Skocz do zawartości

Ile życie jest warte, gdy honor stracony


Rekomendowane odpowiedzi

http://www.polskatimes.pl/magazyn/302758,ile-zycie-jest-warte-gdy-honor-stracony,id,t.html

Ile życie jest warte, gdy honor stracony

Co teraz może zdziałać samotny kontrtorpedowiec? O komandorze Stefanie de Waldenie, dowódcy legendarnego "Wichra, obrońcy polskiego Wybrzeża w pierwszych dniach września 1939 roku, opowiada Barbara Szczepuła.

Jeszcze wiele lat po wojnie wspomnienie tamtej nocy nie dawało mu spokoju. Co stałoby się, gdyby zlekceważył rozkaz? Ale czy odpowiedzialny dowódca okrętu może zmienić samowolnie polecenie przełożonych - i to podczas wojny? Czy jednak, z drugiej strony, nie zdarzają się sytuacje, gdy nie tylko może, ale nawet powinien tak postąpić? Rozkaz był wyraźny: tej nocy, z pierwszego na drugi września 1939 roku, niszczyciel - albo jak się kiedyś mówiło - kontrtorpedowiec "Wicher, którym dowodzi komandor Stefan de Walden, ma osłaniać od strony Pilau, czyli niemieckiego portu wojennego w Piławie, stawiającego zaporę minową "Gryfa. "Wicher kryje się w ciemności, nagle księżyc wychodzi zza chmur i oczom polskich marynarzy ukazują się przepływające nieopodal dwa niemieckie niszczyciele. Widzą je wyraźnie, sami pozostając w cieniu. Co za okazja! De Walden wysyła do dowództwa trzy zaszyfrowane depesze z nadzieją, że otrzyma zgodę na atak. Czeka nie tylko dowódca, paląc papierosa za papierosem, czeka cała gotowa do walki załoga. Przez tyle lat przygotowywali się do obrony kraju, dawali z siebie wszystko, wyciskali ostatnie poty, a teraz, gdy Niemcy napadli na Polskę, a oni widzą nieprzyjacielskie okręty jak na dłoni i jest okazja, by wrogowi przyłożyć, czekają i czekają.
Napięcie jest ogromne.
I wtedy z mroku wyłania się niemiecki krążownik...

Komandor de Walden czeka więc niecierpliwie na odpowiedź z dowództwa, a jego żona w tym czasie dojeżdża do Wilna. Maria jest nowoczesną kobietą, niewiele pań miało w latach trzydziestych prawo jazdy, a ona znakomicie prowadziła auto. W fiaciku obok niej siedzi matka, a z tyłu, na walizkach i neseserach, malutka Krysia. Przeciskają się zatłoczoną szosą, byle dalej od Niemców.

Pobrali się w 1934 roku i wkrótce potem zamieszkali w Wolnym Mieście Gdańsku, bo Stefan de Walden został mianowany zastępcą komisarza ds. morskich w Komisariacie Generalnym RP. Z zamiłowania był jednak nie dyplomatą, ale marynarzem. "Służba na morzu, podobnie jak służba w świątyni, odrywa od marności i błędów tego świata, który nie rządzi się surowymi regułami - chętnie cytował Josepha Conrada, swojego ulubionego pisarza. Starał się żyć według kodeksu moralnego wyznawanego przez Conradowskich bohaterów. Absolwent petersburskiego Korpusu Morskiego władający swobodnie kilkoma językami, odważny i twardy, egzekwujący regulamin, wymagający w stosunku do podwładnych i samego siebie, zawsze opanowany, pod pokerową maską skrywał duszę romantyka. W pierwszy rejs popłynął, z wyboru, bo jako prymus mógł wybierać, za krąg polarny na krążowniku "Askold. Właśnie wtedy wybuchła w Rosji rewolucja i rozentuzjazmowana załoga wybrała go, żółtodzioba, na dowódcę okrętu!

Z rewolucyjnego chaosu pośpieszył bez wahania do odradzającej się Polski. Był w Pucku w orszaku generała Hallera podczas zaślubin z morzem. W wojnie polsko-bolszewickiej skierowano go do Flotylli Pińskiej. Dowodził łajbą obitą pośpiesznie blachą, z jednym tylko działem, zadając bolszewikom bobu w zakolach Prypeci. Order Virtuti Militari świadczy o tym, że zwierzchnicy docenili odwagę i zasługi Stefana de Waldena.

Już jednak pod koniec maja w wyniku bolszewickiej kontrofensywy Polacy utracili ujście Prypeci, a okręty stacjonujące w Kijowie zostały odcięte. Część zdołała się przedrzeć na Prypeć, resztę zatopiono, by się nie dostały w ręce bolszewików.

Gdy Stefan de Walden rozpoczął pracę w Komisariacie Generalnym RP, młodzi małżonkowie zajęli willę przy Ziegelstrasse, nieopodal Akademii Lekarskiej, tuż obok rezydencji ministra Kazimierza Papée i domów innych wyższych urzędników polskiej placówki. Tak było bezpiecznej i wygodniej. Komisarz de Walden miał pod sobą polskie organizacje i stowarzyszenia działające w Wolnym Mieście jawnie lub pod różnymi przykrywkami.

Po prawdzie de Walendowie nie lubili Gdańska, który brunatniał coraz bardziej i nawet w eleganckich sklepach nie można było odezwać się po polsku, by się nie narażać na afronty. W każdej wolnej chwili jeździli do Gdyni, by odetchnąć polskim powietrzem, zrobić zakupy, a przede wszystkim spotkać się ze znajomymi. W przeciwieństwie do starego, zatłoczonego Gdańska, z jego wąskimi ulicami i często śmierdzącymi podwórkami, Gdynia była przepiękna jak młoda dziewczyna, w nowiutkiej eleganckiej sukience i z włosami pachnącymi wiatrem.

Stefan de Walden dość szybko i z ulgą porzucił karierę dyplomaty. W 1937 roku przeprowadzili się do Gdyni, do wygodnego mieszkania przy 10 Lutego. Maria oddawała się z zapałem życiu towarzyskiemu, a Krysię wychowywała babcia. - To były dwa najszczęśliwsze lata moich rodziców - opowiada mi profesor Krystyna de Walden-Gałuszko, pokazując stare fotografie: uśmiechnięta mama w eleganckim futerku, ojciec, wysoki, zgrabny, ledwo przekroczył czterdziestkę, szanowany dowódca nowoczesnego kontrtorpedowca "Wicher. ORP "Wicher wraz z bliźniaczą "Burzą, również zbudowaną we Francji, stanowił dumę marynarki wojennej. Zagrał nawet w filmie "Rapsodia Bałtyku.

Pierwszego września "Wicher stoi na kotwicy na redzie portu wojennego na Oksywiu. Jest mgła. O godzinie piątej rano radio podaje wiadomość o przekroczeniu granicy polskiej przez odziały niemieckie. Słychać głuche detonacje. Dowódca otrzymuje radiogram, że do Szwecji będą lecieć trzy polskie samoloty. Wkrótce rzeczywiście pojawiają się na niebie, widać je wyraźnie, bo mgła się przerzedza. Naraz z góry na pokład leci grad pocisków z broni maszynowej, a zdumieni marynarze widzą czarne krzyże na skrzydłach. - Ognia! - odzywają się zenitówki, ale samoloty już odleciały w kierunku portu. - Co jest, do cholery? To miały być nasze samoloty! - odprowadzają je wzrokiem marynarze, bo pokład zaroił się od ludzi. Z lądu dochodzą odgłosy kanonady. Słychać eksplozje od strony Pucka. - Biją naszych lotników - stwierdza ktoś ze smutkiem.

Mgła opada i odsłaniają się powoli zarysy Wybrzeża, przez lornetki widać nadbudówki pancernika "Schleswig-Holstein zacumowanego w Gdańsku. Dowódca schodzi do kajuty. Myśli o tym, że dwa dni wcześniej trzy najnowocześniejsze kontrtorpedowce - "Grom, "Burza i "Błyskawica odpłynęły do Anglii. "Wicher został sam, choć przecież stanowili idealnie zgrany zespół. Dlaczego ktoś na wysokim szczeblu dowodzenia podjął taką decyzję? Co teraz może zdziałać samotny kontrtorpedowiec? Wyjmuje z sejfu zalakowaną kopertę, oznaczoną kryptonimem "Rurka. W tym momencie rozlega się alarm: samoloty! Pędem wraca na mostek. Na niebie czarno od stukasów, jest ich ze 30, wyglądają jak wielki rój komarów, zrzucają bomby. Dowódca, nie tracąc zimnej krwi, wydaje szybkie komendy i okręt zręcznie lawiruje, płynie zygzakami. Udaje mu się dzięki temu umknąć samolotom, zmylić wroga, a de Walden wciąż woła: lewa na burt, prawa na burt, cała naprzód, wstecz.... Ognia!

- Zuchy chłopcy - ledwo chrypi, gdy ostatni samolot niknie w oddali. - Przynieść mi surowe jajko, zbadać, czy w zęzach nie ma wody. Są straty? Nie ma. Oddycha z ulgą. Co u innych? "Gryf, który ma pod pokładem 300 min, jest uszkodzony, dwudziestu kilku zabitych, w tym dowódca, ale dowodzenie obejmuje zastępca, a uszkodzenia udaje się naprawić. Okręt płynie dalej.

De Walden rozdziera kopertę leżącą w sejfie. Nocą zgodnie z rozkazem płynie w kierunku Pilawy, by osłaniać "Gryfa. Stoi tam w mroku, widząc przepływające niemieckie niszczyciele, i nie może ich zaatakować, bo napisano wyraźnie: pod żadnym pozorem nie otwierać ognia, by nie zepsuć akcji stawiania min przez "Gryfa...

Gdy około pierwszej w nocy dostrzega nieprzyjacielski krążownik, rozkazuje ustawić okręt do ataku torpedowego. Ma Niemca po prostu na widelcu. Wystarczy rzucić komendę: "Salwa torpedowa! - trafienie jest murowane. Widzi pełną zapału twarz oficera torpedowego, który nie spuszcza z niego wzroku, pozostali marynarze też czekają na te dwa słowa, ale on wciąż ma przed oczami pismo z rozkazem: Nie atakować, by nie zaszkodzić akcji stawiania min... Walczyć tylko w razie koniecznej obrony minowca. Rozkaz jest wyraźny i kategoryczny.

A jeśli rzeczywiście najważniejsze jest ustawienie tej zapory minowej? - przekonuje sam siebie. - Gdy Niemcy zechcą zaatakować Gdynię z morza, nadzieją się na nią i będą się mieli z pyszna. - A może jednak… - kusi zastępca i de Walden wie, że wszyscy tak myślą.

Spogląda na zegarek, czas stawiania zapory przez "Gryfa już dawno minął, można wracać.
- Cała naprzód! Zbliżając się do portu wojennego w Helu, widzą z daleka, że ORP "Gryf już tam stoi. - Sygnalista, zapytać, jak udała się akcja - poleca. Po chwili przychodzi odpowiedź: Operacja "Rurka została odwołana.- To niemożliwe! Dlaczego nikt nie powiadomił o tym "Wichra?!
"Pierwszy raz w życiu - zapisał komandor Stefan de Walden w swoich wspomnieniach, które przechowuje jego córka - zerwałem czapkę i cisnąłem ją o pokład! Straciłem największą szansę w swoim życiu! .

Oficer operacyjny z Helu przekazuje rozkaz: - Wejść do portu, wygasić kotły, wyładować torpedy. - Mój piękny "Wicher ma się stać nędzną baterią broniącą portu - myśli z goryczą komandor, gdy marynarze wykonują rozkazy. Następnego dnia nie wytrzymuje i łączy się z szefem sztabu. - Proszę o pozwolenie ostrzelania Nowego Portu. Jest w zasięgu moich dział. Nie ma zgody. Nie wolno bombardować miast.

Pod wieczór drugiego września nad portem w Helu, gdzie stoją "Wicher, "Gryf, "Smok i "Mewa, pojawiają się bombowce oraz nurkujące stukasy. Naloty trwają przez noc i cały następny dzień. Kilka samolotów zostaje strąconych, natomiast okręty nie ponoszą większych strat.

Trzeciego września na wodach zatoki podpływają niemieckie niszczyciele. Atakują, a "Wicher i "Gryf odpowiadają silnym ogniem. Pociski lecą gęsto. Nareszcie wyrównana walka, mogą pokazać swój kunszt wojenny, umiejętności bojowe, odwagę. - Ogień na pokładzie niemieckiego okrętu! - cieszą się. - Zwycięstwo jest pewne. Rzeczywiście, oba niemieckie niszczyciele zostają uszkodzone, jeden z nich prawdopodobnie zatopiony...
Około godziny 14 znowu nadlatują samoloty i na oba okręty spadają ciężkie bomby. Wraz z artylerią przeciwlotniczą Helu bronią się całą siłą swoich dział, jednak przewaga niemiecka jest zbyt duża, by odeprzeć atak.

"Wicher się przewraca. Na rei widać rozkrzyżowane ciało jedynej ofiary z tego okrętu - starszego marynarza Kwiatkowskiego, wyrzuconego tak wysoko siłą wybuchu.

Pali się okrutnie poharatany "Gryf. "Honor! - powtarza za Conradem komandor Stefan de Walden. - To jest rzeczywiste, to, co naprawdę istnieje! Ile życie może być warte, jeśli honor jest stracony?. Wraz ze swoją załogą broni Helu do ostatniej godziny, zawzięcie, z determinacją. Gdy półwysep się poddaje, próbuje z grupą oficerów i marynarzy uciec dwoma kutrami do Szwecji, by stamtąd dotrzeć do Anglii i walczyć nadal.
Omijają szczęśliwie linię blokady i pole minowe. Już na pełnym morzu dopadają ich niemieckie okręty."
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dlaczego mit?

cytuję

Do działań przeciwko Polsce utworzono Grupę Marynarki Wschód".
W jej skład weszła duża część potencjału Kriegsmarine:
2 pancerniki szkolne,
4 krążowniki lekkie,
11 niszczycieli,
10 torpedowców,
2 szkolne okręty artyleryjskie,
8 ścigaczy torpedowych,
10 okrętów podwodnych,
4 eskortowce,
21 ścigaczy okrętów podwodnych,
25 trałowców,
20 kutrów trałowych,
2 okręty-bazy,
ponadto liczne uzbrojone parowce (zmobilizowane jako okręty strażnicze) i kutry rybackie (pomocnicze trałowce).

http://www.dws-xip.pl/flota/krieg/kart2.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...nastąpił poranny pojedynek artyleryjski stoczony przez "Wichra i "Gryfa oraz towarzyszącą im później w walce helską baterię cyplową 152 mm z dwoma niemieckimi niszczycielami. Były to: okręt flagowy kontradmirala Gunthera Lutjensa "Leberecht Maass ("Z-1) i bliźniaczy "Wolfgang Zenker ("Z-9). Niemieckie niszczyciele wyszły z Pilawy około godziny 3.30,a krótko przed godziną 7:00 otworzyły ogień do "Wichra i "Gryfa z odległości kilkunastu kilometrów, przy czym "Leberecht Maass kierował ogień do "Gryfa, "Wolfgang Zenker zaś do "Wichra. Dowódca "Wichra oczekiwał na sygnał z "Gryfa dotyczący podziału celów. Podziału tego powinien dokonać z racji swego starszeństwa nowy dowódca, kmdr por. Stanislaw Hryniewiecki. Sygnału tego "Wicher jednak nie otrzymał (po walce okazało się, że pierwszy wydany przez kmdra Hryniewieckiego rozkaz nie został powtórzony sygnałem dla "Wichra) i dlatego otworzył ogień dopiero po upadku salwy "Gryfa, w przeciwnym razie mogło się zdarzyć, że oba polskie okręty strzelałyby do jednego celu i oczywiście przeszkadzałyby sobie wzajemnie we wstrzeliwaniu się. O wynik walki dowódca "Wichra był spokojny -nie darmo okręt ten otrzymywał w czasach pokoju pierwsze nagrody za strzelanie, a oficer artylerii, porucznik mar. Zbigniew Kowalski był jednym z najlepszych artylerzystów polskiej floty. Rzeczywiście dalmierzyści i artylerzyści "Wichra i tym razem stanęli na wysokości zadania. Podczas gdy niemiecka salwa do "Wichra upadła o kilka metrów za blisko, co mogło być następstwem złej oceny odległości, pierwsza salwa polskiego okrętu dała nakrycie, druga siedziała w celu i Polacy przeszli na ogień ciągły."
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie napisałem że zatopiono cokolwiek tylko że dowódca mógł widzieć krążownik niemiecki, wymieniłem Ci nawet jaki, natomiast czy był tam akurat w tym czasie nie wiem i nie chce mi się grzebać żeby się dowiedzieć.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://pl.wikipedia.org/wiki/Z1_Leberecht_Maass
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wolfgang_Zenker
No to który został prawdopodobnie zatopiony? No i sprawa krążownika.Po wyjściu trzech niszczycieli do Anglii niemcy wycofali krążowniki na Morze Północne .
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeszcze raz proszę nie sugerować że twierdzę, twierdziłem ze coś zostało zatopione, co do krążowników jakie źródła potwierdzają wycofanie wszystkich krążowników? z drugiej strony czasami niszczyciel może podrosnąć do wagi krążownika
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Druga wojna światowa na Bałtyku" Edmund Kosiarz, Wydawnictwo Morskie Gdańsk 1988r. str.105

Wkrótce Wicher spotkał się z jeszcze jednym okrętem, tym razem większym, uznanym za krążownik. Był to jednak prawdopodobnie jeden z blokujących Zatokę Gdańską niszczycieli, bo krążowniki niemieckie przebywały w tym czasie w innym rejonie."

przypominam godzina około 24-01 czyli noc sporo okrętów niemieckich kręcących się w tym rejonie więc może był to krążownik a może niszczyciel powiększony przez wielkie oczy i napięcie, tego nie wiemy na pewno, akcja minowania na Morzu Północnym rozpoczęła się dopiero 4.09 i brały w niej udział obok wspomnianych krążowników niemieckich niszczyciele które brały udział w walkach na zalewie jeszcze w dniu 02.09 np. z Sępem" czyli trzeba by dotrzeć do dzienników pokładowych krążowników żeby potwierdzić lub zaprzeczyć ich obecności w tym rejonie a WIKI jest przydatna ale wyrocznią nie jest.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przepraszam że piszę tyle postów ale to przez brak możliwości edycji nie mogę połączyć ich w całość a sprawę staram sie analizować na bieżąco i chciałbym podzielić się jednym pomysłem który może rozjaśnić nieco sytuacje.

Podstawowe pytanie to takie gdzie stacjonowały w sierpniu krążowniki przeznaczone do operacji bałtyckiej?
zostały wprawdzie odwołane prawdopodobnie w dniu 30.08.1939 /info z Wiki/ ale nie wiadomo o której dowódca flotylli otrzymał ten rozkaz oraz o której godzinie przekazał na pozostałe krążowniki ani kiedy został wykonany oraz do jakiego portu udały się okręty.
Wiadomo natomiast że niektóre z nich brały udział w akcji minowania w nocy z 3 na 4 września, gdzie były więc i co robiły pomiędzy 30.08 a 3.09? no i port gdzie stacjonowały w oczekiwaniu na wybuch wojny, Gdańsk odpada, Szczecin trochę za daleko ale wykluczyć nie można więc co może Prusy Wschodnie Królewiec Pilawa Kłajpeda? nie wiem ale może ktoś posiada taką wiedzę
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i mam trop okrętem zaobserwowanym z Wichra mógł być krążownik Leipzig

cytat

24.08 - 02.09.1939: Patrols in the Baltic Sea." tłumaczyć chyba nie muszę

http://www.german-navy.de/kriegsmarine/ships/lightcruiser/leipzig/operations.html

jednak czy to był ten okręt czy nie oraz czy zobaczył oraz rozpoznał Wichra /w co wątpię/ może wyjaśnić tylko wgląd w dziennik pokładowy, w każdym bądź razie krążownik niemiecki był i operował na Bałtyku w pierwszych dniach wojny.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko jeszcze w jakim rejonie?Owszem chciałoby się żeby Wicher coś jednak zatopił ale niestety ten krążownik to mit.Na wodach Zatoki Gdańskiej największymi jednostkami były niszczyciele klasy Leberecht Maass .niemiec też nie był głupi.Po co wysyłac krążownik na teren działania OP.A niemiec wiedział ze mamy ich aż lub tylko 5 szt.Co działo się po nieudanym ataku Wilka na Admiral Hipper ?I gdzie miał miejsce ten atak?U wybrzeży niemiec.A tu by pchali w paszczę lwa i to jeszcze po nocy nieeskortowany samotny krążownik ? Zresztą masz tu http://pl.wikipedia.org/wiki/Leipzig_%281931%29 .
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

poczytaj co napisałem, dałem linki do informacji, nie wiem czy widzieli krążownik czy niszczyciel, udowodniłem że na Bałtyku operował krążownik przynajmniej do 2.09 pomimo ze twierdziłeś ze takowego nie było, można domniemać że jeżeli portem operacyjnym był jakiś port w Prusach Wschodnich /tego nie wiem i nie mogę znaleźć potwierdzenia lub zaprzeczenia/ to wykonując rozkazy mógł się znaleźć w okolicach zatoki gdańskiej we wspomnianym czasie płynąc w kierunku cieśnin duńskich /pora nocna jak najbardziej wskazana zw względu na zagrożenie od naszych OP/ potwierdzenie lub zaprzeczenie tej teorii znajduje się w dzienniku okrętowym Lipska.
Czego więcej oczekujesz? ja dostępu dotych dokumentów nie mam może Ty masz?

Fakt:

Wicher widział coś dużego - założono ze to krążownik
Wicher osłaniając operację Rurka wyszedł głębiej w morze i obserwował ruch jednostek niemieckich /dwa spotkania bez działań bojowych/
Lipzig - przynajmniej do 2 września operował na Bałtyku i mógł znajdować się w tym rejonie we wspomnianym czasie lecz nie musiał
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Danie linku do informacji nie oznacza że to fakt.Jak na razie upierasz się ze na Bałtyku był Leipzig do 2 września.Masz do tego prawo.Ale poza uporem nie masz nic na potwierdzenie tezy.Jest to tak jak z niemieckim twierdzeniem o ataku 18 puł na czołgi w rejonie Krojant.Może założysz temat pod tytułem Mity Września"?Wstawisz tam i Leipziga (robimy z siebie idiotów widząc okręt którego nie ma) , i zatopiony niszczyciel (fakt Unrug się nie znał twierdząc że artyleria okrętowa i nawet cyplowa nie może zatopić niszczyciela w tych warunkach) no i Krojanty(co prawda tam niemcy robili z nas idiotów).I pewnie jeszcze kilka innych dołoży się do tego tematu.I w zasadzie wyjdzie że w sumie to tylko nasza dobra wola pozwoliła niemcom wygrać w 39 bo jak byśmy chcieli to byśmy im Berlin Łosiami zbombali , Flota popędziła by im kota , a na lądzie spalili byśmy im te tektórowe czołgi.
To tyle.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inaczej.Pokaż mi gdzie ja napisałem że Ty napisałeś.71 lat od Września a w Polsce nadal pokutują mity .Ot i tyle.Znany jest rozkaz o wycofaniu krążowników do portów niemieckich a w Polsce nadal szuka się krążownika pod lufami wyrzutni Wichra.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Echh, daj sobie Steel spokoj. Jak ktos w cos silnie wierzy to i tak Go nie przekonasz. Ci co potrafia czytac wiedza o co Ci chodzi. Masz racje tylko dzienniki pokladowe lub podobny dokument sprawe rozstrzygna - zapewne tez byly dzienniki portowe itp.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie