gdy udało się pozyskać ze szwedzkiego muzeum militarnego, unikalną przedwojenną polską tankietkę TKS, którą pieczołowicie odrestaurowano w zakładach URSUS. Zmiany ustrojowe , a przede wszystkim obecne zmiany kadrowe i organizacyjne pozwalają mieć nadzieję, że państwowe militarne placówki muzealne zaczną działać w sposób nowoczesny i skuteczny.

Prywatny ruch kolekcjonerski

W ostatniej dekadzie, siłą napędową rozwoju kolekcji unikalnych polskich pojazdów militarnych, okazali się jednak prywatni kolekcjonerzy. To ich entuzjazm, nieskrępowany procedurami,
blokadą finansów i decyzyjności, spowodował cuda. Na przykład, ze sprowadzonych z zagranicy
czterech unikalnych polskich przedwojennych tankietek, aż trzy trafiły do kraju dzięki prywatnym kolekcjonerom.

Reagowano błyskawicznie na wszelkie informacje o nowych znaleziskach. W efekcie przypadkowo wykopany w 2005 roku, na poligonie niemieckiej Bundeswehry wrak ciągnika artyleryjskiego C2P produkcji polskiej, trafił błyskawicznie do rąk polskiego kolekcjonera. Przeczesywano wszelkie informacje o aukcjach i licytacjach muzealnego i armijnego sprzętu. Udało się zakupić od fińskiej armii 3 armaty, polskiej przedwojennej produkcji, jak również armatę rosyjską tzw. putiłówkę, identyczną z używaną w przedwojennej polskiej armii, w tym na Westerplatte. Od borykającego się z problemami finansowymi muzeum w USA, zakupiono drugi gąsienicowy ciągnik artyleryjski C2P. Sprowadzono cenny półgąsienicowy francuski pojazd ciężarowy Citroen Kegresse P17E, używany w polskim wojsku. Został odrestaurowany do stanu jezdnego.

W sumie do prywatnych kolekcjonerów trafiły z zagranicy dwie tankietki TKS, jedna TK-3, dwa ciągniki C2P, armaty: Bofors wz.36, kal 37 mm, wz.78/09/31, kal. 120 mm i wz.29, kal. 105 mm. Zakupiono też polowe Putiłowki wz 1902, kal 76,2 mm. W prywatnych rękach są również wojskowe wersje - osobowa i towarowa -
polskiego samochodu Fiat 508/VII Furgon (rekonstrukcja oryginału do wersji wojskowej) oraz kilkanaście wrześniowych motocykli (w tym Sokół). Lista zapewne nie jest kompletna, bo wielu kolekcjonerów i rekonstruktorów przede wszystkim ceni sobie spokój i ciszę oraz nie lubi medialnej wrzawy. Szczegóły transakcji owiane są tajemnicą, podobnie, jak w środowiskach innych kolekcjonerów w kraju i zagranicą.


Bardzo ważną rolę odgrywa fachowy remont i rekonstrukcja. Pozyskane pojazdy były z reguły w fatalnym stanie i dopiero po wielomiesięcznej, a nawet kilkuletniej konserwacji i rekonstrukcji pokazały się (lub dopiero pokażą) w całej krasie. Ambicją każdego rekonstruktora jest sprawienie, by pojazdy odzyskały pełną sprawność i zgodność z dawnym oryginałem, co wymaga wielkiej fachowości, cierpliwości oraz oczywiście sporych pieniędzy. Do niezbędnego minimum ogranicza się udział nowych części. Ambicją jest doprowadzenie pojazdów do stanu jezdnego. Umiejętności tych osób przydają się również państwowym muzeom, które już skorzystały z ich pomocy (np. przy doprowadzeniu do stanu jezdnego czołgu Grizzly).

Repliki pojazdów września 1939 r.

Duża część polskich pojazdów z 1939 roku, bezpowrotnie przepadła, dlatego ważnym tematem jest budowa przez prywatne osoby i fundacje replik pojazdów biorących udział w kampanii wrześniowej. Najbardziej znaną i spektakularną jest replika czołgu lekkiego 7TP, stanowiącego trzon przedwojennych polskich sił pancernych. Do jej budowy wykorzystano wiele oryginalnych części, które mozolnie przez kilka wcześniejszych lat wyszukiwano, zbierano i skupowano. Prawdopodobnie, rekonstruktorzy nie uzyskali żadnego wsparcia ze strony MWP, posiadającego kilka oryginalnych części do tego czołgu. Obecnie czołg jest nieomal gotowy. Był już prezentowany, a wkrótce będzie cieszyć oczy w czasie inscenizacji
wrześniowych bitew. Inne grupy entuzjastów, wykonały repliki samochodów pancernych polskiej produkcji wz. 34 (3 sztuki) oraz wz. 29 (1 sztuka), samochodu ciężarowego Ursus A i samochodu pancernego Peugeot AC. Od kilku lat repliki uatrakcyjniają rekonstrukcje wrześniowe organizowane przez różne grupy, których jest już w Polsce kilkadziesiąt. Zbudowano również repliki pojazdów używanych w kampanii wrześniowej przez Niemców, m.in. czołg lekki Pz II oraz samochód pancerny Sdkz 222, które uwiarygodniają inscenizacje walk.

Okazało się więc po raz kolejny, że wysiłek i zapał prawdziwych entuzjastów potrafi czynić cuda. W dużej mierze, dzięki prywatnym kolekcjonerom i rekonstruktorom, przywrócono do życia wspaniałe polskie zabytki wojskowe września 1939 roku. Ich działalność powinna być przykładem dla rządu i branżowych ministrów, w których gestii pozostają wojskowe muzea, bo wciąż jest jeszcze szansa na uratowanie innych polskich przedwojennych zabytków militarnych. Bez odpowiednich ludzi, a przede wszystkim środków finansowych jest to mało realne.

http://www.wiadomosci24.pl/artykul/powrot_unikalnych_zabytkow_militarnych_z_wrzesnia_1939_roku_158553-1--1-d.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie do prywatnych kolekcjonerów trafiły z zagranicy dwie tankietki TKS, jedna TK-3"

Rozumiem, że wliczony tu jest drugi TKS z Norwegii (do kogo trafił?)

epliki samochodów pancernych polskiej produkcji wz. 34 (3 sztuki)"

a nawet cztery sztuki

eplika czołgu lekkiego 7TP"

chyba jednak zdecydowanie bardziej (ze względu na zawartość oryginalnych podzespołów) pasuje tu określenie rekonstrukcja a nie replika


Całkiem porządny artykuł (szczególnie biorąc pod uwagę standardy polskiego dziennikarstwa)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...
LUDORF czy nie wydaje ci się ze lufa w tym mozdzierzu jest jakaś krótka,wygląda na uciętą jakby??? Z tego co wiem normalnie powinna mieć coś ponad 1 metr ? Kilka lat temu w lesie koło Skierbieszowa na tzw.Pańskiej Dolinie została taka lufa wykopana a w różnych miejscach tego lasu jeszcze podstawa i nogi oraz obejma na lufę, wszystko znalezione przez różnych poszukiwaczy niestety:( Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie